Wiosna teoretycznie ruszyła. W tym roku jednak wyjątkowo niemrawo, gdyż na
zaprzyjaźnionym rozlewisku nie ma gęsi. To znaczy są, ale w liczbie i w
gatunkach, która/które głodujących blogerów z Gruzji (przyjdzie czas, że
wyjaśnię!), przyprawiłaby o jelitościsk.
W analogicznym okresie roku poprzedniego, wokółrozlewiskowe pagóry pokryte
były rozgęganym kożuchem zbożowych i białoczelnych, z białolicymi wisienkami na
oziminowym torcie w bonusie. A obecnie? A obecnie - nie!
Nie zawiodły tylko lokalne, warmińskie gęgawy. Jak co roku przyleciały i
są. Są, walczą, hałasują i przygotowują się do trudnego okresu lęgów i
wychowywania piskląt.
Dlaczego nie ma ich zimnolubnych pobratymców? Nie mamy pojęcia! Coś jednak
musi być na rzeczy, gdyż od dłuższego czasu nad Olsztynem nie ma wczesnowiosennych
kluczy, czyli znakiem tego, coś musiało wpłynąć na zmianę gęsich, wędrownych
szlaków. Ale co?! Nie słyszeliśmy o nowych, antyprzyrodniczych inwestycjach, a
tramwaje to chyba zbyt marginalny czynnik, by zmienić ptasie przyzwyczajenia.
Być może gęsia absencja, to sprawka zmiennej struktury zasiewów? To jest
jakieś wytłumaczenie, zwłaszcza że apogeum warmińskich, gęsich nalotów
przypadło na czas dominacji kukurydzy. Wiosną 2015 roku, pola wokół rozlewiska
pokryte były resztkami kolb i ziarna. I były gęsi i były żurawie. I było ich
bardzo, bardzo dużo. Tyle tylko, że potem przyszedł czas soi. Bo unijne dopłaty
i tak dalej. I gęsi było już mniej, gdyż gęsi soi nie jedzą.
W tym roku większość obszaru wokół rozlewiska porastają trawy na nasiona.
Wyglądają malowniczo, ale ptaków nie interesują widoczki, tylko węglowodany,
które pozwolą im nabrać sił przed wędrówką ku arktycznym lęgowiskom. Więc może to
jest powód, dla którego gęsi nie ma?
Zdjęcie poniżej, to zapowiedź kolejnego postu. Nie mam pojęcia, czy pojawi się za tydzień, czy trochę później, ale pojawi się na pewno.
Tak już było jesienią czekałam i czekałam, a gęsi nie leciały, może jednak zmieniły trasę. Teraz, niemal codziennie słyszę jak lecą koło 20.00, a w ciągu dnia rzadko :)
OdpowiedzUsuńPiękny bokeh na 1 i te ciepłe kolory, fajnie się ogląda. Ciekawa jestem co one tam znalazły, na ostatnim.
Czyli porzuciły Olsztyn na rzecz Marun. Przyznam, że kompletnie im się nie dziwię. Też wolałbym latać nad warmińską wioską, niż nad Jarotami :))). PS. Mieliśmy sprawdzić, ale chwilę potem tkwiliśmy po osie w bagnie i trzeba było rozkręcać akcję ratunkową:)))
UsuńTwoja teoria zasiewów może byc słuszna, wszak ptaki musza coś jeść.
OdpowiedzUsuńDziwnym zbiegiem okoliczności obejrzeliśmy najpierw film Sully, o lądowaniu samolotu na rzece Hudson, z powodu zderzenia z ptakami, a dziś lub wczoraj film dokumentalny o tym samy, rozszerzony o tematykę ptasich przelotów w kontekście lotnisk i lądowisk. Nie wiedziałam, że istnieją specjalne departamenty do spraw zwierząt i ptaków w okolicach lotnisk.
Dużym problemem dla lotów pasażerskich są bernikle kanadyjskie, jak się okazuje...
Muszę to sprawdzić empirycznie :))) Samoloty nie lubią ptaków i to bardzo, gdyż w starciu z nimi są bez szans. To zdumiewające, że tak pierzasta istotka może zniszczyć kolosa za setki milionów dolarów. Co ciekawe do dziś nie wymyślono niczego sensownego pod względem technologicznym. W dalszym ciągu lotnisk strzegą sokolnicy i głośniki emitujące głosy drapieżników :))
UsuńPierwsze zdjęcie - jedna gęś. Drugie zdjęcie - dwie gęsi. Przewijam niżej i już miałem krzyknąć - trzy! - jako, że lubię rozwiązywać matematyczne zagadki o ciągach liczbowych, ale nie - znowu dwie. I teraz nie wiem, czy to podstęp czy za trudny dla mnie ciąg :-) A tak w ogóle na tych pierwszych zdjęciach pięknie wyszła głębia ostrości i te brunatno-sepiowe kolory.
OdpowiedzUsuńDzięki:) Grzegorz, przecież już dawno powinieneś się domyśleć, że jestem matematycznym nieporozumieniem. W mojej i tak zawyżonej opinii plasuję się pod tym względem pomiędzy szkołą podstawową i gimnazjum :))) Miło jednak pomyśleć, że ktoś mógł pomyśleć, że stworzyłem genialny ciąg, cokolwiek miałoby to znaczyć :))))
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńNie chciałabym popsuć następnego postu, ale oglądając ostatnie zdjęcie pomyślałam sobie "Nie, nie jesteś adoptowany!" ;)
Pozdrawiam :)
A ja nie chciałem popsuć gŁosiowi śniadania, plując ze śmiechu kanapką :))))
UsuńW sumie temat na kilka doktoratów... "wpływ dyrektyw unijnych na migracje gęsi". Tylko czy aby wtedy nie zaczną w tajemniczy sposób zmieniać tras swoich migracji klucze dotacji unijnych ;)
OdpowiedzUsuńAżebyś wiedział. Szkoda, że nie wpadłem na to wcześniej, gdyż miałbym wtedy dwa:))) PS. Klucze unijne już powoli nakierowują się z powrotem do macierzy :)))
UsuńPojawienie się gęsi nawet w liczbie niezadowalającej Gotkiewicza to jednak radość jest. I że piękne są i że gęgają i lecą gdzieś. Razem z żurawiami sił dodają po zimowych ciemnicach.
OdpowiedzUsuńPewnie, że radość wielka jest! Co jednak zrobić, gdy człowiek rozpuszczony, jako ten bicz dziadowski, setkami nadbiebrzańskich i warmińskich kluczy!? Poza tym nauczyłem się, że trzeba marudzić, gdyż w ten sposób zaklina się Panią Przyrodę, która jako, że jęków tych znieść nie może, gęśmi sypie, jak z poroża obfitości!
UsuńDziwna sprawa, nad Trójmiastem momentami od kluczy aż gęsto...
OdpowiedzUsuńTyle tylko, że lecą potem nad Bałtyk i tyle je tu na Warmii można zobaczyć :))))
UsuńJa już nie wiem, czy bardziej podobają mi się Twoje teksty, czy Twoje zdjęcia. Oba idą "łeb w łeb" ;)
OdpowiedzUsuńNo i nie doczekałam się informacji o tych głodujących blogerach z Gruzji ... czyżby w następnym odcinku ?
A dziękuję bardzo:) PS. To w sumie nic specjalnego, ale w którymś z kolejnych postów na pewno zamieszczę wyjaśnienie:))
UsuńI teksty ciekawe, i zdjęcia niesamowite. Piszesz, że widać klucze ptaków, ale kto dziś zadziera głowę w górę? Patrzymy albo pod nogi, albo w tablety, więc niewiele widzimy, kontakt z przyrodą żaden.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ultro :) Ja akurat należę do tych, którzy zadzierają, a już szczególnie wiosną. Zgadzam się jednak, że dla większości ludzi to, czy coś leci, czy nie leci jest całkowicie obojętne.
UsuńTo mnie osobiście pociesza, że całkiem niedaleko (całkiem jest pojęciem względnym i pojemnym) jest tak ładnie i przepięknie. Zwłaszcza gdy brnę przez zaśmiecone ulice. Ucieszyłam się z gęsi naszych, zmartwiłam, że nie ma wisienek na torcie. I zdumiałam jak one ogarniają te przeloty i jeszcze odróżniają kukurydzę od soi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na głodujących blogerów. :)
Warmia jest piękna, podobnie jak nasze, nadbiebrzańskie Podlasie:) Mam nadzieję, że wisienki jeszcze dolecą, gdyż gęgawy zawsze pojawiają się trochę wcześniej. PS. Ogarniają i to wyjątkowo perfekcyjnie, gdyż ptaki wbrew potocznej opinii są inteligentne:) PS. No i wpadłem z tymi Gruzinami:))))
UsuńPS. Odetchnęłam, bo chociaż nick mam tak po prawdzie z Czechowa, to jednak awatar jak najbardziej ptasi, więc przyjemniej do inteligencji podciągać niż wręcz przeciwnie. :)
UsuńJak się tak buduje napięcie, to się ma i nie ma co się dziwić. Czytelnicy są okropni w żądaniach. Taki Karol May na przykład całego Winnetou musiał wskrzesić, a tak go ładnie umartwił wśród niebiańskiej muzyki. ;)))
Przeładny awatar, tak przy okazji :) No wreszcie Ktoś docenił ptaki i nie traktuje ich, jak pierzastych insektów :)) PS. Gruzini będą w niedzielę, ale zapewniam, że będziesz rozczarowana, bo choć to dzielny Naród Kaukaski, to jednak Winegret ..., to znaczy Winnetou - rządzi :))))
UsuńŁadne te gęgawy a ty narzekasz(zresztą jak zwykle ;)))Ja ostatnio uziemiony jestem,poprzez moje szerokie plany budowania czatowni( cztery powstały w ciągu tygodnia). Wojtek pojedziesz z Iwoną nad Biebrzę to się odkujecie konkretnie:)
OdpowiedzUsuńNapisałem przecież wyżej, że to celowe marudzenie! Zaciekawiłeś mnie tymi czatowniami. To początek choroby, czy masz jakiś cel? :)))
UsuńPod pratekstem celu,ukrywam swoje chorobliwe uwielbienie dla przyrody ;)))
UsuńCzyli jednak choroba :)))
UsuńWiesz, skoro napisałeś, że wspomniane gatunki są zimnolube- to nic dziwnego że ich nie ma- być może jest dla nich po prostu już za ciepło...może zmienił się mikroklimat rejonu/co jest niezauważalne dla wielu ludzi/, a nie tylko chodzi o pożywienie?...
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, ale raczej stawiałbym na żarcie:)) Różnica pomiędzy kukurydzowym rokiem, a tym jest przeogromna. Wtedy były ich tysiące, a dziś nie ma ich wcale, choć oczywiście wszystko jeszcze może się zmienić, na co bardzo liczymy!!
UsuńKolejny blog ze zdjęciami, po oglądaniu których mam chęć porzucić aparat :).
OdpowiedzUsuńSą super, nawet zwykłe kaczki...
UsuńDziękuję, ale zdecydowanie przesadzasz! Niczego porzucaj, tylko poszukaj wiosny, a jak ją już znajdziesz, to zmienisz zdanie :)))
UsuńCzłowiek musi troche poracować z dala od internetów a tu juz wiosna i to na ddatek w aktach!
OdpowiedzUsuńTe ostatnie szczerze mówiąc bardzo mi sie podobają i gęsi w ilości przyprawiajacej o jelitościsk blogerów z Gruzji tez mi wystarczają :))) a to, z racji tego, ze nie mieszkając w pobliżu żadnego rozlewiska ani jeziora, gęsi widuję w liczebności wielkiej, ale z trochę innej perspektywy :) na żurawie u siebie tez nie mam co liczyć.
Znajomy rolnik powiedział, że jak się ma ddofinansowanie z Unii to trzeba siać co Unia chce. Może po zaiteresowaniach krzywizną ogórków i bananów przyszła pora na ustalanie tras przelotów gęsi oraz ich zimowisk i popasów.....bo niestety muszę powiedzieć, że w tym roku przeleciało nad nami znacznie mniej gęsi niz w latach poprzednich.....
A zdjęcia piękne i czekam na wyjasnienie co w trawie piszczy; )
Wiosna przyszła i nie da się tego ukryć nawet pod osłoną ostatniej, olsztyńskiej śnieżycy:) Tak, jak napisałem nie do końca wiem, co spowodowało taki stan gęsich rzeczy, ale mam nadzieję, że sytuacja na tym odcinku jeszcze się unormuje:)) Co do znajomego rolnika, to trochę przesadził. Sieje się to, co jest potrzebne w gospodarstwie lub, co się najbardziej opłaca, choć w tym drugim przypadku Unia ma dużo do powiedzenia:) PS. Dziękuję i mam nadzieję, że nie chodzi o tych nieszczęsnych Gruzinów :))))))
UsuńTu bym polemizował, zobacz jak Grekom kazali uprawiać bawełnę, mimo że sprowadzana skądkolwiek i tak zawsze była tańsza...
UsuńRównież bym polemizował :)) Po pierwsze w Grecji bawełnę uprawiano na długo przed Unią. Po drugie Unia nie może niczego narzucić rolnikowi siłą. Może jedynie zwiększać stawki dopłat do konkretnej rośliny, a wtedy właściciele gospodarstw sami ją wybiorą, tak jak tę nieszczęsną soję :)
UsuńPewnie faktycznie zasiewy przyczyniają się do liczebności gęsi, wielka szkoda że ich nie ma... Ale gęgawy super!
OdpowiedzUsuńSą za to nad Biebrzą i to w ilościach ponadnormatywnych:)
Usuń