czwartek, 25 stycznia 2018

Tani traktat ekofilozoficzny o przyrody przemianach.

Od czasu do czasu zdarza mi się zaglądać na łamy Facebook`a ale w zasadzie tylko po to, by zawiadomić Szanowne Publikie, że na moim blogu pojawił się nowy post lub opróżnić nocnik prymitywnego hejtu na koleżanki i kolegów, którym udało się pstryknąć coś fajnego. Tyle tylko, że nie o tym jest ten tekst. Lub tylko trochę o tym.
Tak się jakoś stało, że w sieci nie ma zdjęć ze mną w roli głównej, więc w rezultacie nikt nie wie (poza osobami, które znają mnie w wersji analogowej), jak wyglądam. Cenię to sobie bardzo, gdyż bycie anonimowym niesie ze sobą szereg korzyści, jako to na przykład zarabianie kasy metodą na przedwcześnie podstarzałego wnuczka, na nawróconego satanistę po kolędzie lub na trzecie zwłoki od lewej w filmowej epopei o repolonizacji Prus Wschodnich.
Bywa jednak i tak (zwłaszcza podczas naszych wyjazdów w tzw. teren), że człowiek zaczyna żałować swojej antymedialności. Wędrujemy sobie na przykład szlakiem Gugny-Barwik lub - gdy dopadnie nas szaleństwo - szlakiem Barwik-Gugny i spotykamy osoby fotografujące przyrodę, które rozpromieniają się na widok gŁosia (bo znają jej twarz z sieci) i kompletnie ignorują moją osobę, traktując mnie, jak jakiegoś pachoła od noszenia statywów. Czyli – innymi słowy – prawie każdy rozmawia z Iwoną i prawie nikt nie rozmawia ze mną. Oczywiście zawsze mogę nieśmiało nadmienić, że ja, to ja, czyli ten … no … mąż, ale z tym też jest pewien problem, który niestety wynika z mojej wrodzonej potrzeby konfabulacji, koloryzacji i kokieteryzacji. Wstyd przyznać, ale w przeświadczeniu użytkowników pewnych, specjalistycznych portali fotograficzno-przyrodniczych mam jakieś dwa metry w kłębie, trzy w klatce piersiowej, urodą przypominam grzeszny owoc afektu Antonio Banderasa do nastoletniej Barbary Brylskiej, zaś mózgiem - szachową reprezentację ZSRR w czasach Kasparowa, czyli weź tu człowieku zamień swój własny, ciężko wypracowany mit sieciowego nadczłowieka na błahą pogaduszkę na torfowisku. Ale do rzeczy.
Jeżeli oglądacie zdjęcia na tym blogu, to wiedzcie, że 99,99% łosiowych konterfektów, pochodziło do tej pory znad Biebrzy. Ten 0,1%, to jeden łoś spod Nidzicy i dwa łosie spod Pisz`a. Cała reszta, to nieodrodni synowie (i córy, rzecz jasna) doliny otulającej rzekę Biebrzę, jej urokliwe dopływy i systemy melioracyjne z rodzaju szczegółowych. Przejdźmy jednak do meritum.
Od zarania dziejów, czyli od - jakby nie liczył - Wielkiego Wybuchu (plus-minus tydzień), przyroda rozwijała się dynamicznie i często mało przewidywanie, ale jakaś myśl przewodnia, jednak w tym całym chaosie była. Obecnie jednakowoż, ta sama przyroda stała się już, wspomnianej przewidywalności, cieniem. Dlaczego? Ano dlatego, że - co widać już wyraźnie - kończy się powoli czas jeżdżenia na łosie, wilki, bataliony, żurawie itp. w te same, precyzyjnie określone miejsca. Nie ma już tak, że jak chcemy sfotografować łosie, to walimy jak w dym w Dolinę, jak żubry, to jedziemy do Białowieży, a jak jelenie, to ... no dobra, jelenie to akurat są wszędzie. Wszystko to obecnie zmiennym jest, jak - nie przymierzając - samice naczelnych. Jeszcze nie tak dawno żołny można było spotkać prawie wyłącznie na wygrzanych słońcem, lessowych pagórach południowej Polski, a dziś z powodzeniem kolonizują Podlasie i Suwalszczyznę. Dekadę temu szakal złocisty przemierzał bezkresy węgierskiej puszty, a teraz przemierza kresy Olsztyna. Brukselsko-amsterdamska aleksandretta obrożna przeflancowała się już na staropiastowską stronę Odry i Nysy, a łosie i wilki na Kaszuby. Tego typu przykłady można by oczywiście mnożyć w nieskończoność, ale myślę, że już wiecie w czym rzecz.
Co jest powodem tego przyrodniczego galimatiasu? No cóż. Teorii, jak zwykle jest wiele. Część badaczy wytłumaczenia upatruje w zmianach klimatu, dzięki którym kolejne stworzenia mogą zasiedlać nowe i dotychczas mało przyjazne dla nich regiony kraju. Inni składają to na karb powiększania się poszczególnych populacji, kurczenia się siedlisk i w konsekwencji naturalnej dyspersji, czyli - mówiąc po ludzku - migracji młodych, zuchwałych i ciekawych świata osobników do miejsc, w których opuszki i racice przedstawicieli ich gatunków nigdy jeszcze nie postały. Pewnie racja sytuuje się gdzieś pośrodku, choć nie można wykluczyć, że za chwile okaże się, że to jeszcze coś innego.
W tym sezonie po raz pierwszy prawie nie fotografowaliśmy łosi w zimowych, biebrzańskich lasach, gdyż albo nie udało nam się ich tam spotkać, albo zostały do szczętu przegonione przez pewnych, chciwych na kasę tzw. przewodników podlaskich i ich klientów. Na szczęście spotkaliśmy je (te łosie, a nie tych pseudoprzewodników) w zupełnie innym miejscu i to w liczbie w jakiej dotychczas ich nie oglądaliśmy.
Można sobie zadać teraz pytanie, czy opisywana sytuacja jest korzystną, czy też nie? Wiem, że zatwardziali ekokonserwatyści odpowiedzą, że jak świat, światem, tak taka np. Dolina łosiem stała i taka ma pozostać po wsze czasy, czyli przynajmniej do chwili przejęcia władzy przez kumate karaluchy. Ja jednak, jako przyrodniczy liberał, nie mam nic przeciwko żołnom w Wiżajnach i łosiom na plaży we Władysławowie. Chcą zmian, to niech je mają, a my może wreszcie zobaczymy trochę Polski, a nie tylko tę Biebrzę i Biebrzę.

PS. Ten post jest pierwszym z serii tzw. postów łączonych (kmr. ការរួមបញ្ចូលគ្នាក្រោយ), czyli takich, które z założenia mają zaczynać się od poważnych rozważań na temat funkcjonowania człowieka we współczesnym, odhumanizowanym świecie, arystotelesowskiego i kartezjańskiego postrzegania przyrody, dokonań rewolucyjnej szkoły ekoparapsychologii inż. Zdzisława Marii hr. Walczaka itp., a kończyć krótką, krotochwilną puentą odnoszącą się do ... tak naprawdę, nietzscheg`o. 


















44 komentarze:

  1. Czy tam u Was nie ma już sniegu na lekarstwo ,bo tu w Borach tucholskich mimo odwilży zalega snieg w lesie.A łosie ładne zwierzaki takie inne,a na zdjęciach super.Jesienią na łąkach widziana była samica z małym w naszym terenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz jest, a raz go nie ma:) Na pagórach znika szybciej, więc stąd takie, wiosenne widoczki. Masz rację, łosie to prawdziwe dziwolągi i mimo, że spotykam je od zawsze, ciągle nie mogę się nadziwić, że takie coś żyje w Polsce:)))

      Usuń
  2. Łosie zawsze mnie rozczulają a nazwa samicy bawi niezmiennie. Ale nie miałam przyjemności spotkać w naturze, a nawet w zoo nie mają.
    Co do roszad gatunkowych to dodaję, że wokół Wrocławia krąży co najmniej jedna wataha wilków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to takie muminy są, co zapewne potwierdzi Czajka:)) Powinnaś wybrać się w podróż po współczesnych kresach wschodnich i zapewniam, że coś tam zobaczysz, mimo tych roszad:) PS. Wilków przybywa, ale amatorów skór na ścianie, niestety też.

      Usuń
  3. Te wszystkie łosie to sfotografowane ostatnimi czasy? Takie byki to już chyba powinny bez rosochów biegać. :) Łosie są dla mnie bardzo wdzięcznym obiektem obserwacji, ze względu na ich ciekawskość. Przyjemnie się je podchodzi, nie trzeba się mocniej wysilać, jak np. w przypadku wilków, czy nawet jeleni. :) A i jednak moje spotkania z tymi zwierzętami były głównie na Warmii, w lasach i na leśnych moczarach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia były robione na przełomie roku, więc większość byków miała jeszcze poroże i ciągle częściowo jeszcze je ma. PS. To prawda, że łosie są łatwiejsze w podchodzie, choć, jak wynika z naszych ostatnich obserwacji, i to powoli się zmienia, więc trzeba napatrzeć się na zapas:)

      Usuń
  4. A wiesz, że coś w tym jest - wilki widziano w lasach bydgosko-toruńskich, krowa zakotwiczyła w stadzie żubrów, gęsi słychać w końcówce stycznia, nawet wiewiórki bardziej rude niż zwykle.
    Gdybym miała oceniać Cię na podstawie Twoich wpisów na blogu, to jesteś super przystojny:-)
    Ta mgiełka na zdjęciach jak z horroru...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama widzisz, że wszystko się pomieszało w tej naszej przyrodzie, choć akurat krowie bym się nie dziwił, bo wiem jak wyglądają żubrze chłopaki :)) Dzięki:) Czyli jednak warto było pokomfabulować :))

      Usuń
  5. Podoba mi się drugi plan na większości fot. Co do tematu poruszanego, podsumuję to tak: rekonkwista trwa! :) W większości przypadków zwierzaki wracają na swoje historyczne kresy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo fotka, to nie tylko obiekt właściwy, ale i to co wokół niego :)) Masz rację Szczepan, mam tylko nadzieję, że ktoś nie stanie im na przeszkodzie.

      Usuń
  6. Zaczęłam się zastanawiać jak by Cię tu zgłosić do Nagrody Nobla....
    Tylko nie wiem jeszcze czy w dziedzinie literatury czy też fotografii...
    Pomyślę
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wibrysami wyczuwam podstęp, tylko jeszcze nie wiem, gdzie się chowa:)))

      Usuń
  7. Trochę się speszyłam wagą zagadnień (mimo krotochwili na końcu), ale co tam - jestem w wieku, który swoją wagą pomaga speszenia przełamywać.
    No i przecież - że wszystko płynie w rzece, to wiadomo od dawna i nie możemy się boczyć na zmienne opuszki u brukselsko-amsterdamskiej aleksandretty obrożnej, a żołny w Wiżajnach to w ogóle hit nie tylko przyrodniczy, ale i językowo jak ślicznie. :D

    I na przykład, takie pingwiny cesarskie twardo nie ulegały zmianom (może miały jakiegoś fana swojego z aparatem albo rylcem raczej i z uprzejmości tkwiły w tym samym miejscu) i skończyły jako jedyne na Antarktydzie i mają teraz minus osiemdziesiąt stopni i wiatr w plecy. Natomiast co do pierwszej, niekrotochwilnej, części posta, to przypomniała mi się historia opisana przez Agatę, która z mężem archeologiem pojechała na Wschód na wykopaliska. Mąż archeolog był znanym uczonym, poważanym niezwykle przez ludność wielską i szejków. I pewnego razu taki właśnie szejk dostrzegł Agatę z książką i zdziwił się uprzejmie - O. To twoja żona umie czytać?
    Co było śmieszne, bo Agata (w oryginale Agatha a w całości Agatha Christie), jak ogólnie wiadomo, nie tylko czytać umiała, ale i pisać trochę. Nie wiem jaka może być z tego puenta, ale nie trać nadziei. Bo nawet jeżeli nikt nie rzuci się do Ciebie z wyrazami uwielbienia, to nie będziesz jedynym nierozpoznanym - masz zacne towarzystwo. O, jeszcze jedna mi się przypomniała historyjka, ale nie może być tak, żeby komentarz był dłuższy od posta. :)) Pozdrawiam, zdjęcia bardzo, bardzo fajne - takie solidne w swojej masie są te łosie. I kolory śliczne (PS - ja cały czas wybieram :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam byłem speszony, pisząc te post. W końcu nie jest łatwo tak się publicznie obnażać:))) Przyroda płynie, jak sama zauważyłaś i nic na to nie poradzimy. Nic nie poradzimy również na to, że kiedyś popłynie i Antarktyda i PK przestaną się obnosić ze swoim ekstremalnie lokalnym patriotyzmem:))) PS. Puentą może być na przykład to, że nie zawsze umiejętność czytania musi iść w parze z umiejętnością pisania. Czyli jednak szejk miał prawo się dziwić, nawet jeżeli był zagorzałym fanem twórczości pani Agaty:)) PS. Cierpliwie czekam:)

      Usuń
    2. Jak się jednak kiedyś tak nad nimi zastanawiałam, to już sama nie wiedziałam, czy one były patriotyczne czy głupie po prostu. :D
      Powiem nawet, że umiejętność czytania (a zwłaszcza z tym słynnym ostatnio zrozumieniem) to chyba jest w mniejszości.
      Co do szejka, to nie był fanem, ale wręcz był przekonany (jak to szejk antyfeminista), że żona to tylko statyw umie nosić. :))
      PS. ośmieliłam się i odważyłam wysłać mejla. :)

      Usuń
    3. No cóż, pingwiny nigdy nie należały do elity intelektualnej tego świata, więc jednak składam to na karb, źle pojmowanego, patriotyzmu :)) PS. Coś niestety wiem na ten temat i choć nie mogę napisać skąd pochodzi ta wiedza, tuszę że się domyślasz. PS.2. Jutro zajrzę, a po weekendzie zrealizuję :)

      Usuń
  8. jako przyrodniczy laik, amator, sympatyk itd, odniosę się tylko do pierwszej części posta, żeby czegoś nie palnąć głupio. Do gŁosia zaglądam, robi przepiękne zdjęcia, ale poczytać wolę Ciebie :). Co do rozmawiania w terenie, to rozmawiają zwykle osoby rozmowne. Mój mąż jest takim gadułą, że nawet jak się znajdzie w moim branżowym środowisku, z osobami, które znają tylko mnie, a jego w ogóle nie kojarzą, to i tak to on potrafi w kwadrans zdominować całą rozmowę. Jak ja wyglądam to też nikt w świecie blogowym nie wie i nawet się zastanawiałam, czy to bardziej dobrze, czy bardziej źle, ale ponieważ pokazanie swojego oblicza będzie nieodwracalne, to jednak owo "bardziej źle" nadal mnie powstrzymuje. Wykonuję dość poważny zawód, więc takie niepoważne faramuszki jak prezentuję na blogu mogłyby niektórych niepotrzebnie ekscytować.
    W kwestii wędrówek gatunków, to ja bardzo żałuję, że łosie nie zawędrowały jeszcze w bory dolnośląskie :). Mamy mnóstwo saren, bywają jelenie, wilków, dzików i lisów zatrzęsienie, bobrów całe stada, ale łosie chętnie przyjmiemy, jak już im tam u Was będzie za ciasno :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się jakoś uzupełniamy na tym łez padole:))) Ja ogólnie jestem gadatliwy i to bardzo (co potwierdzi 100% moich znajomych), ale muszę mieć choć cień szansy, żeby to udowodnić w praktyce:))) Tak poważnie, to nie widzę powodu, żeby pokazywać się w sieci, gdyż przyroda jest duuużo ciekawsze ode mnie. Z drugiej strony, szkoda że Polacy są tak bardzo poważni i trzeba uważać na to, co się pisze i pokazuje. PS. Chętnie oddalibyśmy Wam połowę naszych łośków, gdyż wtedy zniknąłby argument przełosiowienia północnego wschodu i sprawa moratorium zakończyłaby się raz na zawsze:)

      Usuń
  9. Podoba mi się Nitzsche-puenta i łośki wszystkie a najbardziej te z na boczek skłonioną głową i wyrazem pyska mówiącym: O cześć, co tam u Ciebie? Miło widzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo puenta nie musi być o czymś. Może być także o nietzschym, byleby tylko ... może być także o nietzschym :)) PS. Te akurat, to tylko pozory. Gadać nie chciały i dały w las, ale ... dobrze, że dały :)

      Usuń
  10. Gdybym była mężem gŁosia, puchłabym z dumy,że jest rozpoznawalna, stąd już krok do celebrytyzacji i na pierwsze okładki gazet. Nie chcesz mieć sławnej żony? U mężczyzny najważniejszy umysł, a sądząc po poście jest bardzo dobrze zarówno w poważnych rozważaniach, jak i krotochwilach.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że puchnę, choć celebryzacji, znając gŁosia, raczej nie przewiduję ... a szkoda, gdyż bycie na okładce np. gŁościa Niedzielnego, to jednak splendor na powiecie :))

      Usuń
  11. Witaj, Wojtku.

    Z przyjemnością pokontemplowałam łosie w błękitach:)

    A ja nie mam nawet czasu sprawdzić - czy, i - co nowego zalęgło się w tym moim ulubionym zakątku świata:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, gdyż sam bardzo lubię te fotki:) PS. Coś mi mówi, że sam wcześniej przeszukam Ci Twoją Krainę"

      Usuń
    2. Czy mam rozumieć, że udało Ci się przekonać Twoją Lepszą Połowę do wypadu?
      Jeśli tak, to mówiłam poważnie - koniecznie dajcie znać. Jeśli nie ja, to jest jeszcze mój brat, który chętnie przejmie rolę przewodnika:)

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Połowicznie (jak przystało na połowę), ale światełko w tunelu widzę i to wyraźnie:) Na pewno, gdy już połowa stanie się całością z wielką przyjemnością skorzystamy w Twojej propozycji w stopniu całkowicie nieinwazyjnym :)

      Usuń
  12. Leć dalej nietzschem, bo lecisz pięknie. A jak zamaszyście! Nie każdy tak latać potrafi.
    Jakbyś chciał na zające się zasadzać, to wszystkie, mimo że dawno niby wyginęły, są u mnie.
    Ja myślałam, że w kłębie jednak masz więcej niż dwa. Rozczarowujesz mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Gajo:) Cieszę się, że znalazłem bratnią duszę w niczym :))) PS. Na Podlasiu też się trochę tego pokazało na szczęście, więc jak dobrze pójdzie, to za 10 lat, przestaniemy je fotografować:) PS.2. Starość, nie radość!

      Usuń
  13. Ja nie lubię się z Facebookiem, jakoś mnie wkurza. hehe Wchodzę tam tylko, kiedy muszę. :D

    No ja nie wiem, ale ty masz dar do rozbawiania ludzi, dodajesz radości. Buhahaha Czyli, jak wyglądasz, bom się pogubiła. hahahaha Zresztą nie ważne, choć z drugiej strony fajnie byłoby pogadać, może ty mnie poznasz i wtedy problem z głowy. :D

    Od zarania dziejów...plus- minus tydzień...buahahaha Będzie ciekawie zobaczyć Twoje zdjęcia łosi na plaży we Władysławowie. haha To byłoby coś. :D

    Piękne zdjęcia. Życzę super udanego weekendu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuch! A tak w ogóle, to cieszę się Agnieszko bardzo, że ktoś to czyta i komuś to sprawia przyjemność :) PS. Świat jest, wbrew pozorom, bardzo mały:)

      Usuń
  14. Wygląda na to, że także czworonogom i skrzydlatym w dupach się poprzewracało!

    OdpowiedzUsuń
  15. A widzisz jaka to wygoda! Nie, że Wy musicie jeździć po Polsce, ale to zwierzyna Was znajdzie. Zwłaszcza jak gŁoś zostanie celebrytką pełną (za przeproszeniem szanownej małżonki) gębą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądrego dobrze poczytać! A ja, jak ten głupi ... ech! PS. Mówi, że się nie obraża i, że nie zostanie!

      Usuń
  16. I tak jesteś świetnie rozpoznawany w świecie fotoceleBrytów (choć może fotoceleCeltów, w sumie to czemu nie fotoCeltów?) i fotoGotów*
    *(Od: gotowości, gotowania lub nazwiska -niepotrzebne skreślić).

    Rozumiem taką nagłą potrzebę wywnętrzenia się publicznie (złośliwi mogli by doradzać środki antywomitowe, ja wszak złośliwy nie jestem).

    Można by sądzić iź zwierzyna tak gruba jak i płowa (tleniona?) zwyczajnie adaptuje się do coraz szerszej gamy siedlisk. Jest to jednak przypuszczenie tak banalnie trywialne że nawet nie powinno się pojawic jako zajawka przypuszczenia, natomiast (w zależności od polożenia na barykadzie, lub względem barykady) hipotezy Globalnego Ocieplenia lub agenturalnej przeszłości zwierzát (w końcu nie wiadomo z jakiego klucza pewne określone ptaszki ćwierkają?) wysługujących się Unii Europejskiej poprzz blokowanie kolejnych obwodnic i terenów budowlanych, mają się najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W świecie fotoGotów zapewne i to mi w zupełności wystarczy:) Tak, jak napisałem prawda jest gdzieś po środku, a najpewniej jest tak, jak w sentencji pewnego chłopa ze świętokrzyskiego, którego zdaniem są, gdyż mają co żryć – inaczej by ich tu nie było, :))

      Usuń
    2. Juści haj ze prowda! Tak jak chłopy kupujom bełta bo jest tani, a pijom o łod rana bo ich stać!

      Usuń
  17. A te pierwsze łosie - no prawie jak na wydmie fotografowane! :) I wyobraź sobie - takie łosie na plaży, rozłożone na kocykach obok innych (ludzkich) łosi, popijające drinki z palemką i moczące raciczki w słonej wodzie, coby upiększyć kształt i gładkość rogu racicowego. A obok małe łoszaki skaczą na trampolinie i korzystają z przejażdżek bananem, tudzież proszą ludzkie dzieci żeby przywiązały tacie latawce do poroża. A potem to już tylko szoping, knajping, łosing... No piękna wizja, piękna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stawiam na radosny łosing (cokolwiek by to miało znaczyć) po tych wszystkich parawanach i grajdołach. Oczywiście knajping w wykonaniu trzech takich kolegów, jak na fotkach (po spożyciu, ma się rozumieć) też jest nie do przecenienia. Kto wie? Może po czymś takim i ja wreszcie wybrałbym się do jakiegoś kurortu ;))

      Usuń
  18. fajnie tu u Ciebie! blog warty polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciekawy i interesujący wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  20. fantastyczny blog i ciekawy wpis!

    OdpowiedzUsuń
  21. mnóstwo inspiracji na tym blogu!




    OdpowiedzUsuń