Niech będzie pochwalona Pani Przyroda!
W pierwszych (i ostatnich zarazem) słowach mego
postu chciałbym napisać, że żyję, nic złego mi się nie przydarzyło, czego i Wam serdecznie życzę!
PS. Właśnie wróciliśmy znad Biebrzy, więc zgodnie
z tradycją tego bloga, powinienem napisać coś o Warmii. Problem jednak w tym,
że warmińskie zdjęcia z rykowiska i z czatowni utkwiły w skrajnie opóźnionej
postprodukcji, czyli nie mam wyjścia i muszę pozostać przy Podlasiu.
Poniższy, tzw. materiał ilustracyjny, zdominowały dokfotki
łosi, czyli przedstawicieli kolejnego gatunku z listy marzeń ludzi, którym
ewidentnie przeszkadza cudze życie. Nie chcę jednak poświęcać zbyt dużo
uwagi temu ponuremu tematowi, gdyż zdecydowanie lepiej zrobiła to w swoim
najnowszym poście Iwona http://glosbagien.blogspot.com/2017/10/polowania-na-osie-juz-wkrotce.html.
Tak na marginesie. Chciałbym z przykrością poinformować, że ten post
miał być w założeniu wesoły, rubaszny, beztroski i tchnący - agresywną
momentami - miłością do trudów związanych z amatorskim uprawianiem fotografii zwanej przyrodniczą. I zapewne byłby takim, gdyby nie nasz ostatni pobyt na
wspomnianym Podlasiu.
To, że fotografia przyrodnicza wspaniałym hobby jest,
przekonywać nikogo nie trzeba. No dobrze, mojego brata Mariana ... tzn. Marcina trzeba, niektórych moich znajomych trzeba, nie wspominając już nawet o moim, nazbyt gadatliwym proktologu, którego też niestety trzeba. Jak się tak
gruntownie zastanowić, to trzeba do tego przekonywać jakieś 93,4% otaczających nas
ludzi, ale przecież nie o tym jest ten post. Ten post jest o trudach. Trudach związanych ze
zdobyciem upragnionej fotki w upragnionym miejscu. Ten post jest o …
… mniejsza z tym. W każdym bądź razie, ostatni
weekend spędziliśmy w Dolinie Biebrzy. Co prawda tak szeroko pojętej, że do tej kategorii załapałby
się nawet Ustrzyki Dolne, ale jednak. Naszym głównym celem były łosie, a podcelem
i podpodcelem, … także łosie, bo niby co innego mielibyśmy spotkać jesienią w tym
miejscu? O dziwo, spotkaliśmy jednak nie tylko łośki, ale o tym w następnym
poście pod, wiele mówiącym, roboczym tytułem „Gksfme”
Cały problem (i poniekąd wynikające z tego blogowe opóźnienia) w tym, że zamiast gracko i łagodnie połączyć fotografowanie z wypoczynkiem na tzw. łonie,
rzuciliśmy się na tę nieszczęsną Dolinę, jak - nie przymierzając - wiewiór-dewiant na młodą leszczynę. Chyba po raz pierwszy w naszej "karierze" wzięliśmy udział w czymś, co - jako żywo - przypominało wycieczkę pn. „Dziesięć
stolic w półtorej doby, albo zwracamy pieniądze”, czyli rano fotografowaliśmy łosie nad Jegrznią w południe
gęsi na Białym Grądzie, a wieczorem żurawie na narwiańskich noclegowiskach.
Efekty? Fotograficzne jakieś tam pewnie są, ale niestety do listy naszych osiągnięć muszę dodać kręgosłup skatowany, niczym domowe zwierzątko zwyrodnialca, nieokiełznaną chęć zalegnięcia na tydzień w odmętach puchowych piernatów z dala od przyrody i fotografii oraz wstydliwe zmiany skórne będące wynikiem cielesnego obcowania z wszechobecnymi strzyżakami.
Oczywiście wszystko to wynikało z braku
możliwości wyjechania na dłużej, ale tak, czy siak apeluję: nie bierzcie z nas
przykładu i gdy okrutny los rzuci Was w objęcia Pani Przyrody, nie zachowujcie się tak, jakby jutra miało nie być.
PS.2. Przepraszam za postowy raptyzm, chaotyzm i niespóizm, ale to ewidentnie pokłosie ostatniego wyjazdu.
PS.2. Przepraszam za postowy raptyzm, chaotyzm i niespóizm, ale to ewidentnie pokłosie ostatniego wyjazdu.
Puchowe nie jest dobre na kręgosłup - twarde jest dobre (ponoć). Gdybym była Pyzdrą, to bym powiedziała - piknie. Ale że nie jestem, to powiem - przepiękne zdjęcia. Zwłaszcza to pastelowe (ja nie umiem tak liczyć jak inni bardziej biegli).
OdpowiedzUsuńPoza tym jestem bardzo zadowolona, że poznałam rudego niełosia i drapieżną niegęś. A najbardziej z tego, że mieszkam bardziej nad Biebrzą niż Ustrzyki. Czyli prawie zupełnie nad Biebrzą. Pozdrawiam serdecznie i powrotu do pionu. :)
Wiem, ale nie chodziło mi tylko o kręgosłup, a o całokształt zdrowotnych krzywd powstałych podczas intensywnej eksploracji przyrody:)) PS. Dziękuję, ale jak zawsze, to zasługa pastelowej Biebrzy! PS.2. I tak właśnie stałaś się moją Krajanką:)
UsuńChaotyzm wyszedł całkiem spójnie:) Do widoku lecących ptaków zawsze mam słabość. Łosie znam bardziej z powiedzonka "ty łosiu jeden" i nawet nie wiedziałam, że pani łosiowa nie ma rogów, pięknie się prezentują, urocza rodzinka;) Lisek dodaje smaczku chytrym spojrzeniem, a zdjęcie nr 11 od dołu jest po prostu odjazdowe:)) I już je sobie podebrałam;) Zasłużonego odpoczynku życzę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, gdyż nie miałem siły, żeby zapanować nad tym postem:) Wiesz co? Ja też lubię lecące ptaki, tyle tylko, że wiosną. Jesienny klangor i gęganie odlatujących gęsi, to zły dźwięk, a przynajmniej dla mnie. Wiem, że wrócą za trzy miesiące, ale to w końcu ... aż trzy miesiące:)
UsuńJesienne zbieranie się ptaków, formowanie kluczy i odloty powodują w nas uczucie głębokiego smutku, tęsknoty...to jak żegnanie rodziny, która wyjeżdża na bardzo długo... ale w tej nostalgii jest piękno
UsuńW ubiegły poniedziałek siedzieliśmy na wzgórzu, z którego było widać bardzo duże zbiorowisko żurawi. I było dokładnie tak, jak napisałaś.
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńPiękne to Łoś-story:
- No co za łoś!(15)
- Mówiłaś coś? (17)
- Phi! (18)
- Ja to mam los... (19)
- Ale maaamooo... (21)
- Nie! (21)
- A jak tam sobie chcecie! (22)
Takie życiowe:)
A gra świateł na 13 od góry jak na obrazach Picassa z okresu błękitnego:)
Lena
Pozdrawiam:)
I tak oto, stałaś się łosiowym psychologiem, a to już jest ekstremalnie niebezpieczne:)) PS. To chyba najmilszy wycinek tego, całego weekendu!
UsuńTo sobie, kurcze, wykrakałam. Nie mogę się oderwać. Łosie łosiami, ale te ptaki na 13 mnie zafascynowały. Wyglądają jak wycięte z papieru i wklejone z obraz impresjonisty. Obłędne!
OdpowiedzUsuńTo specyficzne miejsce, z którym wiązaliśmy dużo nadziei. Niestety łośki upodobały sobie inne obszary, więc powstała tylko ta jedna fotka:) PS. Właśnie teraz jedzie tam gŁoś, więc jest szansa na coś więcej:)
UsuńDzieki za radę. Od teraz będę unikać jak zarazy wypraw pt 7 stolic w 1,5 doby. Choć zdjęcia z okolic Ustrzyk Dolnych bardzo piękne. I ten łopatacz z rodzinką - fajne spotkanie. A mamusia toż to istna Panna Migotka. Zazdraszczam natomiast zdjęć ptasiorów: tego na 30.jpg i 32.jpg i 10jpg i 9.jpg
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ten post się na coś przydał i zaoszczędziłaś nieco grosza:)) Ustrzyki Dolne zawsze mnie fascynowały, właśnie z uwagi na łosie, ptactwo i napoje:)
UsuńTak czy siak, łosie zawsze wyglądają świetnie na Twoich zdjęciach :-)
OdpowiedzUsuńNa każdych! Łosie, to ładniaki, a ładniaki zawsze wychodzą świetnie:))
UsuńNawet nie wiesz, jak Was rozumiem, gdy my wyjeżdżamy to tez rzucamy się na wszystko jak małpy na banany...bo przecież tyle tego do oglądania, maszerowania, podziwiania i potem wracamy tak zmordowani, ze dwa tygodnie dochodzimy do sił.
OdpowiedzUsuńŁosie niezwykłe, ale urzekły mnie te kaczuchy w locie i obrazek z czaplami, cudo:-)
Wszystko się zgadza tyle tylko, że to ja dochodzę do siebie przez dwa tygodnie, gdyż gŁoś jest niezniszczalna i od godziny jest w drodze nad Biebrzę, żeby zdążyć na świtowe łosie:))
UsuńBuhahaha Toż ja zawsze się śmieję, czytając Twoje posty. Dziękuję Ci za to. Dodajesz mi radości i energii. No serio, ja byłam pewna, że jesteś profesjonalnym fotografem!!! Zdjęcia piękne, mam tam swoich ulubieńców... Jak zawsze. buahhaha Miłego weekendu. :)
OdpowiedzUsuńA ja zawsze bardzo się cieszę, że mogłem komuś poprawić humor:) Jestem amatorem. Może nie totalnym, ale amatorem i pewnie tak już pozostanie:)))) Miłego!
UsuńŁosie masz, lisy masz, drób też masz
OdpowiedzUsuńJak by nie zerkać, masz misz-masz
Ale niespóizmem nas nie strasz
Bo my wiemy w jakie gierki grasz
Że zadek jak przemoczony kamasz?
Trudno lepsze to niż foto blamasz (lic poetic)
Dobra! Rozgryzłeś mnie, jak wilki warchlaka:))) PS. Akurat z przemoczeniem nigdy nie mamy problemu, gdyż zawsze poruszamy się po terenie w gustownych woderach:)))
UsuńFantastyczne, liski szczególnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńNo cóż...wzdycham sobie...Fotki jak zawsze powalajaco piękne. Dzisiaj ujęły mnie 3,5,9, i 13 (licząc od góry) - są niepowtarzalnie urocze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję, ale to zasługa jesieni, która na szczęście zechciała być czasem złota:)
UsuńZdjęcia jak zwykle niepowtarzalne, a każde z tym urzekającym klimatem, od którego nie można oderwać wzroku. Również te notki pisane bez dydaktycznego nadęcia są rewelacyjne i do nich także się wraca. Z uśmiechem.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Dziękuję Ultro:) Ten klimat, to wyłączna zasługa północno-wschodniej Siostry Pani Przyrody, czyli pagórów/przestrzeni, zwierzaków i wilgoci:) A notki? A tak jakoś same wychodzą spod palców:)
UsuńPiękne zdjęcia łosi. Lisek jest cudowny.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że już jesień i ptaki odlatują. Zdecydowanie wolę wiosnę :)
Szkoda i nie szkoda. Jesień ma swoje uroki, tak jak każda pora roku (poza latem! :)) Poza tym wiosna zacznie się za trzy miesiące, więc bądźmy cierpliwi:)
UsuńDziesięć stolic w półtora dnia.....aż z tego wszystkiego sprawdziłam dokładnie mapę, bo mnie taka chęć na taką wycieczkę wzięła....i kicha, nie da się, albo za daleko, albo dróg niet....
OdpowiedzUsuńCo gorsza, do Ustrzyk mam równie daleko jak nad Biebrzę, więc pozostaje mi podziwić Wasze dokonania z pozycji fotela przy kominku :)))
A zima chyba idzie, bo sikory zaczęły zaglądać do karmnika, chociaż ostatni tydzień był bardziej letni niż jesienny....
Klucze odlatujących ptaków działają na mnie dołująco :(( niestety....te wiosenne wręcz przeciwnie,ale póki co nic nad nami jeszcze nie gęgało
Pocieszę Cię, nie biegałam co prawda Od Ustrzyk po Biebrzę, ale kręgosłup mam równie skatowany a może i bardziej, bo od dwóch miesięcy jakby mnie kto do krzesła przymocował, ale nadszedł kres udręki, więc może się w przyszłym tygodniu poderwę i skatuję w terenie :)))
Efekty szaleństwa piękne, jak znajdziesz chwilę, to do listy życzeń dodaję 9,13 i 21 :)))) galeria cieszy oko nie tylko moje :))
Da się! Zapewniam Cię! Byłem kiedyś na prywatce u znajomych, którzy zaliczyli coś takiego. Podczas libacji, pokazali nam zdjęcia w strojach kąpielowych (rano na plaży) i w kurtkach puchowych (wieczorem w śnieżnych górach), a to był tylko jeden dzień:))) Co prawda wyglądali na kompletnie wycieńczonych, ale w końcu to były Ich wakacje, a nie moje :))) PS. Poderwij się, poderwij, gdyż podobno następny, słoneczny weekend ma być dopiero w Sylwestra! PS.2. Zaraz wyślę:)
UsuńJak najbardziej SPÓIZM /cudne słowo/.
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zawsze na najwyższym poziomie.
A w piernaty puchowe nie można wskakiwać, tylko na desce trzeba leżec. To się kręgosłup wyprostuje odpowiednio i zatęskni za następnym poniewieraniem po jakichś "podustrzyckich biebrzach"
:-))
A to dziękuję, gdyż po przeczytaniu tego, co napisałem odniosłem wrażenie, że to wzorzec chaosu:) Nie miałem jednak siły niczego przerabiać, więc zostawiłem, tak jak było:))) PS. Odbyłem dobowe leżenie na podłodze, więc - zgodnie z Twoimi przewidywaniami - już tęsknię! :)))
UsuńFakt, na blogu o Tobie nie napiszę ,bo takowego nie prowadzę , ale opowiadam o Twoich zdjęciach, które jak wiesz zachęciły mnie do "podglądania" przyrody - żurawie na Puszcie. Tym razem mój zachwyt musi pozostać przy tym , co oglądam na zdjęciach tutaj zamieszczonych. Nieśmiało będę się do WAS wpraszać na takie fotograficzne sesje. Pozdrawiam Państwa serdecznie. W.
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać:) Czyli, jak rozumiem mieszkasz w Olsztynie lub w najbliższej okolicy?
UsuńJura, Jura , ale cóż to dla mnie skoczyć na Mazury. Warunek - muszę być w kraju.
UsuńTo bądźmy w kontakcie. Zimą niewiele się tu dzieje, ale wczesną wiosną na pewno będziemy nad Biebrzą i wtedy zapraszamy :)
Usuńjaaaaa.... łoś jak widzę to super ktoś i gość, nie tylko na mnie zrobiła wrażenie takie że... jaaaaaaaaa
OdpowiedzUsuńA jak taki wdzięczny olbrzym może nie zrobić na kimś wrażenia?! :))) Obserwuję je od dziecka i do dziś nie mogę się nadziwić, że coś takiego łazi sobie dziko po naszych krzakach:)))
UsuńCholera, jak wyjadę w przyrodę z aparatem to też tak fotografuję, jakby jutra miało nie być. Nie dam rady inaczej. Potem jestem zdechły przez kolejne dwa dni, ale nic to, jak trafi się kolejna okazji wyjazdu z aparatem w przyrodę, to będę fotografował aż do wyczerpania baterii w aparacie lub organizmu. Ponieważ zawsze zabieram baterie zapasowe....
OdpowiedzUsuńCzyli jesteśmy z tego samego klubu:)) Szkoda tylko, że z wiekiem coraz częściej wygrywają ... baterie i to nie te zapasowe:))
UsuńFotografie cudne. Szczególnie fotogeniczne są łosie i przemykający lisek.
OdpowiedzUsuńJesień jest piękna, ale ja mimo wszystko wolę lato:)
Pozdrawiam:)
Lato, też ... jest fajne:))) A tak poważnie, to jesień, zwłaszcza na Podlasiu bije wszystkie, inne pory roku na głowę:)
UsuńMnie nie trzeba przekonywać, że fotografia przyrodnicza wspaniałym hobby jest. Nie dam się przekonać. Co innego oglądanie zdjęć przyrodniczych, to o wiele przyjemniejsze hobby!
OdpowiedzUsuńZuch! I właśnie to cenię najbardziej! Chociaż ... z drugiej strony ... fotografia przyrodnicza w sumie ... ale rozumiem! Zuch!
UsuńPiękne zdjęcia, jest w nich jakaś magia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam nad Biebrzę. To rzeczywiście magiczna Kraina:)
Usuń