Chyba nigdy nie zaniedbywałem tak bloga, jak ostatnimi czasy. Usprawiedliwia mnie jednak fakt, że skupiam się bardziej na odcinku dewelopersko-wtórnomieszkaniowym i nie mam nawet czasu na przygotowanie zdjęć z października, a co tu deliberować o listopadzie. Wstyd przyznać, ale mam też fotki z lata i wczesnej jesieni. Ponieważ jednak chronologiczność nigdy nie była domeną tego bloga, w środę listopad, potem październik, potem lipiec itd.
Tymczasem, tak na szybko, ostatni zamazaniec z Warmii.
Tymczasem, tak na szybko, ostatni zamazaniec z Warmii.
Taki zamazaniec stwarza ciekawe pole dla wyobraźni. Sektor deweloperski potrafi wyssać siły, fundusze i obniżyć poziom optymizmu.
OdpowiedzUsuńZatem jest Ci wybaczone, byle wszystko zakończyło sie pomyślnie!
Oj potrafi! Mam jednak nadzieję, że to już końcówka:) PS. Dziękuję:)
Usuńłoł - świetnie :-)
OdpowiedzUsuńDzięki Ewa:) Tak jakoś podejrzewałem, że Ty akurat maziaj docenisz:))
UsuńW zeszłym miesiącu udało mi się zobaczyć takiego zamazańca w Bieszczadach w samo południe :)
OdpowiedzUsuńA gdzie fotka!?! Z resztą wieczorem zajrzę do Ciebie na stronę i sam poszukam:))
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńZamazaniec? Kolorystyka jak u Piazzetty, więc ja bym nie narzekała:)
A w związku z perypetiami opisanymi w pięciu zdaniach - łączę się w bólu. Niegołosłownie - prawie od roku usiłuję zrobić porządek z pewnymi sprawami...
Pozdrawiam:)
Leno, ja nie narzekam, gdyż w innym wypadku wykasowałbym tę fotkę:) PS. Mam nadzieję, że Nowy Rok przywitamy ze spokojniejszymi głowami, czego nam bardzo życzę.
UsuńTe "zamazańce" najciekawsze, ponieważ dają najwięcej przemyśleń, w tych ulotnych załamaniach najlepsze pole do popisu wyobraźni.
OdpowiedzUsuńMężczyzna w pierwszej kolejności odpowiedzialny za swój dom, a potem dopiero mogą być przyjemności w postaci np. blogowania.
Serdecznie pozdrawiam
I dlatego wilczysko pojawiło się na blogu:) Masz rację i dlatego ostatnio blog podupadł. Mam jednak nadzieję, że w międzyczasie coś tam się jeszcze pojawi:)
UsuńNo nie! Nie doczytałam tytułu i jak srodze się zawiodłam. Ledwie zasiadłam do Twojego posta jak zwykle, z kawą i wygodnie, a tu koniec. Zgłaszam sprzeciw. Zamazaniec mi trochę rekompensuje (ale tylko jeden, jak minimalistycznie ;)).
OdpowiedzUsuńPowodzenia mieszkaniowego Ci życzę i wracaj na bloga. ;))
Obiecuję, że następnym razem będzie więcej zdań i więcej zdjęć:))) Dziękuję!
UsuńA może zamiast mąk deweloperskich kupisz mój domek wśród pól? Z drugiej ręki, bez męki.
OdpowiedzUsuńMyślałem i o chałupie, zwłaszcza że i tak mało korzystam z uroków miasta. Problem jednak w tym, że Iwona pracuje od-do, a poza tym w Olsztynie mieszkają moi Rodzice. PS. Już widzę, jak sprzedajesz to cudo!
UsuńA jednak. Przymierzam się. Łatwo nie będzie, więc jeszcze tu pobędę.
UsuńŁatwo nie będzie, to prawda. Wiem coś o tym, gdyż ostatnio sprzedałem swój strych. Życzę powodzenia i znalezienia czegoś równie pięknego :)
UsuńZamazaniec jest uroczy ! Rozumiem, że interpretacja dowolna ? Pozdrawiam i czekam na październik, lipiec i listopad :))
OdpowiedzUsuńNajdowolniejsza z dowolnych:)))
UsuńCudowna wiadomość, że choć zamazaniec to jednak warmiński wilk i to żywy daje się znaleźć.
OdpowiedzUsuńDaje się, daje. W tym roku na Warmii mieliśmy cztery takie spotkania. Problem w tym, że wszystko działo się zbyt szybko, więc to jedyne świadectwo, że nie konfabuluję:))
UsuńNajprawdziwszy zamazaniec.
OdpowiedzUsuń:-)
Chronologiczność nie jest ważna.
Wszystko jedno co - byle było.
Wytrzymam jakoś.:-))
Klasyczny wręcz:))) PS. Będzie! Co prawda trochę się waham w przypadku tekstu, ale co mi tam:)))
UsuńŻycie jest chronologiczne, reszta nie musi :))) W srodkyu zimy fotki z lata ułatwiają przezycie i dają nadzieję :)))
OdpowiedzUsuńZamazaniec jak ze snu.....zazdroszczę :)))
Mąk deweloperskich współczuję i szybkiego końca życzę :))
Też mi wyszło pięć zdać :))))
Dlatego właśnie lipiec trzymam na grudzień:))) Dziękuję!
UsuńTak się zastanawiam czy o tym pisać, czyli o tym czego się nie zrobiło - coś jak ryba, która mogła się złapać na haczyk, a nic z tego nie wyszło. :)
OdpowiedzUsuńW piątek, pod Nowogrodem zobaczyłem wielkie ptaszydło na przydrożnym drzewie. I nawet miałem w samochodzie sprzęt do zdjęć, ale że było paskudnie zimno, mokro i warunki oświetleniowe paskudne, to sobie odpuściłem. Prawdę mówiąc to też wcale nie miałem ochoty ptaszora wystraszyć, bo pewnie nieprzypadkowo tam siedział? Ale od tamtego czasu zachodzę w głowę, co to też mógł być za stwór, bo rozmiar znaczny, pióra ciemne, z nakrapianym białymi brzuchem. W sumie mogłem cokolwiek strzelić i teraz pewnie nie miałbym dylematów? :)
Fajnie. Poruszamy się po tych samych szlakach, gdyż w Nowogrodzie byliśmy dwa tygodnie temu:) To ptaszydło wygląda mi na myszołowa, choć wielkość wskazywałaby na orlika. Sęk w tym, że orlików już nie ma, więc pozostaje ... jednak myszołów:)
UsuńChupacabra istnieje!!!! Hurra!
OdpowiedzUsuńIstnieje i ma się dobrze! To już czwarte spotkanie w tym roku, a ten przecież się jeszcze nie zakończył!
UsuńLubię takie zamazańce, bo przypominają malarstwo impresjonistyczne :-)
OdpowiedzUsuńTo fakt, gdyż fotografią przyrodniczą toto raczej nie jest, chociaż ... :)))
UsuńGratuluję pięknego Wilkora, tego z polowania zwłaszcza, doigraliście się zwierza na fotkach :) brawo! Jeden śmignął mi ostatnio lecz o fotach nie było nawet mowy. P.S. Ja też z listopada, jeszcze lubię, z kalendarza nie zniknie przecież.
OdpowiedzUsuńDzięki Emila. Musimy kiedyś odwiedzić Twoje tereny:) Wiem, że nie zniknie, chyba że ... przygotujemy swoje, własne kalendarze! I oczywiście wszystkiego najlepszego:)
UsuńZamazaniec... piękny! To jest dzieło, współpraca po obydwu stronach obiektywu i mam wrażenie, że model też miał tego świadomość;)
OdpowiedzUsuńUrzędowe sprawy mam własnie za sobą i tylko natura mogła mi pomóc w odzyskaniu wyssanych sił;)
Chyba miał, gdyż uciekał wyjątkowo niespiesznie:) PS. I dlatego w przyszły weekend ruszamy, choćby się miało palić!!
Usuń