Ostatnio
wybrałem się nad Łynę przecinającą północne kresy województwa warmińsko-mazurskiego w ramach
inwentaryzacji ornitologicznej, czyli w zamierzeniach i oczekiwaniach miał to
być wyjazd pożyteczny, a zarazem przyjemny. Pożyteczny, bo wiadomo, a
przyjemny, gdyż byłem pewien, że spędzę kilka godzin na świeżym powietrzu
(nareszcie!) i natrzaskam fotek do bloga oraz na wystawy, co to są przed nami.
Przyznam
szczerze, że ów teren był dla mnie równie nieznany, jak - nie przymierzając -
powód, dla którego "Dziady" Mickiewicza znajdują się ciągle w kanonie
lektur szkolnych. Z googlowych map niewiele wynikało, ale że nie wyglądało to skrajnie źle, poza mapami, GPS-em i lornetką zabrałem ze sobą aparaty fotograficzne.
Eksplorację zacząłem przy niewielkim cmentarzyku, obok którego przepływa rzeczona
rzeka Łyna, co powinno dać mi do myślenia, ale ... nie dało. Tak, czy siak
ruszyłem w dół rzeki z lornetką na klatce z piersiami i z mapą oraz GPS-em w dłoni. Aparaty spoczywał bezpiecznie w plecaku, ale w taki sposób, by móc je wydobyć w ułamku godziny.
Przy wspomnianym
cmentarzu było jeszcze jako tako. Zięby, pierwiosnki, kosy, rudziki itp.
Niestety, im bardziej oddalałem się od nekropolii, tym bardziej
ptaków ubywało. Tam ubywało! Nie było ich w dosłownym znaczeniu tego zlepku
słów! Tak nędznego pod względem awifauny terenu nie widziałem nigdy, a przecież
żyję nie od onegdaj! Brnąłem jednak dalej, gdyż zlecenie, to zlecenie i byłem
coraz bardziej zdziwiony. Krajobraz, jak mawia młodzież, całkiem spoko, a
ptaków nie ma! Oczywiście w lesie porastającym kanion wyżłobiony przez rzekę jakieś
ptaki były, ale mnie interesowały przede wszystkim osobniki związane sercem i żołądkiem z siedliskami trawiastymi oraz mokradłowymi.
I właśnie na tych obszarach panował absolutny brak jakiegokolwiek życia
biologicznego, jak bywa tylko ... na cmentarzach wieczorową porą. Nie mam zielonego
pojęcia z czego to wynika. Wiosna w rozkwicie, a tam nawet głupiego skowronka
nie zaznałem, nie wspominając już o siewkowcach, trznadlach, żurawiach, czy nawet o bocianach białych,
które powróciły już na Warmię z tzw. Ciepłych Krajów. Przyznam się, że w pewnym momencie poczułem się nawet nieco nieswojo. Może - myślałem - w tych, otulających rzekę, krzakach siedzi
jakaś ptakożerna paskuda i wyjada wszystko, co ma skrzydła i dziób? A co - myślałem
dalej - jeżeli znudził się jej już drób i zapragnęła wprowadzić do diety ludzinę? W końcu taki ptak, to tylko trochę pneumatycznych kostek i pierza, a człowiek, to wszakże pokaźna ilość schabu, karkówki, łopatek, żeber, podgardla i golonek oraz - ma się rozumieć - smakowitych podrobów. Na wszelki wypadek, co jakiś czas, lustrowałem więc uważnie okolicę, ale niczego, co przypominałoby choć trochę ptakoludojada nie zauważyłem (choć czułem, że on tam jest),
więc wlokłem się dalej i ... dalej.
W tym miejscu miały
być fotki z wyprawy, ale ich nie będzie, gdyż nie wyjąłem aparatów z plecaka, ani razu.
Niestety będę tam musiał jeszcze wrócić (i to trzy razy), ale teraz przynajmniej wiem, że zamiast
aparatów zapakuję do wora zdecydowanie więcej wiktuałów. Zdjęć i tak nie zrobię, ale przynajmniej
nafaszeruję wspomniane podroby smakołykami ku uciesze wygłodniałej paskudy.
PS. Poniżej fotki z zagubionej (i niedawno odnalezionej)
karty. Są mało aktualne, ale na co ja na to biedny poradzę.
Cóż, wyprawy fotograficzne nie zawsze przynoszą wymarzone efekty, ale to nie znaczy, że nie są udane. Sama fotografuję mało co, ale parę epizodów z aparatem jednak miało miejsce. Złośliwość rzeczy martwych (lub żywych) jest w tym przypadku bardzo częsta.
OdpowiedzUsuńZdjęcia ptaków są dobre, ale ten rodzaj fotografii to zupełnie nie moja bajka. Jestem bardziej zwolenniczką krajobrazów i może ewentualnie portretów. Ale blog jest ciekawy, muszę się bardziej wczytać, żeby napisać coś więcej.
Pozdrawiam
Najgorsze jest to, że zwykle los mi sprzyja i zawsze coś spotkam. Zapewne dlatego tak bardzo rozczarował mnie ten dzień. Zapraszam do oglądania, krajobrazy również się znajdą, choć portrety (pomijając zwierzaki) już raczej niekoniecznie:)
UsuńHe he, skoro dokumentacja do "inwentaryzacji ornitologicznej" będzie pusta (no bo przecież nic nie zostało zinwentaryzowane), to pewnie NIE ZAPŁACĄ za wykonaną robotę :P
OdpowiedzUsuńNa pocieszenie powiem, że fotki cudne (nawet jeśli nieaktualne)!
Inwentaryzacja została wykonana solidnie, a że ptaków nie było, to już inna historia:) Dzięki DM:)
Usuńnie zawsze musi być kawior.
OdpowiedzUsuńtrzeba było choćby i paskudę sfotografować. albo drzewa - też są piękne, a na dodatek mniej ruchliwe i nie trzeba brodzić w wodzie.
Paskuda nie chciała się ujawnić, ale ma jeszcze trzy szanse, więc kto wie? Akurat w tym miejscu - niestety - trzeba:(
UsuńBengalskiemu strasznie spodobał się ten zielony (żółty?) dywanik, migotliwy & w paski - do tego stopnia, że zaczął wyliczać, ile metrów trzeba by do salonu. Na szczęście, nie mamy salonu. Kszyki znałam dotąd z bodaj dwóch obrazków w atlasie i nie przypuszczałam, że są aż tak fotogeniczne - nad wyraz po prostu. Niezależnie zatem od poglądów Autora, wyprawę uznajemy za udaną. PS. B. radzi, żeby nie wozić ze sobą całej tej wałówy, tylko po prostu zamówić pizzę, na przykład gamberetti con trzy ziarna, żeby wszyscy byli zadowoleni.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Sz.P Bengalski docenił bagienne gumoleum:))) Z tą pizzą, to niegłupi pomysł. Problem tylko w tym, że tam nie ma dróg, którymi ów smakołyk mógłby do mnie dotrzeć, ale co mi szkodzi zadzwonić:))
UsuńNadal nie wiem, gdzie Cię szukać:( Na Knieziowisku nie ma ... nigdzie nie ma ...
UsuńNo co też Autor, że nigdzie nie ma, jeśli tu jest? A i gdzie indziej będzie, tylko najpierw najuprzejmiej byśmy prosili ten kręgosłup polepszyć, wystawić co trzeba i wydać...
UsuńNo to czekam cierpliwie na to gdzie indziej:))) Już powoli wychodzimy z dołka, wystawianie zabukowane, a wydanie, mamy nadzieję, na wiosnę:)
UsuńDrogi Wojtku, ależ Bengalski był, jest i będzie! Zawsze można go szukać w okolicy garnków (gdzie skubany budyń przypala) albo wśród źdźbeł trawy. Na Kneziowisku aż dwa linki som (SOM!), to jak nie możesz znaleźć??? :D :D :D
UsuńJuż spiszę poszukać:)
Usuń:) no!! bo już się stęskniłam za Tobą,,,, no dobra,,,za Twoimi zdjęciami - ale to prawie to samo :) Mieszkałam prawie 3 lata w warmińsko-mazurskim - tylko trochę wyżej i na prawo od rzeczonej Łyny i cud że się tam nie zgubiłam :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło:) Trochę zwolniłem, ale na usprawiedliwienie mam kręgosłup gŁośki, dwie wystawy i, mam nadzieję, wreszcie książkę. PS. A gdzie konkretnie mieszkałaś?
UsuńA wiesz, że byliśmy wczoraj nad jeziorem i tam też ani kaczki ani innych latających, jedynie w wędkarzy obrodziło...i puszki po piwie.
OdpowiedzUsuńMoże te wiatry nad Polską tak skrzydlatych przepędziły?
A to żółte na zdjęciach to co?
W przyrodzie jest coraz gorzej i nie jest to, jak widać, tylko moje marudzenie:( Obserwujemy to od kilku lat i sami zastanawiamy się, co będziemy fotografowali w przyszłości? PS. Błoto. Sam nie wiem dlaczego w takim kolorze.
UsuńPiękne są te żółte dywaniki, czy wplotłeś tam nitkę utkaną z kaczeńców, czy z jakiś innych kwiatków? Piękne wszystkie zdjęcia, ale najbardziej podobają mi się te gdzie są żółto-brązowe pasy z białymi iskierkami, no i ptaki w locie.
OdpowiedzUsuńMałgosiu, u nas nie ma kaczyńców. To wyschnięte błotko na naszym rozlewisku. Tak, jak napisałem wyżej, nie mam pojęcia skąd ten kolor:)
UsuńA zapakowałeś, Grzesiu, aparat do plecaka? Aparat, proszę cioci? Tak, zapakowałem i pamiętam, że aparat był wujka Leona, a plecak, no tego, nic nadzwyczajnego i pamiętam, że tata Halinki też pakował aparat do skrzynki. To znaczy, ten, do plecaka. Tak mi się bez związku przypomniało. :D
OdpowiedzUsuńDobrze jednak, że paskuda wypatrzyłeś, bo paskud ofiarny musi zawsze być, żeby było na kogo winę zrzucić. W przeciwnym razie człowiek niepewny jest i zagubiony.
Zdjęcia bardzo ładne. :))
Zapakowałem proszę Cioci i tylko się nadźwigałem:))) Z paskudem - mam nadzieję - jeszcze się spotkamy, a gdy to nastąpi, wszystko opiszę ... chyba, że ...
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńNiesamowite wrażenie zrobiło na mnie ptaszęctwo w falach komunijnej oranżady:) Rozumiem, że to właśnie owa Paskuda - bliżej niedająca się niewtajemniczonym umiejscowić zagubiona rzeka;)
A u nas mówi się (s)krzynka z piersiami:)
Pozdrawiam:)
Komunijna oranżada? Fajnie! Nie pamiętam już czegoś takiego, ale trudno się dziwić, gdyż kilka wiosen już minęło:)) PS. Też ładnie!
UsuńNajważniejsze, że ruszać się zacząłeś, że nie rdzewiejesz u przemieszczasz się z punktu A do punktu B
OdpowiedzUsuńTę zdjęcia na zielonym tle bajeczne...
Kolejnym razem będziesz zmuszony ponownie się przewietrzyć😆
Przemieszczam się, ale i rdzewieję jednocześnie :( Dzięki ZT:)
UsuńPewnie przez wilgoć rdzewiejesz:) Bliżej lądu i słońca...
UsuńZimno i wietrznie, jak to przed Świętami:)
Jeszcze trochę i maj
Rdzewieję od siedzenie w chałupie. Zimno i wietrznie mi kompletnie nie przeszkadza, gdyż (pod warunkiem, że jest słońce) to moje ukochane warunki pogodowe:) W pierwszy teren jedziemy dopiero właśnie w maju i ... jakoś to mnie nie ciesz:(
UsuńA ta Łyna???
UsuńIntryguje mnie nazwa i miejsce. Swojego czasu często przemierzałam okolice Suwałk, Augustowa i w stronę litewskiej granicy.
Czy to gdzieś w tych okręgach?
Ps;.
Jestem kiepska z geografii.Nadrabiam wagary nieustannie podróżując z nawigacją😁😄
To królewna warmińskich rzek, czyli płynie z dala od przepięknej - skądinąd - Suwalszczyzny:) Nie wiem skąd nazwa? Przed wojną nazywała się Alle i stąd nazwa Olsztyna czyli Allenstein:)
UsuńStein.to z niemieckiego-
UsuńKamień
Stary kamień --OLD
ALLE , wszystkie, całość
Kiedyś oprowadzał mnie po parku wujek który przez lata był tutaj dyrektorem😁wujek Zdziniu
Stąd nie znam Łyny
Bardzo żałuję 🧐
Ten ptak na 2 zdjęciu to rwie się do lotu, czy ląduje?
OdpowiedzUsuńA co do "Dziadów" powinny być na liście lektur do końca świata, ja się męczyłam czytając to niby dlaczego inni nie powinni nieć tak samo? ;-)
Ani jedno, ani drugie. Po prostu postanowił nieco rozprostować skrzydła:) W sumie racja, a do tego jeszcze "Nad Niemnem". Jak wiesz jestem przyrodnikiem, ale opisów przyrody Orzeszkowej nie da się i już!
UsuńTo nie "Nad Niemnem" Cię w kierunku przyrody popchnęło? A "Dziady" na cmentarz?
UsuńWidywałam tej wiosny duże stada zięb, droździków, ale to na przelotach. Tez uważam, że ptaków jest dziwnie mało. Na Ustniku pustki jak na takie ciepło. Może jest tak, że są jakieś nowe fajniejsze miejsca, bardziej pewne co do ilości wody i błota. Zauważ , że już trzy tygodnie nie padało, a to co prognozują marnie wygląda i to jest niewątpliwie paskudne. Nawet trawa nie rośnie.
OdpowiedzUsuńPS
Foty urokliwe jak zawsze:)
I dlatego martwię się naszym pierwszym wyjazdem nad Biebrzę. Ze względu na zalecenia rehabilitanta i moje zajęcia z niestacjonarnymi, zostaje nam tylko weekend majowy, czyli może być już po ptakach i na dodatek tłumy:( PS. Dzięki:)
UsuńPomimo jak zwykle wspaniale satyrycznego tonu, to jednak smutny wpis. Skoro ptaków nie ma, a były - co widać na zdjęciach archiwalnych, cudnych na żółto - to znaczy, że jednak mamy nasz wspaniały wpływ na naturę :-( I susza, fakt nawet trawa nie rośnie jak wyżej stwierdza Grażyna. Piękny dziób ma to ptaszysko.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jest coraz gorzej i - tak naprawdę - nie wiadomo z czego to się bierze. Nie wiadomo, czy to wpływ człowieka, czy też naturalny porządek.
UsuńA ptaki sobie siedziały poukrywane, przyczajone, dostając zadyszki od śmiechu bo Wojtka na dudka wystrychnęły...
OdpowiedzUsuńDoceń jak inteligentnie wykorzystałem ludową nazwę boćka... Normalnie jak nie ja...
Doceniam, choć ornitologiczne, to się upy (za przeproszeniem) nie trzyma:)
UsuńBylebyś tylko zdążył wydobyć wałówę w ułamku godziny!
OdpowiedzUsuńBrak ptaków zawsze przerażał mnie najbardziej. Zwiastun czegoś złego i ojoj. Może za dużo horrorów w młodości. Albo gier na PS. Probably jedno i drugie.
Sie nie bój! Zawsze zdanżam! Co zaś tyczy ptaków, to faktycznie zacznij się bać!
UsuńJak nie było nawet skowronków, to rzeczywiście dziwne. Ale i tak miałeś fajną wycieczkę. Ja ostatnio mogę co najwyżej na kaczkach w parku się skupić, bo nie mam czasu, aby ruszyć się z miasta...
OdpowiedzUsuńZ tą fajnością, to raczej bym nie przesadzał. Warmia na dalekiej północy jest nieco nudnawa. Nie ma jezior i dużych kompleksów leśnych, więc nie bardzo jest na czym oko zawiesić. PS. Pociesz się, że my praktycznie również.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDoskonale wiesz, że trwają toki.... więc dopiero jak ptaki skończyły to się pokazały. Skąd mogły wiedzieć że Ciebie już wtedy nie będzie.???
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudności jak zwykle...
:-)
Toki to są nad Biebrzą, nad którą nas coraz bardziej nie ma:( Dziękuję:)
UsuńZdjęcia są tak radosne kolorystycznie! I stanowią taki kontrast z tekstem. U nas wszystkie bocianie gniazda są zasiedlone, czajki od dawna są nieliczne, a skowronki koncertują tylko nad większymi skupieniami pól. I już jest susza.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale to zasługa ... suszy:))) Martwi mnie ta pogodo, gdyż w weekend majowy (niestety, innego terminu nie ma) jedziemy nad Biebrzą i chciałbym zobaczyć choć jedną kałużę:)
UsuńWczoraj robiłem zadymę na swojej działeczce i przy okazji też inwentaryzacje stworzenia wszelakiego i strat.
OdpowiedzUsuńPtaków ci u nas dostatek, drozdy na mnie krzyczą, kosy napieprzają się bez pardonu, aczkolwiek nie wiem o co? Pliszki czy inne rudziki z gałęzi jakieś piiipiipiiii robią, kukułka kuka, dzięcioł nawet nie stuka tylko terkocze, bażanty krzyczą wniebogłosy, a kaczki latają trójkami. Dlaczego akurat trójkami, to nie wiem, moim zdaniem powinny raczej parami, tak? Ale co ja tam...
Za to szkudne sarenki usiłują kopać nory, legowiska sobie moszczą w starych badylach, oraz obgryzają trześnię, aronie i świdośliwy. Dlaczego nory to nie wiem, przecież od rycia nor są inne szkudniki, jak np. tamtejszy karczownik, tak? Takich roślin do tej pory nie jadły, to dlaczego akurat w tym roku i to na wiosnę? Sąsiadowi obgryzły klony!!!
A że leży to w badylach, niech leży, byle nie żarły byle czego! :D
Fajnie masz:) Sarenki prawdopodobnie nie kopią nor, tylko szykują sobie chłodne legowiska. Jest sucho, więc ratują się, jak mogą. Zielsko jeszcze pożółkłe, więć soczysta kora kusi:))
UsuńJak zwykle zauroczona jestem tekstem i zdjęciami.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Dziękuję Ultro i wzajemnie:)
UsuńMam paskudę, srokę. Zbudowała gniaździoro na mojej sośnie, wyżarła w pobliżu wszystkie ptaki i jaja, drze się po sroczemu i wydaje mi się, że ma już nowy miot srok. Gdzie moje pliszki, żołny i cała inna biżuteria ogrodowa? Jak żyć, pytam, jak żyć?
OdpowiedzUsuńA to rozważałaś?
Usuńhttps://allegro.pl/oferta/wiatrowka-pcp-fb-lucznik-eagle-5-5-tlumik-magazyne-7430687166
;)
Wbrew pozorom, to co napisał Maciek nie jest takie ... nieekologiczne:))) Co prawda na miot jest jeszcze za wcześnie, ale za chwilę sroki podwoją aktywność:(
OdpowiedzUsuńPomijając fakt wprowadzania ołowiu do środowiska...
UsuńBezapelacyjnie:)))
UsuńEtam, jedna, czy dwie śrucinki nie załatwią przecież całego ekosystemu:)))
OdpowiedzUsuńFajnie że odnalazłeś bo są super soczyście wiosenne.
OdpowiedzUsuńOdnośnie ptaków, to ostatnio najwięcej ich widzę w mieście. Nie zdziwiłam bym się gdyby jakiś bocian uwił sobie gniazdo na moim bloku. Ostatnio nawet kawka zaczęła korzystać z darmowego żarła na moim balkonie mimo, że na lato musimy rozciągać siatkę dla kota. Prawie każdy nawet ptak wybiera wygodne życie.
Kiedy nie ma czego i jak fotografować pozostaje tylko przeglądanie starych dysków:( Miasto, to wbrew pozorom dobre miejsce do obserwowania i fotografowania ptaków. Iwona od kilku dni przesiaduje w parkach oraz na starym cmentarzu i przynosi świetne fotki:)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia
OdpowiedzUsuń