Kiedyś już pisałem o nowych
gatunkach zasiedlających Polskę. Temat to o tyleż ciekawy, co kontrowersyjny.
Dlaczego? Ano dlatego, że 95% obserwacji nowych gatunków, to w 95% zmyłki.
Doświadczyłem tego osobiście przy okazji pierwszych, krajowych doniesień na
temat szakala złocistego. Któregoś dnia zadzwonił do mnie mój przyjaciel
(zajmujący się zawodowo biologią zwierzyny) z informacją, że przesłano mu do weryfikacji zdjęcie
złocistego z Warmii. Niecierpliwie otworzyliśmy pocztę i … obejrzeliśmy sobie elegancką
fotografię lisa, tak doskonale zdjętego, że spokojnie mógłby ilustrować hasło
„Lis” w Wikipedii!
Ostatnio (choć sam „artykuł” już niusem
nie jest) przeczytałem o tajemniczym stworzeniu mordującym zwierzęta domowe,
gdzieś hen pod Sochaczewem. Mordującym!? Krew wypijającym! I to hurtowo, gdyż
poszło jej (tej krwi) całych 30 litrów za jednym podejściem! Oczywiście natychmiast uaktywnili się autorzy pisujący do
portali spod znaku złotych pociągów, Atlantydy i Podlasianek rodzących dzieci-borsuki
i oznajmili, że to nic innego, jak tylko Chupacabra! Potwierdzeniem obecności
tej południowoamerykańskiej bestii, miały być wyraźne zdjęcia pokaleczonych,
świńskich zwłok i niewyraźne (swoją drogą dlaczego fotki potworów są zawsze
tak dramatycznie nieostre?) jakiegoś … psa. Wychudzonego i wyłysiałego, ale jednak
psa!
Czytając to pomyśleliście zapewne,
że to głupawa historyjka niewarta wzmianki, tak jak rewelacje o pumach i innych
lwach widywanych na polskiej ziemi. I zapewne przyznałbym Wam rację, gdyby nie
fakt, że takie historyjki stają się kanwą
niezwykle poważnych dyskusji na takiż forach przyrodniczych. I właśnie rzeczona
Chupacabra stała się przyczynkiem do gorącej wymiany zdań wśród internautów-przyrodników.
Oczywiście wszyscy zgodzili się, że żadne tego rodzaju stwory nie istnieją, jednak część dyskutantów była zdania, że sochaczewski Armagedon należy potraktować poważnie i najprawdopodobniej jest to sprawka pewnego stworzenia, które … również
nie występuje w Polsce. Zdaniem zwolenników tej teorii przemawiają za nią następujące argumenty:
1. zwierz ten istnieje naprawdę, a pozostawione ślady zbrodni są bardzo charakterystyczne,
2.
podobno kiedyś żył na obszarze dzisiejszej Polski,
3.
aktualnie występuje relatywnie blisko,
4.
słynie z siły i apetytu.
5. klimat i środowisko w niektórych częściach kraju przypominają te, w których czuje się najlepiej.
Przeciwnicy wytoczyli równie mocne działa i
przypomnieli, że:
Ad.1.
istnieje, tak jak cała masa innych zwierząt, których w Polsce
nie stwierdzono, a co do śladów, to pasują również do innych gatunków,
Ad.2.
to akurat jest dyskusyjne,
Ad.3.
relatywnie blisko, ale ciągle trochę za daleko,
Ad.4.
no fakt, słynie,
Ad.5. przypominają,
ale nie są optymalne.
I bądź tu człowieku mądry. Oczywiście ja również w żadne Chupacabry
nie wierzę (za dnia!), ale w to, że na terenie Polski nagle pojawił się ten drugi gatunek,
też jakoś nie. Faktem jest jednak, że coś wyssało te biedne zwierzaki i raczej nie byli to,
prący na szkło, Sochaczewianie.
PS. Piskorze rozpoznaliście bez trudu, więc teraz zmierzcie się z tym tajemniczym stworem. Myślę, że to będzie dużo łatwiejsze
zadanie. Zdjęć nie podpisuję, gdyż wiem, że wiecie.
PS. Zapraszam na naszą wspólną z gŁosiem wystawę w piątek dwudziestego dziewiątego lipca w Galerii Sowa o godzinie dziewiętnastej.
PS. Zapraszam na naszą wspólną z gŁosiem wystawę w piątek dwudziestego dziewiątego lipca w Galerii Sowa o godzinie dziewiętnastej.
Poniżej próbka tego, jak wygląda większość zdjęć przyniesionych z terenu:)
Coś tam po prawej może prześwituje na piątym zdjęciu - reszta to szkodniki, czyli jelenie i sarny - zabij, nie wiem!!! :)
OdpowiedzUsuńTym razem nie było podpowiedzi fotograficznej:) PS. Zastanawiam się, gdzie Ty właściwie mieszkasz? My za jeleniami musimy uganiać się po wertepach, a Ty wyganiasz je z ogrodu! Co prawda byłem w Lublinie tylko raz, ale zauważyłbym chmary jeleniowatych wałęsających się po mieście! Tak, czy siak, zazdroszczę!
UsuńW Lublinie można różne zwierzaki spotkać, szczególnie na spacerze z psem, a raczej suką - jeże, kuny, tchórze, lisy, bażanty, a czasami łosie - saren jednak i jeleni raczej nie. Natomiast mamy działkę kawałek od Lublina (tak ze 40 wiorst) i tam się różne rzeczy zdarzają - między innymi różne jeleniowate szkodniki, które wyjadają kapustę, sałatę, obdzierają z kory drzewka, albo je namiętnie łamią czyszcząc różki, jakby lasu cholery nie miały!!! :) :) :)
UsuńZ tych zwierzaków potworzastych to tylko rosomak mi pasuje, bo zbyt zimnolubny na nasz klimat i odpowiednio agresywny i żarłoczny, ale on z tych co kości roztrzaskują zębami, a nie krew wypijają, chociaż to zwierzak łasicowaty.
UsuńDzisiaj na spacerze wypłoszyliśmy spod krzaka jakieś łasicowate stworzonko, kunę albo tchórza Nawet za bardzo się nie przejęło - podbiegło, zatrzymało się rozejrzało i poszło spokojnie dalej! :)
UsuńNa pozamiejskiej działce, to może być poważny problem. Koleżanka Kurowicka ma to samo, z tym że jej w pracach ogrodowych pomagają dziki:) Tak, jak napisałem niżej, zwierzątko z postu, to faktycznie rosomak. Co prawda również nie wierzę, że to on stoi za sochaczewską makabrą, ale byłoby fajnie, gdyby wzbogacił naszą rodzimą faunę:)PS. Zastanawia mnie dlaczego kuna domowa ma się znacznie lepiej od swojej leśnej kuzynki. W Olsztynie te pierwsze widuję regularnie, a tych drugich nawet w naszych przepastnych lasach - brak.
UsuńO, u nas są, bo miałem kiedyś "niezłą jazdę" (dosłownie), jak mi z lasu wypadły na drogę dwa baraszkujące gagatki, prosto pod koła - ledwie je slalomem ominąłem - jedna wskoczyła do rowu, a druga ostała się między kołami i w prześwicie pod samochodem nic jej się nie stało.
UsuńA w okolicy Lublina można nocą spotkać różne stwory - borsuki, dziki, sarny, łosie - grasują nawet po trasach szybkiego ruchu! Problemem są sławetne zabezpieczenia, bo żeby wejść to zwierzyna nie ma problemu, ale zejść nie może i wędruje wzdłuż tych paranoidalnych parkanów.
Ucieszył mnie bardzo ten komentarz, bo miałem prawie identyczną sytuację pod Giżyckiem. Tyle tylko, że to były młode łasiczki i było ich pięć. Pamiętam swoje zdumienie, gdy rzuciłem okiem w lusterko i zobaczyłem, że kompletnie nic im się nie stało:) Swoją drogą do dziś nie mam pojęcia, jak zdążyłem je policzyć, bo akcja była super szybka:) PS. Na szczęście odchodzimy już od tych płotów.
UsuńRano zeźliłem jakiegoś stwora, który zeźlony wydawał groźne odgłosy i trząsł gałązkami kasztanowca. Podejrzewałem, że to jakieś ptaszydło nie wpadło w zachwyt na widok Dreptaka pod starą wierzbą. Przy bliższym przyjrzeniu, okazało się, że to ruda wiewióra tak dokazywała, bo jej drogę zastawiłem. Ona mnie się wcale nie przestraszyła, ona na mnie nawrzeszczała i starała się wystraszyć!!! No to co miałem robić, poszedłem sobie. :)
UsuńA widzisz! Ty nie cierpisz jeleniowatych, a ja z kolei tych rudych małp! Wszystkim się wydaje, że to taka słodka wiewióreczka, orzeszki pojada, a to bandyta pełnym pyskiem. Dwa lata temu miałem fotografować kapturki na gnieździe. Znalazłem ich 5, ale nic z tego nie wyszło, bo wszystkie splądrowała ruda!
UsuńE tam, zaraz "nie cierpisz"! Uwielbiam! Ale nie w moim ogródku!!! :D :D :D
UsuńW takim razie ja również uwielbiam wiewióry! Te szare z USA:)
UsuńSą to oczywiście lamy rogate, nowy gatunek dla Polski. Jak to czupacabra nie istnieje? Sam widziałem jej zdjęcia na portalach z UFO i Archiwum X, więc wiadomo, jak coś istnieje w internecie, to musi istnieć naprawdę :-) Mimo wszystko, podoba mi się też ostatnie zdjęcie - taki fajny impresjonizm wyszedł.
OdpowiedzUsuńLama rogata nowym gatunkiem?! Ja laminą (w tym także rogatą) zajadałem się już w latach `80 ub.w.! PS. Czytaj ze zrozumieniem!! Nie wierzę "za dnia"!! W nocy w lesie wierzę we wszystko, co kiedykolwiek ujawnił internet! PS.2. A po co ja to wrzuciłem? :)
UsuńJelenia ustrzeliłeś pięknego :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki Marcin, ale sam się ustrzelił wyłażąc nam przed obiektywy :)
UsuńJeleń fajnie "ustrzelony" :) a ostatnie zdjęcie to przedstawia pewnie tego potwora bo jest jak napisałeś w tekście " dramatycznie nieostre? " ;) no to musi być potwór :))))
OdpowiedzUsuńSprytnie kombinujesz, ale ... pudło! A myślałem, że to łatwa zagadka dla Dziada z Lasu:))
UsuńNa ostatnim zdjęciu to wypisz, wymaluj, sfotografuj- chupacabra, dokładnie jak te z internetu. Ło matko, one naprawde tu są;)
OdpowiedzUsuńDokładnie!! Za dnia ich nie widać, ale w nocy ...
UsuńNo Wojtek grubo pojechaliście z tym jelonem ,piękny w świetnym otoczeniu złapany. Wystawę obowiązkowo odwiedzam :)))
OdpowiedzUsuńGrubo to on z nami pojechał. Pokazał się na chwilę, po czym zwiał i na dodatek zabrał dziewczyny! PS. Mamy nadzieję! Pamiętaj, że wiemy, gdzie mieszkasz!
UsuńPod taką groźbą nie widzę inaczej żeby tam nie być. :)))
UsuńCzyli zadziałało:)
UsuńCzyżby rosomak? Ja bym bardzo chciała, żeby to był rosomak. Nikt mi nigdy nie chciał uwierzyć, że widziałam takiego rosomako-podobnego stwora w okolicy. I dopiero po dokładnym opisie pewien specjalista biolog uznał, że mógłby to być ten zwierz ucieknięty z hodowli na Białorusi. Podobno tam rosomaki hodują. Wojtku, zrób coś żeby jednak rosomak (ładny jest)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, ale jak widzę nie czytuje się regulaminu bloga! Pkt 675, ust.987 (str. 2398) WYRAŹNIE zabrania mi udzielania takich odpowiedzi. Za dwa dni wejdzie w życie pkt. 26783 ust. 978 (str. 12897) i wtedy z największą przyjemnością!
UsuńTeż jestem za rosomakiem. :)
UsuńNo dobrze. Zgadliście:)PS. Nic nie wiem o uciekinierach z hodowli, natomiast najbliższe stwierdzenie miało miejsce na Łotwie. Tyle tylko, że to był bardzo specyficzny rok (zamarzł Bałtyk).
UsuńWidzisz Wojciechu, jak tak siłą dwojga komentatorów to i paragrafy jakoś tak diabli biorą. I hurra, zgadłam! Tra la la.
UsuńNa zmasowany atak nikt nie poradzi. Nawet domorosły rosomakolog:)
UsuńDomorosły rosomakolog to właśnie sobie poradził z wyprowadzeniem ataku. Brawo ja!
UsuńNiech, Brawo Ty!:)
Usuńzakładałem że chodzi o kuzynów Drakuli, ale oni zmasakrowanych świńskich zwłok nie zostawiają...
OdpowiedzUsuńKuzyni może i nie, ale to coś pewnie tak:)
UsuńWiem, że mgła potrafi czasem krowy zostawione na noc na pastwisku zadusić, ale żeby jakiś obcy naszą rodzimą świnię poturbował to nie mam pojęcia co za jeden, nietoperek wampirek?
OdpowiedzUsuńFoty piękne, a najbardziej mnie ujęła ta rozmyta łania.
Poturbował, to bardzo łagodne określenie:) Nie polecam jednak oglądania fotek, zwłaszcza przed i w trakcie posiłku:) PS. I po co ja setki takich zdjęć wykasowałem?
UsuńSpoko !
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPiękne jest piąte zdjęcie! Super uchwycona rodzinka :)) To to małe ma dziwnie mordercze spojrzenie - albo mi się wydaje. Może to mała, zamaskowana chupacabra.
OdpowiedzUsuńDzięki:) Wiesz, że możesz mieć rację! Dopiero teraz to zauważyłem i teraz zaczynam się zastanawiać, czy znowu iść do lasu:)
OdpowiedzUsuńUrocze zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńCzupakabry może w górach nie spotkałem, ale opisywana przeze mnie kozica i Niedźwiedź spełniają wszelkie kryteria kryptydy (brak materiału zdjęciowego i dwóch pijanych górali za świadków). Piękne rogacze!
OdpowiedzUsuńTo dawaj chociaż zdjęcia tych górali! W końcu to też jakaś fauna:)
UsuńW sumie - kiedyś także spotkałem w górach "zmasakrowaną świnię" - facet (ceper) ochlał się jak świnia a baba wpuściła mu tęgi łomot i zostawiła do rana na łączce koło wiaty... więc być może jak pokazuje doświadczenie i niektóre przekazy natchnione - ta czupakabra "to zła kobieta była" ? ;-)
UsuńI tu trafiłeś w dziesiątkę! Tyle tylko, że nie mogłem tego napisać, bo feministki nie śpią, a ja o łomocie od aktywistek, jakoś nie marzę:)
Usuńpiękne :) i model dostojny! urocze spotkanie
OdpowiedzUsuńDzięki Kalina. Model faktycznie był dostojny, ale tylko przez moment :)
Usuń