Ten post dla wielu
osób może wydać się nudnym i monotematycznym. Dla nas jest to jednak, w pewnym
sensie, ukoronowanie wieloletniego łażenia po bezdrożach Doliny. Wiem, że poniższe fotki
są słabe technicznie, ale wszechobecna mgła, nędzne światło, dynamika wydarzeń i emocje, to mało komfortowa mieszanka, zwłaszcza w przypadku fotografii zwanej powszechnie - przyrodniczą. Podejrzewam, że w XXII wieku, gdy kamery HD wszczepione w rogówki będą równie powszechne, jak dziś paznokcie wrośnięte
w palce u stóp, tego typu zdarzenia będzie można rejestrować zdecydowanie efektywniej. Powtórzę jednak raz jeszcze, że dla nas to wszystko nie ma żadnego znaczenia, gdyż to co udało
nam się zaobserwować, jest jednym z naszych, najważniejszych przeżyć
przyrodniczych.
Wszystkie, poniższe zdjęcia ułożone są (chyba po raz pierwszy w historii tego bloga) w układzie chronologicznym. To trochę taki reporterski zapis tego, co zobaczyliśmy, gdy zasapani - niczym uzależniony od nikotyny maratończyk po pierwszym kilometrze - wracaliśmy do auta po nieudanym podchodzeniu czterech łosiowych byków.
Jak widać na poniższych fotkach, wilcze polowanie zakończyło się niczym, co jest raczej regułą, gdyż skuteczność polowań dużej watahy sięga zaledwie kilku procent, a to był przecież samotny basior. Nie ukrywam, że trochę się zawiodłem, gdyż oczami wyobraźni widziałem już spektakularne zdjęcia oraz ... spiżarnię wypełnioną solidną porcję, ekologicznie pozyskanej, jeleniny ...
No dobrze, ale jaki jest morał płynący z całej tej historii? W moim przekonaniu przede wszystkim taki, że wilk nie jest żadnym potworem, ani żadną bestią o czym kiedyś starali się przekonać nas bajkopisarze, a dziś tzw. myśliwi, właściciele zwierząt hodowlanych i pańcie z psunią defekującą na trawnik w mieście, co najmniej powiatowym. To nie żadne krwiożercze monstrum, ale zwierzę, które próbuje tylko przetrwać w - coraz bardziej gęstym od ludzi - terenie. W ostatnim miesiącu spotkaliśmy wilki dwa razy, w tym raz nieomal się o nie otarliśmy. Czy wtedy i w chwili pokazanej na fotkach, poczułem jakiekolwiek zagrożenie? Nie, nie poczułem! Może jestem zatem dzielnym człowiekiem lasu, któremu nic, co dzikie nie jest straszne? Nie, nie jestem, gdyż nie raz i nie dwa czułem strach, gdy łażąc po lesie słyszałem warkot wkurzonej lochy prowadzącej warchlaki.
Z wilkami jest inaczej. Wilki nie atakują ludzi, a przynajmniej nie robią tego w Polsce, gdyż od zakończenia II Wojny Światowej, na terenie naszego kraju, nie stwierdzono ANI JEDNEGO takiego przypadku. Owszem, niejednokrotnie słyszy się o wilkach zabijających zwierzęta hodowlane i domowe. Tyle tylko, że to również margines, a dodatkowo, napastnikami bardzo często są zdziczałe psy lub te, które - zgodnie z filozofią ich właścicieli - powinny się same wykarmić. Poza tym, gdy hodowcy zaczęli wreszcie skuteczniej (lub w ogóle!) chronić swoje stada, liczba zagryzionych zwierząt wyraźnie zmalała.
Mam nadzieję, że - zwłaszcza to ostatnie - będzie koronnym argumentem przeciwko przywróceniu odstrzału wilka, gdyż to jedno z ostatnich zwierząt, o którym można powiedzieć, że jest naprawdę dzikie.
No dobrze, ale jaki jest morał płynący z całej tej historii? W moim przekonaniu przede wszystkim taki, że wilk nie jest żadnym potworem, ani żadną bestią o czym kiedyś starali się przekonać nas bajkopisarze, a dziś tzw. myśliwi, właściciele zwierząt hodowlanych i pańcie z psunią defekującą na trawnik w mieście, co najmniej powiatowym. To nie żadne krwiożercze monstrum, ale zwierzę, które próbuje tylko przetrwać w - coraz bardziej gęstym od ludzi - terenie. W ostatnim miesiącu spotkaliśmy wilki dwa razy, w tym raz nieomal się o nie otarliśmy. Czy wtedy i w chwili pokazanej na fotkach, poczułem jakiekolwiek zagrożenie? Nie, nie poczułem! Może jestem zatem dzielnym człowiekiem lasu, któremu nic, co dzikie nie jest straszne? Nie, nie jestem, gdyż nie raz i nie dwa czułem strach, gdy łażąc po lesie słyszałem warkot wkurzonej lochy prowadzącej warchlaki.
Z wilkami jest inaczej. Wilki nie atakują ludzi, a przynajmniej nie robią tego w Polsce, gdyż od zakończenia II Wojny Światowej, na terenie naszego kraju, nie stwierdzono ANI JEDNEGO takiego przypadku. Owszem, niejednokrotnie słyszy się o wilkach zabijających zwierzęta hodowlane i domowe. Tyle tylko, że to również margines, a dodatkowo, napastnikami bardzo często są zdziczałe psy lub te, które - zgodnie z filozofią ich właścicieli - powinny się same wykarmić. Poza tym, gdy hodowcy zaczęli wreszcie skuteczniej (lub w ogóle!) chronić swoje stada, liczba zagryzionych zwierząt wyraźnie zmalała.
Mam nadzieję, że - zwłaszcza to ostatnie - będzie koronnym argumentem przeciwko przywróceniu odstrzału wilka, gdyż to jedno z ostatnich zwierząt, o którym można powiedzieć, że jest naprawdę dzikie.