Kolejna odsłona jeleniowatych. Z tymi, widocznymi
na poniższych zdjęciach, spotkałem się na pewnej rozległej, śródleśnej łące. Czarniawy,
reprezentujący ewidentnie południowy typ urody, byk lansował się samotnie w towarzystwie urodziwych, zrobionych na rudo łań. Z punktu widzenia większości
facetów, sytuacja niemal wymarzona. Interesujące okoliczności przyrody, stadko frywolnych dziewcząt
i, co najważniejsze, żadnej konkurencji. Do pełni szczęścia brakowało mu chyba jedynie
piwa i dancingowych rytmów w tzw. tle.
W świecie jeleni taka sielanka nie trwa
jednak zbyt długo. Nie minęło nawet pół pacierza, gdy nagle lasy okalające łąkę,
rozbrzmiały chóralnym, basowym rykiem. Zabrzmiało to tak, jakby w tej jednej
chwili cały kwiat miejscowego, byczego singlostwa, postanowił zmienić swój
dotychczasowy status. Oczywiście czarniawy nie mógł pozostać obojętny na te bezczelne zaczepki. Porzuciwszy leniwą kontemplację
haremu, miotnął w kierunku niewidocznych podrywaczy soczystą wiązanką, po czym dał
pokaz siły w postaci częściowego demontażu łąki.
Przyznam, że początkowo zrobiło mi się go żal.
Biedaczysko jeszcze przed chwilą upajało się prokreacyjnym monopolem, a tu nagle banda, napakowanych
testosteronem, koleżków zaczyna rujnować mu ten wyjątkowy
przedwieczór.
I pozostałbym pewnie dłużej w tym nieutulonym
żalu, gdyby nie przypomniało mi się pewne, wyświechtane powiedzenie, że gdzie dwóch
się bije, tam trzeci korzysta. I ... skorzystałem.
PS. Uprzedzając złośliwe komentarze wyjaśniam,
że pod wyrażeniem „skorzystałem” kryje się tylko i wyłącznie zrobienie zdjęć!