Muszę
przyznać, że nie pamiętam tak przecudownej, fantastycznej i radosnej wiosny,
jak obecnie nam panująca.
Przede
wszystkim chciałbym zacząć od aury. Jak zapewne wiecie, nie cierpię upałów, mam
wyjątkowo wrażliwe, niemalże sowie, oczy, a na dodatek obleczony jestem w skórę
źle reagującą na przesuszenie. Dlatego też idealną - w moim przypadku - pogodą
jest taka, jaką obserwujemy właśnie teraz. Prawie absolutny brak słońca, wilgoć,
wiatr i temperatura oscylująca w granicach 4-5 stopni.
Pisałem
już wielokrotnie, że od jakiegoś czasu nad Olsztynem przelatuje coraz mniej
gęsi arktycznych. I bardzo dobrze! Ornitolodzy już dawno odkryli, że gęsi lecą
relatywnie wysoko, a więc ich obserwacja wymusza nienaturalne zadzieranie
głowy, co fatalnie wpływa na szyjny odcinek kręgosłupa. Poza tym zawsze
istnieje ryzyko, że jakaś gęś zaniepokojona, np. przelatującym obok
mięśniolotem, zacznie nerwowo defekować i żrące odchody dostaną się do moich wytrzeszczonych oczu.
Wczesnowiosenne,
masowe polowania na dziki spowodowały, że zwierzyna opuściła większość znanych
nam leśnych ostoi, dzięki czemu nie mamy powodu do przedrannego wstawania i szlajania
się po krzakach. I całe szczęście! Po pierwsze chroni nas to przed atakiem
śmiercionośnych pajęczaków, a po drugie - bądźmy szczerzy - nasze ciała już od
dawna nie są przystosowane do poruszania się w trudnych warunkach terenowych. W
toku ewolucji zmieniła się budowa naszych kadłubów (wypiętrzenie klatki
piersiowej przesunęło się w okolice pasa, co drastycznie zmieniło położenie
środka ciężkości) oraz kończyn dolnych, zwanych przez anatomów nogami, które
straciły chwytność i dostosowały się do nawierzchni twardych, jako to kocie
łby, trylinka, asfalt, a ostatnio modny i estetyczny polbruk.
Brak widowiskowych,
wiosennych rozlewisk w Dolinie Biebrzy sprawił, że nie kusi już nas tak bardzo
wyprawa w tamtejsze rejony. I niech tak już zostanie! Dzięki temu oszczędzamy
deficytowe paliwo nieodnawialne oraz zmniejszamy ryzyko kolizji drogowej z
jeleniowatymi, babciami w czerniach, ale za to na rowerach oraz z wędrującymi
poboczami osobnikami, których charakterystyczny, rozkołysany krok wskazuje na
ich długotrwały związek z marynarką handlową. Nie grożą nam reumatyzm, bimbryzm
i kartaczyzm, na które to schorzenia notorycznie zapadają mieszkańcy,
zagubionych wśród torfowisk niskich, tamtejszych wsi, ale także zbyt sługo zasiedzieli
przyjezdni.
Oczywiście tego typu przykłady wyjątkowości tegorocznej wiosny mógłbym mnożyć prawie w nieskończoność, ale niestety brakuje mi na to czasu. Podsumowując,
pragnę jedynie stwierdzić, że Pani Przyroda chyba mnie bardzo lubi, co potwierdzają kolejne zapowiedzi większości portali pogodowych.
PS. Uprzejmie pozwolę sobie przypomnieć, że nasze
fotki będą wisiały w Starej Kotłowni w olsztyńskim Kortowie do 5 kwietnia, więc
jeżeli ktoś nie mógł zajrzeć na wernisaż, a nie ma na prawdę niczego lepszego
do roboty - zapraszamy do odwiedzin. Zapraszam także do bloga gŁośki glosbagien.blogspot.com, gdzie znajduje się relacja z wernisażu autorstwa Ścibora Ciepielewskiego. Zdjęć jest zdecydowanie więcej, ale z uwagi na RODO i te sprawy staraliśmy się pokazać tylko te, na których nic nie widać:)
PS.2. Jak zwykle przepraszam za to, że odpowiem na zaległe komentarze oraz odwiedzę Wasze blogi dopiero jutro, ale dziś przez chwilę zaświeciło słońce i dopadło mnie to przeklęte, wiosenne przesilenie.
A jednak czasem zaświeci i to jak pięknie:)
OdpowiedzUsuńPS1.
Mimo braku woreczka żółciowego i związanego z tym faktem kulinarnego rozsądku czasem bym zabimbrzyła i zakartaczyła :))
PS2. Nie było mnie, przepraszam, ale przyjaciele mnie wystawili. Mamy jednak mocne plany zajrzeć.
Mówisz i masz! Gdy wreszcie uda na się pojechać, możemy z przyjemnością przytargać na Warmię i jedno i drugie:) Grażynko, nie przepraszaj! My mieszkamy na miejscu i też nie zawsze udaje nam się dotrzeć. PS. Możesz jeszcze przyjechać 19 października:)
UsuńTrzecie wymiata. Kolorystyka mnie urzeka.
OdpowiedzUsuńW sumie toja nie wiem co ty jeszcze robisz na tym dzikim wschodzie, bojący się reumatyzmu i inszych wymienionych. Rozumiem - masochizm i umartwianie...
Wiosenna Warmia tak miewa, choć ostatnio rzadko:) A gdzie ja się sierotka jedna mam przeprowadzić? Na Mazowsze?!
UsuńNo do samej - tfu - Warszawy. Nowocześnie, wygodnie, odpowiednio drogo, same luksusy.
UsuńO tak!Zadzieram kiecę i lecę:))) To ja już chyba tu zostanę istota nieszczęsna:))
Usuńtakie gęsi, to się obserwuje leżąc. wtedy kręgosłup jest bezpieczny. mrożone gęsi (niekoniecznie arktyczne) można chyba znaleźć w supermarketach - wylegują się w lodówkach i nie w głowie im defekowanie na wysokościach.
OdpowiedzUsuńOwszem, ale leżąc narażasz się na odleżyny! PS. Te z marketów mam na Oku (z całym szacunkiem!) od lat! :))
UsuńTa Oko😄🙊
UsuńLeżysz na plecach , a tu gęsiny odchód w samo oko i...
Po oku,🙉😛😄
grunt, to pobożne życzenia. lepiej, żeby na łeb spadł kleks, niż gęś, bo tego ostatniego można nie przeżyć.
UsuńCzyli najlepiej leżeć na brzuchu na materacu antyodlezynowych i koniecznie pod dachem!
Usuńi z dala od Zołzy, bo z zawiści sprowadzi deszcz żab, albo inną plagę. albo i całe piekło galopem po dachu puści, żeby zakłócić sielankę. zdolna jest - mówię Ci!
UsuńWiem, czytam i zaczynam się bać:)))
UsuńLorenz twierdzi, że perskiego dywanu się nie da doprać po zdenerwowanych gęsiach, a jestem przekonana, że w teren udajesz się z odrobiną komfortu przy sobie. Z wiekiem bowiem umiemy bardziej cenić drobiazgi.
OdpowiedzUsuńI śladu węglowego nie zwiększa się, siedząc w domu, jak ekologicznie.
Zdjęcia przecudne. :D
Jasne! Bez persów nie wychodzę z domu! Bez jadalni z zastawą na 12 osób - swoją drogą - także nie, gdyż cenię sobie elegancję i ten no ... a już wiem, szyk! PS. Dziękuję Czajko:)
Usuńależ Ty wrażliwy jesteś!! Słońce Fe, upał Fe , suche powietrze Fe , Dobrze, że chociaż zdjęcia masz FAjne :)
OdpowiedzUsuńA jestem, bo mi się należy! I co mi zrobisz?!
Usuńnic,,,nic a nic. Skoro się należy to po co strzępić gębę po próżnicy :) wrażliwiec :)
UsuńOtóż to!
UsuńŚwietne ujęcie STRUSIÓW na zdjęciu numer 3. Jest dowód, że rzeczywiście chowają głowę w piasek (glebę).
OdpowiedzUsuńDziwi mnie wielkość tych DZIĘCIOŁÓW pasących się na polu. Wiedziałem, że mają czerwone "czapeczki", ale nie sądziłem, iż mają takie długie szyje!
Ja we Wrocławiu codziennie widuję ŻURAWIE ze stali. Pewnie lepsze niż te olsztyńskie. No i nie trzeba za nimi ganiać po polach - wystarczy wyjrzeć przez okno.
Jaki ten świat przyrody jest piękny ;)
Świetne zdjęcia! Pozdrawiam!
Widać, że się nie znasz na ptakach! To hybrydy strusiodzieciołowe, czyli gatunek endemiczny występujący tylko na tym polu i nigdzie indziej:))) PS. Fakt, dzięki:)
UsuńA na trzecim zdjęciu to strusie?
OdpowiedzUsuńJa tam do słońca nic nie mam, deszcz, owszem potrzebny, ale na co komu te wichury od 2 tygodni to naprawdę nie wiem. Strajk chyba zrobię, bo ani spać, ani spacerować!
Lecę do Iwonki na wernisaż:-)
Ten skomplikowany, ornitologiczny fakt wyjaśniłem uczenie powyżej:))) Tak poważnie, to zaczynam już miewać myśli samobójcze. Co prawda z braku światła, gdyż wiatr akurat lubię, ale to w sumie bez znaczenia:)
UsuńAsiu, rób strajk. Koniecznie!
UsuńChętnie dołączę:)
UsuńTekst może być - nawet mi się spodobał bo myslałam ze tylko do mnie wiosna nie chcez przyjść.:-)
OdpowiedzUsuńAle chciałam się dowiedzieć skąd wzięliście Longinusa Podbipiętę herbu Zerwikaptur że Wam tak te trzy głowy równiutko ściął. I u kogo na ścianie teraz te głowy wiszą ... jeśli można zapytać...
:-))
Dziękuję za recenzję:))) To nie LPhZzMK tylko kosiarka listwowa herbu Zerwiłeb:)) PS. U właściciela urządzenia, ma się rozumieć!
UsuńMasz rację, żeby nie zadzierać zbyt wysoko głowy, mieliśmy kiedyś taki przypadek, na szczęście gęś trafiła nie we mnie lecz w kapelusz mojego towarzysza wycieczek. Za to możesz zadzierać głowę i być dumny ze zdjęć i wystawy.
OdpowiedzUsuńTeż miałem kilkakrotnie to szczęście w nieszczęściu:)) Dziękuję:)
UsuńŻurki w roli struśków- GENIALNE! :)
OdpowiedzUsuńTrochę gipsu, trochę farby, trochę narzędzi tnących i sawanna gotowa:))
UsuńJa w ogóle nie pamiętam wiosny. Jakiejkolwiek
OdpowiedzUsuńZnaczy, że u Ciebie to coś nie występuje?
UsuńJest albo wilgotno, albo mokro. I ZAWSZE GORĄCO.
UsuńWilgotno - super! Mokro - super! Gorąco - bardzo nie super!
UsuńAura faktycznie cudna, aż żal spać..
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak na afrykańskim tle
Cudne piaskowe ☀️
U mnie o piątej rano przymrozek przyłoŻył się do całkowitego ściany
Cudowne powietrze
A ja, nie wiedzieć dlaczego, zacząłem spać o wiele dłużej z tym, że na szczęście, kładę się wcześniej, a nie wstaję później:)) Dzięki ZT:)
UsuńTę dwa żurawie są jak król i królowa ..
UsuńGdzie Ty takie światło wyłapujesz ???
A pod domem:)))
Usuńspoko
OdpowiedzUsuńDzięki
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńU nas już się ta sielska gnuśność kończy - dziś przyświeciło i oświeciło, dając nieśmiało do zrozumienia, że okna się same nie umyją. A mam ich - bagatela - czternaście podwójnych i jedno dwupiętrowe. Jak ja tego słońca nie lubię!;)
Ptaszęctwo wygląda, jakby w każdym zakamarku szukało wiosny:) A gorliwość tego z szóstego od dołu zwala z nóg - co za prędkość w rozglądaniu się, skoro udało Ci się uchwycić całość akcji w ruchu;)
A poważnie - bardzo mi się podoba ten "Dwugłowy Żuraw".
Pozdrawiam:)
A chrzań te okna! Do Wielkanocy jeszcze miesiąc:)) Dziękuję Leno w imieniu tych żarłoków, gdyż inaczej ich nazwać nie można, skoro były tak zajęte posiłkiem, że dawały się podejść na kilkanaście metrów:)
UsuńOczy otwierać można, byleby się tym ich lotem wysokim zanadto nie dziwować. Albo dziwować, ino ust nie otwierać, bo żrące odchody lepsze w oko niż do gęby.
OdpowiedzUsuńBoszsze muszę odstawić Rutinoscorbin.
Polemizowałbym z tymi ustami i oczami, gdyż wolę być niemową, aniżeli ślepcem:))) PS. A dlaczego?
UsuńMoje komentarze pozwalają przypuszczać, że...hmm...cóż... nie do końca ze mną w porządku. A jedyne prochy jakie brałam to rutinoscorbin. Ale przekroczyłam dawkę, także...
UsuńĆpałaś rutinoscorbin? Sprytnie! Na liście zakazanych dopalaczy nie figuruje, więc tego ten!
UsuńNie lubię przedwiośnia ! Męczy mnie ta zimnota i ciągły deszcz !
OdpowiedzUsuńWiosna w pełni - to już całkiem coś innego ! Zdjęcia cudne !!!
Ja uwielbiam, ale nie takie. W poprzednich sezonach było zdecydowanie słonecznie, więc każdą wolną chwilę spędzaliśmy w terenie tu na Warmii i w Dolinie. Pełna wiosna, to trochę już takie lato, więc ... niekoniecznie:))) Dziękuję:)
UsuńMnie te ptaki chyba nie lubią. Albo mojego kota. Coś przed nami uciekają, gdy spacerujemy po łące ;)
OdpowiedzUsuńOne generalnie nie lubią ludzi, ale znamy je już tak długo, że wiemy, jak się z nimi obchodzić:) PS. Kota? Mamy kociego kundla z Podlasia, ale jakoś nie przyszło nam do głowy, żeby brać go w teren (choć nad Biebrzę z nami jeździ):)))
UsuńA no kota :D Mój kot chodzi za mną i za ludźmi wszędzie (pewnie dlatego, że potem będzie najedzony).
UsuńTyle tylko, że my szlajamy się w miejscach, gdzie nie ma ludzi i nie ma żarcia, więc Fiodor raczej nie byłby zachwycony:))
UsuńDoprawdy z wiekiem popadasz w tetryczenie! Nie, nie chodzi o tę grę elektroniczną!
OdpowiedzUsuńZamiast się cieszyć że nie będziesz musiał walczyć z ostrymi konturami, przepalonymi klatkami i całym tym "dobrodziejstwem" wynikłym ze słonacznej aury, mając tak cudnie rozmyte, zdepolartzowane światło praktycznie przez dziesięć godzin na dobę (no dobrze chwilę przed świtem i po zmierzchu doświetlisz sobie latarką), Ty utyskujesz na warunki pogodowo populacyjne...
Będziesz gówniarzu w moim wieku, to odszczekasz wszystko, co napisałeś i jeszcze mi tarninówkę z Tarnowa na przeprosiny przyślesz:)))) Z drugiej strony masz trochę (ale tylko trochę) racji, więc może być mała flaszka:)) PS. A tak swoją drogą, to co?! Zarzuciłeś blogowanie?
UsuńA podeślę, czemu nie 😁
UsuńTo klawo:))
UsuńRobią wrażenie te żurawie żerujące w szeregu :)) I wiosenne, ptasie zgrupowanie :)
OdpowiedzUsuńPodobno jeszcze większe wrażenie robią, gdy idą tyralierą za siewnikiem kukurydzianym. Wieść niesie (poważnie!), że doskonale wiedzą, że rozstaw tej maszyny, to 70 cm i skubane wydziobują:)))
Usuńhttps://www.akcesoriamody.pl/pl/menu/chusty-apaszki/chusty-jedwabne-196.html,
OdpowiedzUsuńwłoskie szale damskie,
laura verdiani