Od czasu
mojego ostatniego postu minął kaszmir czasu. Podejrzewam, że większość z Was
dobiega już setki, nieletnie wówczas dzieci pokończyły szkoły lub siedzą w
więzieniu, Ci zaś którzy dotąd nie czytali mojego bloga, będą mogli wreszcie to
uczynić dzięki akcji zwalczania analfabetyzmu w krajach trzeciej Europy.
Przyznam
szczerze, że nie bardzo chciałem wracać do blogowania, zwłaszcza że za czas jakiś
uruchamiamy z gŁośką nowy projekt, który na razie nosi roboczą nazwę
"Nowy projekt". Nie bardzo
miałem co pokazywać, gdyż CBŚ skonfiskowało mi większość zdjęć pod jakimś
bzdurnym pretekstem zwalczania nieobyczajności. Z tekstami też było słabo, gdyż
przemiły pielęgniarz podczas pobierania mi wymazu z zatok, prawdopodobnie
uszkodził mi czasowo, odpowiadającą za nie (znaczy, te teksty) część mózgu.
Kiedy
jednak moją skrzynkę mailową zaczęły zapychać tysiące listów od moich dawnych
czytelników ... no dobra, tak konkretnie, to przyszły tylko dwa, w tym jeden z działu
windykacji pewnego banku (swoją drogą, co za chamstwo wysyłać coś takiego, gdy
człowiek stoi na dwunastej linii walki z pandemią), pomyślałem, że czas
skończyć z blogowym marazmem i wreszcie przygotować jakiś post.
I oto
właśnie ON. Skromny jeszcze, gdyż czasy zarazy nie sprzyjają tworzeniu ponadczasowych
dzieł, mózg dalej pobolewa, ale to się wkrótce zmieni, być może już pod szyldem tajemniczego "Nowego projektu".
Tak, czy
siak, trzymajcie się zdrowo i niech Wasi - jacykolwiek by nie byli - Bogowie
uchronią Was przed respiratorem.