Tym razem fotki w większości z początku i końca dnia, ale ... do rzeczy. Jakoś ostatnio nie było na tym (w tym?) blogu alfabetu, więc tym
razem survival od A do Z. Jak dobrze wiecie, często rezygnujemy z wygód i
koczujemy w terenie, choć zawsze w warunkach, które nie urągają pozycji Homo Sapiens z miasta wojewódzkiego. Jako nauczyciel z długoletnim
stażem, poczułem się zatem w obowiązku przekazania wiedzy, która być może
przyda się Wam w tzw. terenie, a - kto wie - być może uratuje niejedno, cenne
istnienie.
A, jak
AUTO.
Genialny podgatunek taniego motelu. Nie dość, że dotrzemy nim praktycznie w
każde miejsce, to na dodatek zapewni nam nocleg w warunkach porównywalnych do trzy-gwiazdkowego hotelu w Kielcach i to całkowicie za darmo.
B, jak
BARŁÓG.
Nocowanie w ww. ma wiele zalet, ale ma i pewną wadę, a mianowicie konieczność
codziennego przygotowywania noclegu, czyli miejsca do spania w bagażniku. Na
szczęście najwięcej roboty trzeba wykonać pierwszego i ostatniego dnia pobytu,
więc warto przebywać na wyprawie, jak najdłużej, a najlepiej w ogóle z niej nie
wracać.
C, jak
CYKADY. W
terenie, w którym zwykle przebywamy, cykad zazwyczaj nie ma. Nie oznacza to
jednak, że gdy wieczorkiem zalegamy w turystycznych fotelikach z termokubasami w
dłoniach, na mokradłach panuje klasztorna cisza. Bo wierzcie mi, że nie panuje!
D, jak
DARCIE MORDY. Od jakiegoś czasu nieodłączny element przebywania w miejscach -
zdawałoby się - odległych od cywilizacji. Niestety nawet tam zawsze
zajdzie się ktoś (i absolutnie nie jest to cykada), kto w ten - nazwijmy to
bardzo łagodnie - irytujący sposób, oznajmia swoją małpią radość z przybycia w
dzicz. Dotyczy to także części tzw. fotografów przyrody.
E, jak
EUFORIA.
Stan, który pojawia się zaraz po otwarciu oczu i wyjrzeniu przez –
uprzednio przetarte – szyby. No chyba, że akurat leje, albo parkujemy w Warszawie.
F, jak
FANABERIA.
W przypadku dłuższego przebywania w terenie, wszystko, co wykracza poza pasztet
podlaski i non-name ser z gatunku tych pożółkłych.
G, jak GARNEK. Bardzo przydatny podczas przygotowywaniu potraw na maszynce turystycznej. Ugotujemy w nim zupę-krem i golonkę wołową, podsmażymy kiełbasę zwyczajną, pomorską cebulę i podgrzejemy foie gras z truflami. Przy odrobinie samozaparcia możemy upiec w nim tort, indyka lub ukisić ogórki. Po niewielkich przeróbkach może posłużyć do przepędzenia zacieru z tataraku, a w razie konfliktu na wiejskim raucie, skutecznie ochroni głowę przed ciosem zadanym wiadrem wypełnionym cementem.
H, jak
HAMAK.
Zmyślne urządzenie do spania pod gołym niebem. Uwielbiane zawłaszcza przez
komary i ich kumpli.
I, jak INDIANIE.
Niedoścignieni
mistrzowie w podchodzeniu zwierzyny. Przeciętny Paunis lub Lakota bez najmniejszego trudu
odnajdzie tropy komara na marmurowej skale. Mało tego. Powie nam, kiedy zwierzę
przechodziło tym szlakiem, jakiej jest orientacji seksualnej i jaka jest (w przybliżeniu) masa jego tuszy bez kości.
J, jak JĄDRO ZIEMI. Niestety jeszcze nie wiem, jak przeżyć w takim miejscu, ale gdy tylko się dowiem, poświęcę temu zagadnieniu odrębny post.
K, jak
KAJAK. W
odróżnieniu od biebrzańskiej tratwy, której baaaardzo nie polecam, idealny
środek transportu wodnego. Pozwala poruszać się po rzekach, starorzeczach (zwanych
jeziorami), rozlewiskach, a nawet co bardziej wilgotnych łąkach.
L, jak
LATARKA.
Sprzęt bardzo przydatny na każdym biwaku pod warunkiem jednak, że znajduje się
w aucie, a nie w szufladzie w Olsztynie, bo ktoś zapomniał jej zabrać.
Ł, jak ŁOPATKA aka SZPADELEK. Urządzenie, które powinno znaleźć się w każdym bagażniku, każdym plecaku, a nawet w każdej, eleganckiej damskiej torebce. Dzięki łopatce wydostaniemy się z zaspy lub z piachu. Łopatka posłuży nam do wykopania jadalnych kłączy, niewybuchu, czy skarbu proboszczów podlaskich. W chwilach wolnych od przedzierania się przez mokradła możemy jej użyć do gry w popularną kometkę lub przeganiania insektów sprzed oczu towarzyszącej nam osoby.
M, jak MACZETA. http://wojciechgotkiewicz.blogspot.com/2016/12/maczeta.html
N, jak NÓŻ. Nóż survivalowy musi być
duży i zasobny w gadżety schowane w rękojeści. Im większy rozmiar, tym bardziej
będziemy poważani przez naszych braci w przeżyciu, zaś gadżety – jak można się
domyśleć - ułatwiają funkcjonowanie w dziczy. Dlatego też ważne by w rękojeści
znalazła się żyłka z haczykiem, zapałki, rakietnica, piła spalinowa, namiot z
tropikiem, zapas żywności na tydzień oraz brzozowy krzyż z tabliczką, na której
widnieje nasze imię, nazwisko, data urodzenia i porcelanowe zdjęcie z lepszym profilem.
O, jak ODKRYCIA. Jeżeli ktoś będzie nam wmawiał, że wszystko, co było do odkrycia, już dawno odkryto, nie wierzmy mu. Oczywiście na tym polu dokonano już wiele, ale dotyczy to wyłącznie niektórych kontynentów, zagubionych w dżunglach starożytnych miast, insygniów królewskich itp. W dalszym ciągu w tej materii pozostało wiele białych plam. Przykładem może być odkrycie przez nas w ubiegłym roku dwumetrowej góry w samym sercu Biebrzańskiego Parku Narodowego. Po skrupulatnym sprawdzeniu, okazało się, że nie figuruje ona w żadnym spisie gór świata. Zgłosiliśmy to gdzie trzeba i i tak oto na początku tego roku w Dolinie Biebrzy pojawiła się Mount Gotkiewicz.
P, jak
PIECZYWO.
Wybierając się np. na Podlasie musimy pamiętać, że wszelkie tego typu wyroby
znikają ze sklepowych półek najpóźniej o 4 rano. Wynika to z faktu, że sprytni właściciele przybytków z żywnością zamawiają dokładnie tyle bochenków, ile
liczy lokalna społeczność (plus dwa dla swoich kur) za nic mając sobie wygłodzonych, przyjezdnych
glutenojadów.
R, jak RANA. Teren, to teren, więc
może przydarzyć się nam wypadek. Pół biedy, jeżeli jest to zwykłe skaleczenie,
które wystarczy obsikać i po sprawie. Co jednak zrobić, gdy np. leżymy z
aparatem pod siatką maskującą i nie zauważamy nadciągającej tyraliery
kombajnów zbożowych? No cóż. Właśnie w takich przypadkach przydaje się brzozowy krzyż ukryty w rękojeści noża.
S, jak SZNUR. Użyteczny po weekendzie,
podczas którego nie udało się zrobić, ani jednego zdjęcia.
T, jak
TOALETA.
Nie mam tu na myśli mycia, nacierania całego ciała balsamem, nakładania
maseczki, depilacji nóg, regulacji brwi itp., gdyż z tym wszystkim każdy twardy i obyty z terenem facet
radzi sobie bez trudu w dowolnych warunkach. Chodzi mi o – nie wstydźmy się tego
słowa – defekację. W okolicach zasobnych w obfity podszyt nie ma z tym
większego problemu, ale na rozległych, pokrytych jedynie niską roślinnością
trawiastą torfowiskach, może to przysporzyć kłopotu. Rozwiązania są dwa. Po pierwsze, możemy nic
nie jeść podczas całego pobytu. Możemy również wykopać dół o wymiarach
2mx2mx2m na dnie którego obcasem gumowca wiercimy niewielkie zagłębienie i
gotowe.
U, jak UFF. Odgłos wydawany przez nas po znalezieniu się w miejscu, w którym wreszcie nie ma ludzi.
W, jak
WALKIE TALKIE. Urządzenia przydatne do porozumiewania się w terenie. Szkopuł w tym, że
te profesjonalne kosztują krocie, a te tanie nie dość, że najczęściej nie działają, to na
dodatek są w kształcie łba Hello Kitty. Jeżeli jednak nie należymy do elity finansowej, nie jesteśmy zbyt rozmowni i na dodatek asertywność, to
nasze drugie imię, zdecydowanie wybieramy te drugie.
Z, jak ZAUFANIE. Jeżeli poruszamy się po terenie we dwoje, troje lub w kilkusetosobowej grupie musimy mieć zaufanie do współtowarzysza(-y), czyli pewność, że z jej (ich) strony nie czeka nas żadna przykra niespodzianka. Oczywiście nie chodzi mi o to, że ktoś zarżnie nas pierwszej nocy, by przywłaszczyć sobie nasze gumowce, papier toaletowy, czy okulary z apteki, tylko o tzw. sztubackie żarciki. Mam tu na myśli podkładanie poduszki-pierdziuszki w czatowni, tytłanie pastą do zębów klamek w namiocie, wypłacanie tzw. karczycha podczas kontemplacji zalotów żab moczarowych, czy wreszcie wrzucanie pigułki gwałtu do porannej pieczarkowej. Oczywiście w miejskiej rzeczywistości takie zabawy są zawsze mile widziane, jednak poza nią, mogą być nieco uciążliwe.
Tym razem nie poczytałam uważnie - przepraszam :) Ale zdjęcia są magiczne !!!
OdpowiedzUsuńDziękuję i nie przejmuj się tekstem. W końcu, to blog fotograficzny, więc cieszę się, że spodobały Ci się fotki, gdyż pokazują nasz świat nad światy :)))
UsuńJak to dobrze poczytać mądrego, człowiek się zawsze czegoś nauczy :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia c-u-d-o-w-n-e a 14 metafizyczne!!!
Nauka, to potęgi klucz, a przynajmniej ... tak mówią na Podlasiu :))) Dziękuję, ale to jak zawsze zasługa Doliny:)
UsuńNo proszę, gotowy poradnik przetrwania i w dodatku z humorem:-)
OdpowiedzUsuńD jak darcie mordy to chyba standardowe w każdych warunkach i na każdej wycieczce, niestety. Musze pomyśleć o kuchence, bo kanapki szybko się nudzą, a niestety nie wszędzie sklep nawet znajdziesz...
Dziś u Ciebie królestwo światła:-)
Tam z humorem! Z doświadczeniem wieloletnim! Pomyśl, gdyż to doskonałe urządzenie. Używamy od kilku lat i nigdy nas nie zawiodło. Poranna kawa, obiad, śniadanie i takie tam. Polecamy też osłonkę z blachy, która pozwala zaoszczędzić gaz, gdyż gotuje się na wietrze. PS. Tak się jakoś przydarzyło :)
Usuń"Wyplacanie karczycha" - nie nie wierze - nie slyszalem tego chyba od podstawowki :-) Caly wpis bardzo pozyteczny. Przy opisie noza zabraklo pendrivea podlaczonego do laptopa z monitorem. Darcie mordy znam i bardzo, bardzo slabo toleruje. A zdjecia - coz, wyjatkowe. Nigdy tam nie bylem i wlasciwie nie wiem dlaczego, ale ogladajac Wasze zdjecia, chce tam byc.
OdpowiedzUsuńJa też, ale w terenie trzeba być przygotowanym na wszystko! Wiem. Zapomniałem o tym cholernym komputerze, podobnie jak o motorówce i podręcznym kowadle:)) Polecam! Tylko nie w majówkę, bo znienawidzisz Biebrzę, a tego bym nie chciał:)
UsuńZachwyciło mnie czwarte zdjęci i oś rozchlapujący wodę. Jakbyś numerował foty byłoby mi łatwiej a tak to jeszcze jedno mi się szczególnie podoba, ale nie chce mi się liczyć które to.
OdpowiedzUsuńPostaram się, choć rzadko daję tyle fotek:)
UsuńNo i poradnik dla domatorów jak się patrzy. Wszystko szczegółowo opisane oparte jest na doświadczeniach życiowym na się rozumieć. ;) z takimi wskazówkami to sobie każdy w samym sercu torfu poradzi!
OdpowiedzUsuńP.S. Mam pytanie. Jak potem wyjść z dwumetrowego dołu pełnego skutków procesu, tzw. defekacji? A po za tym, w dolinie na głębokości 2m noe powinna zbierać się woda? Wtedy byłoby słychać charakterystyczny chlupot, który mógłby wybudzić współtowarzysza(-y) ;))))
Cieszę się, że mój poradnik może się na coś przydać:))) PS. To proste. W rękojeści noża masz drabinę i spalinową pompę do wypompowywania wody:)
UsuńNo tak... zapomniałem o tym wszystkomającym, kieszonkowym nożu! :)
UsuńBezwzględnie musisz taki nabyć. Zapewniam, że życie stanie się prostsze :))
UsuńAkurat w tej kwestii to Panowie jesteście mniej więcej sto lat za najstarszymi warszawskimi góralami, czyli mówiąc mniej delikatnie, po prostu przestarzali. W tej chwili dysponujemy technologiami kosmicznymi i w celu defekacji stosuje się próżniowe nasączane nanoczasteczkami srebra pieluchy wielorazowego użytku. Ewentualnie podciśnieniowy odsysacz G... rawitacyjny (oczywiscie).
UsuńNiby masz rację, ale z drugiej strony wyobraź sobie taką sytuację. Nieśmiałe światło brzasku otula mokradła. Na horyzoncie widać pierwsze, kołujące rycyki. Łoś, który wynurzył się z odległej brzeziny wchodzi w łany kaczyńców. A ja co? A ja podłączam do akumulatora podciśnieniowy odsysacz łajna i ... czar pryska!
UsuńAle zauważ że jest on napędzany panelami słonecznymi (istnieje ryzyko że przed wschodem słońca nie zadziała) więc w pełni ekologiczny!
UsuńCzyli - innymi słowy - łoś stoi, a ja czekam na świt, żeby pierwsze promienie słońca odessały łajno :)))) Podejrzewam, że byłbym gwiazdą sieci od Alaski po Grójec:))
UsuńUwielbiam Twoje zabawne artykuły, są świetnymi poradnikami przetrwania :)) Chciałabym mieć taki nóż, w którym mieści się namiot i piła spalinowa.
OdpowiedzUsuńCzy to są zdjęcia z Białego Grądu?
Bardzo mi miło:) W przyszłości założę sklep z tego typu akcesoriami, więc będziesz mogła kupić taki nóż za rozsądną cenę:) PS. W większości.
UsuńEpidemia buschcraftu, surwiwalu oraz outdoru dopadła i Ciebie! Teraz nikt nie jest bezpieczny. Tarpy, Hamaki i Mory rozleją się po świecie niczym plaga jakichś... [zagląda do mądrej książki o słowiańskich widziadłach i szuka jakiegoś ekspansywnego tałatajstwa] ...Rachmanów.
OdpowiedzUsuńCzaję się ostatnio na fotki odbić w wodzie, nie żebym się zasugerował tymi zdjęciami... Absolutnie tak nie jest! ;)
Szczepan, ja łaziłem po terenie, gdy jeszcze w Polsce nikt nie znał tych trudnych wyrazów, którymi się posłużyłeś, więc nic mnie nie dopadło :)) PS. Wierzę ... chyba ...
UsuńTeż byłam na Białym Grądzie w tamtym tygodniu, było pięknie.
OdpowiedzUsuńByło, choć było też wspomniane "darcie", dzięki czemu nie zrobiliśmy kilku zaplanowanych fotek:)
UsuńRzeczywiście było bardzo dużo ludzi jak na to miejsce, chyba z 10 osób, ale do wieży nie dotarli wszyscy bo nie mieli woderów
Usuń10 osób, to jeszcze nic. Przyjedź w majówkę i dopiero wtedy zobaczysz, co się będzie działo:) Ja już od dawna nie chodzę do wieży, gdyż znacznie ciekawszy jest odcinek od wsi do bociana.
UsuńAlfabet świetny. Jeszcze ewentualnie zamiast walkie-talkie z hello kitty można przedziurawic dwa kubeczki i na dratwie przeciągnąć, eko jest w modzie więc byłoby w sam raz. :) Zdjęcia otulone mgłą jak balsam. Cudne. Pozdrawienia zostawiam. :)
OdpowiedzUsuńNie kubeczki, a puszeczki po paście do butów i dratwa, a drucik! Dziewczyny się w ogóle nie znają! PS. Dziękuję:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWażne,że jestesmy piękne,mądre i ładnie pachniemy ;D
UsuńTo fakt! :))
UsuńA mnie się przypomniało jak razem z koleżanką /miałyśmy wtedy po 18 lat/ gotowałyśmy makaron w czajniku. Zupełnie nie wiedziałyśmy dlaczego nam przywarł nawet do pokrywki...i wychodził dzióbkiem...
OdpowiedzUsuńNajlepsze te zdjęcia z drzewami odbijającymi sie w wodzie.
Inne też najlepsze :-)))
Tego jeszcze nie przerabiałem, ale wszystko przede mną:)) PS. Bardzo dziękuję. Trochę tego jeszcze mam, więc odbicia jeszcze się pojawią:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńDodałabym jeszcze "C jak Chamulec" - nagminnie występujący okaz, którego główną funkcją życiową jest "D jak Darcie mordy";)
Urzekające zdjęcia. Do jednego snuje mi się haiku. Jak się wysnuje, to się pochwalę:)
Pozdrawiam:)
Wykorzystam z przyjemnością w kolejnym alfabecie:) A gdy już wysnujesz, powiesz mi które?
UsuńMam nadzieję, że nie będę musiała, bo to się będzie rozumiało samo przez się:)
UsuńPozdrawiam:)
Zatem czekam:)
Usuńlampion zawisł
Usuńmiędzy szeptami nieba
noc spłoniona
rześkiemu źdźbłu zagląda
w oczy sen niespełniony
;)
Pozdrawiam:)
Piękne i rzeczywiście bardzo pasujące do zdjęcia!
UsuńTakie poradniki mogłabym czytać w nieskończoność;) Cóż za pomysłowość - rękojeść noża rewelacyjna, ale ze szpadelki i sznurka tez można boki zrywać, zresztą z całego poradnika, super jest!;)
OdpowiedzUsuńA z tych magicznych zdjęć emanuje taki piękny, błogi spokój, że ma sie ochotę tam znaleźć:)
Dziękuję Mario i mam nadzieję, że wykorzystasz moje skromne rady w praktyce:))) PS. Jeżeli kiedyś postanowisz wybrać się w te strony, to nigdy, przenigdy w majówkę, gdyż wtedy o błogim spokoju będziesz mogła zapomnieć:)
Usuńalfabet jest, więc pora na dekalog - żeby nie było dyskryminacji cyfr i puszenia się literek. to nie ĘĄ, ale nawet Bóg sporządził dekalog - najwyraźniej jest niezbędnikiem ważniejszym od alfabetu.
OdpowiedzUsuńDobry pomysł, choć w teraźniejszej teraźniejszości, nieco ryzykowny :))
Usuńto fakt - na onetowym blogu popełniłem i proszę - zamknęli całą blogosfer.
Usuńtutaj na razie nie mam odwagi - może jak okrzepnę odrobinkę
Czyli za czas jakiś (gdy okrzepniesz), trzeba będzie zwijać interes i zacząć powadzić blog na brzozowych pniach w ostępach Doliny?
Usuńnie chcę robić za czarną wdowę blogoświatów...
Usuńmoże pozostanę w stanie nieskrzepniętym (farmakologia dysponuje możliwościami powstrzymywania krzepnięcia)
Nie tylko farmakologia :))
UsuńQ - qwantowy algorytm nieoznaczoności, proste równanie z zaledwie setká niewiadomych, pozwalające bezbłędnie oszacować prawdopodobieństwo zagubienia się na bagnach po osuszeniu garczka samogonu.
OdpowiedzUsuńX - Xenomorfy sylwetki pospolitych krzewów, a nawet wlasnych współmałżonków widziane w obiektywie po w warunkach jak opisane w punkcie wyżej
Y - Yyyyyy (cichnące) zew natury wyrażony entuzjastycznym okrzykiem w warunkach jak w pozostałych wyżej punktach.
Ż - Żabbuuuniuuuu... Pieśń godowa samców z plemienia popiwa beczua, przydatny w poszukiwaniu miejsc popasu i popitku.
Jak jesteś taki cwaniak, to dawaj jeszcze ą ę ć :)))) PS. Zatęskniłem za garnczkiem:)))
UsuńĄ - ąbudsman, czyli Rzecznik (w tym konkretnym przypadku oczywiście Biebrznik) Praw Oceleńca (spolszczenie anglicyzmu "survivor"). Dobrze znać jego adres mailowy by w porę poinformować go o naruszeniu swych praw, np przez brygadę pilarzy motorowych z uporem maniaka wycinających ostatni starodrzew bagienny, pod którym akurat urządziliśmy sobie czatownię.
UsuńĘ - Ętropia (ętropi ograniczanie), zjawisko spontanicznego, chaotycznego unoszenia się procentów w przestworza, można je ograniczać jedynie przez natychmiastowe spożywanie zawartości "garnczka podlaskiego". To cenna umiejętność tubylców, która powinien przyswoić sobie każdy terenowiec.
Ć - ćupaga, gadżet zupełnie na Podlasiu nie przydatny, pełni rolę analogiczną do pawiego piórka przy beretce, sugeruje dobitnie konkurentom do terytorium łowieckiego iż oto jego posiadacz jest osobnikiem silnym i zdrowym który na pewno nie zmieni czatowni pod wpływem sugestii wyrażanych słowem czy nawet gestem. Jednocześnie w zauważalny sposób wabi samiczki (zwłaszcza te w białych kitlach, z plakietkami Lek.Psych. na piersiach)
:))))
:))))) Poddaję się! A Mistrz pokusi się o stworzenie alfabetu wędrowca?
UsuńNie, żebym specjalnie czepliwa była...ale berakuje ś i ź :)))
Usuńo ó nie wspomnę :)))
UsuńŚ - świt, pora gdy budzą się fotografowie przyrody, tylko po to by stwierdzić że już za późno i że dzień zmarnowany i że mozna by w zasadzie iść dalej spać, gdyby nie nerwy które raz ogarnąwszy człowieka nie chcą puscić i nie pozwalają im, na powrót rzucić się w objęcia Morfeusza.
UsuńŹ - żdźbło. Element naturalnej szaty roślinnej z łatwością dostrzegany w obiektywie innych, podczas gdy we własnym nie dostrzega się belki.
Ó - ósemka, węzeł niezbędny do umocowania samochodu aby przy jego pomocy wyciągnąć traktor z blot poleskich, jeśli zaś to traktor ma wyciągać samochód, spokojnie możemy wiązanie ósemki powierzyć traktorzyście.
Padam do śtóp szanpani ;)
Dzięki Maciek:) Wratisko, zapewniam że kolejny alfabet (o ile taki powstanie, gdyż zaczynam się Was bać) będzie zawierał już wszystkie literki:)))
UsuńNo to teraz jestem w pełni usatysfakcjonowana :))) Dzięki bardzo :))) szczególnie, że mam 2 trafienia :))))
UsuńBać??? Nas???
Ż, jak Żartowałem :))
UsuńNie wiem kto kogo zainspirował: Mąż Żonę, czy Żona Męża, ale mnie... zaraziliście ;-)
OdpowiedzUsuńOboje się inspirujemy nawzajem, więc ja też nie wiem:)
UsuńNo to teraz wszystko wiem. A przynajmniej tak mi się wydaje ;-)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że inspiracja się udała :)
OdpowiedzUsuńAlfabetem jestem rozbawiona, a zdjęciami zachwycona.
OdpowiedzUsuńZ trzciny też można pędzić? Do śmierci człowiek się uczy...
Serdecznie pozdrawiam
Teoretycznie można ze wszystkiego, a praktycznie ... chyba również:)) Dziękuję:)
UsuńJuż mi Gotkiewicz raz maczetę na urodziny obiecywałeś. Może dobrze że zapomniałeś, bo zdecydowanie bardziej odpowiada mi nóż z bajerami, nawet krzyżem brzozowym:))) A najbardziej odpowiadją mi łośki dwa w absolutnie romantycznym otoczeniu.
OdpowiedzUsuńSęk w tym, że te noże są jeszcze w fazie przetargu i gdy tylko procedura się zakończy, to ja w try miga! PS. Kurcze, przepraszam za te urodziny, ale ja nawet o swoich zapominam, a w moim wieku, to już jest poważny błąd!
Usuńtego właśnie szukałam dla mnie to cos nowego oby tak dalej!!
OdpowiedzUsuń