Myślałem o nich już od jakiegoś czasu, ale nie szukałem ich zbyt aktywnie. Prawdę mówiąc, nie szukałem ich wcale, choć podświadomie wierzyłem, że się spotkamy.
Jadąc w niedzielę do Olsztyna mogliśmy wyruszyć kilka minut później lub wcześniej i wybrać każdą spośród kilku dróg. Mogliśmy też - jak to zwykle robimy poza terenem - schować sprzęt do plecaków. Z jakiegoś jednak powodu zdecydowaliśmy się na trasę, którą poruszamy się bardzo rzadko, gdyż nawet latem urąga wszelkim standardom i nie spakowaliśmy aparatów. I właśnie dzięki temu powstały te fotki. To tylko dokumentacyjny zapis pewnego wydarzenia, ale po raz kolejny, przekonałem się, że w fotografii przyrodniczej istnieje COŚ więcej, niż tylko rozsądek, wiedza i doświadczenie.
Jadąc w niedzielę do Olsztyna mogliśmy wyruszyć kilka minut później lub wcześniej i wybrać każdą spośród kilku dróg. Mogliśmy też - jak to zwykle robimy poza terenem - schować sprzęt do plecaków. Z jakiegoś jednak powodu zdecydowaliśmy się na trasę, którą poruszamy się bardzo rzadko, gdyż nawet latem urąga wszelkim standardom i nie spakowaliśmy aparatów. I właśnie dzięki temu powstały te fotki. To tylko dokumentacyjny zapis pewnego wydarzenia, ale po raz kolejny, przekonałem się, że w fotografii przyrodniczej istnieje COŚ więcej, niż tylko rozsądek, wiedza i doświadczenie.
Zazdroszczę farta. Ja podczas tropienia pewnego tajemniczego zwierza w tójmiejskich lasach złapałem takiego zająca, że publikacja materiału musi poczekać, aż zdejmą mi gips.
OdpowiedzUsuńŚwietne foty.
Dzięki Szczepan:) To faktycznie był fart, choć troszeczkę mu pomogliśmy. Gips powiadasz? Kiepska sprawa, a wiesz, że ja wiem coś o tym. Co się stało i gdzie konkretnie masz ten pancerz?
UsuńW skrócie, brak przyczepności na oblodzonej leśnej ścieżce, podczas wypadu na zdjęcia. Diagnoza, złamanie wgnieceniowe główki prawej kości ramiennej. Powtórka wcześniejszego urazu. Przy dobrych wiatrach w środę mnie rozkują. Tak pamiętam, w tej materii (łamliwości) mamy wiele wspólnego. ;)
UsuńTyle dobrze, że to już końcówka. Potem jeszcze dwa miesiące rehabilitacji i ... można znowu się łamać :)))
UsuńO tak, zdecydowanie to musi byc coś więcej, przede wszystkim szczęście, bo gdy inni długo czekają na jednego choćby osobnika, Wam trafia się kilka naraz...
OdpowiedzUsuńW niedzielę w drodze na Poznań widziałam stado ok.20 saren, ale zdjęcia nie zrobiłam, bo miałam tylko komórkę i trasa była szybkiego ruchu.
No i uciekł mi komentarz, czyli czas na powtórne odwiedziny lekarza od oczu:)) Mam nadzieję, że to szczęście zostanie z nami na dłużej, gdyż czas teraz nietęgi:) PS. Czyli miałaś okazję podziwiać słynne wielkopolskie, polne sarny! Tak na marginesie, to projektanci dróg powinni uwzględniać to, że czasem poruszają się po nich ludzie z aparatami:)))
UsuńTo się nazywa moc pozytywnego myślenia. Pewnie marzyłeś kiedyś o takich zdjęciach i proszę bardzo , zwierzątka przyszły... Dzisiaj jest dzień pozytywnego myślenia i usłyszałam, że ludzie , którzy myślą pozytywnie są szczęśliwi , to co chcą to osiągają i takie tam ... Chciałeś takie zdjęcia i się trafiły :))) A my dzięki temu możemy się nimi pozachwycać :)))
OdpowiedzUsuńPS To czwarte od dołu to na fototapetę , bo takie cudne :)
Dzięki i żebyś wiedziała:)) Niby fotografowaliśmy te żubry i łosie, ale trochę tęskniłem już za jeleniami. Nie chciało nam się latać po znajomych lasach, bo tam raczej niczego nie ma, albo jak już jest, to się skutecznie chowa:) Swoją drogą, jak raz zadziałoło (to pozytywne myslenie), teraz zacznę chyba pozytywnie myśleć o grach liczbowych! A co mi tam!
UsuńJuż Napoleon dostrzegł wagę szczęścia i podczas podpisywania nominacji oficerskich pytał czy dany kandydat ma farta czy nie - jak uczy historia była to dobra taktyka.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą to jakieś geyparty ;)
I dlatego jeżdżę z gŁosiem. Co prawda nie ma jeszcze nominacji, ale szczęście i owszem:) PS. Raczej kwiat miejscowej chuliganerki :))
UsuńTo tak jak moja Mała Mi, zawsze jej przyfarci ;)
UsuńI to jest sekret udanego związku!
UsuńBo w fotografii przyrodniczej oprócz rozsądku, wiedzy i doświadczenia potrzebna jest jeszcze szczęście i umiejętność wyłapywania najlepszych chwil. A jestem pewna, że takie umiejętności masz, bo zdjęcia są cudowne!
OdpowiedzUsuńChciałbym, żeby tak było, zwłaszcza że u nas z rozsądkiem nietęgo, więc trzeba jakoś się ratować:)
UsuńAle mieliście fantastyczne szczęście. Nie ma to jak wierzyć instynktowi i być zawsze przygotowanym. Cudowne spotkanie.
OdpowiedzUsuńInstynktowi, to my raczej zawsze wierzymy. Gorzej z tym przygotowaniem, gdyż 100 km + ciężki sprzęt na kolanach + nasze kręte dróżki + wypatrywanie, to raczej mało komfortowa zabawa:)
UsuńSa tacy ludzie, o których się mówi: "w czepku urodzony" Czasami może i w czepku, ale ja myślę, że to specjalne bogosławieństwo :))))
OdpowiedzUsuńŻeby robić take zdjęcia nie wystarczy dobry sprzęt, wstawanie o świcie i czatowanie, musi być jeszcze zwierz, który sie pojawi :))) a któż zna ściezki i myśli wszelakie....
Zazdroszczę spotkania :)))) i zyczę Wam wiecej :)))
Bardzo dziękujemy:) No cóż, poczynania zwierza czasem można przewidzieć, a czasem nie. I na tym właśnie polega cała ta zabawa. Masz 100% racji. Bez szczęścia trudno jest fotografować, bo cóż po sprzęcie i czatowni, jak nic nie przychodzi? Ostatnio słyszeliśmy opowieść o fotografie, który spędził kilkanaście dni czatując na wilki i nic. Po nim, do tej samej budy wszedł jego kolega i po dwóch godzinach miał zdjęcia:)
UsuńŁadne te byczki ,że tak powiem przez duże"B". Gratuluję spotkania,czasem jak widać trzeba i należy wybrać inną drogę.
OdpowiedzUsuńDzięki Paweł:) Trzeba i należy, tylko którą? :)))
UsuńNo właśnie,oto jest pytanie :) Podpowiem WŁAŚCIWĄ ;)))
UsuńI tego zawsze będę się trzymał!
UsuńPiekne foty,takie osobniki i w dodatku tyle ich.Widać,że po polach spacerowały,blisko lasu,wielkie szczęście spotkać i móc utrwalić na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńWielkie, choć oczywiście pozostaje wielki niedosyt. Mogliśmy być trochę wcześniej, światło mogło być lepsze itd. itd. :))
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńPiękne.
Pisałam już, że czasem bywam w dziwnych miejscach, do których prowadzą dziwne drogi. Kiedyś taki rosochaty przystojniak przystanął mi przed maską i tak patrzyliśmy na siebie dobry kwadrans. Potem on poszedł swoją drogą, a ja siedziałam jeszcze jakiś czas i myślałam sobie o różnych rzeczach :)
Pozdrawiam :)
Dlatego właśnie należy uwierzyć w przeznaczenie i w to, że w większości przypadków, bywa nam przychylne :)
UsuńTa. Mocne :-) Czasem tak jest - nagły skok szczęścia nie wiadomo czemu i jak. A zdjęcia genialne.
OdpowiedzUsuńDzięki Grzegorz:) Wiem, że Ty to doskonale znasz ze swojego podwórka:)
UsuńPowiem tylko WOOW !!! Super
OdpowiedzUsuńDziękuję:))
UsuńTe poroŻa to będą mi się śniły, ponieważ marzę, by oprawić
OdpowiedzUsuńw ramki i powiesić na ścianie. Jelenie u mnie to by było coś!
A jak chcesz oprawić poroże w ramki? :))) Chyba, że chodzi o zdjęcia, które chętnie podeślę w lepszej rozdzielczości:)
UsuńZdjęcia ekstra. Ja po pierwszych próbach, gdzie sukces fotograficzny żaden, ale za to rodzinne zdolności do odchodzenia zwierzyny potwierdzone - cztery wyprawy (wyprawki) z czego trzy ze spotkaniem, zgodnie z przewidywaniami.
OdpowiedzUsuńOczywiście zwierzyna przyszła u Ciebie na pastwisko, a tam na granicy drzew ambona myśliwska! Swoja drogą, chyba obowiązuje zasada, gdzie stoją te konstrukcje, tam spokojnie można spotkać zwierzynę, chyba że panowie z wielkimi karabinami już ją wystrzelali?!
Po tych moich spotkaniach aż sam jestem w szoku jakie to proste - stałem sobie w szczerym polu, z małym słupkiem za plecami i spokojnie robiłem zdjęcia - sarny tylko sprawdzały czy jeszcze jestem.
Dzięki:) Trzy na cztery, to nielicho! Ambony stoją u nas wszędzie poza obszarami chronionymi, ale jelenie raczej się ich nie boją, bo jest już po sezonie. PS. Z sarnami jest dużo łatwiej, gdyż żyją bliżej człowieka. Najważniejsza sprawa, to wiatr, gdyż płowe widzą kiepsko, zwłaszcza gdy pozostajemy w bezruchu. Na dobrą sprawę przy sprzyjających okolicznościach można je podejść na kilkanaście metrów:) Życzę dalszych sukcesów i dobrej zabawy, no i oczywiście czekam na zdjęcia!
Usuń