Jest takie powiedzenie, „co masz zrobić dzisiaj, zrób pojutrze, a będziesz miał dwa dni wolnego”.
Nie mam pojęcia, kto jest autorem tej zacnej i ponadczasowej recepty na życie,
ale wiem, że sprawdza się ona wszędzie, tylko nie w przypadku fotografii
przyrodniczo-krajobrazowej.
Jakiś czas temu rozmawiałem ze znajomym o
Wołkowie, dzięki któremu możemy zobaczyć dawne, nieistniejące już Podlasie. To
samo dotyczy uwiecznianej przez Andrzeja „Szczurka” Waszczuka, starej,
warmińskiej architektury, czy żurawi na noclegowiskach, których zdjęcia
powstały wyłącznie dzięki uporowi gŁosiowi. Dziś nie ma już na Podlasiu stogów
i furmanek, warmińskie budowle walą się lub są rozbierane przez właścicieli, a
z żurawiami też może być różnie.
Dlaczego o tym piszę i dlaczego, moim
zdaniem, jest to tak ważne? Przede wszystkim dlatego, że sam wielokrotnie
przegapiałem coś, co mogłem sfotografować, ale tego nie zrobiłem. Nie dlatego,
że chciałem mieć dwa dni wolnego, bo fotografia przyrodnicza, to w końcu nie
praca w kamieniołomie, ale dlatego, że byłem pewien, że zrobię to później. Tyle
tylko, że „później” nie było już w co wycelować obiektywu. Tak było w przypadku
żołn, lisów, żubrów i paru innych gatunków.
Najlepszym jednak przykładem są poniższe,
pochodzące z 2012 r., dokfotki rybołowa. Drapieżnik pojawiał się wtedy na
rozlewisku regularnie, ale bardziej interesowały mnie czaple białe, kszyki, rycyki itp.
Rybołowem postanowiłem zając się w drugiej kolejności, gdy lepiej poznam
otoczenie, zdobędę jakieś doświadczenie i wymyślę, jak się do niego dobrać. W
międzyczasie ktoś jednak wpadł na dziwaczny pomysł wybudowania na rozlewisku sztucznej wyspy dla
rybitw. W tym celu spuszczono całą wodę i odłowiono większość ryb. Potem woda
wróciła, ale rybołów, co zrozumiałe, już nie.
Od tamtego czasu w dalszym ciągu stosuję się
do opisanej na wstępie zasady, ale w nieco zmodyfikowanej wersji: „co masz zrobić dzisiaj, zrób dzisiaj, a
jutro i pojutrze poszukaj czegoś nowego”.
Poniższy bielik, to również zmarnowany temat, ale w odróżnieniu od rybołowów, jeszcze do naprawienia.