Ten post dla wielu
osób może wydać się nudnym i monotematycznym. Dla nas jest to jednak, w pewnym
sensie, ukoronowanie wieloletniego łażenia po bezdrożach Doliny. Wiem, że poniższe fotki
są słabe technicznie, ale wszechobecna mgła, nędzne światło, dynamika wydarzeń i emocje, to mało komfortowa mieszanka, zwłaszcza w przypadku fotografii zwanej powszechnie - przyrodniczą. Podejrzewam, że w XXII wieku, gdy kamery HD wszczepione w rogówki będą równie powszechne, jak dziś paznokcie wrośnięte
w palce u stóp, tego typu zdarzenia będzie można rejestrować zdecydowanie efektywniej. Powtórzę jednak raz jeszcze, że dla nas to wszystko nie ma żadnego znaczenia, gdyż to co udało
nam się zaobserwować, jest jednym z naszych, najważniejszych przeżyć
przyrodniczych.
Wszystkie, poniższe zdjęcia ułożone są (chyba po raz pierwszy w historii tego bloga) w układzie chronologicznym. To trochę taki reporterski zapis tego, co zobaczyliśmy, gdy zasapani - niczym uzależniony od nikotyny maratończyk po pierwszym kilometrze - wracaliśmy do auta po nieudanym podchodzeniu czterech łosiowych byków.
Jak widać na poniższych fotkach, wilcze polowanie zakończyło się niczym, co jest raczej regułą, gdyż skuteczność polowań dużej watahy sięga zaledwie kilku procent, a to był przecież samotny basior. Nie ukrywam, że trochę się zawiodłem, gdyż oczami wyobraźni widziałem już spektakularne zdjęcia oraz ... spiżarnię wypełnioną solidną porcję, ekologicznie pozyskanej, jeleniny ...
No dobrze, ale jaki jest morał płynący z całej tej historii? W moim przekonaniu przede wszystkim taki, że wilk nie jest żadnym potworem, ani żadną bestią o czym kiedyś starali się przekonać nas bajkopisarze, a dziś tzw. myśliwi, właściciele zwierząt hodowlanych i pańcie z psunią defekującą na trawnik w mieście, co najmniej powiatowym. To nie żadne krwiożercze monstrum, ale zwierzę, które próbuje tylko przetrwać w - coraz bardziej gęstym od ludzi - terenie. W ostatnim miesiącu spotkaliśmy wilki dwa razy, w tym raz nieomal się o nie otarliśmy. Czy wtedy i w chwili pokazanej na fotkach, poczułem jakiekolwiek zagrożenie? Nie, nie poczułem! Może jestem zatem dzielnym człowiekiem lasu, któremu nic, co dzikie nie jest straszne? Nie, nie jestem, gdyż nie raz i nie dwa czułem strach, gdy łażąc po lesie słyszałem warkot wkurzonej lochy prowadzącej warchlaki.
Z wilkami jest inaczej. Wilki nie atakują ludzi, a przynajmniej nie robią tego w Polsce, gdyż od zakończenia II Wojny Światowej, na terenie naszego kraju, nie stwierdzono ANI JEDNEGO takiego przypadku. Owszem, niejednokrotnie słyszy się o wilkach zabijających zwierzęta hodowlane i domowe. Tyle tylko, że to również margines, a dodatkowo, napastnikami bardzo często są zdziczałe psy lub te, które - zgodnie z filozofią ich właścicieli - powinny się same wykarmić. Poza tym, gdy hodowcy zaczęli wreszcie skuteczniej (lub w ogóle!) chronić swoje stada, liczba zagryzionych zwierząt wyraźnie zmalała.
Mam nadzieję, że - zwłaszcza to ostatnie - będzie koronnym argumentem przeciwko przywróceniu odstrzału wilka, gdyż to jedno z ostatnich zwierząt, o którym można powiedzieć, że jest naprawdę dzikie.
No dobrze, ale jaki jest morał płynący z całej tej historii? W moim przekonaniu przede wszystkim taki, że wilk nie jest żadnym potworem, ani żadną bestią o czym kiedyś starali się przekonać nas bajkopisarze, a dziś tzw. myśliwi, właściciele zwierząt hodowlanych i pańcie z psunią defekującą na trawnik w mieście, co najmniej powiatowym. To nie żadne krwiożercze monstrum, ale zwierzę, które próbuje tylko przetrwać w - coraz bardziej gęstym od ludzi - terenie. W ostatnim miesiącu spotkaliśmy wilki dwa razy, w tym raz nieomal się o nie otarliśmy. Czy wtedy i w chwili pokazanej na fotkach, poczułem jakiekolwiek zagrożenie? Nie, nie poczułem! Może jestem zatem dzielnym człowiekiem lasu, któremu nic, co dzikie nie jest straszne? Nie, nie jestem, gdyż nie raz i nie dwa czułem strach, gdy łażąc po lesie słyszałem warkot wkurzonej lochy prowadzącej warchlaki.
Z wilkami jest inaczej. Wilki nie atakują ludzi, a przynajmniej nie robią tego w Polsce, gdyż od zakończenia II Wojny Światowej, na terenie naszego kraju, nie stwierdzono ANI JEDNEGO takiego przypadku. Owszem, niejednokrotnie słyszy się o wilkach zabijających zwierzęta hodowlane i domowe. Tyle tylko, że to również margines, a dodatkowo, napastnikami bardzo często są zdziczałe psy lub te, które - zgodnie z filozofią ich właścicieli - powinny się same wykarmić. Poza tym, gdy hodowcy zaczęli wreszcie skuteczniej (lub w ogóle!) chronić swoje stada, liczba zagryzionych zwierząt wyraźnie zmalała.
Mam nadzieję, że - zwłaszcza to ostatnie - będzie koronnym argumentem przeciwko przywróceniu odstrzału wilka, gdyż to jedno z ostatnich zwierząt, o którym można powiedzieć, że jest naprawdę dzikie.
Zdjęcia może technicznie pozostawiają co-nieco do życzenia, ale to nie jest ważne, bo widać, że to jest nie wyreżyserowany fotoreportaż, na żywo, na gorąco, z emocjami. Przeżycia na pewno niesamowite, do pozazdroszczenia :).
OdpowiedzUsuńWilki ostatnio są pewnym problemem w borach dolnośląskich, spore watahy potrafią jednej nocy pozagryzać po kilkadziesiąt owiec w jednej owczarni - wiem to bezpośrednio od tych hodowców. To pojedyncze przypadki w skali kraju, ale jednak są, tutaj zwłaszcza. No i dawniej na polach widać było liczne stada saren, a teraz prawie ich nie ma. Czy wilków jest za dużo - nie wiem, nie znam się, na mój rozum - to się samo z czasem wyrówna.
Muszę przyznać Ci rację, że do pozazdroszczenia:)) Problem z wilkami jest taki, że to my weszliśmy na ich tereny razem z naszymi zwierzakami. Poza tym, te opowieści o kilkudziesięciu owcach, to najczęściej bajki wymyślane na potrzeby odszkodowań lub miłości do zabijania "w obronie własnej". Nie twierdzę, że wilki nie atakują zwierząt hodowlanych, ale skala jest znacznie mniejsza i, tak jak napisałem, często są to lokalne psy, co potwierdzają analizy ekspertów. Myślę, że będzie, tak jak piszesz. Przyroda sama to kiedyś wyrówna o ile jej w tym nie przeszkodzimy. PS. Sarny to raczej problem intensyfikacji rolnictwa, a nie drapieżników:)
UsuńPal sześć technikę Co za opowieść w mglistości i szelńczą pogoń ubrana! Że nie wspomnę o tradycyjnej przyprawie Gotkiewicza - zgryzliwym poczuciu humoru. Umarłam z radości nad ekologicznie pozyskaną jeleniną
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam, choć mogłyby być trochę lepsze:) Niestety mgła zeszła dopiero po fakcie, jak to ... mgła:) PS. Też chciałbym umrzeć, ale dopiero nad obrobioną termicznie w piekarniku!
UsuńPiękne! Prawdopodobnie sfotografowałeś mnie z poprzedniego życia. Mam wrażenie, że wcześniej byłem wilkiem ... albo gorczycą sarepską... co na jedno wychodzi :-))))))
OdpowiedzUsuńRaczej gorczycą! Wilki, to pikuś przy tej bestii! Wiem coś o tym, gdyż moi przodkowie pochodzą właśnie z Sarepii. Przez wieki odpierali ataki gorczyc, ale w końcu spakowali się i przywędrowali na Warmię, gdzie zajęli się wyduszaniem wilków gołymi rękami oraz szeroko pojętą konfabulacją i bimbrownictwem.
UsuńKonfabulacja i bimbrownictwo to na tyle szlachetna działalność, że klasztory i inne święte przybytki położyły na tym łapę. Zatem Twoi przodkowie nie mieli łatwo na Warmii :))
UsuńŁatwo?! Człowieku! A jak myślisz, po co ściągnięto tu Krzyżaków? Prusowie, to była tylko przykrywka. Prawdziwym powodem były nasze komfabulacyjno-gorzelniane interesy, które zawadzały pewnym ludziom z kręgów zbliżonych do Osi Bizancjum-Ostrołęka-Rzym. Kiedyś Ci o tym opowiem, ale potem niestety będę musiał Cię zabić. PS. W sumie dlaczego kiedyś? Jutro odwiedzę Cię w Katedrze, to pogadamy:)
UsuńNoooo! Super! Sam bym chciał to zobaczyć na własne oczy! Ale się Wam przytrafiło!!! Prawdziwy wilk! :)
OdpowiedzUsuńWidzieliśmy już wilki w tamtej okolicy, ale to cholernie skryte zwierzaki, więc samo spotkanie tego basiora było dla nas, jak gwiazdka z nieba. Chwilę później okazało się, że to nie gwiazdka, ale cały gwiazdozbiór:))))
UsuńOczywiście że tamte wilki pamiętam, podobnie jak i dziki. :)
UsuńMiło mi:) To ciekawy teren, ale niestety coraz trudniejszy ze względu na wysokie stany wód. Wracamy tam w Sylwestra i mam nadzieję, że wilczyska mają podobne plany :)))
UsuńRarytas :-)
OdpowiedzUsuńPod względem obserwacyjnym masz 100% rację! Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek uda nam się to powtórzyć:)
UsuńUszanowania najszczersze za mądre słowa, i za pasjonujące zdjęcia.
OdpowiedzUsuńTrochę mi łyso, bo jedna z moich głupawek rymowanek była by tu kompletnie nie na miejscu.
Dzięki Maciek:) Twoje rymowanki pasują zawsze i wszędzie, więc dawaj! :))
UsuńDZIĘKUJĘ.!!!! Ostatnio czytałam o przyjaźni człowieka z wilkiem. - Nick Jens "Wilk zwany Romeo". Polecam.książka nie tylko potwierdza to , co powiedziałeś o wilkach.ale uzmysławia jak piękna może być przyjaźń człowieka z wilkiem. Zachęcam również do przeczytania książki Anny Kamińskiej "SIMONA". Pani prof. S.Kossak z grobu krzyczy ,na wieść poczynań niejakiego pana pełniącego funkcję ministra. Watra
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję:) Mamy tę książkę, ale na razie zawładnęła nią Iwona. "Simonę' czytałem i choć nie zawsze zgadzam się z poglądami śp. Panią Kossak, to jednak baaardzo doceniam, to co zrobiła dla przyrody w odróżnieniu od tego ... ministra.
UsuńDziękuję, trochę się uspokoiłam po tym reportażu :)
OdpowiedzUsuńU nas też są wilki, od kilku lat słyszę, że w naszej najbliższej okolicy, a ja stale tu łażę; nie, nie boję się, ale inni mnie przestrzegają.
Myślę, że one bardziej boją się ludzi, niż my ich.
Pozdrawiam serdecznie
Mam nadzieję, choć obserwując to, co dzieje się w ministerstwie, niczego nie można być pewnym. Dziś jest dobrze, ale kto wie, co będzie jutro? Co zaś tyczy wilków, to pewnie spotkałaś je wiele razy, kompletnie tego nie wiedząc. Zdarzało się nam widywać wilcze tropy na pozostawionych przez nas, trochę wcześniej, śladach butów, ale samych wilków już nie. Bać się nie ma czego, choć np. z psem już raczej bym uważał:)
UsuńKapitalne spotkanie mieliście Wojtku, widząc po coraz większej ilości zdjęć w internecie, populacja wilka się zwiększa co mnie niezmiernie cieszy.
OdpowiedzUsuńNie tyle zwiększa się populacja wilków, co zwiększa się liczba komercyjnych czatowni na wilki, nic więc dziwnego, że i zdjęć przybywa:))
UsuńCóż chcesz od jakości zdjęć? Gdyby nie Wasza pasja, nie zobaczyłabym takich ujęć nigdy. Czapki z głów!!!
OdpowiedzUsuńNie wiem czy doczytałeś, że poleciłam Ci książkę o życiu wśród wilków, może na zimowe wieczory - Jodie Picoult: Pół życia.
Ucieszyła mnie informacja w mediach, że odstąpiono od odstrzału łosi, na razie...
Dzięki Jotko:) Już ją sprawdziłem i pewnie jutro kupię. Pytanie tylko, kiedy ja to wszystko przeczytam, gdyż już teraz przeraża mnie rosnący stosik zakupionych nowości :)))) PS. Ja bym się wstrzymał z radością. Wieczorem nie można strzelać, rano już można, a po południu ponownie nie, więc sam się zastanawiam o co chodzi w tym całym bajzlu i jak to się finalnie skończy?
UsuńMam nadzieję, że przez pomyłkę wystrzelają się wzajemnie ;-)
UsuńTrzymam kciuki!
UsuńFaktycznie wilki nie atakują ludzi, ale... mogą się stać problemem dla ludzi, jeżeli poczują, że łatwiej zagryźć barana czy psa, niż ganiać za jeleniami. Kilka lat temu w Wetlinie i okolicach była taka historia, że wilki zaczęły zagryzać we wsi psy. Przeważnie w nocy, ale i też w biały dzień porywały psy na przykład sprzed sklepów, barów, czy potrafiły wskoczyć na podwórze, gdy właściciel wypuścił psa na dwór na sikanie. Rozmawiałem z tamtymi ludźmi, więc historia nie jest zmyślona, ani rozdmuchana. Po dwóch latach próśb dostali zgodę na odstrzał wilków - 3 sztuk.
OdpowiedzUsuńMasz rację Hegemonie, że wilki, od czasu do czasu, atakują psy, tyle tylko że także znam tego typu opowieści:) W ubiegłym roku nad Biebrzą dwa wilki zagryzły łoszaka. Miesiąc później spożywałem napoje pod wiejskim sklepem i dowiedziałem się, że nie dwa tylko wataha i nie łoszaka tylko trzy dorosłe łosie :))) Pod innym sklepem usłyszałem historię (opowiadaną przez podobno naocznego świadka) o ataku 17 (siedemnastu!) wilków na jelenia:)) Wyobraźnia (i chęć postrzelania) miejscowych jest nie do przecenienia, więc podzieliłbym to wszystko przez 10:))
UsuńW latach 80 była w Bieszczadach opowieść o wilkach które napadly na pole namiotowe. A sam jadłem przynajmniej raz jagnięcinę zgloszoną jako łup wilczy.
UsuńNo właśnie:))) Tak poważnie, to faktycznie należy uważać, ale tylko gdy towarzyszy nam pies. Leśniczy z parku opowiadał nam, że cztery wilki zaatakowały jego psa, ale gdy zobaczyły człowieka, odeszły. Tak swoją drogą, muszę kiedyś opisać wszystkie, znane mi legendy z Doliny:)
UsuńKoniecznie opisz!!!
UsuńA pies to wiadomo,z punktumwidzenia wilków to zdrajca i bez mala volksdojcz ;)
Tak zrobię! PS. Folksdojcz, pijak i złodziej, gdyż jak wiadomo każdy pijak, to złodziej ... albo odwrotnie.
Usuń:):)
UsuńOch, jakie te jelenie są piękne w ruchu! Co świetnie u Ciebie widać mimo mgły i obiektywu pozarogówkowego. W sumie dobrze, że udało im się uciec, mam nadzieję, że jelenina marzyła Ci się w imieniu basiora, bo przecież chyba nie odebrałbyś owoców (jaka odległa przenośnia) jego trudu?
OdpowiedzUsuńJa tam nie wiem, dzielenie dzieleniem, może i bracia Grimm za długo siedzieli pod sklepem, no ale chyba Czerwonego Kapturka coś zjadło jednak?
Wajrak pisał o tych mitach i fobiach i nawet je tłumaczył.
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki Czajko:) Tak naprawdę liczyłem na to, że się podzieli:))) Co prawda jakoś nie widzę siebie wyrywającego mięso z wilczych zębów, ale pewnie coś by się wymyśliło:)) Czerwonego zjadła pewnie zazdrość. W końcu gajowy uderzał w koperczaki do babci, a nie do niej:)) PS. Nie da się siedzieć za długo pod sklepem, gdyż każda godzina spędzona w takim miejscu jest po prostu bezcenna:))
UsuńNo, szansa była - w sumie on stadny jest, może do stada byś się załapał. :)
UsuńKapturek był nieco lekkomyślny, to prawda, ale żeby zazdrosny, to nigdy. A w ogóle to tego jelenia z piętnastego zdjęcia (policzyłam pracowicie) to mógłbyś sprzedać na maskę do jakiegoś ferrari - taki jest majestatyczny, dynamiczny, proporcjonalny i harmonijny.:))
To jest myśl! Wszyscy rzucają wszystko i jadą w Bieszczady, a ja będę oryginalny (powiedzmy) i zostanę członkiem wilczego stada! Wytrzymam tak z pół roku, a potem zacznę żyć z wywiadów i żarcia z iwentów:))) PS. Sprawę K. pozostawmy prokuraturze, a co zaś tyczy jelenia i Ferrari, to rozmowy są w toku. Chyba.
UsuńPogoda faktycznie mało przejrzysta, ale przy lepszej może nie doszłoby do polowania i do tego wspaniałego pokazu. Tekst okraszony humorem świetny jak zawsze;) Moja najstarsza wnuczka zaczytuje się i fascynuje książkami o wilkach niezmiennie od kilku lat.
OdpowiedzUsuńByć może masz rację. Ten teren jest rzadko penetrowany przez turystów, ale okoliczni rolnicy i myśliwi zaglądają tam dosyć często. Mieliśmy po prostu duuużo szczęścia:))) PS. Uważaj, żeby nie złapała bakcyla, bo skończy tak, jak my:))) A tak poważnie, to gratuluję! W tych czasach dzieci rzadko interesują się czymś, co nie jest nafaszerowane elektroniką:)
UsuńJeśli złapie takiego bakcyla jak Wy to tylko się cieszyć:) Ludzie całkowicie oddani swoim pasjom promienieją światłem na odległość:)
UsuńWięc trzymam kciuki:) Gdybyśmy mogli coś doradzić, pomóc, to z największą przyjemnością:)
UsuńPiękne zdjęcia, zwłaszcza te z wilkiem w tle, uwielbiam to majestatyczne, dzikie zwierzę. Bardzo fajny blog, będę zaglądał częściej!
OdpowiedzUsuńDzięki i zapraszam serdecznie:)
UsuńNie broń wilków, jeden z nich połknął babcię i Czerwonego Kapturka! Gdyby nie gajowy Szyszko...
OdpowiedzUsuńTo pomówienia i prowokacja polityczna! Babcia i CzK żyją sobie wygodnie na emigracji w RFN-ie i cały czas kombinują, jak wyszarpać odszkodowanie za zjedzenie:)) PS. Gdyby nie gajowy, to być może moje wnuki też miałyby szanse na takie spotkania:)
UsuńNo faktycznie - i tekst nudny i zdjęcia mało ciekawe!!!:-)))
OdpowiedzUsuńTo ja się tylko odniosę do tego wspomnianego maratończyka po nikotynie.
Mój Młodszy /co to się po szczytach i wulkanach w wolnych chwilach pęta/ nie wie co to nikotyna, więc może dlatego udało mu się z swoim imiennikiem też Grzegorzem walczyć dzielnie w czasie Maratonu w Toruniu. Dał radę i dobiegł chociaż z czasu nie był zadowolony.
A jeśli jeszcze chodzi o tego wilka to dobrze, że żadnego jelenia nie zagryzł, bo nie wiem czy chciałby się z Tobą potem podzielić- mimo, że byłeś uczestnikiem polowania :-))
A nie mówiłem! Gratuluję! Masz fajnego syna i przede wszystkim mądrego. Ech, gdyby tak móc cofnąć czas i mieć jednocześnie dzisiejszy olej w głowie:) PS. Podejrzewam, że mięsna awantura z głodnym basiorem mogłaby się skończyć zmianą w statystykach dotyczących zagryzień ludzi przez wilki. Z drugiej jednak strony, byłą ze mną Iwona, więc może ... :))))
UsuńNo nie mów, że kobietę byś wilkowi na pożarcie rzucił!!!
UsuńTaki z Ciebie dżentelmen? Chyba, że na zasadzie że kobiety mają pierwszeństwo :-)))
Oczywiście, że miałem na myśli to drugie! Co prawda Iwona nie je mięsa, ale ... :))))
UsuńWow, wow, wow, wow... Niesamowite spotkanie z pięknym wilkiem już w zimowej, grubej szacie. I do tego te szarosci. Cudeńko :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) Podejrzewamy, że tegoroczna zima będzie mroźna, gdyż już we wrześniu widzieliśmy wilki w zimowym futrze. Podobnie jest z sarnami, więc trzeba mieć nadzieję, że będzie biało, a nie szaro i deszczowo:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńMasz rację - podczas wędrówek też spotykaliśmy wilki. Nie tylko w Polsce. Żeby je poobserwować, musieliśmy zejść ze szlaku, bo one nie zapuszczały się na ludzkie ścieżki.
Piękne mieliście spotkanie:)
Pozdrawiam:)
I, jak widać, żyjecie:)) Oj tak!
UsuńMyślałam, że się tylko krygujesz z tą jakością zdjęć. Bo widywałam już u Ciebie piękne mgły. A tu faktycznie! Co nie zmienia faktu, że obrazki niezwykłe, niektóre wręcz kiczowate. I znów nie mogę się napatrzeć.
OdpowiedzUsuńChyba byście nie fotografowali krwawej jatki?
Ewo, ja się nigdy nie kryguję:))) PS. Byśmy!
UsuńWilka spotkać i jeszcze upolować to dopiero wyczyn. Niesamowite takie spotkania człowieka i dzikiego zwierza. A mgiełka przydaje tajemniczości.
OdpowiedzUsuńZasyłam pozdrowienia
Dlatego żałuję, że po dotarciu do auta nie pojechaliśmy do najbliższej kolektury:))) PS. Trochę tak, choć czujemy niedosyt:)
UsuńDawno do Ciebie nie zaglądałam , a tutaj taka piękna historia. To musi być niesamowite przeżycie zobaczyć coś takiego na żywo i jeszcze to sfotografować :) Dla takich chwil też bym w środku nocy wstała i pomarzła trochę w tych chaszczach :P
OdpowiedzUsuńBardzo brzydko!! Żebyś wiedziała! Pal licho fotki, gdyż w takich chwilach człowiek czuje się, jakby wszedł do telewizora:))) PS. W sumie wstaliśmy o 7 i w zasadzie, to było ciepło:)
UsuńJa ostatnio ciągle ostatnia i spóźniona a tu taka historia (nie wiem jak wygląda emotikon opadającej szczęki, więc musisz go sobie wyobrazić :))
OdpowiedzUsuńSpotkanie niesamowite i wilk piękny, bardzo przystojny basior. Technicznie można sie czepiać ale to życie nie ustawka, więc dla mnie super.
Lubię wilki...chociaż może nie powinnam i nie wiem dlaczego, ale lubię
A w pewnym ministerstwie to codziennie na dzień dobry powinni ten filmik puszczać:
https://www.youtube.com/watch?v=ysa5OBhXz-Q
albo lepiej z polskim tekstem :
https://www.youtube.com/watch?v=OaW2RIT6GIs
Nie muszę, gdyż widziałem to na twarzy gŁosia, która siedziała nieopodal:)) Dzięki Wratisko i ... powinnaś lubić wilki, gdyż to super zwierzaki:) PS. Znam tę historię dosyć dobrze i opowiadam o tym studentom na wykładach. Co ciekawe, część z nich nawet słucha:)))PS. Mam nadzieję, że fotki dotarły. Wiem, że działam powolnie, ale ostatnio zajmuję się głównie sprzedażą i kupnem mieszkań :)
OdpowiedzUsuńDałam plamę :( Oczywiście, że dotarły i bardzo dziękuję :)))
OdpowiedzUsuńCo prawda nie zajmuję się obrotem nieruchomościami ;) ale ostatnio mocno też zabiegana jestem i tak jakoś chyba ktoś mi zegar podkręcił, bo czasu na wszystko mało, więc fakt zarejestrowałam ale chyba przez głowę mi przeleciał :))) I chyba źle policzyłam zdjecia, bo chciałam całą rodzinę a doatałam samego pana łosia :))))
P.S.Mam takie samo zdanie o wilkach :) tylko nie wiem dlaczego :))) rodzina raczej nimi straszyła, w lesie nigdy nie spotkałam....chyba wszystkiemu winien Tytus karpowicz i jego książki, którymi zaczytywałam się w dzieciństwie :)))
P.S. To dobrze, bo istnieje szansa, że wychowasz choć kilku wrażliwych na przyrodę ludzi :)))
Nie ma za co. Może to moja win, gdyż ostatnio wszystko robię w biegu:)) PS. Ja też się nie tym na co dzień nie zajmuję, ale tym razem nie miałem wyjścia. PS.2. No właśnie. A niby taki był z niego przyrodnik. Zresztą nie tylko on przyprawiał gębę wilkom, ale na szczęście chyba się to już kończy. PS. Oby!!
UsuńJa ostatnio ciągle ostatnia i spóźniona a tu taka historia (nie wiem jak wygląda emotikon opadającej szczęki, więc musisz go sobie wyobrazić :))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że sami mieliśmy taki dylemat. Fotki, fotkami, ale to co widzieliśmy, zapamiętamy do końca życia:)
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuń