Mam, proszę ja Was, kłopot z tym postem. Oj mam! Po pierwsze, to nic mi nie przychodzi do głowy, a po drugie, jak już i przyjdzie, to i tak muszę z tego zrezygnować. Z resztą, co się będę rozpisywał, jak Kraszewski jakiś, jak mogę dać przykład. W tym poście miałem zadebiutować, jako
dramaturg. I co? I ... i figa z makiem! Wyraz twarzy gŁosia, która jako
pierwsza przeczytała moją sztukę, przekonał mnie, że Świat nie dojrzał
jeszcze do, tak wyrafinowanej, twórczości.
Skoro zatem nie literatura wysokich lotów,
to co w zamian? Może coś na temat ponurej działalności MNdP, czyli Ministerstwa Nienawiści
do Przyrody? Temat gorący, chwytliwy i perspektywiczny, tyle tylko, że Święta za pasem, więc nie chciałbym zatruwać
Wam ich Magii, czy jak to COŚ nazywają w telewizyjnych pasmach reklamowych.
Zatem może o nowościach na przyrodniczych rynkach wydawniczych? Byłobyż to wyjście idealne, gdyby nie fakt, że od dawna nie ukazało się nic takiego, co mógłbym Wam polecić, zachowując jednocześnie czystość sumienia. To samo tyczy się sytuacji na odcinku kinematografii przyrodniczej i okołotejże. Tu również nie pojawiło się nic wartościowego, chyba, że chcecie ponownie obejrzeć, jak się lwy ..., po prostu ... jak się lwy ...
Już wiem! Opiszę, jak powstają moje zdjęcia! O to to to! To jest dopiero temat na post nad posty! Tam na post! Na jędrne, rumiane i postne pościsko w sam raz do publicznego odczytania, przez Nestora Rodu, przy wiilijnym stole! A więc, "Pewnego śnieżnego, przedświątecznego poranka ..." nie, to jednak bez sensu. No bo, co ja w takim poście napiszę? Że poszedłem, pstryknąłem i przyszedłem z powrotem? Przecież to jest jasne i bez wypocin. Są zdjęcia, więc znakiem tego musiałem te trzy czynności wykonać, zwłaszcza że już się na tyle na mnie w tym internecie poznali, że pozakładali te głupie blokady na foty.
Zatem może o nowościach na przyrodniczych rynkach wydawniczych? Byłobyż to wyjście idealne, gdyby nie fakt, że od dawna nie ukazało się nic takiego, co mógłbym Wam polecić, zachowując jednocześnie czystość sumienia. To samo tyczy się sytuacji na odcinku kinematografii przyrodniczej i okołotejże. Tu również nie pojawiło się nic wartościowego, chyba, że chcecie ponownie obejrzeć, jak się lwy ..., po prostu ... jak się lwy ...
Już wiem! Opiszę, jak powstają moje zdjęcia! O to to to! To jest dopiero temat na post nad posty! Tam na post! Na jędrne, rumiane i postne pościsko w sam raz do publicznego odczytania, przez Nestora Rodu, przy wiilijnym stole! A więc, "Pewnego śnieżnego, przedświątecznego poranka ..." nie, to jednak bez sensu. No bo, co ja w takim poście napiszę? Że poszedłem, pstryknąłem i przyszedłem z powrotem? Przecież to jest jasne i bez wypocin. Są zdjęcia, więc znakiem tego musiałem te trzy czynności wykonać, zwłaszcza że już się na tyle na mnie w tym internecie poznali, że pozakładali te głupie blokady na foty.
To może post o tym, jak pozyskać choinkę bez wydawania pieniędzy? Patencik na pozyskanie darmowego chojaczka!?! Sposoby na przytulenie drzewka z państwowego lasu i skuteczne ominięcie policyjnych łapanek!?! Wiem, że właśnie w tej chwili poczuliście chutliwy oddech daru od losu, ale ... nic z tego! Ja już tam swoje godziny społeczne odpracowałem!
A może tak o ... Wiecie co? Dam chyba sobie z tym spokój. Już dawno nie zdarzyła mi się sytuacja, w której nie wiedziałbym, co napisać. Zabijcie, wyfiletujcie, ale nie wiem z czego to wynika? Być może jest to winą tego, że część (i to znaczna) mojego mózgu zajęta jest tegoroczną edycją śledziowych i warzywno-majonezowych kombinacji? A może też dlatego, że aktualna aura jest taka, jaka jest, choć jako taka winna być natychmiast oprotestowana?
Nie mam zielonego, a w zasadzie szaro-białego, pojęcia dlaczego tak się dzieje. Mam tylko nadzieję, że przejdzie mi ta tytułowa niemoc i, że nie zajmie to dłużej, niż kilka dni. Tymczasem zdjęcia tegorocznej zimy, z którymi - przyznaję - trochę zabarłożyłem.
A może tak o ... Wiecie co? Dam chyba sobie z tym spokój. Już dawno nie zdarzyła mi się sytuacja, w której nie wiedziałbym, co napisać. Zabijcie, wyfiletujcie, ale nie wiem z czego to wynika? Być może jest to winą tego, że część (i to znaczna) mojego mózgu zajęta jest tegoroczną edycją śledziowych i warzywno-majonezowych kombinacji? A może też dlatego, że aktualna aura jest taka, jaka jest, choć jako taka winna być natychmiast oprotestowana?
Nie mam zielonego, a w zasadzie szaro-białego, pojęcia dlaczego tak się dzieje. Mam tylko nadzieję, że przejdzie mi ta tytułowa niemoc i, że nie zajmie to dłużej, niż kilka dni. Tymczasem zdjęcia tegorocznej zimy, z którymi - przyznaję - trochę zabarłożyłem.
Poniższa dokfotka znalazła się tu tylko dlatego, żeby pokazać, że nie tylko samymi dzikami i łaniami, lasy podolsztyńskie żyją.
Niby post o niczym a wybrnąłeś z tego po mistrzowsku,rewelacyjnie się czytało,te Twoje gdybania o pisaniu(zresztą jak zawsze). Dobrze że gŁoś ci wybił z głowy pisanie dramatów,ja ciebie widzę w komediowym stylu i w nim upatruję źródła sukcesu na światowej scenie :))) Fotki świetne i znowu zatęskniłem za takim klimatem.
OdpowiedzUsuńDzięki, ale od jutra tylko i wyłącznie dramat! Po Świętach planuję kilka spotkań autorskich, więc raczej niczego nie planuj na weekendy (obecność obowiązkowa!). Oczywiście można się z tego wykupić i nawet osobiście polecam tę drugą opcję. PS. Paweł, nie tęsknij, tylko gdy spadnie śnieg odwiedź nas, to ruszymy do lasu:))
UsuńSpotkania autorskie powiadasz :))) zapachniało mi to niezłą imprą. Raczej nie będę się wykupywał ale obowiązkowo uczestniczyć będę w nich :))) Z tym śniegiem to narazie cisza w prognozach,nawet stara Kuszlowa nic o nim nie wspomina ;)))
UsuńTia. Obiecujesz, obiecujesz i nic z tego nie wynika. Może po Nowym Roku? PS. Prawidłowo powinno być: "... moja stara Kuszlowa ..."!
UsuńCo ja Wojtku zrobię że taki zapracowany jestem i terminy spotkań przez to zawalam :) Ale po nowym roku obiecuję poprawę. A co wy się tej Kuszlowej tak czepiacie,ty,Gosia i poł wsi,zazdrośni jesteście he he .
UsuńTrzymam Cię za słowo! PS. Nie wiem, jak Gosia i pół wsi, ale ja trochę jestem:))
UsuńO niczym, a aż siedem akapitów ;-)
OdpowiedzUsuńUcho dzicze fajne jest!
Czytuję felietony w tygodnikach, więc uczę się od najlepszych:))))
UsuńJak na niemoc blogową, to ci całkiem mocna notka wyszła. Pisać tyle o tym, że się nie ma o czym pisać, to niezły wyczyn, a już żeby czytelnik nie usnął, to mistrzostwo!!!
OdpowiedzUsuńTeraz fotki. Cóż, jak nie ma światła to jest szaro, a jednak ci się udało cienie uchwycić i odrobinę koloru! To dużo! :)
Oczywiście, zimą, gdy słonce błyśnie to nie ma lepszych barw! Lato się nie równa!!!
Mam znajomą, która narzekała na zimowe światło. Wyraziłem zdziwienie i poradziłem żeby poszukała dobrze, bo czasami "złota godzina" trwa wtedy cały dzień! Ależ się później rozhasała! :D :D :D
Dzięki Panie Dreptaku:) Czasem bywa i tak, że światło nie pomaga, a wręcz przeszkadza i w przypadku dzików właśnie tak było. Poza tym, już od dawna nie mamy na Warmii czegoś takiego, jak złote godziny, gdyż od świtu do zmierzchu jest dokładnie tak samo, czyli szaro (z mikrowyjątkami). Na szczęście dzień jest dłuższy o 2 minuty, więc jakoś przetrwamy:)))
UsuńA swoja drogą, czy mógłbym mieć drobne zamówienie? :)
OdpowiedzUsuńJeżeli nie chodzi o choinki, to jak najbardziej :)))
UsuńChciałbym zdjęcie dzika, ale ogromnego, takiego przed którym myśliwi uciekali na drzewo i bali się zejść. Możliwe, że już masz w zbiorach? :)
UsuńTrochę tego rzeczywiście mam. Niestety najczęściej fotografujemy dziki latem, więc nie są takie okazałe :) Może zatem coś z tych postów:
Usuńhttp://wojciechgotkiewicz.blogspot.com/2016/04/dziki-tez-maja-oczy.html
http://wojciechgotkiewicz.blogspot.com/2014/01/w-lesie.html
DZIĘKI!!!
UsuńRzeczywiście śliczny!!! Szczególnie ten
Cała przyjemność po mojej i tej, przystojnej lochy, stronie :))))
UsuńNie ma co pisać o niemocy, skoro taki nadmiar tematów, że wybrać było trudno jeden temat z wielu. Ale zdjęcia są boskie, że tak powiem świątecznie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Dziękuję Ultro:) Niestety to już przeszłość. Teraz w lesie jest raczej mało świątecznie, jeżeli ni liczyć choinek:)))
UsuńTeż mam wrażenie, że coś wisi w powietrzu i wsiąka we mnie, obezwładniając. Dzicze foty piękne i nawet bardzo świąteczne.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tym razem, to zasługa gŁosia i jej wiary w dziczą przyzwoitość :)) PS. Stawiam na pogodę. Wstajemy codziennie przed świtem i ... kładziemy się z powrotem, gdyż szkoda tłuc kilometry po nic. Może w styczniu coś się ruszy, bo jak nie, to znowu trzeba będzie sięgać do zapasów.
UsuńPrzyszłam z blogu kartkazbrulionu.
OdpowiedzUsuńZachwyciłam się zdjęciami.
Wyrazy najwyższego uznania.
Pozdrawiam
Bardzo mi miło:) Mam nadzieję, że jeszcze zajrzysz:)
UsuńChciałam napisać, że nawet w tym ponurym fragmencie roku udało Ci się w lesie złapać cień drzew na śniegu (las-6), alem się przyjrzała (znaczy szkła okularów przetarłam) i okazały się być koleinami drogi. Natomiast dzicza rodzinka w różnych odsłonach pod gałęziskami poplątanymi cudna i akurat głownie z powodu owych gałęzisk
OdpowiedzUsuńTo raczej powalone sosny, ale oficjalnie niech będzie, że to koleiny:)) Dlatego właśnie ucieszyło mnie, że raczyły posilać się w tym miejscu, a nie gdzieś na łące. Ten dąb jest tak fotogeniczny, że daje radę nawet bez kabanków :)))
UsuńO to to, właśnie to chciałam powiedzieć. Jednak taka wisienka w postaci dzika z zadartym ogonem też nie jest zła:)
UsuńWiedziałem. Chciałem tylko sprawdzić:) Wisienka zawsze się przyda, zwłaszcza, że ostatnio jakoś się pochowały. Te wisienki, ma się rozumieć:)
UsuńPochowane a pod drzwiami wejściowymi doły.
UsuńI jeszcze raz obejrzałam zdjęcia. Powiem Ci Wojciechu, że tego dębu to na nich prawie nie widać. Za to świerki i owszem.
UsuńWondoły, gwoli podlaskiej ścisłości:) PS. Jak nie widać, jak widać!
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńOstatnio miałam spotkanie z takim panem z piątego zdjęcia od góry "szyba w ryj", że tak się wyrażę. Dobrze, że tam się nie dało szybko jechać, bo mogło być niewesoło... A tak zaczekałam pół godziny, aż zechciał sobie pójść, bo ja nie używam klaksonu w lesie, a one (te różne zwierzęta) chyba o tym wiedzą. Nie wiem - skąd, ale - wiedzą :)
Pozdrawiam :)
Zwierzęta wiedzą o wiele więcej, niż nam się wydaje. Bardzo dużo czasu spędzamy w plenerze i ciągle nas coś zadziwia. Na takich panów radziłbym uważać. Jesienią odwiedziliśmy dzicze nastolatki w ośrodku rehabilitacji i przyznam, że nie spodziewałem się, że są tak silne i napakowane:)) Myślę, że po bezpośrednim spotkaniu, straciłabyś nie tylko szybę:))))
UsuńWitaj, Wojtku.
UsuńWiem. Mój kolega przez dzika dachował.
Nie uderzyłam w dzika. Była noc, jechałam wolno, bo zaspa na zaspie, śnieg sypał, więc widoczność ograniczona, a on pojawił się dosłownie znikąd. Zahamowałam, trochę mną zakręciło, ale nic się nie stało, ani mnie ani jemu. Droga była wąska a on ani myślał z niej zleźć, więc musiałam czekać. Najbardziej bałam się, że pojawi się reszta rodzinki, a tam nie było nawet gdzie zawrócić, a jechać tyłem po ciemku przez las to nic zabawnego :) Na szczęście w końcu sobie poszedł :)
Pozdrawiam :)
Ciekawski dziczek:) Zwierzaki są przez nas coraz bardziej osaczane, więc nic dziwnego, że dochodzi do takich spotkań. Na szczęście w samochodzie jesteś w 100% bezpieczna, gdyż nigdy nie słyszałem o dziczej szarży na auto:)))
UsuńMówiłam, masz swadę :))) Dawno nie czytałam niczego tak lekkiego acz przyjemnego :)))
OdpowiedzUsuńPierwsze zdjęcie bajkowe- włąściwie wstęp do bajki, w szóstym pełnia tajemnicy ;) i tak aż do różowego śniegu :)))
A pan na ostatnim - powrót do rzeczywistości ;)
Piękna ta Warmia.....
Dziękuję, ale zdecydowanie przesadzasz:)) Oczywiście nie dotyczy to piękności Warmii. Tu nikt nie może przesadzić, gdyż niezwykła to Kraina. Z całym umiłowaniem Doliny Biebrzy, oczywiście:)))
UsuńJak mawia mój kolega - co by nie mówić, dużo by opowiadać. Na niemoc najlepszy jest czas. Najlepiej przeczekać. Ale u Ciebie nawet niemoc ma więcej mocy niż pełna moc u innych :-) Zdjęcia klimatyczne, chociaż temperatura na nich zdecydowanie chłodna. Seria z dzikami pod iglakami najbardziej do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńDzięki Grzegorzu, tak ja już napisałem powyżej dziki okazały się łaskawe i w pojawieniu się i w wyborze restauracji:)))) PS. Powiedzonko pozwolę sobie przywłaszczyć z zachowaniem praw autorskich oczywiście:)))
UsuńŻe też mnie, przed obiektywem, żaden zwierz tak pięknie drogi nie przeskoczy:)
OdpowiedzUsuńRaz jedyny gdy się tak zdarzyło, to i tak nie mogłam zdjęcia zrobić, bo akurat kierowałam ;) Pozdrawiam.
I lepiej żeby już tak zostało. Tak swoją drogą, jak już przeskoczy, to i tak trzeba uważać, bo za tym pierwszym mogą być kolejne o czym przekonał się na własnej blacharce mój kumpel:)))
UsuńHmmm pozostaje do tematu podejść w klimatach śmieciowo psychiatrycznych czyli... Oddziału Zamkniętego
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/34DkCXyp7Yw
;-)
Pamiętam licealne prywatki w całości opanowane przez OZ. To były czasy! Nikt się wtedy, ani śniegiem, ani jakimś głupim blogiem nie przejmował:)
UsuńA teraz na prywatce 10 osób, każdy patrzy w swojego smartfona i ze słuchawkami na uszach podryguje w takt słuchanej przez siebie muzyki, łączy ich tylko wspólna micha z chipsami...
UsuńEch gdzie te prywatki niezapomniane... ;)
Nie wiem, gdyż na takie nie chadzam. My tam jeszcze ciągle potrafimy pogibać się do staroci ze wspólnej kolumny, choć przyznam, że coraz rzadziej (nogi chyba już nie te:)))))
UsuńPoszłem, pstrykłem, przyszłem. Gajusz Juliusz Biebrzar ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Wreszcie ktoś docenił!
Usuń