No dobrze. Pobawiliśmy się trochę
w Afrykę i starczy! Niech ktoś wreszcie wyłączy to ogrzewanie! Albo włączy
największe wentylatory, jakie uda się znaleźć na rynku! Lub deszczownie! A może
istnieje techniczna możliwość przyciągnięcia jakiegoś lodowca? Mamy przecież
podobno jakieś okręty, które rdzewieją w tajnych portach wojennych, więc
wreszcie mogłyby się na coś przydać. Szybki wypad na północ, takiż rzut
harpunem w lód i z powrotem do kraju. Zacumowalibyśmy górę lodową gdzieś na
Zalewie Wiślanym i temperatura ciupasem spadłaby o kilka stopni, a na dodatek w
olsztyńskich klepach pojawiłaby się zdrowa i pożywna foczyna. Przepraszam, wiem
że bredzę, ale 33 w cieniu, to nie mój habitat klimatyczny. Chociaż ta foczyna …
No dobrze, jednak bredzę!
Ten weekend postanowiliśmy spędzić
w lesie, naiwnie sądząc, że na takie upały nie ma nic lepszego, niż cień i leśny,
orzeźwiający zefirek. To samo musiały pomyśleć chyba także strzyżaki, gdyż kiedy
w piątek wieczorem zameldowaliśmy się pod Pasymiem, były już na miejscu wraz z
liczną rodziną i kolegami z wojska. Bylibyśmy niemalże w komplecie, gdyby nie
fakt, że zefirkowi coś wypadło i nie dojechał. No cóż. Taka równikowa karma. Nie
było co prawda tak źle, jak pewnego wrześniowego popołudnia w nadbiebrzańskich
lasach, ale za dobrze - też raczej nie. Chociaż z drugiej strony, jak tak się
mocniej zastanowić, to jednak strzyżaki wyszły na tym spotkaniu zdecydowanie
gorzej, niż my. Po naszej stronie może i byli ranni, ale zabitych – nie było.
Upał, strzyżaki, jakaś - nieznana
nam - niższa forma życia biologicznego żyjąca w symbiozie z quadem, no i my. Jednym
słowem, mało strawny konglomerat dla jeleniowatych i dzików. I pewnie dlatego te pierwsze i te drugie zaległy
w czeluściach tzw. puszczy, gdyż potrzebowaliśmy i opisywanego wieczoru i
następnego poranka, żeby pstryknąć to, co poniżej.
Swoją drogą, takie fotografowanie
ma coś w sobie z bokserskiego klinczu. Z jednej strony spocony jak śp. szczurzynek,
ledwie dyszący człowiek z aparatem, a z drugiej … tak samo dyszący i spocony
jeleń. I jedno i drugie ma dosyć, więc stają na przeciw siebie w pełnej
rezygnacji. Człowiek niby fotografuje, jeleniowaty niby pozuje, ale i jeden i
drugi wiedzą, że to bez sensu i lepiej byłoby wypić zimne piwo w jakimś,
przyjemnym dla ciała i umysłu, bajorku.
Nie wiem, jak jelenie, ale my
wczoraj postanowiliśmy urzeczywistnić to, o czym napisałem. Spędziliśmy kilka
godzin w leśnym jeziorze fotografując ważki (o tym w następnym poście), popływaliśmy, pogadaliśmy trochę z przygodnie spotkanym rowerzystą i
wróciliśmy do Olsztyna tuż przed burzą.
Mam nadzieję, że jelenie
postąpiły dokładnie tak samo i wkrótce z nowymi siłami, znowu spotkamy się w
lesie. PS. Znowu jest gorąco!
Marzenia się jednak spełniają, już jest chłodniej :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie kiedy te małe dziczki zmieniają sierść z rudo-pasiastej na ciemną, i czy to futro im linieje i wyrasta nowe ciemniejsze, czy też po prostu ciemnieje stopniowo. Takie mam dylematy po tych upałach ;)
Piekło trochę ochłonęło, ale w Olsztynie nadal wieje grozą:) Dziczki wymieniają sierść, tak jak wszystkie zwierzaki. Stara wypada (stopniowo), a na jej miejsce wyrasta nowa, czarna lub ciemnobrązowa. Zimą będzie zdecydowanie gęstsza, niż ta, którą teraz widać na ich matce i starszym rodzeństwie.
UsuńOj dziękuję za wyjaśnienia i znów jestem mądrzejsza (albo tak mi się wydaje) ;) U mnie dzisiaj to nawet zimno jest.
UsuńJa sobie odpuściłem te upały i zrobiłem tak jak napisałeś. Zimne piwo i bajorko ;)
OdpowiedzUsuńJak na takie upały to zwierzyna dopisała. Nie widać na fotkach że zwierzyna pozuje na niby, ale czy fotograf fotografowal na niby ? Chyba nie bo jest co pooglądać :)
Jak się ma szaloną fotografkę w domu, to piwko i bajorko pozostają w sferze marzeń:), chyba, że da się namówić na ważki! Zwierzyna dopisała, ale jest jej zdecydowanie mniej, niż zawsze. Upał, polany zarośnięte, więc zalega gdzieś w krzaczorach:)
UsuńJa nie rozumiem, jak w taki skwar można jeszcze do lasu iść? Przecież to daleko od lodówki z zamrażalnikiem, w którym zamarza wilgotna ścierka, by za chwilę ochładzać moją biedniutką głowę. No, nie pojmuję, że jeszcze fajne zdjęcia można zrobić przy 35 stopniach... ;-)
OdpowiedzUsuńJa też nie, ale z dyskusja z gŁosiem na temat pozostania w domu jest z góry skazana na porażkę:) PS. Późnym wieczorem i po świcie nie ma 35, a co najwyżej 32 stopnie:)
Usuńczytam, czytam i rozpływam się od tego gorąca...a futrzaste dziki wyglądają jakby im upał zupełnie nie przeszkadzał. Podziwiam, że oddaliliście się tak daleko od lodówki :)Chociaż to jeziorko z ważkami brzmi orzeźwiająco ... fajne zdjęcia, 15 wygląda jak ufo :)
OdpowiedzUsuńDlatego zrzuciły zimowe futro i paradują nago, przynajmniej w dziczym tego słowa rozumieniu:) Jeziorko było orzeźwiające, wiec wracamy tam tak szybko, jak się da! PS. Bo to było jak UFO. Tak naprawdę to, pstryknąłem obejrzałem dopiero po powrocie do domu. W lesie nie miałem na siły:)
UsuńWojtek jak na jeden wieczór i poranek to ładnie wam obrodziło zwierzyną. A ostatnio marudziłeś że nic wam nie wychodzi na polany ,a tu proszę taką seria futra :)
OdpowiedzUsuńPrzecież wiesz, że marudzenie to tradycja tego bloga:) A tak na poważnie, to jest dużo gorzej, niż zazwyczaj. Nie wiem, czy to upały, czy to, że trawa jest wysoka i przestała być atrakcyjna dla jeleni (tak przynajmniej twierdzą prawdziwi fachowcy), ale coraz trudniej je wyłuskać z krzaczorów:)
UsuńTeż miałam dość tej indyjsko-afrykańskiej mieszanki i żadna siła nie była w stanie zmusić mnie do wyjścia dalej niż do ogrodu w celu polania się wodą z ogrodowego węża. Całe szczęście , że przyszedł ten długi deszcz. I dlatego najbardziej podoba mi się ten chłodny poranny żuraw.
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie jestem sam w tej pogodowej awanturze:) Fakt, żurawia fotografowałem przy, przyjaznej dla człowieka temperaturze, 27 stopni:)
UsuńPodoba mi się ta sarna z nietęgą miną typu pragnę piwa vs świetlistość gałęziowo-trawiasta po lewej.
OdpowiedzUsuńps.Wszędzie chodzę z robiącą mgiełkę spryskiwaczką i się spryskuję i idzie wytrzymać. Polecam. Oraz wilgotne ręczniczki też. Oraz mobilne wiaderko z dorobionymi kółkami i rączką, bardzo poręczne.
Nazwałbym ją raczej łanią, ale co tam:) To bardzo dobry pomysł, żeby oprócz sprzętu nosić ze sobą spryskiwaczkę, wilgotne ręczniczki i mobilne wiaderko:)Co prawda nie wiem, co na to moi kuliso-tragarze, ale przecież nie będę ich pytał!
UsuńReeewelacyjne zdjęcia, niesamowite spotkania, po prostu świetne. Mam pytanie Wojciechu ile razy w tygodniu fotografujesz? Gratuluje i Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin, mieliśmy szczęście:) PS. Na fotografowanie poświęcamy najczęściej cały weekend (jeżeli jest pogoda) i czasem udaje się nam wyjechać przed i po pracy (zwłaszcza teraz, gdy dni są bardzo długie). Trzeba jednak pamiętać, że np. z dobrego weekendu nad Biebrzą (albo na Warmii) przywozimy kilka postów, które potem publikujemy przez dwa-trzy tygodnie.
UsuńDziki świetne i w d... przepraszam w futrze mają upały. U mnie łażą jak niezaganiane bydło. I jeszcze koziołki niszczące korę na drzewkach. I ryczące nocami. Dają radę, bez lodówek.
OdpowiedzUsuńRaczej upałów w futrze nie mają (podobnie, jak reszta zarośniętych). Mają za to leśne, chłodne bajora, w których spędzają większość niekonsumpcyjnego czasu:) Osobiste bydło przegoń, a na koziołki (już Ci to radziłem) postaw żelaza!
UsuńJak to robisz, że zwierzaki chcą pozować? Bo ja jak chodzę bez sprzętu to pozują zarazy, a jak tylko mam obiektyw w ręku, to się sprytnie chowają, albo przynajmniej włażą za pierwszą lepszą osłonę!!! :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o temperatury, to jestem pełen podziwienia dla ludzi, co w lecie jadą na południe - to nie jest dobry kierunek - na Spitzbergen trzeba!!! Dla mnie to zupełnie niezrozumiałe, żeby w upały jechać tam gdzie jest jeszcze gorzej!!! :D :D :D
Opisałeś najstarszą fotogograficzną regułę na świecie. Masz sprzęt - nic nie ma, nie zabrałeś - bioróżnorodność pełną gębą Tyle tylko, że ja się nigdzie i nigdy bez aparatu nie ruszam,więc czasem jestem od tej reguły wyjątkiem. Co do kierunku wakacyjnych wyjazdów, masz 134% racji. Na Warmii już o 6 rano mamy 25 stopni i ... więcej nam nie trzeba:)
OdpowiedzUsuńMi też upał resztki mózgu wytapia niczym masło z tosta. W pracy mam klimę,w domu piwnicę, najgorzej jest "na przelocie".
OdpowiedzUsuńCzyli trzeba się zająć chałupnictwem:)Przynajmniej do listopada:)
OdpowiedzUsuń