Z lipcem jest jak z polską
kinematografią, którą celnie i ponadczasowo podsumował Zdzisław Maklakiewicz: „A w filmie polskim proszę Pana, to jest tak:
nuda,…. nic się nie dzieje proszę Pana”. Co prawda początek miesiąca nie
był jeszcze taki zły, ale potem zacząłem czuć się jak na rozdaniu nagród
Polskiej Akademii Filmowej. Wracając jednak do sedna. Po trzech dniach deszczu
i braku słońca, wczorajsze przedpołudnie było wreszcie w miarę przyjemne, co
skłoniło nas do wyjazdu za tzw. miasto. Wyjazd nie był, ot takim sobie, zwykłym
spacerkiem. Wyjazd miał swój cel! Dowiedziałem się mianowicie, że na niewielkim
jeziorku przylegającym do jednej z podolsztyńskich wsi, przebywa łabędź
krzykliwy, zwany potocznie na Warmii - Cygnus
cygnus. Niestety, po przyjeździe okazało się, że na wzmiankowanym zbiorniku
wodnym kręci się kilka łabędzi, ale niemych (Cugnus olor). Od miejscowych wędkarzy dowiedzieliśmy się jednak, że
krzykliwy:
a) przebywa,
b) tylko
aktualnie gdzieś poleciał,
c) ale
na pewno wróci,
d) niestety,
nie wiadomo o której.
Z wędkarskich relacji wynikało również,
że pojawił się na jeziorku wczesną wiosną i tak już został, trawiąc czas na
jedzeniu, spaniu, chuliganerce i wycieczkach krajoznawczych. Nie mieliśmy
niestety całego dnia, aby czekać na nicponia, więc po krótkim, bezowocnym
objeździe pobliskich, śródleśnych rozlewisk, wróciliśmy do Olsztyna bez zdjęć
Cygnusa cygnusa.
I to są właśnie uroki lipca. Łąki puste,
lasy puste, jeziora i rozlewiska puste, a na dodatek gwiazda sezonu czyli krzykliwy,
szlaja się po okolicy zamiast przebywać i pozować. Na szczęście, w takich
sytuacjach, zawsze pozostają nam poczciwe żurawie na tle zboża.
Aaaaaaaabsolutnie wolę bekasy
OdpowiedzUsuńBekasy będą później
OdpowiedzUsuńNastępny wpis będzie zapewne o próbie sfotografowania feniksa + zastępcze zdjęcia drobiu domowego :-).
OdpowiedzUsuńAle żurawie wyszły bardzo fotogenicznie, a kto wie jak by się łabędź zaprezentował?
Dziękuję za pomysł. Obawiam się tylko, że będzie odwrotnie. W dzisiejszych czasach, niestety, łatwiej o feniksa, niż o drób domowy. A łabędź na zdjęciach prezentuje się nad wyraz szykownie.
OdpowiedzUsuń3cia fota od dołu-klasa! Z braku ptactwa proponuję zmienic szkła i uderzyc w insekty. Pozdr. Lary
OdpowiedzUsuńDzięki,myślę o tym. A swoją drogą, w pierwszej chwili przeczytałem, że z braku ptactwa proponujesz mi założenie inspektów, a do tego żadna siła mnie nie zmusi.
OdpowiedzUsuńOj tam oj tam, nie jest aż TAK nudno, oczywiście to nie ten intensywny wiosenny spektakl kiedy wychodząc na podmokłą łąkę patrzysz a tu z każdej strony widoki, dźwięki, akcje godne niezłego filmu przyrodniczego. Dziś ciszej spokojniej, jednakże ptaki wciąż gniazdują, kolejne lęgi 'malusińskich',poluje i żeruje kto może, tu i tam podloty uczą się życia wchodząc w ludzkie ręce, pierwsze loty młodych kruków są... oglądaliście?
OdpowiedzUsuńDobra, poniosło mnie, wiem w fotograficzno-przyrodniczym sensie nie lubisz lipca ;]
Nie lubię i nic na to nie poradzę. Ale masz rację EMM
OdpowiedzUsuń, że to trochę marudzenie po wiosennej rozpuście.