No
cóż. Muszę przyznać, że z aktualnością zdjęć, raczej u mnie nietęgo. Pobieliło
pola - pokazywałem jesień. Powróciła jesień - pokazuję białe przestrzenie. Inaczej
jednak nie umiem. Wiem tylko, że nie chcę prowadzić czegoś w rodzaju Kochanego
Pamiętniczka, ani też opisywać swoich bohaterskich przygód na rozlicznych
łonach Pani Przyrody (uprzejmie uprasza się o zaniechanie skojarzeń!). Nie chcę
również zanurzyć się w odmęty poezji, gdyż - po pierwsze - nie umiem, a po
drugie, gdy raz jeden pozwoliłem sobie na coś takiego http://wojciechgotkiewicz.blogspot.com/2015/09/jak-nie-zostaem-poeta.html,
spadła na mnie zasłużona cegła krytyki.
Szukając własnej, internetowej drogi przez chwilę zastanawiałem się nad podkręceniem bloga za pomocą postów
kulinarnych, ale szybko dałem sobie z tym spokój. Podawanie samych receptur, to przecież anachronizm, a gotowanie i jednoczesne fotografowanie kolejnych etapów
tegoż, to udręka ponad moje siły. Pomyślcie sami. Wyjmuję z lodówki piękny
kawałek, wyszorowanej uprzednio, wieprzowiny i kładę go na desce. Myję ręce,
biorę aparat i pstrykam fotkę. Odkładam aparat i doprawiam mięso solą, pieprzem
i ziołami. Myję ręce, biorę aparat i pstrykam fotkę. Odkładam aparat, wkładam
wieprzowinę do naczynia żaroodpornego i artystycznie garniruję brukwią. Myję
ręce, biorę ... i właśnie dlatego nie ma tu postów kulinarnych.
Nieco później wpadłem na pomysł poprowadzenia bloga literackiego. Tyle tylko, że żeby coś napisać, najpierw trzeba coś przeczytać. A to, po pierwsze -
droga zabawa, bo taka książka kosztuje pewnie ze dwie dychy, po drugie - od
czytania pulsują mi oczy, a po trzecie wreszcie - po pierwszym akapicie i tak
zwykle zasypiam z nudów. Tak na marginesie, z postów filmowych zrezygnowałem,
gdy dowiedziałem się, że policja zarekwirowała komputery 40 tysiącom,
kochających kino, blogerów.
Kiedy ostatnio wróciłem z Podlasia,
pomyślałem, że może tak zacznę pisać posty podróżnicze? Polaków nie stać na
wojaże, ale są chciwi wieści ze świata, więc czytelników mi nie zabraknie -
kombinowałem. Niestety, kiedy sporządziłem listę naszych wypraw, wyszło mi, że
jeździmy wyłącznie na wspomniane Podlasie, a poza tym byliśmy raz w Szczytnie, a i to
tylko w tamtejszym Lidlu.
Z żalem odrzuciłem także inne, pozornie niegłupie pomysły.
Blog fitnessowy - bo trzeba się męczyć, albo kraść cudze zdjęcia z internetu, a
blog majsterkowicza - bo trzeba mieć więcej narzędzi, niż jeden młotek i to na
dodatek bez tej żelaznej części na końcu. Słodką myśl o blogu modowy porzuciłem po
przejrzeniu swojej półeczki w szafie, blog wędkarski po negocjacyjnym fiasku w
stoisku rybnym, zaś blog kolekcjonerski po stwierdzeniu faktu, że i owszem -
mam z dziesięć długopisów, ale wszystkie są takie same.
W końcu na mojej liście marzeń pozostał już
tylko blog poświęcony pasterstwu lub - opcjonalnie - pasożytom jelita
grubego. Ponieważ jednak słabo znam się na jednym i drugim, z bolesnym poczuciem klęski odrzuciłem również te dwa, ostatnie pomysły.
Wszystko wskazuje zatem na to, że nie mam wyjścia. Zostaję przy tej głupiej przyrodzie, choć ciągle naiwnie wierzę, że jeszcze kiedyś zawojuję sieć nowym, genialnym pomysłem.
Znakomite pejzaże. Podobają mi się tu nawet kontrasty. Pozdrawiam, Igor
OdpowiedzUsuńDzięki Igor. Takie są uroki Warmii (dwudniowe uroki):)
UsuńWojtek a może tymi pięknymi fotkami odczarujesz na powrót zimę? Co do wojaży to o Szczytnie wspomniałeś a o takim egzotycznym, pięknym, jedynym w swoim rodzaju Raju , to nic !!! Oj cena za przyjazd na wąsatki wzrośnie dwukrotnie ;)))
OdpowiedzUsuńChciałbym! PS. Przepraszam za Raj, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało :)))
UsuńWybaczam :)))
UsuńDziękuję!
UsuńPrzepiękne kontrasty, 3 od końca zachwycający:) Po co zmieniać coś, co jest świetne i w dodatku oryginalne, tekst - felieton z wstawką z lekka satyryczną i fotki przyrodnicze. To lubię!
OdpowiedzUsuńDziękuję Grażyna. Niestety czar już się skończył i wrócił listopad. PS. Czy to nie Ty przypadkiem wieszczyłaś śnieżną zimę? :))))
UsuńPisałam, że śnieg spadnie w poniedziałek i spadł, pisałam, że może dosypie i dosypało, a, że ciepły wiatr postanowił zrobić głupi kawał, no to co robić? Czekać do stycznia.
UsuńNo dobrze, wygrałaś:))) Mam jednak nadzieję, że zima wróci, bo to, co jest za oknem jest nie do zniesienia!
UsuńNr 3 - ileż tam pięknych krain w tle się ukrywa - dają pole do wyobraźni :-).
OdpowiedzUsuńI dlatego cieszę się, że tu mieszkam, choć przyznaję, że cały czas knuję, jak znowu wyjechać na Podlasie:)
UsuńTrzecie i czwarte od końca mi się podobają naj! To czwarte bym nieco inaczej skadrował, ale to rzecz względna. Za to kolor boski!!!
OdpowiedzUsuńCo do focenia żarcia, to masz dużo racji. Kiedyś robiłem fotki smażonej wątróbki kurzęcej - o to był "hardkor"! Nie dość że obiektyw zaparowywał, to jeszcze strzelało tłuszczem po wszystkim w okolicy, a przede wszystkim po aparacie i rękach. To dopiero było pucowania aparatu! A na rękach bąble! :D
Co do pisania, hm... jest dobrze! ;) :D :D :D
Dziękuję. Nie dało się inaczej przez tę górkę, czyli pagór, jak mawiają na Warmii:))) PS. Naprawdę podziwiam ludzi prowadzących blogi kulinarne. Zastanawiam się tylko, czy kiedykolwiek w swoim blogerskim życiu, zjedli ciepły obiad? :))
UsuńDlatego nie robię wpisów kulinarnych zbyt często.
UsuńNie wiem, czy sobie zdajesz sprawę z tego, że większość fotografii na blogach kulinarnych, ma niewiele wspólnego z przepisem i potrawą, która na nich powinna być?
Kiedyś ze znajomą usiłowaliśmy powtórzyć placek cytrynowy, na bazie soku z cytryny i białek z kurzych jaj. Na zdjęciach masa była świetlista i przezroczysta - przepis mówił, że trzeba ubić pianę - nierealne! Tymczasem na fotkach ciasto zawsze było świetne! Blogerki na kolejnych blogach uzyskiwały z tego przepisu podobny efekt!!! Każdy cokolwiek rozumiejący w kuchni mówił - nie da się!!! A one dawały radę!!! Szły do cukierni, kupowały ciasto i wstawiały na bloga, w dodatku używając profesjonalnego oświetlenia - takie zdolne kobiety (w wieku 19-23 lat! A przepis odpisywały, jedna od drugiej!
To ostatnie obserwuję na dużej części blogów kulinarnych, których "autorki" nagminnie oskarżają się o plagiat:)))) Jeżeli chodzi o masę, to polecam scenę z "Nie lubię poniedziałku" z kucharzem z TV, którego gra Mieczysław Pawlikowski:)))
UsuńJa te blogerki oskarżam o bezdenną głupotę i brak poczucia przyzwoitości. Szkoda gadać! :)
Usuń25 minuta! :D
UsuńO ile to w ogóle są blogerki! :)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak Młody przyniósł pracę domową - sfotografować etapy dań wigilijnych. W życiu się tak nie umęczyliśmy. Najgorzej było z barszczem - wszystko wyglądało jak w kuchni lady Makbet :)
Te szarości czwartego zdjęcia od końca są nie do opisania, a na drugie od końca wgapiałam się chyba z kwadrans :)
Wojtku, Ty nic innego nie rób, tylko zdjęcia - one są jak najwyższych lotów poezja, i opatruj je takimi wpisami, jak dotychczas.
Pozdrawiam :)
Dziękuję:) Postaram się, bo jak sama czytałaś, nic innego nie umiem:) PS. Współczuję barszczu. Sam rysowałem, lepiłem, wycinałem, ale na szczęście nauczyciele mojej córki nie byli, aż takimi sadystami:))))
UsuńNaszemu synowi, w podstawówce, pani od plastyki kazała zrobić rzeźbę, bo jak nie, to ma pałę! Gagatek był leń i obibok, nawet bloku nie nosił, ale praca była ewidentnie dla rodziców! W tej dziedzinie cała rodzina zdolności ma mierne - Fidiaszów ci u nas brak! :)
UsuńAle syn miał smykałę komputerową i jeden z zawodowców miał w związku z tym zobowiązania. Akurat był pod ręką. Z kawałka drutu, bandaża i gipsu szybko zmajstrował oszczepnika. Młody pracę zaliczył, a figurka podobno stała w gabinecie dyrektorki?
My na ZPT mieliśmy zrobić budkę dla szpaków. Ojciec kolegi był zawodowym stolarzem, więc przynieśliśmy do szkoły perfekcyjny domek, ukryty w worku. Na pierwszej lekcji piłowaliśmy jakieś zbutwiałe dechy, a tuż po przerwie szlifowaliśmy to arcydzieło sztuki stolarskiej. Nauczyciel miał to gdzieś, więc była piąteczka:)) Swoją drogą, kto wymyślił ten chory system? Moim zdaniem lekcje plastyki, muzyki itp. powinny być zastąpione historią sztuki i muzyki i skończyłaby się ta cała uczniowsko-rodzicielska fikcja.
UsuńA moim zdaniem to powinny być zajęcia dodatkowe, do wyboru. Kto chce, chodzi na muzykę, inny na technikę, ów na elektronikę, ktoś jeszcze na zajęcia plastyczne. Natomiast nie ma sensu wydzielać historii sztuki - to powinno być w ramach literatury i historii robione. Natomiast jako osobny przedmiot, fakultatywnie, w liceum.
UsuńHistoria sztuki przyszła mi do głowy, gdy widziałem, jak na plastyce męczy się np. moja córka, której los talentu poskąpił i to solidnie:) Ja z kolei nie mam za grosz słuchu, a śpiewać, ku złośliwej uciesze całej klasy - musiałem!
UsuńNo widzisz, a zajęcia z fotografii byłyby w sam raz!!! :D :D :D
UsuńJakby co, to wpis znalazłem - kobieta w komentarzach pisze co dalej?!
Usuńhttp://przyjemna.blogspot.com/2013/11/freudowska-robotka-p.html#comment-form
No masz co los! Ten komentarz powinien być do wątku poniżej! :)
UsuńMoże poprowadzę takie w ramach Uniwersytetu Trzeciego Wieku. PS. Przeczytałem. Biedny facet:)))
Usuńhmm a może hipsterski blog o bezsensie blogowania?
OdpowiedzUsuńPomysł niegłupi, tyle tylko, że na hipsterski blog mam za krótką brodę i wieczorami podżeram gluten :)
UsuńNo cóż... prawdę pisząc, wolałabym, żebyś zamiast fotografowania, zajął się jednak czymś innym. Na przykład, mógłbyś robić na drutach... Wtedy moja zazdrość nie dochodziłaby do głosu...
OdpowiedzUsuńChociaż, z drugiej strony, fajnie jest popatrzeć na piękne zdjęcia :-)
Zdecydowanie przesadzasz, ale i tak na druty mnie nie namówisz! Podziwiam dziewiarki, ale sam nigdy tego nie zrozumiem. Bo jak to jest? Bierzesz dwa kawałki metalu i grubą nić i powstaje z tego szykowne wdzianko?! Ale jak?!?
UsuńZnajoma blogerka namówiła kiedyś męża na robótki dziewiarskie i okazało się, że szybko przerósł kobietę umiejętnościami, popadł w manię i doszedł do mistrzowstwa!!! :D :D :D
UsuńI dlatego wszelkie robótki obchodzę najszerszym z łuków:)))))
UsuńSzczerze Wojciechu, chciałabym poczytać ze dwa posty o pasożytach jelita grubego. Taka perwersja od czasu do czasu. I jeszcze z dobrymi portretami onych w celach odchudzających. Widoczki śliczne, ale spoko można przy nich ciasteczka wciągać:))
OdpowiedzUsuńTyle tylko, że jak napisałem, moja wiedza na ten temat jest praktycznie żadna. Może w takim razie wpuściłabyś mnie Beato na trochę do Waszych laboratoryjnych kazamatów? Ludzie w Kortowie powiadają, że tyle złego tam siedzi, że może i jeliciak w jakimś labolochowym zakamarku się znajdzie? :)))
UsuńPrzyjdź a zapewne znajdę dla ciebie tak urodziwego i wysmuklającego jeliciaka jakiego tylko sobie zamarzysz
UsuńTa jasne! Już lecę! Przyjdę zobaczyć mitycznego jeliciaka, a skończę jako pomoc szkolna na medycznym! Mnie się tam do formaliny nie spieszy!
UsuńTrudno. Formaliną dopadnę Cię w jakimś innym miejscu, czasie:))
UsuńWiem!
UsuńFantastyczne zimowe krajobrazy,u nas deszcz i śniegu brak.
OdpowiedzUsuńModraszko, ta "zima" trwała dwa i pół dnia:) Teraz mamy tak klasyczny listopad, że aż się odechciewa wyjazdów w teren.
UsuńZdjęciami jak zwykle jestem zaachwycona, cudowne ujęcia. Uwielbiam Twój styl pisania :).
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać:) Zapraszam częściej, choć obserwując, co dzieje się z naszą przyrodą, nie mogę obiecać, że zawsze będzie pogodnie i beztrosko :)
UsuńAkurat byłam na Warmii podczas tego ataku zimy :))) Pięknie był więc tym bardziej podobają mi się zdjęcia :)) szczególnie trzecie i czwarte od końca, choć drugie wyzwala we mnie mieszaninę uczuć i myśli :)
OdpowiedzUsuńPisaniem mógłbyś się zająć, masz swadę :) ale zdecydownie dalej fotografuj :))) Może szydełko ? ;))))
Warmia zimą jest piękna i to praktycznie we wszystkich swoich zakątkach. Teraz niestety, jak napisałem wyżej, mamy ponure świadectwo globalnego ocieplenia :)) Szydełko?! Chyba do popełnienia samobójstwa, gdy już nie będzie czego fotografować :))))
UsuńCudowne zdjęcia. Chciałabym kiedyś dojść do takiego poziomu co ty ;( Masz talent.Hahah, gotowanie? Fitness xd? Rób to co robisz, bo dobrze ci to wychodzi. Chociaż tymi pasożytami bylabym zainteresowana. Mogłoby to być cielawe doświadczenie ;)
OdpowiedzUsuńPrzesadzasz, ale bardzo dziękuję:) PS. Tak też czynię, choć czasem coś ugotuję, a gdy Beata K. otworzy laboratoryjne czeluście, może wyjdzie też coś z PJG :)))
UsuńU-a! Od tych zdjęć zrobiło mi się strasznie zimno. Piękne są, ale jak dla mnie zdecydowanie za niska temperatura na nich panuje. Co do rozterek - blog modowy byłby ok, zostałbyś - uwaga, moje "ulubione" słowo - szafiarzem. Szafiarz, czyż nie brzmi dumnie? Można wymawiać z francuskim akcentem na końcu - sza-fiArz :-)
OdpowiedzUsuńGrzegorz, tam był zaledwie 1 stopień poniżej zera, a i tak po godzinie wszystko poszło (z akcentem na o!) z roztopem! Co zaś do szafiArza, to myślę, że z takim pseudonimem artystycznym zawojowałbym ... no dobra, żona może to przeczytać:)))
UsuńJak ja się cieszę, że nie piszesz notek o innej tematyce. Już wyobraziłam sobie, jak serwujesz na swoim blogu kulinarnym: sarna raz, jelonek dwa, żubr trzy...
OdpowiedzUsuńPozostań przy swojej tematyce przyrody. Natura i piękne zdjęcia obronią ten blog.
Zastłam serdeczności.
I tak właśnie zrobię:) Dziękuję i pozdrawiam:)
UsuńPiękne krajobrazy Wojciechu, gratuluje :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńWojtku, robisz cudne rzeczy na łonie tej "nudnej"(?) przyrody!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
:-)
Dziękuję:) Jak zwykle muszę napisać, że to wszystko zasługa tego łona:))) Ja tylko pstrykam:)
Usuń