Podczas przedostatniego pobytu w Dolinie
dotarło do mnie, że ta kraina niczym mnie już nie zaskoczy. Przyszło mi do głowy, że może
nadszedł czas, by zakończyć biebrzańską przygodę i ruszyć w inne strony.
Miniony weekend miał być zatem moim,
pożegnalnym pobytem nad Biebrzą. Chciałem po raz ostatni odwiedzić znajome
miejsca, spotkać przyjaciół itp. Tak się jednak nie stało, gdyż coś mi na to nie
pozwoliło. To coś spowodowało, że wyjazd okazał się całkowicie odmienny od
poprzednich. Było dziwnie. Po raz pierwszy niczego nie szukałem, za niczym się
nie uganiałem, a jednak fotografowałem.
Już w Olsztynie, analizując pobyt nad Biebrzą, doszedłem do zaskakującego wniosku, że sprawcą tego co się wydarzyło musiały być ... podlaskie demony. To niechybnie one, wyczuwszy, że chcę wymknąć
się z ich objęć, kolejny raz zarzuciły na mnie swe sieci. Ale po kolei. Żubry
to, prawie na pewno, robota Kuwasa - diabła zamieszkującego Puszczę Knyszyńską. To on, w sobie
tylko znany sposób, spowodował że opuściłem Dolinę i ruszyłem na wschód w
poszukiwaniu tych mitycznych zwierząt. Mitycznych, gdyż teoretycznie, wyprawa od
początku była skazana na niepowodzenie. Miałem tylko szczątkowe informacje, gdzie
szukać żubrów, ale o dziwo znalazłem je bez najmniejszego problemu. Zastanawiające
jest jednak, że do spotkania doszło w miejscu, do którego dotarłem, tylko dlatego, że
pomyliłem drogę. Przypadek? Nie wydaje mi się!
Lektura podlaskich, ludowych legend i podań potwierdziła moje przypuszczenia także w przypadku wydr, bobrów i łabędzi krzykliwych. Jestem w 100%
przekonany, że podsunęła mi je Boginka (zwana też Płaczką lub Mamuną)
lub, co jest nawet bardziej prawdopodobne, Topielec. Jak bowiem wytłumaczyć, hipnotyczny marsz w stronę
wydry po nieznanym mi, niepewnym lodzie. Jak wyjaśnić balansowanie na oblodzonym brzegu rzeki
Białej, tylko po to by zrobić zdjęcia, nienaturalnie (!) niepłochliwym krzykliwcom. To wreszcie jedyna,
logiczna przyczyna nagłego pojawienia się bobra w samo południe, w środku wsi, w rzece płynącej
tuż przy drodze. Kolejne przypadki? Bez żartów!
Tak, czy siak, demony wykonały kawał porządnej roboty. Głupie myśli o pożegnaniu Biebrzy wywietrzały mi z głowy. Mało tego. Wkrótce znowu będę w Dolinie i jestem bardzo ciekaw, co tym razem podsunie mi imć Kuwas i jego kompania. A nawet jeżeli nie będzie miał ochoty na współpracę, to zawsze pozostaną mi Południce, Kikimory, Rusałki, Płanetnicy, Strzygonie, Wilkołaki, Nocnice i, sam już nie wiem co jeszcze. I to jest właśnie Podlasie!
Tak, czy siak, demony wykonały kawał porządnej roboty. Głupie myśli o pożegnaniu Biebrzy wywietrzały mi z głowy. Mało tego. Wkrótce znowu będę w Dolinie i jestem bardzo ciekaw, co tym razem podsunie mi imć Kuwas i jego kompania. A nawet jeżeli nie będzie miał ochoty na współpracę, to zawsze pozostaną mi Południce, Kikimory, Rusałki, Płanetnicy, Strzygonie, Wilkołaki, Nocnice i, sam już nie wiem co jeszcze. I to jest właśnie Podlasie!
Ten Kuwas to dobry diabeł. Brakowałoby Ciebie nad Biebrzą. Igor
OdpowiedzUsuńDzięki Igorze. Na szczęście demony czuwały. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
UsuńŻubry fajne, bo rzadkie. Ale wydra na paluszkach przyjemniejsza w odbiorze!
OdpowiedzUsuńChociaż, prawdę mówiąc, czekałem na pointę w postaci zdjęcia portretowego strzygonia.
Myślę, że żubry są raczej gęste (przynajmniej na takie wyglądają), a wydra faktycznie przyjemna. Jeżeli zaś chodzi o Strzygonia, to na Twoim miejscu pisałbym Jego imię wielką literą. Nie żebym tam straszył. Ja tylko dobrze radzę!
UsuńFarciarzu, nie wiem czy diabły Ci tam nad Biebrzą pomagały, czy inne demony, ale wydrę zdybać - super. A pyski żubrów obejrzeć z bliska też duża przyjemność.
OdpowiedzUsuńFakt. Nad Biebrzą miałem dużo szczęścia. W Olsztynie już nie wiedzie mi się tak dobrze. Właśnie wróciłem z SOR-u odziany w gustowny półpancerz i aparat znowu idzie na kołek.
OdpowiedzUsuń