O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

poniedziałek, 19 lutego 2018

Z jabłkiem na bobra.

         Jak widać na poniższych fotkach w Dolinie ponownie pojawiły się łosie. Stwierdzenie „pojawiły się” nie oznacza oczywiście, że wcześniej ich tam nie było. Oznacza to tylko tyle, że pochowały się gdzieś skutecznie na czas świąt i sylwestra, a gdy na mokradła powrócił spokój, wytchnęły ze swoich tajemnych ostoi.
Pisałem już o tym, że świąteczny czas był wyjątkowo marny pod względem obserwacji przyrodniczych, a zamieszczone w blogu fotki zrobiliśmy z dala od naszych ulubionych miejsc. Oczywiście w jakimś stopniu przyczyniła się do tego tegoroczna zima-niezima, ale znacznie większe znaczenie miało zupełnie coś innego, czyli ... ludzie. Od jakiegoś czasu Biebrza staje się bowiem coraz bardziej popularną i to nie tylko wiosną, gdy nadchodzi czas ptaków, ale także zimą. Łosiowe lasy, które kiedyś w grudniu, czy w styczniu odwiedzane były tylko przez miejscowych lub nielicznych przyjezdnych, zaroiły się nagle od turystów. Czy trafili tam sami? Otóż w większości przypadków nie! I o tym właśnie jest ten post.
Jak świat, światem w miejscach atrakcyjnych turystycznie funkcjonowali i funkcjonują przewodnicy i tak też jest w Dolinie Biebrzy. Z punktu widzenia ochrony przyrody jest to bardzo korzystne, gdyż większość osób parających się tego typu działalnością, to fachowcy, którzy wiedzą, jak poruszać się po terenie w sposób, jak najmniej uciążliwy dla jego natywnych mieszkańców. Niestety, tak jak w każdej, innej grupie zawodowej, także wśród przewodników znajdują się ludzie, którzy przewodnikami być nie powinni. Pomijam tu totalnych amatorów, dla których każdy lecący ptak większy od modraszki, to batalion (swoją drogą nie mam pojęcia, jak ktoś bez wykształcenia przyrodniczego w ogóle może oferować swoje usługi w tej materii i w tym miejscu?). Mam na myśli „przewodników”, dla których liczy się tylko kasa i nic więcej. Klientela płaci, ale i wymaga, więc tacy zrobią wszystko, by wygrzebać im tego łosia spod murszu. Nie ma zwierzaka w zasięgu wzroku? Nie ma problem, jak mawia pewna nasza, podlaska znajoma! Pojeździmy cały dzień po lesie i znajdziemy gnoja. Wychodzą o świcie na oziminy, ale daleko? Nie ma problem! Napęd 4x4 i hajda po polu, żeby turysta mógł zobaczyć z bliska. Nie chcą bobry wychodzić z nor? Nie ma problem! Wsypie się worek jabłek do bajorka i łajzy wylezą.
I właśnie dlatego nie było łosi na przełomie roku. Kłopot jednak nie w tym, że nie zrobiliśmy zdjęć (bo zrobimy je w innym czasie, albo nie zrobimy w ogóle), tylko w tym, że taki zmasowany antropoatak zagraża samym zwierzętom. Duża grupa ludzi powoduje u nich zwiększone wydzielanie kortyzolu (czyli hormonu stresu), co w skrajnych przypadkach może mieć negatywny wpływ na kondycję fizyczną zwierzęcia i jego możliwości reprodukcyjne. Pokazują to np. wyniki badań przeprowadzonych na kozicach w Tatrzańskim PN, które wykazały wyraźną, dodatnią korelację pomiędzy poziomem stresu u zwierząt, a natężeniem ruchu turystycznego. W przypadku wzmiankowanych kozic apogeum nerwowości przypadało - jak można się było domyślać - na miesiące wakacyjne, choć przecież turyści w Tatrach są przez cały, okrągły rok. 
Co prawda łosie, to nie kozice, świstaki i całą reszta przewrażliwionego, kosodrzewinowego  mainstreamu, ale i one nie pozostaną obojętne wobec, krążącego wokół nich, samochodu terenowego wyładowanego po brzegi „miłośnikami przyrody” z tzw. przewodnikiem za kierownicą.
Ostatnimi czasy wylano w mediach hektolitry hejtu na myśliwych, czyli najgorsze zło, jakie panoszy się po naszych polach i lasach (nie chcę jednak teraz o tym pisać, choć uważam, że wrzucanie do jednego wora wszystkich polujących, to skrajna głupota). Mało kto pokusił się jednak o stwierdzenie, że równie groźni są niedouczeni pseudoprzyrodnicy (w tym także ci z aparatami fotograficznymi!!) oraz - a może przede wszystkim - opisani wyżej „przewodnicy”.



PS. Poniżej dokfotki tego, co spotkaliśmy w Dolinie, gdy turyści wyjechali do swoich miast, a łosie wróciły do swoich lasów.
















Tak na marginesie, Dolina, to nie tylko łosie, ale także ... te. 






50 komentarzy:

  1. Zachowania turystów też często przerażają. Byłabym za zamknięciem szlaków górskich w pewnych okresach, jak robią to na Słowacji...
    W sobotę jechaliśmy do Poznania i pierwszy raz widziałam całe pole pasących się na oziminach dzikich gęsi, szkoda, że trasa szybkiego ruchu i nie mogliśmy się zatrzymać by zrobić zdjęcie, a kawałek dalej sarny i dwa drapieżniki przyczajone na ogrodzeniu.
    Piękne te żurawie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się czasem dzieje i u nas, ale niestety po naszemu. W Biebrzańskim PN okresowo zamyka się pewien szlak, ale nie dla ... autokarów. Gdzie jest w tym wszystkim logika? Nie mam pojęcia! PS. To jeszcze nie migracja, a gęsi, które postawiły przezimować w Polsce, gdyż wykombinowały sobie, że lepiej pokłusować na bezśnieżnych oziminach, niż gnać tysiące kilometrów:)) PS. Dziękuję:)

      Usuń
  2. Temat znany nie od dziś, niestety. Swoją drogą ta kaczka jest majestatyczna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, w każdej grupie są kanalie i cwaniaki. Jak i odwrotnie. Myślę że jednak więcej jest tych o niecnych zamiarach bo taka jest ludzka natura.
    Te zwierzęta - Łosie mają tak poczciwe ryje, że kiedyś takiego wyszyję albo namaluję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację, choć wolę myśleć, że jest odwrotnie. A wiesz, że znam kilka osób, które za te "poczciwe ryje" obraziłyby się na Ciebie śmiertelnie? :))) PS. Ja osobiście pożyczam :))

      Usuń
    2. No ale, że co? Przecież mają poczciwe ryje i takie nieogarnięte. To błysku intelektu to ja tam nie dostrzegam. Może za słabe zdjęcia żebym mogła go dostrzec...
      No ale haft, jak widziałam klępę tratującą dziadka (na Alasce)to już taka poczciwa nie była. Dziadek nie przeżył tej przygody. Nasze tez takie zadziorne?
      I ma pytanie o komenta u mnie bo nie zrozumiałam, zajrzyj i wyjaśnij proszę nieogarniętej kobiecie o co lata. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Ale ja przecież napisałem, że z chęci pożyczę owe określenie, gdyż nie należę do rzeczonego towarzystwa:))) Nasze bywają różne. Ja sam nie miałem większych przygód, ale Iwona zaliczyła dwie szarże w tym jedną z kontaktem bezpośrednim:) PS. Zaraz wyjaśnię, gdyż zaszło nieporozumienie:)

      Usuń
  4. Nie wiem, jak z tym kortyzolem u Łosi, bo jedyne, jakie w życiu spotkałem wyszły mi na szosę i to pod samą Warszawą :-)
    Popularność miejsc przekłada się na zwiększony ruch turystyczny. Jak zwiększony ruch, to masa przypadkowych ludzi. Dlatego dla mnie przemysł turystyczny jest bardzo szkodliwy, a turystyki zrównoważonej nikt u nas nie promuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łośki na szczęście są mniej podatne na histerie, co jednak może się zmienić, gdy np. zostanie zniesione moratorium. Co zaś tyczy turystyki, to masz 100% racji. Tyle tylko, że mam dużo mniejsze pretensje do tych "przypadkowych" (bo nie mają wiedzy), niż do tzw. fachowców (bo ją mają, ale liczy się kasa). PS. Dziwisz się? Na masówce zarabia się więcej i tyle!

      Usuń
  5. Temat istotny, ale niestety nie rozpromowany, dobrze, że poruszył pan ten temat. Trzeba być miejscowym, by zobaczyć co się dzieje. Turyści z miast nie zdają sobie sprawy jakim kosztem urządzają sobie takie wyprawy z takimi '' przewodnikami''. Również znam myśliwych, którzy mają rozległą wiedzę przyrodniczą i szacunek, tacy się jeszcze trafiają. Ale niestety coraz więcej tych nieszanujących przyrody idiotów. Sorry za słowo, ale czasem mi ręce opadają jak widzę co się dzieje. W tym roku o mały włos a nie dostał bym kulki (albo garści), bo prawie nie wpakowałem się w środek zbiorówki. Widziałem jak postrzelili za jednym razem całe dzicze stadko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateusz, myśliwi, turyści itp. to temat rzeka, która poszerza się z każdym rokiem. Na szczęście istnieją jeszcze takie miejsca, do których nie docierają, więc cieszmy się nimi puki czas :)

      Usuń
  6. Witaj, Wojtku.

    Jako mieszkanka takiego a nie innego regionu mogę "się pochwalić" podobnymi rewelacjami. U nas dochodzą jeszcze hordy złaknionych połowów i kąpieli. Pomijam sterty śmieci na dzikich plażach i połamane drzewka amatorów skoków do wody, ponieważ gorsze są chyba pokaleczone żyłką i spinningiem łabędzie, albo martwe perkozy z wyrwanymi wnętrznościami:(
    Kiedy na to patrzę, nie mam jakoś wątpliwości, co nazywać dziczą:(

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Leno, gdyż to samo mamy na Warmii i nieodległych Mazurach. Dlatego też unikamy takich miejsc, jak ognia, czego żałuję, gdyż Iwona praktycznie nie zna tej części Polski. Jak to mawiał pewien Marszałek - Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy.

      Usuń
  7. Wojciechu, Biebrza to chyba Park N jest. Nie ma zadnych regulacji dotyczących ruchu turystycznego? A te bataliony bobry i łosie to One nie są chronione prawnie i nie istnieją zakazy zblizania się? W związku z przedatawionym problemem obiecuję że nigdy nie wybiorę się na obserwację łosi w dolinie pozostając biernym podziwiaczem tych Muminków na Twoich zdjęciach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że są! Na przykład takie, że w niektóre miejsca można wchodzić wyłącznie z ... przewodnikiem :)) Poza tym wiele fajnych miejsc, to tereny prywatne, drogi gminne itp. i park nie ma tam wiele do powiedzenia. Problem leży nie w ludziach, tylko w sposobach "zwiedzania", więc przyjeżdżaj śmiało, bo warto!

      Usuń
  8. A teraz uderz się w pierś i pomyśl ilu biednych ludzi na złą drogę sprowadziłeś? Ilu mogło sobie spokojnie lans robić w Ciechocinku czy Kudowej, ale nie Gotkiewiczom się zachciało Puchalskiego naśladować. Zdjęcia publikują, wystawy urządzają... I taki nieszczęśnik chcąc z damskiego tortu conieco uszczknąć, po prostu nie ma wyboru, musi maczetę kupić, aparat (zamiast sztucera, bo ten wymaga mimo wszystko pewnego zachodu) stosowne wdzianko z demobilu, wynająć kogoś kto go do lasu zawiezie, bo sam mógł by nie trafić i hajda na Wołmontowicze! Z myślą przewodnią: "taką fotę strzelę, że Gotkiewiczom obiektywy zbieleją, ja Grand Press Photo zgarnę i wszystkie laski w całym mieście będą moje".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ażebyś wiedział! :))) I właśnie dlatego staramy się nie podawać żadnych lokalizacji, dat itp. (znajomym oczywiście z przyjemnością, tyle tylko, że nie na blogach). Na szczęście istnieje coś takiego, jak weekend majowy, podczas którego przez Biebrzę przewalą się stada turystów (w tym fotografów), a potem następuje względny spokój:))

      Usuń
    2. Dokładnie tak samo było z pewnymi miejscami w górach, klimatyczne z wyśmienitym towarzystwem stały się obecnie modne, ściągają tam takie sztuki że wstyd ze znaczkiem na plecaku chodzić.

      Usuń
    3. I dlatego dobrze jest znać teren i wiedzieć, jak omijać te górsko-bagienne marszałkowskie:) Problem pojawia się w parkach, gdyż nie powinno się schodzić ze szlaków, ale ...

      Usuń
  9. To ja o tych co w kosodrzewinie.
    Ze 20 lat temu na Wrotach Chałubińskiego /to jest wsród szczytów okalających Morskie Oko/ przeszłam tuż koło kozicy. Nie miałam pojęcia że to była kozica, bo szłam w niesamowitej mgle. Dopiero jak się poruszyła...
    A parę lat temu na Czerwonych Wierchach naprzeciwko nas szły dwie kozice. Też była mgła i widać wiatr od nich, bo zupełnie nas nie wyczuły i przeszły obok. Nawet zdjęcia mamy z kozicą prawie że w objęciach.
    Takich spotkań się nie zapomina.

    Zdjęcia pierwsze i ostatnie wymiatają.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz wyobraź sobie, że jesteś częścią ludzkiej gąsienicy pełznącej tym samym szlakiem. Zapewniam Cię, że nie zobaczyłabyś niczego poza oswojonym liskiem, zmierzającym na obiad do któregoś ze schronisk. Jeździłem kiedyś w Tatry, ale przestałem właśnie z powodu tych gąsienic, gdyż chodzenie dla samego chodzenia, mnie akurat nie interesuje:) PS. Dziękuję:)

      Usuń
    2. Ja chodzę tylko po pustych Tatrach inaczej mówiąc wybieram wczesny ranek latem albo pażdziernik. Wtedy są tylko tacy szurnięci jak ja.

      Usuń
    3. Fajnie masz! Ja w październiku zaczynam rok akademicki i mogę sobie tylko pomarzyć o wywczasach:)

      Usuń
  10. Czasem, patrząc szczególnie na lasy, wydaje mi się , że Homo sapiens, jako że nie "sapiens", jest w przyrodzie gatunkiem tyleż rozpanoszonym, co zbędnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie bym nie generalizował, ale generalnie muszę się z Tobą zgodzi.

      Usuń
  11. Good job! I like this blog! :) I was in Biebrza 3 years ago, but my trip pilot was a great naturalist. Always we left the car near the road and then was walking with binoculars and cameras to forest or flaps. The Biebrza is soo beautiful land! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Thank you :) Yes, as I wrote – most guides are real naturalists and you've probably found one. Come here in spring this year. There is a lot of water, so it should be great.

      Usuń
  12. Łosie są cudne! Niestety jeszcze nigdy nie widziałam ich na żywo. A co do sytuacji myśliwych... Pseudoprzyrodnicy bardzo często szerzą treści nieprawdziwe, wywołują negatywne emocje, a spora część społeczeństwa wierzy we wszystko to co ci ,,specjaliści" piszą. Tak jak wszędzie, wśród przewodników czy wśród myśliwych znajdą się osoby, które postępują niewłaściwie, jednak tak jak Pan zauważył nie powinniśmy generalizować, bo wielu z nich to osoby z pasją, które m.in. poświęcają cały swój wolny czas na pomoc zwierzętom (np. dzięki prowadzeniu rehabilitacyjnych ośrodków dla dzikich zwierząt). Pseudoprzyrodnicy często w rzeczywistości wykazują się niewiedzą i robią szum, dzięki któremu nic pozytywnego się nie dzieje. Oczywiście nie wszystkie działania myśliwych są moim zdaniem dobre i myślę, że niektóre zapisy w Prawie łowieckim powinny ulec zmianie i zapewne będą one modyfikowane, jednak to w jaki sposób obecnie przedstawiani są myśliwi poszło w bardzo złą stronę... Ważne jest by odpowiednie osoby zajmowały się tymi zagadnieniami oraz by edukowały społeczeństwo. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Znam wielu porządnych myśliwych i wielu tzw. przyrodników, których staram się omijać z daleka. Masz rację (proponuję dać sobie spokój z tym "Panem":)), że prawo łowieckie powinno być znowelizowane, ale nie w sposób, który zaproponował ostatni "minister" i z którym nie zgadzają się nawet moi polujący znajomi. Tyle tylko, że jakoś nie wierzę, żeby tak się stało. PS. Może porzućcie na chwilę góry i przyjedźcie nad Biebrzę. Gwarancji dać nie mogę, ale tak na 90% łośki zobaczycie:)

      Usuń
  13. Ten portret łosia zza trawek jest bardzo prześliczny! :)
    PS. ja też jeżdżę na wakacje poza sezonem i w dodatku zupełnie nie do Zakopanego. I to nawet nie dlatego, że nie lubię ludzi - bardzo jednak lubię. Ale nie w lesie i nie w nadmiarze. Nadmiar to nawet w mieście nie jest dobry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję w imieniu modela:) Góry porzuciłem już dawno, ale Biebrzy nie porzucę za żadne skarby. Mam nadzieję, że wspomniani przewodnicy się wykruszą, albo ktoś ich wykruszy i sytuacja wróci do normy. PS. Wysyłam w poniedziałek:)

      Usuń
    2. No ale model to po prostu stał. ;D
      No nie wiem, nie chcę Cię martwić, ale właśnie czytam o rozrabiającej młodzieży w starożytnych Atenach i dochodzę do wniosku, że ten element się jednak nie wykrusza.
      PS. Dzięki za pamięć - czekam cierpliwie. :))

      Usuń
    3. Ale jak stał! Podlasie, to nie Ateny. Jak sam się nie wykruszy, to go wykruszą!

      Usuń
  14. A to nie jest osioł??? :D :D :D
    Mam fatalne zdanie na temat dzikich ludzi z miasta, ale faktycznie, dziki miejscowy jest chyba jednak gorszy, bo wie co spieprzyć i gdzie. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę jest:))) Na szczęście to jeszcze ciągle margines, ale dosyć skuteczny w panoszeniu się po terenie. Mam nadzieję, że prędzej, czy później zostanie spacyfikowany, gdyż nawet miejscowy mają go powyżej uszu.

      Usuń
  15. Człowiek przyrodzie wilkiem :( A co do łosi, to przyznaję ze wstydem, że jeszcze nigdy tego pięknego zwierzęcia nie widziałam. Pewnie na jesieni pojadę gdzieś w biebrzańskie rejony, może mi się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby tylko wilkiem, to nie byłoby jeszcze tak źle:) Pojedź koniecznie. Najlepiej pod koniec kwietnia lub po weekendzie majowym. Będą ptaki, a i ludzi będzie mniej:)

      Usuń
  16. Ale żeby bobry jabłkami kusić? To już zwykłe świństwo!

    OdpowiedzUsuń
  17. Chciałabym zobaczyć łosie. :) Przewodników, co to tylko na kasę lecą nie znoszę. To widać, kiedy ino chcą odbębnić swoje, zbyt się przymilając, szybko, jak najszybciej i pa. Bardzo wartościowy post. Powtarzając się jak starsza pani, muszę napisać, że bardzo lubię oglądać zdjęcia, są przepiękne i z duszą. :)

    Życzę super radosnego weekendu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, przepraszam że tak długo nie odpowiadałem, ale przeprowadzka, to koszmar prawdziwy:) Żeby zobaczyć łosie musisz przyjechać nad Biebrzę, a my z Iwoną zrobimy wszystko, żebyś wyjechała ze zdjęciami i dobrym wspomnieniem o tym miejscu! Wiosna za pasam, więc daj znać kiedy, a my jesteśmy do całodobowej dyspozycji i to nie jako przewodnicy (którymi nie jesteśmy!), a wyłącznie jako kumple od fotek:)

      Usuń
    2. Mam daleko, ale coś mam też wielki uśmiech na twarzy i zrobię, co mogę, by odwiedzić Was i zobaczyć łosie i całą tę okolicę. :))) Bardzo serdecznie Was pozdrawiam i niech przeprowadzka już idzie gładko...jeśli to możliwe, ale no życzyć mogę. hehe :)

      Usuń
    3. Agnieszko! Miej go zawsze, a gdy już zdecydujesz się na Dolinę, po prostu daj znać, a dostaniesz wszystko (prawie), co wiemy :)

      Usuń
  18. Super blog do poczytania w wolnej chwili!

    OdpowiedzUsuń
  19. Na takim blogu jeszcze nie bylem! fajnie tutaj

    OdpowiedzUsuń
  20. Napisałabym, że fajny wpis, ale tego nie zrobię, bo ten wpis to prawdziwa petarda!


    OdpowiedzUsuń
  21. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń