czwartek, 24 listopada 2016

Papuga zamiast śniegu.

       Kiedyś mieliśmy cztery, wyraziste pory roku i było wspaniale. Teraz wszystko pomieszało się tak, że przyroda powoli zaczyna wariować. Makroman fotografuje jesienne zawilce http://maciejmakro.blogspot.com/2016/11/dabrowka-szczepanowska-piekne-miejsce.html, a gŁoś - łosie zimą w brzezinach http://glosbagien.blogspot.com/2016/11/zapowiedz.html. Sodomia, Gomoria i Fantasmagoria Mili Państwo! Przyznam, że trudno mi jest się z tym wszystkim pogodzić. Pory roku powinny być i basta! Inaczej rok będzie równie ciekawy, jak niegdyś bryła smalcu w wiejskim sklepie. Bez niczego, na co można czekać. Marazm i sromota w jednym, a poruta - w drugim! 
       Tak na marginesie, zdarzało się już w historii, że zimy bywały łagodne, jak te obecnie. Wzmiankę o takiej anomalii można zaleźć np. w Kronikach Sławnego Królestwa Polskiego. Ich  Autor - niejaki Długosz Jan, opisywał w nich zimę z roku 1412, która to "... była bardzo ciepła i jak nigdy bez żadnych ostrych mrozów do tego stopnia, że gdy w bardzo chłodnej ziemi litewskiej koło uroczystości Oczyszczenia NMPanny (2 lutego) wyrosła trawa i kwiaty ... lud uznał niemal za cud". To nie wszystko. Kolejne, łagodne zimy miały miejsce również na przełomie 1425 i 1426 roku, w latach 1538-1540, w 1862, w 1925 oraz w 1934 r.
       No dobrze, ale co się stanie, jeżeli temperatury podskoczą już na stałe, a zimy znikną dokumentnie, ostatecznie i nieodwołalnie?  Ciepłolubni stwierdzą zapewne, że będzie przepięknie, gdyż nie będzie trzeba tłuc się do Chorwacji, czy innej Grecji, żeby wymoczyć cielsko w ciepłej, słonej wodzie. Zyskają sprzedawcy lodówek, lodów i  piwa, a sklepach pojawią się ananasy i daktyle z CYTRUSPOLU Hajnówka. Odetchną z ulgą barany i inni dostarczyciele futer, dostawcy opału i odśnieżacze przestaną narzekać na ciężką pracę, a właścicielki solariów popełnią zbiorowe samospalenie. Czyli, jakby nie patrzeć, nie będzie tak źle.
       Kłopot w tym, że w przyrodzie nie będzie jednak już tak różowo. Chociaż część siedlisk i gatunków skorzysta na ociepleniu, to jednak zmiany wpłyną negatywnie na ekosystemy związane przede wszystkim ze strefą borealną, czyli północną (choć nie tylko). Ponurym przykładem może być los cietrzewi i głuszców. Spośród wielu czynników, które zaważyły na znacznej redukcji ich populacji, wymienia się również te klimatyczne. Oba gatunki, to ptaki żywiące się głównie borówkami, żurawiną, wrzosem, wełnianką, pączkami wierzby i brzozy, jarzębiną itp.. Dalsze ocieplenie klimatu spowoduje, że te rośliny zaczną ustępować miejsca innym gatunkom, które niestety nie znajdują się w jadłospisie obu kuraków. W przypadku cietrzewi problemem jest również brak śniegu, który pozwalał ptakom przetrwać najbardziej mroźne okresy. 
       Brak zim, śniegu i co się z tym wiąże - wiosennych rozlewisk, wpłynie negatywnie na siewkowce, część kaczek oraz ptaki drapieżne związane ze środowiskiem wodno-błotnym (toki, miejsca lęgów i polowań). Problem będą również mieli przedstawiciele tych gatunków, których zimowiska znajdują się daleko od Europy, czyli np. w Afryce saharyjskiej. Dużo trudniej będzie im przewidywać, co zastaną po powrocie do kraju, a to będzie miało znaczący wpływ na lęgi.
       Po tyłku dostaną nie tylko ptaki. Poważny kłopot będą miały np. nasze rodzime foki szare, których rozród związany jest z lodem, oraz wszystkie te gatunki, które zapadają w sen zimowy. W tym ostatnim przypadku zakłócona hibernacja również odbije się na sukcesie rozrodczym.
       Kolejna kwestia dotyczy gatunków inwazyjnych. Na razie narzekamy głównie na te, które pochodzą z podobnych stref klimatycznych. W kolejce do ziemi obiecanej, czekają jednak inni, ceniący wyższe temperatury, imigranci - szakal złocisty, żółw czerwonolicy, aleksandretta obrożna (papuga, która terroryzuje Belgię, Holandię i Niemcy) i zapewne wiele, wiele innych.
       Ciepło dopadnie również wszystkie typy torfowisk i część lasów, zwłaszcza tych, dla których Polska stanowi południową granicę zasięgu, jak brzeziny subborealne, czy borealne świerczyny bagienne. Ich miejsce zajmą gatunki drzew preferujące siedliska żyźniejsze lub trawy. 
       Na tym kończę te ponure wynurzenia i, mimo wszystko, czekam na zimę. Tę prawdziwą, a nie tę kalendarzową. Jej namiastkę mieliśmy już w Dolinie, ale trwało to zbyt krótko, ażeby się jej nażreć do syta. Na szczęście klimatolodzy nie wieszczą jeszcze końca zim z czasów Fałata i Wierusza-Kowalskiego. Do końca tego stulecia podobno jeszcze będą. Nie tak spektakularne, jak kiedyś, ale będą. Z Raportu Międzyrządowego Panelu ds. Zmian Klimatycznych ONZ wynika, że choć średnia temperatur rośnie, to jeszcze kilka razy zmarzniemy.

PS. Zainteresowanych powyższą tematyką odsyłam do publikacji pn. "Ocena wpływu zmian klimatu na różnorodność biologiczną oraz wynikające z niej wytyczne dla działań administracji ochrony przyrody do roku 2030" wydaną przez GDOŚ.

PS.2. Tych, których interesuje, co byłoby, gdyby w ogóle nie było zimy, odsyłam do tego https://www.youtube.com/watch?v=pPi25XWHWWs
  
       
























53 komentarze:

  1. Oj tam zaraz tragizujesz, na accu pokazują śnieg od poniedziałku i, że popadywać będzie do 7 grudnia. No i już się nie martwię:)) A foty urokliwe, szczególnie te z samotnymi (x2) drzewami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na accu pokazują różne rzeczy, ale miejmy nadzieję, że tym razem prawidłowo odczytali układ fusów:))) Dzięki Grażyna, ale foty i tak nie oddają tego, co tam widzieliśmy i co, niestety, przegapiliśmy:)

      Usuń
  2. Jeśli srogie zimy przeminą, jeśli klimat naprawdę się ociepli, w co szczerze na razie wątpię, to zawsze zostanie nam pamiątka w postaci twoich och, ach, zachwycających fotek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, ale to Ty jesteś z głównych fotokronikarek Podlasia. Ja tam tylko niestety bywam:)

      Usuń
  3. Super wyglądają duże puste białe przestrzenie, a jak jeszcze trafi się samotne dwie jabłonie to Panie Dzieju....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musisz tam kiedyś pojechać i najlepiej, jeżeli zrobisz to zimą. Te przestrzenie są naprawdę niesamowite. PS. Lokalizację jabłonek - wskażę!

      Usuń
  4. Zdjęcia wspaniałe - za zimą jako porą roku nie przepadam, ale rozumiem, jak jest potrzebna i potrafię docenić jej piękno. Szkoda że tej białej jest najmniej, a najwięcej niby-jesieni bez śniegu i z temperaturami na plusie:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Chyba nikt nie lubi zimo-chlapy. Również czekam na białą, ale nie upieram się, że musi trwać kilka miesięcy, bo jednak wiosna ważniejsza:)

      Usuń
  5. Jako ten "młodziak", który dobrze pamięta zimę stulecia, za takimi samymi nie tęsknie nadmiernie, ale trochę śniegu i mrozu by się przydało. Rzecz jest o tyle ważna, że takie warunki kumulowały wodę z kilku miesięcy, bo co napadało, to zostało i w sprzyjających warunkach wsiąkło w ziemię. Również niebagatelne znaczenie ma zamarzanie i rozmarzanie gleby, dla jej żyzności i struktury. Tworzą się wtedy kapilary, które zmieniają radykalnie warstwę powierzchniową. To dlatego rolnicy z takim zafrasowaniem oglądają swoje niezamarznięte pola, bo brak mrozu, to nieurodzaj.
    Również w wodzie nie jest dobrze, gdy temperatury radykalnie nie spadną - nie następuje odwrócenie warstw i w ślad za tym idzie niedotlenienie. To taka ciekawostka, o której głównie wędkarze wiedzą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boję się, że jeszcze kilka takich "zim", jak dotychczas i bagna biebrzańskie pozostaną takimi jedynie z nazwy, gdyż już teraz jest źle. Ostatnie, wiosenne rozlewiska, to była namiastka tych prawdziwych. PS. Ja pamiętam kilka zim stulecia:))) Zastanawiałem się nawet nad wrzuceniem zdjęć, które wtedy zrobił mój Ojciec, ale jeszcze poczekam:)

      Usuń
    2. Cóż, też pamiętam. Pierwsza była taka (lata sześćdziesiąte), że obudziliśmy się i drzwi się nie dało otworzyć! Ojciec wyszedł oknem i dobrnął po łopatę, którą odkopał ścieżkę do drzwi. :)))
      Kolejna była taka, że chodziliśmy sobie po śniegu, z którego wystawały czubki sztachet. Do szkoły chodziło się na przełaj, po zamarzniętej warstwie - było gładko jak na stole, jak okiem sięgnąć, po horyzont z ciemnym lasem. :)
      Ale nic nie przebiło zimy w 1979 r., a w zasadzie i 78, bo zaczęło się przed Sylwestrem - dwa tygodnie mrozu, śniegu i zawiei - co zdołaliśmy odśnieżyć, to następnego dnia wyrównało! Jeszcze w maju były miejsca gdzie resztki zwałów śniegu leżały. :)
      Zdjęcia mogą być ciekawe, bo wtedy mało kto robił. :)

      Usuń
    3. Weźta napiszta jakiś wspólny post wspominkowy (dla młodzieży, co śniegu nie zaznała) ;)

      Usuń
    4. Chodzi Ci o takie marudzenie dwóch dziadków?`Da się zrobić, zwłaszcza że pincetplusiaki, faktycznie śniegu poza tv nie widziały:)

      Usuń
    5. Zenek. Ja głównie pamiętam tę drugą, ale zdjęcia mam z tej pierwszej. My mieliśmy lepiej, gdyż do szkoły było daleko, a autobus, dzięki opadom, nie był w stanie do nas dotrzeć. Podwójne ferie, to nie w kij dmuchał, zwłaszcza że pół szkoły nam zazdrościło:)) A co do zwałów, to wtedy czymś normalnym było latanie po śniegu z koszykiem wielkanocnym i nie trzeba było do tego żadnych zim stulecia:)

      Usuń
    6. Szkołę nam też wtedy zamknęli, bo to panie Wojtku, my prawie sąsiadami byliśmy!!!
      Już to gdzieś pisałem, ale najbardziej wspominam z tego okresu siatkę z takiego elastycznego materiału. Ja wtedy w Sylwestra 8 km jechałem stopem przez 4 godziny, bo niestety nie dało się iść obok drogi. W rowie było ponad półtora metra śniegu, a w polu trochę mniej, ale po pas spokojnie. Ruch bardzo wolny na drodze ale był, bo kierowcy sami jakoś kierowali i jednym pasem powolutku to szło, raz w jedna stronę raz w drugą. Jak wysiadłem z ciężarówki, to miałem jeszcze ponad kilometr do domu. Śnieg, jak mówiłem, po pas i ta cholerna siatka, w której miałem dwa bochenki chleba, coraz bardziej się rozciągała. Usiłowałem ją zawijać jakoś, węzły wiązać... Nic z tego, wlokła się po śniegu za mną! Z przodu miałem zwał miękkiego, sypkiego śniegu, w twarz lodowe igły, bo wiatr był tak około 80 km/h i -18 stopni mrozu, a to cholerstwo coraz bardziej ciążyło i opóźniało marsz!!! Wreszcie dotarłem do domu, zmęczony i wściekły jak chyba nigdy! Wszedłem do kuchni, bez słowa wziąłem nóż i urżnąłem tej cholerze rączki, tak żeby nigdy więcej nie nadawała się do niczego!!!
      Ojciec popatrzył na mnie dziwnie i nic nie powiedział, ale matka to do tej pory wspomina - podobno miałem śmierć w oczach?!!! :D :D :D

      Usuń
    7. Eko, masz zgodnie z życzeniem, powyżej!!! :D :D :D

      Usuń
    8. Przepraszam, że ja tak na Ty, ale jakoś tak wyszło:) Byliśmy sąsiadami? A skąd SZ.P. pochodzi, że pozwolę sobie zapytać? Wydawało mi się, że cała Szanowna Familia, to Lublinianie:) PS. Chyba mam taką siatkę o ile tamta - zamordowana była z żyłki. PS.2. Odruchowo przeczytałem nie "w", tylko "na" i zdziwiło mnie trochę, że NA Sylwestra można było wybrać się, li i jedynie, z dwoma bochenkami chleba:)))) PS.3. Chciałem napisać, że my przez te dwa tygodnie nie jedliśmy chleba, ale choć to prawda, przypomina trochę skecz Monthy Pythona o biedzie w dzieciństwie (polecam!) :)))

      Usuń
    9. Już napomykałem przecież, że mnie w okolice Czerwonego Boru jakoś tak ciągnie, bo to moje rodzinne strony, więc niedaleko Biebrzy, a na pewno bliżej jak do Miasta Unii. :)
      Trasa z Nowogrodu do Szumowa i Lublina przypadkową przed 1 listopada nie była - tam są nasze rodzinne mogiły i żyjące rodziny.
      Ja wtedy robiłem prawo jazdy, jeszcze jako nieletni adept i byłem na zajęciach, a później tylko miałem wrócić autobusem do domu, razem z tym chlebem - ale autobusów już wtedy nie było - utknęły gdzieś na trasach. Poszedłem więc na stopa i wtedy już był całkiem horror! Gdy wychodziłem z domu, było kilka centymetrów śniegu, gdy wracałem już nocą, trudno było przebrnąć. A siatka była z jakiegoś elastycznego materiału i miała plastikowe, okrągłe "uszy", dobrze pamiętam, że była beżowa! :D
      Odnośnie pójścia na Sylwestra, to chyba wtedy nie planowałem? Ale i tak warunków nie było - do najbliższego kumpla ponad pół kilometra - dobrze że przybrnąłem do chaty! :D :D :D

      Usuń
    10. Faktycznie blisko, a jeszcze bliżej do gŁosia, czyli rodowitej Łomżynianki:) Przyznam szczerze, że jeszcze jedną taką zimę chętnie przeżyłbym, a najchętniej na Podlasiu. W 2013 w czasie panowania huraganu Ksawery, spędziliśmy tam tydzień i było genialnie. Co prawda czasem trudno było wyjść z samochodu, utknęliśmy kilka razy w całkiem konkretnych zaspach, łosie poznikały w zadymce, ale co przeżyliśmy, to nasze:)

      Usuń
    11. Jeżeli rodowita Łomżynianka, to chyba czas zacząć zaglądać? :D :D :D

      Usuń
    12. Już wpisałem link do poznawanych, aczkolwiek drogą wyjątku i po znajomości. :P :D

      Usuń
  6. Urokliwa ta zima na zdjęciach, ale kiedy mróz i zawieja, cierpią zwierzęta, niestety, to drugie oblicze zimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom, mróz i zawieje są potrzebne naszym zwierzakom, choć zgadzam się z tym, że pewnie ich nie lubią:)

      Usuń
  7. Zimowe klimaty miodzio :)Wojtku muszę cię pocieszyć,stojąc w kolejce na targu ,mimowolnie usłyszałem od plotkujących miedzy sobą starych kobiet,że zima będzie .Bo starą Kuszlową ( nie znam kobiety ) łamie w lewym biodrze od dwóch tygodni,a to ponoć mocna oznaka rychłej zimy ;)))I chyba się sprawdza ,bo od niedzieli zapowiadają ostre opady śniegu :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Paweł, Pani Przyroda była hojna. PS. I co się wypierasz, że nie znasz?! O Twoim romansie z Kuszlową wie cały M.

      Usuń
    2. Poważnie ???😜 Dobrze że Gosia nie wie he he ;)))

      Usuń
    3. I za wpłacone na moje konto drobne 399 zł nigdy się nie dowie:)

      Usuń
    4. No i po sprawie:) A nie można tak było od razu?

      Usuń
  8. Witaj, Wojtku.

    Lubię zimę. Nawet, jeśli trzeba wysiąść z samochodu i odkopać sobie dalszy przejazd :)
    Chociaż ja wtedy przeważnie siedzę w środku i czekam, a uwijają się chłopaki. Nie, żebym nie chciała pomóc - oni mi po prostu nie pozwalają, mówią, że "zaraz popsuję ;)".
    Dziś nie wiem, które zdjęcia są naj, bo i te z drzewami, i te z rzeczką, i z drogą, i pola... No - nie wiem :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Odkopywanie też jest fajne. Wiem, gdyż robiliśmy to podczas wyjazdu na żubry i niczego nie popsuliśmy:)) Życzę śniegu i umiarkowanego mrozu!

      Usuń
  9. Co się biednej papugi Olki czepiasz? Poczekaj aż ci szczerklina pająkówka wlizie do obejścia (i inne takie a podobne podróżniki z południa), to będzie jazda (już są niepokojące wieści z południa kraju).
    Zdjęcia piękne, łezka się w oku kręci (i nie zamarza;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, jak zwykle, w imieniu obiektów:) Ja się nie czepiam, to ona się czepia. W Holandii wykolegowała z dziupli wszystko, co tam żyło, a teraz lezie, czyli leci, czyli jednak lezie, na wschód. Co do s. pająkówki, to ja się cieszę, bo przynajmniej nie będę lądował twarzą w pajęczynach!

      Usuń
  10. Dzięki za wypominki ;)
    W ustalenia ONZowskiego panelu nie wierzę bo tam socjolog na socjologu socjologiem popędza, a klimatologów tam jak lekarstwa w ampułce oscylococcinum ;)
    Z drugiej strony faktycznie jest z tym problem i wiele gatunków może wyginąć, owszem ich niszę zajmą inne (papugi upodobnią się do głuszców), a jeśli niszę znikną to pewnie pojawią się nowe (łosie pustynne lub stepowe) ale to nie za naszego życia i to najgorsze... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie:) Może jest tak, jak mówisz, ale ja chcę wierzyć, więc wierzę:)) Co do gatunków, to zdecydowanie wolę te nasze - umiarkowane od jakiś tam ciepłolubnych wynalazków:)

      Usuń
  11. No dobra ... przekonałeś mnie, że zima to jest jednak potrzebna (dla ptaków i ładnych zdjęć ;)) Chociaż ja już nie pamiętam kiedy śnieg widziałam, bo mieszkam na Dolnym Śląsku , a tam śnieg rzadko bywa, na szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego nigdy moja noga nie postanie na Dolnym Śląsk! Ok, żartowałem:) Kiedyś odwiedzę Twoje strony ze względu na II WŚ. Macie sporo obiektów, które z chęcią zobaczyłbym na własne oczy, a przy okazji może jakąś skrzynkę się odkopie :))

      Usuń
  12. Taka zima to była u nas trzy lata temu.....potem śnieg objawiał sie jedynie jak piasek saharyjski przygnany wiatrem :/ Tęsknię za taka prawdziwą.......
    Póki co fiołki u mnie w ogrodzie zakwitły....czyżby już wiosna?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak napisałem wyżej, trzy lata temu szalał jeszcze Ksawery. Ostanie zimy nawet na Warmii i Podlasiu, to tylko namiastka prawdziwych. PS. Mam nadzieję, że to tylko fiołkowy, fałszywy alarm:)

      Usuń
  13. Dobry materiał na widokówki, nie myślałeś może o nowym biznesie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mi bardziej wpisują się w temat fototapet... jedno zdjęcie (15) chętnie bym na taką tapetę przerobiła do wnętrza w skandynawskich klimatach - zjawiskowe!

      Usuń
    2. Witaj Aswertyno i przerabiaj do woli:)) Mam nadzieję, że jeszcze coś skandynawskiego, uda mi się tej zimy ucapić:)

      Usuń
  14. Wiesz Szczepan, ze mnie taki biznesmen, jak z ... resztę dopowiedz sobie sam :))

    OdpowiedzUsuń
  15. Też czekam na mroźną i śnieżną zimę. Igor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Olsztynie śnieżna już jest, ale do mroźnej jej daleko:)

      Usuń
  16. Bardzo ciekawy wpis. Zima jest potrzebna dla przyrody. Nie bez powodu istnieje, bo w naturze nie ma zbędnych rzeczy. Może w tym roku będzie trochę więcej śniegu. Na razie u mnie sypie od 2 dni, ale jeszcze może się okazać, że wszystko się roztopi.
    Pamiętam, że kiedyś obchodziłam Wielkanoc budując bałwana. Była prawdziwa śnieżyca. A w Boże Narodzenie błoto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy:) Też mam nadzieję, że listopad nie potrwa do wiosny. W Olsztynie wszystko na razie na to wskazuje.

      Usuń
  17. ależ zatęskniłam za zimą!:) dobrze, że już jest tuż tuż....aż mi nos zmroziło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruszaj z nami na Podlasie. Mamy nadzieję, że będzie dobrze:)

      Usuń
  18. Niektórzy twierdzą, że żyjemy między epokami lodowcowymi, tak więc nie traćmy nadziei. :)
    Zdjęcia piękne. I dziękuję za te poprzednie żurawie jak sępy i jak pingwiny - że bez siedzenia w mokrym i zimnym całą noc mogłam też podziwiać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie? Jakoś przestałem wierzyć klimatologom. PS. To ja bardzo dziękuję i bardzo się cieszę:)

      Usuń