Teoretycznie od przedwczoraj mamy kalendarzowe lato, choć odnoszę wrażenie, że ta pora roku zaczęła się już gdzieś pod koniec
lutego. Co prawda w dalszym ciągu część meteorologów i inny –ogów twierdzi, że te anomalia pogodowe, to nic innego, jak tylko przejściowe trudności, ale chyba jednak czas przyznać, że tzw. globalne ocieplenie staje się faktem.
Na Wyborcza.pl (http://wyborcza.pl/1,75400,20251805,pierwszy-gatunek-ssaka-wymarly-przez-globalne-ocieplenie.html)
(odpierając wiadome zarzuty dodam, że tę informację można
znaleźć również na Wprost.pl, w Wikipedii, na Newsweek.pl itp.) przeczytałem, że
odnotowano już pierwszy przypadek wymarcia gatunku ssaka, bezpośrednio powiązany z ociepleniem klimatu. Chodzi
tu o niejakiego szczurzynka koralowego - australijskiego endemitę, który zamieszkiwał jedną z wysepek u wybrzeży tego kontynentu. Naukowcy
są zdania że to, wywołane ociepleniem, podniesienia się poziomu wód otaczających wyspę, doprowadziło do
zniszczenia siedlisk lub wręcz zatopienia wszystkich przedstawicieli tego gatunku. Przyznam, że choć nazwa zwierzaczka nie jest mi szczególnie miła, zrobiło mi się jakoś nieswojo. Nie dlatego, że - jak podejrzewam - jestem następny w kolejce (jako uczulony na upały, a nie jako endemita!), ale dlatego że na naszych oczach, science fiction zaczyna zmieniać się w science i to kosztem, Przyrodzie ducha winnego, szczurzynka!
Przepraszam za ten przydługi wstęp. Post jest w założeniu o ornitologach w kinematografii (a raczej o ich braku), ale temperatura za oknem samoistnie wypociła ze mnie tych parę zdań.
Wracam zatem do ornitologów i filmu. Pomyślałem sobie kiedyś, że niezależnie od epoki, dzieciaki najchętniej czerpią wzorce życiowe z szeroko pojętych mediów i nie ma znaczenie, czy były to malowidła naskalne, czy akutualnie jest to internet. Kiedyś (czyli bardzo, bardzo dawno temu), gdy mieszkałem jeszcze na Podlasiu, TVP od czasu do czasu raczyła emitować zagraniczne produkcje filmowe. Wiekszość z nich kompletnie nas nie interesowała (bo kto z Was chciałby w tym wieku oglądać "Przeminęło z wiatrem"?), ale już na takiego np. Tarzana z Johnnym Weissmuller`em w roli głównej, czekaliśmy z bolesną niecierpliwością. Zaraz po seansie, zbieraliśmy się wszyscy pod dębem, który rósł w centrum miejscowości i zaczynała się zabawa w człowieka z dżungli. Każdy chciał był Tarzanem, nawet za cenę połamania rąk i nóg. Nie nauczycielem, nie szewcem i nie cybernetykiem (młodszym wyjaśniam, że to taki średniowieczny informatyk), ale właśnie Tarzanem lub w ostateczności jego małpą Beta. To samo z resztą było po filmach o Zorro, o Winetou, po Czterech Pancernych, a nieco później, po Brusieli.
Dlatego właśnie pomyślałem, że fajnie byłoby, gdyby któraś z wytwórni filmowych (byleby tylko nie polska) nakręciła film o przygodach Ornitologa. Ale nie jakiegoś ciamajdy z brodą i lornetką, tylko Ornifajtera z krwi, osocza i, twardych, jak Ojcowska Maczuga Herkulesa, tricepso-kości. Takiego, co to i ptaka rzadkiego wypatrzy i wrednemu handlarzowi ar nakopie do (za przeproszeniem) dupy.
Bo przecież czegoś takiego, na filmowym rynku, praktycznie nie ma, a być powinno! Pomijając film "Wielki rok" (ale tam również ornitolodzy, to raczej ofermy) praktycznie niczego więcej, z heroptasiarzem w roli głównej, nie znalazłem. No dobrze, są archaiczne "Psy wojny" z Christopherem Walkenem, ale, po pierwsze, epizod ornitologiczny trwa tam bardzo krótko, a po drugie grany przez tego aktora bohater nie jest ornitologiem prawdziwym. Jest "Ptasiek" Alana Parkera, ale to przecież film nie o megaornitologu, ale o postwietnamskim kłopocie i jest "Kes", który co wrażliwsze jednostki doprowadzi do permanentnej (i pewnie dziedzicznej) depresji. Śliwką na biszkopcie byłyby zapewne polski film z 1958 r. pt. "Orzeł", ale to akurat jest zmyłka, gdyż ten film nie traktuje o królu padliny, a o okręcie podwodnym w mało ornitologicznych okolicznościach II Wojny Światowej.
Reasumując, myślę sobie, że gdyby coś jednak takiego nakręcono, byłaby to szansa na to, że szeregi ornitologów zasililiby nowi, ambitni adeptów. Chciwi sławy i spektakularnych dokonań na niwie zoologii. Rządni mołojeckiej, ptasiarskiej sławy, a nie tylko wielopunktowych publikacji. Wbrew pozorom to nie jest takie głupie. Podobno po wejściu do kin "Poszukiwaczy Zaginionej Arki" drastycznie zwiększył się nabór na kierunki związane z archeologią, a po Doktorze House`ie - na medycynę.
Reasumując, myślę sobie, że gdyby coś jednak takiego nakręcono, byłaby to szansa na to, że szeregi ornitologów zasililiby nowi, ambitni adeptów. Chciwi sławy i spektakularnych dokonań na niwie zoologii. Rządni mołojeckiej, ptasiarskiej sławy, a nie tylko wielopunktowych publikacji. Wbrew pozorom to nie jest takie głupie. Podobno po wejściu do kin "Poszukiwaczy Zaginionej Arki" drastycznie zwiększył się nabór na kierunki związane z archeologią, a po Doktorze House`ie - na medycynę.
Tymczasem z braku laku, polecam fragment filmu pt, "Rewizja osobista" . Może nie końca traktuje o ornitologii, ale na filmowym bezptasiu i Maklakiewicz - orłan! https://www.youtube.com/watch?v=u3PnB2uYD90.
PS. Oczywiście czujny czytelnik natychmiast zauważy brak w tej mikrowyliczance "Ptaków" Hitchcocka. Tyle tylko, że po obejrzeniu tego dzieła, skutek będzie raczej odwrotny. Nie wierzę bowiem, żeby oglądanie ptaszydeł znęcających się nad ludźmi, zachęciło kogokolwiek do wyjścia w teren. Jedyne czego można oczekiwać po takim seansie, to wzmożonej awizofobii lub w skrajnych wypadkach nawet alektorofobii połączonej z pteronofobią.
PS.2. Wracając jeszcze na chwilę do globalnego ocieplenia. Jeżeli jest nam za ciepło, bierzmy przykład z kaczek. Siedzą w chłodnej wodzie, jedzą niskokaloryczne zielsko i są szczęśliwe!
Cyraneczka (już po przepierzeniu, więc i szata skromniejsza)
Cyraneczki
Cyranka
Pani gągołowa z przychówkiem.
Jesienny świstun.
Krakwa.
Gągoły.
Krakwa (góra i dół).
Pan krzyżówka.
Płaskonos jesienią.
Płaskonos (też z resztą jesienią).
Rożeniec (jeden z wiosennych symboli Biebrzy).
Krzyżówka.
Kaczy savoir-vivre. Przepływające obok siebie kaczki zwyczajowo oddają sobie salut. Ta tradycja pochodzi jeszcze z czasów Wielkiego Imperium Kaczego rozciągającego się na terenach dzisiejszego powiatu grajewskiego (4 w.p.n.e).
w porzo !
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńA Włodzimierz Puchalski????
OdpowiedzUsuńToż to gigant swego rodzaju - można sobie żartować, ale to przecież legenda!!!
https://www.youtube.com/watch?v=cqrjOk9St7c
Tak, legenda, ale ... dla nas. Mam wszystkie Jego albumy, widziałem wszystkie Jego filmy i nawet dwa tygodnie temu, po raz któryś, byłym w Morusach popatrzeć na Jego chatę (nie jestem wariatem, jechałem z Tykocina nad Biebrzę i wieś była pod drodze:)). Podejrzewam, że dla nowego pokolenia fotografów przyrody może być kompletnie nie znany. Teraz na tzw. topie jest National Geographic i wyznaczane przez to pismo kanony fotografii. PS. Dzięki za link:)
UsuńPrzez chwilę się zastanawiałam czy nie jestem endemitą... ale nie, jednak eremitą ;)
OdpowiedzUsuńPomysł kinematograficzny popieram gorąco, ale z naciskiem na wątek romansowy i w szerszym kontekście problematyki społecznej: niech 'twój' super ornitolog znajdzie bratnią duszę w postaci powabnej ichtiolożki, która ma upośledzonego brata kynologa, a ten... itd ;)
Może endemiczną eremitką? Taka postać również mogłaby pojawić się w filmie, tzn. w tasiemcu, jako femme fatale w życiu kalekiego kynologa (w skrócie FFwżKK):)
UsuńWojtek pomysł znakomity, ale wydaje mi się że spóźniony o jakieś hm 15 lat. Teraz to tylko dobra gra na komputer i komórkę o super ornitologu odniosła by zamierzony sukces. Dzieciaki teraz filmów nie oglądają, teraz tylko komórka i granie. Mówię ci gra to byłby strzał w dziesiątkę :)))
OdpowiedzUsuńPaweł, najpierw film, potem gra ... a może odwrotnie? Pogadam z marketingowcem!
UsuńWielkie Imperium Kacze? Obyś Waćpan nie wykrakał, że się tak ornitologicznie wyrażę!
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to jednak ja, z racji płci i, co się będziemy oszukiwać starszeństwa, będę pierwsza w kolejce do wymarcia z powodu upałów. Zaraz po tym wyżej wymienionym szczurku korolowym ;-)
Kur ... cze, człowiek pisze, a Pani Przyroda słowa nosi. Dobrze, że to wychwyciłaś! Jutro kupię na Allegro kredę poświęcone w Tybecie przez andyjskie lamy i łajno Światowida. Urżnę łeb czarnej łysce i zatańczę z nim na plaży miejskiej. Może to wystarczy, żeby złą przepowiednię oddalić?
UsuńJa to widzę tak, że ornitologiczny Chuck Norris vel Walker regularnie spuszcza łomot wędkującym flejtuchom, myśliwym co potajemnie strzelają czaple, orły, skrytym łowcom ptasiego drobiazgu oraz leśniczym co rujnują na swoim terenie ptasie rezydencje. Jak zwykle fajny tekst, startujący płaskonos piękny, ale kaczy salut bezkonkurencyjny.
OdpowiedzUsuńDzięki:) Dodałbym do tej listy jeszcze kolesi w megaquadach (spotkaliśmy takich ostatnio), rozjeżdżających Las Warmiński! PS. Pewnie, że bezkonkurencyjny, przecież to największa kacza tajemnica:))
UsuńŚwietny tekst prawdziwego entuzjasty przyrodnika, a przy okazji - mówisz, że kaczki na wymarciu?
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńWielbiciel podlaskiego nektaru i Biebrzy trafił do Kneziowiska.
Dzięki:) Na wymarciu? Miejmy nadzieję, że nie wszystkie:) PS. Jeszcze nie wiem, co to do końca oznacza, ale fajnie, że jeszcze kogoś, oprócz nas interesuje Biebrza (o nektarach nie piszę, gdyż te zawsze budzą zainteresowanie:)).
UsuńSuper zdjęcia i ekstra tekst :)
OdpowiedzUsuńCo do filmu to na bank (gdyby taki film był) to stałby się hitem na skalę światową.
Dzięki:) Masz 100% rację! Tylko, kto to nakręci? I kiedy?:)
UsuńŚwietny tekst Wojciechu i niesamowite ujęcia rzadkich i płochliwych gatunków, tym bardziej więc gratuluje :)
OdpowiedzUsuńDzięki Marcinie, szkoda tylko, że nie udała się nam w tym roku zasiadka na biebrzańskich rozlewiskach. Było tego sporo więcej i to w najlepszym, kolorowym wydaniu:)
UsuńPiękny tekst, nawet zaczęłam żałować, że jestem knitologiem a nie ornitologiem ;)
OdpowiedzUsuńMaklakiewicza obejrzałam z dużą przyjemnością :)
No i jeszcze raz dziękuję za podpisy pod zdjęciami , bo jak dla mnie to te wszystkie ptaki to byłyby "kaczki" a teraz już wiem i jestem mądrzejsza :)
Dziękuję:) Zawsze jednak jesteś -OGIEM:) Z tymi kaczkami jest trochę trudnawo, gdyż teraz są już po przepierzeniu i wyglądają całkiem inaczej, czyli ... wszystkie są do siebie podobne:). Dlatego szanuję płaskodzioby. Tracą kolor, ale dziób ... zostaje:)
UsuńByła taka bajka "Rio" - tam był ornitolog :)
OdpowiedzUsuńNie znam, ale zaraz sobie wygoogluję:)
UsuńChyba oglądałam podczas jakiś lotów, Rio 1 i Rio 2, fajne niebieskie ptaszki :D
UsuńObejrzałem na youtubie:) Fajne!
Usuńjest Miłość Szmaragd i krokodyl w którym M. Douglas w sumie gra ornitologa (no powiedzmy ornitologa po ciemnej stronie mocy, bo takiego co ptaki łapie na handel)ale za to twardziela pełnym pyskiem z obrzynem itp gadżetami!
OdpowiedzUsuńps. Artykuł mnie nie przekonuje. owszem gryzoni nie ma - ale wyspa jest, nic jej nie zalało, zatem wnioski naciągane!
Ps2 - gorąc i mnie wykańcza - tęsknię za Spitsbergenem
Ps3 - nie zaczy że jestem globcio-sceptykiem - natomiast jestem panikoodporny. Owszem ocieplenie mamy, owszem pewnie jakaś część tego to robota sapiensów, ale to tyle. poziom wody wcale nie podniesie się liniowo, zresztą na Antarktydzie lodu przybywa i tam póki co żadnego wzrostu poziomu wody nie zaobserwowano - owszem kilka wysepek się pogrążyło, ale na GPSach wyłapano że to one się zapadły, a nie że woda je zalała - pewnie wulkanizm (ogólnie rozumiany).
ps4 - bardziej martwią mnie kijanki - jak w przyszłym roku dojrzeją za wczenie to już młodym nie będzie sensu ich w ogóle pokazywać, bo sami dorosną i usłyszę przebój video
https://www.youtube.com/watch?v=6QQ8YGf91iY
;-)))))))
Nie oglądałem, ale nadrobię zaległości po powrocie z Poznania. Ad.ps. Być może pojawił się jakiś inny czynnik, albo komuś zależało na tym, żeby TO BYŁO ocieplenie:) Ad.ps2. Ja również. Nawet za Suwałkami:) Ad.ps3. Poczekamy i samo się wyjaśni. Na razie lojalne ocieplenie mamy w Olsztynie. 15 min. wystarczyło na poparzenie pleców. Ad.ps.4. Ja to już słyszę od kilku lat:)
Usuń