„Qué sería Europa cristiana sin papas jóvenes, hinojo,
tocino y leche?”
Ta, powszechnie znana, ponadczasowa i jakże trafna sentencja autorstwa średniowiecznego
hiszpańskiego poety, myśliciela, uczonego, znawcy wina, miłośnika twarogu i kozich wdzięków –
Celestina Rafaela Ramona Edmunda y Estorninsos en Cerezas zainspirowała mnie do napisania postu o negatywnych zmianach zachodzących w środowisku naturalnym ze szczególnym uwzględnieniem klimatu. Swoją drogą, zachęcam do lektury poematów Celestino, jego traktatów filozoficznych, a także powieści awanturniczych o lekkim zabarwieniu erotycznym.
Oczywiście najlepiej czyta się te perełki w oryginale (starohiszpański nie jest tak
trudnym, jak się początkowo wydaje), gdyż nawet najlepsze tłumaczenia nie są w
stanie oddać wszystkich cieni, odcieni, świateł, półświateł, jasnego, ciemnego orzecha, jako też i pozostałych niuansów językowych ukrytych w słownej dżungli-niedżungli-parku-nieparku jego nieokiełznanego, literackiego geniuszu. Ale do rzeczy.
Ten post, to swego rodzaju przyczynek do toczącej się powszechnie dyskusji
na temat dylematów związanych z klimat … tak na marginesie polecam Wam również
malarstwo Seniora y Estorninsos en Cerezas. Kilkanaście jego obrazów w tym także takie arcydzieła,
jak chociażby Tres cabras en el bano, Ladrones
de turba, czy wreszcie wielokrotnie kopiowana przez samego Rafaela Santi – Naturaleza muerta con sopa segundo plato y
compota, przetrwały szczęśliwie do naszych czasów i obecnie można je podziwiać w madryckim
Muzeum Prado w skrzydle dla Privilegiado (po lewej za toaletami).
Zostawmy jednak Celestino, który notabene
zasłynął również jako rzeźbiarz i wrócimy do kwestii zmian klimatycznych …
Ha! Zaskoczyłem Was!? Założę się o pierwsze wydanie "Niewiarygodnych przygód Marka Piegusa", że nie było Wam dane wiedzieć, że ten Najwybitniejszy Syn Hiszpańskiej Korony robił również - jak mawia się na salonach - w marmurze? Uwierzcie mi jednak, że to żaden powód do otwarcia sobie żył w miejscu publicznym, gdyż do niedawna
wszystkie jego cztery rzeźby uważano za zaginione. W marcu tego roku odnaleziono
je jednak niespodziewanie w szafce na ciżmy opata jednego z katalońskich klasztorów i - jak
twierdzą przedstawiciele hiszpańskiego odpowiednika naszego Ministerstwa
Kultury i Sztuki - po przeprowadzeniu niezbędnych prac konserwatorskich,
zostaną niebawem udostępnione światowej społeczności.
Wróćmy jednak wreszcie do tytułowego klimatu, gdyż jest to niezwykle istotna kwestia, zwłaszcza że nie ma
już żadnych wątpliwości co do tego, że zmiany pogodowe są faktem i
jednocześnie - jednym z najważniejszych problemów współczesnego świata, tak w
przypadku środowiska, jak i gospodarki. Problem jednak w tym, że - paradoksalnie - anomalie pogodowe rejestrowano już znacznie wcześnie o czym świadczą
chociażby pionierskie publikacje profesora i jednocześnie rektora Uniwersytetu w Salamance … Celestina
Rafaela Ramona Edmunda y Estorninsos en Cerezas. W jednej z nich pt. „El clima esta cambiando, lo gue no cambia el hecho de gue debemos bebe vino", Autor zwraca uwagę na fakt permanentnego braku zim w jego rodzinnej
Sewilli z czego wysnuwa – rewolucyjny, jak na owe czasy – wniosek, że klimat zaczyna
wyraźnie się ocieplać. Niestety wyniki badań wybitnego uczonego nie trafiły na podatny grunt w – kompletnie nieprzygotowanej na to mentalnie i edukacyjnie -
średniowiecznej Europie. Patrząc z dzisiejszej perspektywy można śmiało stwierdzić, że był
to jeden z największych, cywilizacyjnych błędów! Gdyby już wtedy podjęto walkę z niską emisją, ograniczając np. liczbę
spaleń na stosie lub – optymalnie – paląc wyłącznie odnawialne
czarownice, poziom emisji CO2 do atmosfery byłby radykalnie niższy,
co zdecydowanie przełożyłoby się na to z czym mamy do czynienia dzisiaj.
Mam nadzieję, że przedstawione w tym poście szeroko pojęte rozważania dotyczące zmian klimatycznych skłonią Was do głębszej refleksji.
Środowisko nie jest, jak nam się kiedyś wydawało, czymś wiecznym i
niezniszczalnym i to właśnie starali i starają się przekazać nam od zawsze mądrzy ludzie,
tacy jak - między innymi - Celestino Rafael Ramon Edmund y Estorninsos en
Cerezas.
Poniżej dokzapowiedź któregoś z kolejnych postów.
Wymiękam!¡Me rindo! ;-)
OdpowiedzUsuńAleż dlaczegóż to?
UsuńZa toaletami to dopiero cuda można znaleźć. I nie tylko w Prado. Proszę Cię bardzo o zgłoszenie wniosku patentowego dotyczącego odnawialnych czarownic:))))
OdpowiedzUsuńA w toaletach jeszcze więcej! Przynajmniej tak twierdzą archeolodzy:) Już zgłoszony i w przyszłym roku ruszają poszukiwania na moczarach i w ostępach:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńBardzo cenię Celestina Rafaela Ramona Edmunda y Estorninsos en Cerezas - Człowieka - nie bójmy się tego powiedzieć - Renesansu w Średniowieczu.
W traktacie „El clima esta cambiando, lo gue no cambia el hecho de gue debemos bebe vino" najbardziej zachwycił mnie rozdział "Vientos y tormentas, o guisantes con repollo.".
Pozdrawiam:)
O tak! Wielki to był człowiek. 1,98 m wzrostu w tamtych czasach, to było coś! Widzę tzn. czytam … czyli w sumie jednak widzę Leno, że także zaliczasz się do wielbicielek hiszpańskiego średniowiecza. Bardzo ładnie!
UsuńJasne że lewe są korzenie me. Przecież przodek w 16 wieku na podlasie z prusiech był przewędrował, w rodzinę jakąś tamtejszą się wżenił i już po 400 latach z hakiem kolejny z rodu wziął i osiadł na Warmi. No troszkę taki kundelek jestem:)))
UsuńDokumenty jakieś na to wszystko są?! Metryki? Posągi w centrach wsi? Malarstwo trumienne? Historie mrożące krew w żylakach o Kurowickim z głową Kurowickiego (tyle, że innego)? Jak nie ma niczego z powyższej listy, to nie mamy o czym gadać!
UsuńTen bekon to europa mogłaby sobie darować. Reszta obowiązkowa na letni obiad:))
OdpowiedzUsuńAle jak to? Nie posypujesz młodych ziemniaków podsmażonym boczkiem!? Twoje podlaskie korzenie coraz częściej jawią mi się lewymi!
UsuńA więc mamy rozwiązanie! Ograniczmy palenie na stosie i palmy wyłącznie odnawialne czarownice! :)))
OdpowiedzUsuńNie czytam traktatów filozoficznych nikogo innego, niź niejakiego Wojciecha Gotkiewicza, pochodzącego z (nie)renesansowej epoki. ;)
Proste? Proste:)) Co prawda nie wiem, co na to współczesne prawo karne, ale myślę, że to chyba legalne:)) PS. Tylko nie wykorzystuj tej wiedzy w szkole. Nauczyciele nie dojrzeli jeszcze do prawdziwej nauki, więc mogą kwestionować niektóre z teorii, które głoszę:))
UsuńNie będę, ziarno na litej skale nie wyda owoców ;) Kiedy nadejdzie ten moment, kiedy dorosną, wspomną sobie wtedy ten autorytet. Ale wtedy... wtedy będzie już za późno... Wszystkie czarownice będę już spalone. ;)))
UsuńCzyli rozumiesz ma czym ten Świat. Trochę szkoda, gdyż ja w Twoim wieku pojęcia o tym nie miałem i byłem szczęśliwy :))) PS. Czarownic nie zabraknie do końca świata!
UsuńPiękne stada jeleni... A co do globalnego ocieplenia, tak zupełnie na poważnie - już w 1902 roku ornitolog Wilhelm Schuster dzięki analizie zmian w zasięgach populacji różnych gatunków ptaków (!) doszedł do wniosku, że nadeszła epoka ocieplenia klimatu. Ciekawe, czy ktoś mu wtedy wierzył.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W naturze są jeszcze piękniejsze:) Patrycji, nawet dziś wielu nie wierzy w to, że mamy kłopot z klimatem, a to co się dzieje, to ich zdaniem, przejściowe anomalie.
UsuńWarto jednak dostrzec że o pokolenie młodszy kolega naszego bohatera niejaki Lisus de Vagina w swym traktacie "Clima - Cterium et Androno pauza", co można spolszczyć do formy "nie róbmy sobie jaj z klimatu" wyraźnie opisywał kogo i w jakim wieku można puścić z dymem aby nie psuć klimatu znanego choćby z kart umoralniającej powiastki jaką jest Decameron.
OdpowiedzUsuńNie znam tego dzieła i chętnie się z nim zapoznam, gdyż za czas jakiś otwieram ekologiczny biznes grzewczy. Mam tylko nadzieję, że Senior L. de Vagina nie pozastrzegał sobie jakiś patentów, choć z drugiej strony minęło już tyle czasu, że patenty szlag trafił. PS. Właśnie trzeba sobie robić jaka z klimatu, gdyż na poważnie ten temat mało do kogo trafia!
UsuńWydaje mi się że senior L. pisał w czasach gdy praw autorskich jeszcze nie wynaleziono (ciekawe czy ktoś już "prawa autorskie" opatentował - jeśli nie, to jest szansa zarobienia miliardów na wydojeniu organizacji takich jak ZAIKS).
UsuńW każdym razie pomysł biznesowy świetny, pozostaje kwestia odsiarczania i odazotawiania spalin (tlenek węgla IV pozostaje constans) - Jako że dysponujemy już adekwatną technologią, produktem finalnym są nawozy rolnicze, nastręczam się na wspólnika...
Prędzej dorodny osiemnastak przejdzie przez ucho igielne, niż ktoś wydoi ZAIKS, ale spróbować nie wypad! Przyjmuję do spółki, zwłaszcza że na nawozy znajdą się chętni, a jak nie, to my już ich znajdziemy, ale wtedy nie będzie już tak miło:)) W bądź razie, to i tak lepszy pomysł na biznes i ochronę klimatu, niż życie w ziemnym statku:)))
UsuńDawno się tak nie wynudziłam, jak na lekcjach historii w podstawówce i chyba tez zasnęłam bo o klimacie to niewiele do mnie dotarło.
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia jeśli nie są senną mara to bardzo ładną jawą.
Etam, hista jest fajna, choć może faktycznie hiszpańskie średniowiecze nie jest dla każdego:)). PS. Bywają senną marą, zwłaszcza gdy budzisz się po odsypianiu świtowego wyjścia i przez chwilę nie masz pojęcia, czy to był sen, czy faktycznie łaziłeś po polach:))
Usuńskoro tłumaczenie nie oddaje, to jaką znajomością trzeba się wykazać, żeby te "odcienie" skonsumować przyzwoicie? mam wrażenie, że odbywa się coś ponad moja przyziemną percepcją i przyzwyczajeniem do tubylczości.
OdpowiedzUsuńPerfekcyjną, to chyba jasne! Tyle tylko, że w średniowieczu hiszpański składał się z 58 słów, więc o tę perfekcję nietrudno:) PS. To złe wrażenie!
Usuńgdzieś czytałem, że w okolicach podbiegunowych ludzie mają dwieście określeń na śnieg - a tu cały świat w 58? myślałem, że południowcy są mniej lakoniczni i bardziej żywiołowi bez względu na epokę. a a pięćdziesiąt osie słów czasami nie wystarcza na jedno zdanie - zdarzały mi się zdanie, gdzie trzeba byłoby powtórzyć cały alfabet raz jeszcze.
UsuńJa czytałem, że 400 (poważnie), ale od tego uzależnione jest życie tambylców, więc nie dziwota. Co zaś tyczy starohiszpańskiego (w znanej mi odmianie), to umiejętne żonglowanie 58 słowami/wyrazami w zupełności wystarczy. Na tym właśnie polega geniusz opisywanego przeze mnie Artysty, że umiał to zrobić i to jak!
UsuńMówisz, że starohiszpański to łatwizna? no nie wiem! Można marnie skończyć...miałam w liceum kolegę, który chciał nauczyć się hebrajskiego by przeczytać biblie w oryginale i skończył jako naczelnik więzienia, także dzięki, ale nie...
OdpowiedzUsuńJaki śliczny ten jelonek Bambi, ale najlepsze światło!!!
Połowa Polaków powiedziałaby, że to kara za grzech, bo kto to widział, żeby się hebrajskiego uczyć:)) PS. Jotko, bez światła nie ma fotografii, niezależnie co Ci wylezie z krzaków:)
OdpowiedzUsuńAle Tobie zawsze cudne wychodzi!
UsuńDziękuję Jotko, ale zapewniam Cię, że nie zawsze:) Na szczęście mieszkam w takim miejscu, że mogę fotografować blisko od domu, czyli w miarę regularnie i stąd to wrażenie:)
Usuńdzisiaj mieliśmy szczęście i taka rogata rodzinka wyszła prosto pod obiektyw, cudnie!
UsuńFajnie! My ruszamy jutro, gdyż światło wraca!!
UsuńCieszę się, że żyję w tak ciekawych czasach - wcześniej spalono by mnie na stosie :) Zdjęcia rewelka (powtarzam się ??)
OdpowiedzUsuńMoże tylko połamano by Cię kołem lub opcjonalnie rozerwano końmi, więc nie byłoby tak źle:) PS. Dziękuję (chyba nie:)))
UsuńPiękne te błękity, róże, mgły, no i oczywiście jeleniowate, na "moich łąkach" w dolinie Narwi dziś pasły się żurawie i chociaż lało to było ciekawie.
OdpowiedzUsuńNiestety róże i mgły, to na razie marzenie ściętej głowy. Pogoda jest paskudna, więc można się wreszcie powylegiwać do szóstej:)) PS. Przypomnij proszę, ktróe to są Twoje łąki?
UsuńTym razem były to okolice Zajek i Laskowca, ale wszędzie są "moje" jak kwitną, nad Biebrzą to chyba w okolicach Brzezin Kapickich wychodząc z lasu przy czatowni otwiera się widok na kwitnące rude szczawie, a w oddali biało-zielone brzozy, czasem też kwitnące ostrożenie, kiedyś widziałam takie piękne w okolicy Krynek, a w tym roku niedawno nad Narwią przy wjeździe do Narwi. Bardzo dobrze, że pada bo nawet nad Biebrzą jest b. sucho, tam gdzie w zeszłym roku latem musiałam skakać przez kałuże w tym roku nabrałam piachu do butów, a w Budnem przy starorzeczu wykoszone są łąki. A czy znasz drogę z Giełczyna przez łąki nad Biebrzę?
UsuńJa w ogóle słabo znam tę część Doliny. W Giełczynie byłem raz w życiu. Zajki i Laskowiec zwykle mijam, jadąc jesienią na Carską (wiosną zwykle omijamy te tereny, gdyż ptaków tam na lekarstwo). Dobrze znam natomiast okolice Kapic, gdyż mieszkają tam nasi rozliczni przyjaciele, u których zwykle się zatrzymujemy. Wiem, że jest sucho, gdyż cały czas mamy kontakt telefoniczny z Kapicami właśnie i dlatego siedzimy na Warmii, gdzie jest odrobinę lepiej:)
UsuńW tym roku spotkałam na łąkach w okolicy Laskowca dużą kolonię białoskrzydłych pisze o niej w Ptakach Polski Andrzej Kruszewicz, przelotem były też gęsi.
UsuńZ białoskrzydłymi od jakiegoś czasu jest słabiutko. Pięć lat temu było ich zatrzęsienie w okolicach Góry Pawłowa, tyle tylko, że wtedy była tak wysoka woda, że nie wszędzie można było dotrzeć nawet w woderach. Generalnie każdy rok na Biebrzy jest inny i to jest właśnie najlepsze lub najgorsze:))
UsuńTe palone czarownice musiały bardziej zanieczyszczać atmosferę niż węgiel 😁😀😊
OdpowiedzUsuńSwoją drogą powinniśmy albo zaprzestać rozmnażania) (mniej ludzi, mniej zanieczyszczeń) co przy 500 plus nie wchodzi w rachubę, albo zatrzymać rozwój technologiczny i zadbać wreszcie o to co nas otacza
Nie znam hiszpańskiego
Chylę czoła
Jak co to zwrócę się o tłumaczenie
Nie, jeżeli umyto je staranie przed zabiegiem:)) W Europie na szczęście mamy przyrost ujemny, ale Azja nadrabia to z nawiązką, więc za kilka generacji zadepczemy planetę do szczętu i raczej nie ma na to antidotum. Ja też nie:)))
Usuń"Wetło" mi gdzieś komentarz, ale trudno. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że tym jeleniom wyrosły całkiem przyzwoite rogi, więc może jest szansa, któryś przeżyje jesienny pogrom? Ciekawe dlaczego natura nie spowodowała, że poroża znikają przed rykowiskiem? To by poniekąd logiczne było? Albo żeby te wielkie samce zamiast ryczeć bez sensu poszły zapolować na myśliwych? Zamiast porykiwać i potrząsać bezproduktywnie rogami, nosiłyby takie strzępy krwawe, z karabinem na pasku - im więcej, tym samice bardziej skłonne do kopulacji! Albo im większa strzelba, tym chętniejsze łanie? :D :D :D To by mogło zredukować kaliber i wielkość broni myśliwskiej. :D :D :D
Pewnie ewolucja już nad tym pracuje i kto wie, może za kilkaset lat będzie tak, jak piszesz? :)) Fajnie byłoby, gdyż kilka sztuk z tej chmary, to tzw. sztuki selekcyjne, czyli do eliminacji ze względu na np. wady poroża. I to jest właśnie najsmutniejsze. Prawie zakumplowujesz się z chmarą, gdyż widujesz je kilka razy w tygodniu, a potem patrzysz, jak znikają.
UsuńCudne, cudne, cudne !!! Uwielbiam te zwierzaki w trawach i we mgle. Celowo użyłam słowa "zwierzaki", bo ciągle nie wiem który to jeleń, która łania, koziołek, daniel czy inna rogacizna.
OdpowiedzUsuńPowiadasz więc, że te stosy tak ociepliły klimat... i już nie można tego zatrzymać ?
Zgadzam się, że cudne:) Wszystkie zwierzaki na powyższych fotkach,to jelenie. Z porożem, to byki, a bez poroża, to łanie, zaś te w kropki, to cielęta:) PS. Wszystko można. Trzeba tylko chcieć:)
UsuńTakie spotkania i niesamowicie klimatyczne zdjęcie (niezależnie od naszego mniej lub bardziej zmieniającego się klimatu) chyba całkowicie uzależniają od przedświtowego wstawania :-)
OdpowiedzUsuńOd przedświtowego wstawanie, absolutnie nie! Od bycia w terenie o tej porze doby - ABSOLUTNIE TAK!:)
UsuńNie wiem, czy odnawialne czarownice to dobre wyjście- skoro się odnawiają to i palić trzeba o wiele więcej, więc i zanieczyszczenie większe😀 chyba że czarownica zamiast węgla tudzież śmieci- ale jak tu stworzyć miłą atmosferę ciepła domowego, kiedy taka drze się w kominku w niebogłosy?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że zamiast! Można np. kneblować jakimś ładnym i nasączonym olejkami aromatycznymi, kawałkiem szmatki w ludowe wzory:))
UsuńZnam kapke italianski wiec taki sredniowieczny hiszpanski to dla mnie ani chybi pikuś.
OdpowiedzUsuńPytanko mam natomiast nastepujace: ile masz znajomych jeleni wśród tych sfotografowanych.?.
A te zdjecia były juz na jakiejś internacionalnej wystawie? A może juz są w National Geographic?
:-)
Niekoniecznie Psze Pani. gŁoś zna itialiński biegle (co akurat jest faktem), ale gdy wieczorami zaczynam przemawiać/deklamować po starohiszpańsku (a mogę tak godzinami), to kuli się i ucieka do lasu, jak wiewiór jakiś:)) Kilka zaczynam już rozpoznawać, ale na tym terenie jest rotacja, więc co chwila pojawia się ktoś nowy, a nowy, jak to nowy … :))) Nie i raczej się tego nie doczekam:)
UsuńObawiam się, że decydenci nie zrozumieją tak genialnego wpisu. No cóż, pewnie podzieli los „El clima esta cambiando, lo gue no cambia el hecho de gue debemos bebe vino". Czasami tak bywa, że wielkie dzieła nie są od razu należycie cenione ;-)
OdpowiedzUsuńA tak bardziej serio? Może za 50 lat ktoś ze zdziwieniem przypomni sobie:
-To w Polsce bociany były lęgowe?
Taki Świat:)) Co zaś tyczy bocianów, to całkiem możliwe. Pisałem już kiedyś o tym, że cieszymy się z nowych gatunków, ale ja osobiście martwię się, że znikają te stare. W latach `80 regularnie bywałem na tokowiskach cietrzewi i powiem Ci Marek, że to przeżycie z najwyższej półki!
UsuńCudowne te rogacze!
OdpowiedzUsuńDziękuję w ich imieniu:)
UsuńŻeby przy okazji tematu - rzeki dotyczącej zmian klimatycznych zachęcić do nauki starohiszpańskiego, trzeba mieć talent i charyzmę.
OdpowiedzUsuńRogacze przyciągają uwagę, ale to normalne.
Serdecznie pozdrawiam
Zapłoniłem się, niczym podfruwajka:)) Przyciągały, gdyż aktualnie oddaliły się z miejsca zamieszkania:(
UsuńOdmawiam uczenia się starohiszpańskiego, nawet jeżeli jest łatwy i zostanę przy staroczeskim, który wchodzi do głowy tak samo łatwo, jak czeskie piwo :-)
OdpowiedzUsuńUlegam sile argumentu, gdyż niczego tak w życiu nie cenię, jak knedlików z gulaszem popitych szklanicą Staropramena!
Usuńa nie śliwowicy? staropramen dotyka naszych granic, po drugiej stronie zagłębie śliwkowe i Brno kusi śliwowicą w stężeniach 70+ a opakowania pozwalają na przechowywanie, jako "egzemplarz kolekcjonerski" - w listopadzie kolekcjonowanie czegoś takiego pozwala na zastrzyk antygrypowy, antydepresyjny i w ogóle anty. noc po kieliszku staje się gorąca, nawet wtedy, kiedy przyjdzie samotnie oko zamknąć.
UsuńA kto powiedział, że nie?! Do tego dochodzi także morelowica i gruszkowica, jak i utopence na zakąskę! Problem tylko w tym, że ze mnie kiepski kolekcjoner, gdyż zaczynam kontemplować dzieła zaraz po przywiezieniu do domowej galerii:))
Usuńwiele pomysłów postaram sie wykorzystać dziękuje :)
OdpowiedzUsuń