Wszystkie, poniższe zdjęcia powstały w miejscu,
które właściwie spisałem już na straty o czym można przeczytać w poście z 2014 roku http://wojciechgotkiewicz.blogspot.com/2014/05/rozlewisko.html
Tej wiosny prawie wszędzie jest dużo wody i ku mojemu zdziwieniu, nie brakuje jej również na wspomnianym rozlewisku. Mało tego. Miejsce wygląda prawie dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy zobaczyłem je po raz pierwszy. Nie wydaje mi się, żeby ta sytuacja była efektem współdziałania wyłącznie czynników naturalnych, czyli jesiennych opadów i śnieżnej zimy. Zaciekawiony poszperałem trochę w internecie i ... znalazłem przysłowiową figę z takimż makiem. Widocznie mokradło to nie zasłużyło jeszcze na wzmiankę w szacownej, globalnej sieci, tak jak zasługuje na nią np. nowa fryzura jakiejś pseudoaktoreczki z polskiego serialu dla ..., po prostu serialu.
Niezrażony powyższym faktem, zadzwoniłem do kolegi, który mieszka w okolicy i zapytałem, czy posiada jakieś informacje na dręczący mnie temat. Kolega co prawda nie okazał się być specjalistą od lokalnej paludologii, ale jakieś strzępy wiedzy posiadał. Okazało się mianowicie, że opisywany przeze mnie teren, to polder powstały w miejscu dawnego jeziora, które osuszono prawdopodobnie dla celów rolniczych. Aby pozbyć się wody wykopano rów, w którym umieszczono rurę, prowadzącą do jednej z rzek oraz stworzono całą siatkę pomniejszych rowów melioracyjnych. Wieść gminna niesie, że do tych prac wykorzystano jeńców wojennych (wieść nie wspomina jednak o jakich jeńcach mowa).
Po II wojnie światowej, zaprzestano konserwowania urządzeń odwadniających i Natura zaczęła odbierać to, co jej należne. Niestety ćwierć wieku temu, ponownie pojawili się tam melioranci, którzy odkopali rurę, udrożnili ją oraz odkrzaczyli i odmulili rowy. Na szczęście wszystkie prace wykonano w obowiązującym ówcześnie stylu, więc zabiegi te nie przyniosły spodziewanych, długotrwałych efektów.
Ostatni zamach na rozlewisko, to wspomniany przeze mnie 2014 rok. Co prawda (zapewne z braku środków finansowych lub jeńców wojennych) nie ruszono już tej nieszczęsnej rury, ale ponownie udrożniono większość rowów.
Mam nadzieję, że wykonane prace okażą się równie mało efektywne, jak poprzednie, co zdaje się potwierdzać aktualny wygląd mokradła. Mam też nadzieję, że obecni właściciele zniechęcą się wreszcie do dalszych prac odwadniających i miejsce to pozostanie półdzikim już do końca.
Dziwię się tylko, że tego tupu użytkom przyrodniczym nie przyglądają się instytucje, takie jak RDOŚ, które zostały powołane do ochrony naszych zasobów przyrodniczych. Właściciel terenu ma prawo, a wręcz obowiązek konserwacji urządzeń melioracji wodnych. Tyle tylko, że na terenach cennych przyrodniczo, a do takich - w moim przekonaniu - zalicza się to mokradło, powinno być to poprzedzone oceną oddziaływania na środowisko, której w tym przypadku ewidentnie zabrakło.
Tak, czy siak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że rozlewisko odżywa. Pod względem zwierzaków daleko mu jeszcze do poprzedniego stanu, ale jak uczy historia, Pani Przyroda nie z takimi przypadkami dawała już sobie radę!
Niezrażony powyższym faktem, zadzwoniłem do kolegi, który mieszka w okolicy i zapytałem, czy posiada jakieś informacje na dręczący mnie temat. Kolega co prawda nie okazał się być specjalistą od lokalnej paludologii, ale jakieś strzępy wiedzy posiadał. Okazało się mianowicie, że opisywany przeze mnie teren, to polder powstały w miejscu dawnego jeziora, które osuszono prawdopodobnie dla celów rolniczych. Aby pozbyć się wody wykopano rów, w którym umieszczono rurę, prowadzącą do jednej z rzek oraz stworzono całą siatkę pomniejszych rowów melioracyjnych. Wieść gminna niesie, że do tych prac wykorzystano jeńców wojennych (wieść nie wspomina jednak o jakich jeńcach mowa).
Po II wojnie światowej, zaprzestano konserwowania urządzeń odwadniających i Natura zaczęła odbierać to, co jej należne. Niestety ćwierć wieku temu, ponownie pojawili się tam melioranci, którzy odkopali rurę, udrożnili ją oraz odkrzaczyli i odmulili rowy. Na szczęście wszystkie prace wykonano w obowiązującym ówcześnie stylu, więc zabiegi te nie przyniosły spodziewanych, długotrwałych efektów.
Ostatni zamach na rozlewisko, to wspomniany przeze mnie 2014 rok. Co prawda (zapewne z braku środków finansowych lub jeńców wojennych) nie ruszono już tej nieszczęsnej rury, ale ponownie udrożniono większość rowów.
Mam nadzieję, że wykonane prace okażą się równie mało efektywne, jak poprzednie, co zdaje się potwierdzać aktualny wygląd mokradła. Mam też nadzieję, że obecni właściciele zniechęcą się wreszcie do dalszych prac odwadniających i miejsce to pozostanie półdzikim już do końca.
Dziwię się tylko, że tego tupu użytkom przyrodniczym nie przyglądają się instytucje, takie jak RDOŚ, które zostały powołane do ochrony naszych zasobów przyrodniczych. Właściciel terenu ma prawo, a wręcz obowiązek konserwacji urządzeń melioracji wodnych. Tyle tylko, że na terenach cennych przyrodniczo, a do takich - w moim przekonaniu - zalicza się to mokradło, powinno być to poprzedzone oceną oddziaływania na środowisko, której w tym przypadku ewidentnie zabrakło.
Tak, czy siak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że rozlewisko odżywa. Pod względem zwierzaków daleko mu jeszcze do poprzedniego stanu, ale jak uczy historia, Pani Przyroda nie z takimi przypadkami dawała już sobie radę!
mega trafne uwagi, problem w tym że czy RDOŚe czy inne cosie to urzędacze ktosie. One się zawsze ze sobą dogadają (jak im zacznie się chciec) a wtedy albo tam zrobią rezerwat (wnerwiając okolicznych mieszkańców) albo znów pola uprawe... albo w ramach tak modnej dziś "innowacyjności" wprowadzą tam uprawę ryżu, sorgo genetycznie modyfikowanego lub... hodowlę bojowników sumatrzańskich!
OdpowiedzUsuńGeneralnie bym o tym fotoprzyrodniczym eldorado żadnych oficjalnych instytucji nie powiadamiał... Może im się na kataster kawa wylała i nawet nie mają pojęcia że takie miejsce istnieje? Z pożytkiem dla przyrody.
No cóż. Szkoda, zwłaszcza że innych służb nie mamy, a tzw. ekolodzy też swoje za kołnierzem mają. Tak, czy siak, masz rację, że im ciszej nad tą przyrodą tym lepiej dla niej.
UsuńTo chyba żart? Po prostu jestem w szoku - z czego porobiłeś te złotka? :D
OdpowiedzUsuńCo do mokradła, to się nie znam, więc się nie wypowiadam - ale trzymam kciuki. Niech rury mu zarosną.
Złotka porobiło przedzachodnie słońce, czyli towar ostatnio deficytowy:) Jelenie zaś wyszyły już po zachodzie, więc kolorki nie dla nich:) PS. Niech!!
UsuńZłoto leje się ze zdjęć jak nie przemierzając strojów wschodnich elegantek, ale jest to piękne złoto Fantastyczne pejzaże Kłaniam się oślepina
OdpowiedzUsuńI nie wiem które podoba mi się najbardziej
OdpowiedzUsuńI dlatego właśnie nie żałowałem, że pomarzłem tam do zachodu, bo było warto, choć żywina raczej z tych pospolitych! PS. Pierwsze i masz z głowy:))))))
UsuńEee tak się nie da a 3, a 5 a 6 itd. Wiesz że mnie głowa rozbolała, bo mnie się plan uknół by naciągnąć Cię na któreś. Ale za nic nie mogę zdecydować się na jedno żeby siłę perswazji zwiększyć.
UsuńBeata, obiecałem Ci te zdjęcia już kilka razy, tyle tylko że mi już nawet lecytyna nie pomaga:) Wyślij mi maila na uwm ze spisem zdjęć, a przysięgam, że tym razem dostarczę!
UsuńCzyli partactwo prac ziemnych w tym przypadku wyszło przyrodzie na korzyść i oby tak zostało. Instytucje, które maja zajmować sie ochroną widać nie spełniają swoich zadań, oby tylko przyrodzie nie przeszkadzali, a ta jak mówisz, sama nadrobi straty, bo szkoda by było tych widoków...
OdpowiedzUsuńNa szczęście socjalistyczna myśl techniczna nie przeszła próby czasu:) PS. Mam nadzieję, że ten obszar poradzi sobie sam. Właściciele chyba już zrozumieli, że szkoda ich wysiłków i pieniędzy i raczej dadzą sobie spokój:)
UsuńWygląda na to, że rdosie mają w nosie wszystko co jest poza biurem. Szkoda! A może i lepiej, no i fajnie, że te rury się zatykają, szkoda tylko, że trzeba liczyć na przypadek. Dawniej ludzie nie byli tacy pazerni na najmniejszy skrawek ziemi i wszystkim, zwierzętom i ludziom dobrze się żyło. Co za miejsce, i zachód piękny widać i jelenie wychodzą. Cudo!
OdpowiedzUsuńPS Klikanie na link objawia się info, że strona nie istnieje?
UsuńA przynajmniej takie mam wrażenie w przypadku naszego. Wiesz, dawniej nie było dopłat do powierzchni, więc takie nieużytki nikogo nie interesowały. W Dolinie wykasza się teraz dosłownie wszystko, bo niektórzy przypomnieli sobie o działkach, na które nie zaglądali od wieków. Z jednej strony, to dobrze, ale z drugiej - ginie dziki krajobraz. Mam nadzieję, że rozlewisko pozostanie właśnie takie i chętnie zdradzimy Ci lokalizację, oczywiście w bardziej dyskretny sposób, niż na blogu :)))
UsuńPS. Już działa:)
UsuńMasz rację z tymi dopłatami, raz musieliśmy dopłacić jakieś 57,60 za maleńki fragment łąki sąsiada, bo przylega do naszej i był skoszony. Dzięki!
UsuńOt i cała prawda o unijnym rolnictwie :))
UsuńWszystko płynie jak to mówią, zwłaszcza czas i woda, jestem dobrej myśli ;)
OdpowiedzUsuńJa będę, gdy zobaczę to rozlewisko w takim samym stanie w czerwcu!
UsuńPtaszyska robią wrażenie ... Może dlatego że tak rzadko takie widuję
OdpowiedzUsuńTu akurat ptaszyska pospolite są:) Ale, co zrobić jak tylko takie właziły w słońce i obiektyw:)))
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńWiesz, jak powiadają: "O pięknych rzeczach się nie mówi, piękne rzeczy się podziwia.", więc ja bym na wszelki wypadek za głośno nie chwaliła się takim miejscem, żeby komuś nie przyszło do głowy jakieś "ulepszanie":)
"Złota seria" robi niesamowite wrażenie, a błękitnie fluoryzujące brzózki za linią płonących trzcin kojarzą mi się z niepokojem czarnego romantyzmu:)
I bardzo podoba mi się to stopniowanie barw na kolejnych zdjęciach, prawie całkowity zanik ognia pod linią wody na dziesiątym, a potem już tylko chłód lasu...
Pozdrawiam :)
Dlatego się nie chwalimy i wierzymy, że rozlewisko pozostanie takim już na zawsze:) Ta seria jest całkowicie chronologiczna i cieszę się, że światło zniknęło w chwili, gdy byczki pojawiły się nad wodą. gdyż jelenie w zachodzącym słońcu jakoś źle się kojarzą :))))))
UsuńPłonące rozlewisko robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńPanie Wojtku - u nas, na sąsiadujących Mazurach, zdrenowane tereny, o niektórych drenach nikt nie wie gdzie są. Wody ostatnio rzeczywiście przybyło, okolica robi się coraz bardziej malownicza i dzika. Bobry na mokradłach rządzą po swojemu, piętrzą wodę i nadają jej nieprzewidywalny bieg i tak oto mamy potok w poprzek drogi powiatowej. Fajnie mieć prywatnego bobra, ale jak spustoszenie robi w stawie i przybrzeżu to już jest mniej fajnie. Jeszcze żeby zechciał w naszym drugim, dzikim stawie pomieszkiwać, to byłoby ok, ale on woli bliżej siedliska i nas, uparciuch. Mąż rozwalił mu chyba ze cztery nory i korytarze podziemne (naprawdę niebezpieczne okazały się spacery wokół stawu, można się było zapaść pod ziemię i to dosłownie), mamy nadzieję, że wyprowadził się do leśnego bajora. Ostatnio tutejsze bobry nieźle mieszają w naszej okolicy, "cmentarzyska drzew" wyglądają przygnębiająco. Trudny temat i mieszane odczucia.
Świetny blog, uwielbiam tu wpadać, ciekawie pisany i zdjęcia obłędne.
Pozdrawiam serdecznie
Są jeszcze żurawie na świeżo obsianych polach kukurydzy, gęsi na oziminach itp.:) Zwierzaki są problemowe i ja się z tym w pełni zgadzam, gdyż nie jestem tzw. ekologiem, a tylko przyrodnikiem:) Sam jestem np. za ograniczeniem zasięgu rezerwatu "Ostoja bobrów na rzece Pasłęce", gdyż moim zdaniem bobry mają się bardzo dobrze i nie trzeba całej rzeki zamieniać w obszar chroniony. Często piszę również o tym, że nie jestem przeciwnikiem łowiectwa. Mięsiarstwa i owszem, ale myślistwa - nie. To rozlewisko to jednak - z gospodarczego punktu widzenia - nieużytek, a przynajmniej tak było przez całe lata, dopóki nie pojawiły się dopłaty. Wcześniej właściciele mieli to miejsce, przepraszam za określenie, gdzieś, podobnie jak ma to miejsce na Podlasiu, z którego właśnie wróciliśmy. Kiedyś była tam słynna batalionowa łąka/grobla/droga, na którą przyjeżdżali ornitolodzy z całej Europy. Teraz jest tam zwykła łąka, która jest wykaszana raz w roku, bo takie są wymogi, żeby dostać pieniądze. Ma Pani rację temat jest trudny, ale można sobie z nim poradzić. Przynajmniej mam taką nadzieję :)
UsuńJak Ty to robisz że takie CUDA Ci wychodzą????
OdpowiedzUsuń:-)
Ja? Ja nic nie robię! To Pani Przyroda robi, a ja się tylko przyglądam:)
UsuńPłonące rozlewisko :))) Piękne, złote, że aż kapie, ale takiego złota nigdy dość ;) Złote wody, złote trzciny a nawet złoty żuraw :) Trzecie aż świeci niby słońce, ale złote trzciny z brzozami.....
OdpowiedzUsuńMam długi korytarz.....galerię sobie zrobię :))) Tylko proszę album wydać i jakąś płytę dołożyć :)))
Co do melioracji....to zawsze u nas kulała, niestety dla nas, ale przyroda zawsze sobie poradzi :)
Wratisko, kombinujemy albumowo, ale na razie z pewnym zwierzakiem:) Zdjęcia chętnie ofiarujemy/prześlemy i będzie nam bardzo miło, że ktoś je chce:) PS. Przyroda zawsze sobie radziła, ale są pewne granice, poza którymi jest już źle.
UsuńPrzeczytałam z zainteresowaniem, ale zdjęcia mnie zachwyciły. Nie wierzę, przyznaj się, że to Twoje obrazy na płótnie. FANTASTYCZNE, jestem pod wielkim wrażeniem. Takie miejsca nie mogą zaginąć.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, ale to Pani Przyroda maluje, a ja tylko podkradam:) PS. Mam nadzieję!
UsuńRozlewisko? Toż tam wody nie widać, tylko ogień jakiś słoneczny, złoto płynne :).
OdpowiedzUsuńI jeleń jest przepiękny!
Dzięki za jelenia! Biedak przegrywa w starciu ze słońcem, a szkoda, bo ładny:))
UsuńNawet w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że rozlewiska o wschodzie bądź zachodzie słońca są tak bajeczne. I pytanie godne miliona: ile jest rozlewisk chronionych w Polsce. I po co jest to ministerswo, jeśli nie chroni przyrody, a koła łowieckie.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Ultro, właśnie wróciliśmy znad Biebrzy i przyznam, że to jedyne pory dnia, dla których warto tam jechać. Poza nimi bywa różnie, co opiszę wkrótce:) PS. Kilkanaście. PS. Bardzo dobre pytanie!
UsuńDoskonały przykład na śmieszność antropocentryzmu. Wydaje nam się, że tacy ważni jesteśmy, a cała nasza cywilizacja i gatunek nie znaczy aż tak wiele w historii planety. Nie takie gatunki tu już wyginęły :-) Jest taka ciekawa książka "Świat bez nas". Autor opisuje w niej, jak szybko rozpadły by się i zginęły wytwory ludzkie, gdyby ludzie nagle zniknęli. I generalizując, okazuje się, że szybko :-) BTW - świetne "złote" zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMam tę książkę. Polecam również serial dokumentalny na ten sam temat, tylko że niestety nie pamiętam tytułu (pewnie można wygooglować). Za naszego życie pewnie nic się nie stanie, ale w przyszłości może nie być już tak złoto :))) PS. Dzięki:)
UsuńZdjęcia zachwycają pięknem.Tyle cudownego słońca odbija się w tafli wody razem z jeleniem,wspaniale.
OdpowiedzUsuńDzięki Modraszko:) Trafił nam się dobry dzień:)
UsuńMój kolega ma sklep z artykułami dla plastyków i tam jest m. in. takie cieniutkie złoto w płatkach, do ikon itp. , Tak się właśnie zastanawiam, czy Ty te zdjęcia też tym złotkiem podrasowałeś ? Czy to tylko Matka Natura ?
OdpowiedzUsuńPS Też mam duży przedpokój jak Wratiska .
Oczywiście, że Matka! Nauczycieli nie stać na złoto w płatkach. W sztabach też z resztą nie:))) PS. Wystarczy wybrać zdjęcie/zdjęcia i podać adres, na który mam wysłać (polecam również blog gŁosia). PS. Ja w ogóle nie mam przedpokoju!
UsuńJa chyba w tym roku przejdę się po miejscach gdzie RDOŚ-e zaleciły odpowiednie prace i one zostały wykonane pod groźbą odebrania pozwolenia wodno-prawnego. Takiej katastrofy ekologicznej chyba żaden miejscowy nie dokonał w historii tamtej okolicy?! Miejmy nadzieję, że rurę szlag trafi, albo zarośnie całkowicie? I będzie dobrze, dopóki jakiś przygłupiasty urzędas nie wpadnie w szał wypisywania wniosków, monitów i nakazów. :(
OdpowiedzUsuńMyślę, że właściciele tego polderu chyba zrezygnowali z walki. Rury nie da się udrożnić bez dużych nakładów finansowych, a samo czyszczenie rowów niewiele daje. Teren z resztą jest taki, że skórka nie warta wyprawki na czym skorzysta lokalna przyroda:)
Usuń