O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

wtorek, 13 grudnia 2016

Maczeta.

       Choć podróżnik ze mnie żaden, dawno, dawno temu spędziłem trzy tygodnie w Wenezueli. Kraj to przepiękny, choć teraz skrajnie znękany panującym tam systemem polityczno-gospodarczym. Wtedy nie było jednak, aż tak źle, a dzięki wspaniałym ludziom, których tam spotkałem, zobaczyłem Andy i Morze Karaibskie i kawał dżungli i dziewicze (powiedzmy) rzeki, a nawet nie zapaliłem papierosa u podnóża najwyższego wodospadu Świata (to ostatnie wynikało z prozaicznego faktu utopienia jedynej zapalniczki, a nie z zachwytu nad przyrodniczym misterium). Było fantastycznie, ale jedna rzecz zwróciła moją uwagę w sposób szczególny. Chodzi mi mianowicie o ... MACZETĘ.
       Jeżdżąc po Wenezueli widywałem ludzi pracujących na polach, w lasach, na farmach i w przydomowych ogródkach i wszyscy oni, bez wyjątku, używali maczet. Gdy któregoś dnia pojechaliśmy do wenezuelskiego GS-u w wersji hiper, w dziale z przedmiotami do cięcia, rąbania, koszenia i fechtunku nie było, tak jak u nas, siekier, kos i toporków, gdyż były tam wyłącznie ... maczety. Ludzie Kochani! Ile tam było maczet! Całe regały i całe ściany w maczetach. Do wyboru, do koloru i do udźwigu. Ciężkie i solidne dla macho-mężczyzn, lżejsze i misterniej wykonane - dla dam i te małe, fikuśne - dla (jak podejrzewam) dzieci i wenezuelskich hipsterów. Jednym słowem sceneria, jak z - proszę mi wybaczyć skojarzenie - erotycznego snu miłośnika piłki nożnej.
       Całe to rozpasane maczetarium zafascynowało mnie do tego stopnia, że zacząłem temat drążyć. I bardzo szybko dowiedziałem się, że na podobieństwo koła, maczeta okazała się być narzędziem doskonałym, a przynajmniej tak było i tak jest w Ameryce Pd. Pomyślcie sami. Czym zetniecie hektary trzciny cukrowej? Siekierą? A czym przebijecie się przez zwartą ścianę egzotycznych pnączy? Toporkiem? I w jednym i w drugim przypadku, czeka Was jedynie porażka, wstyd lub śmierć. Dlatego właśnie, jeżeli chcecie poporcjować tapira na święta, wystrzyc trawnik, zaostrzyć patyczek lub wyjaśnić z sąsiadem, która z Waszych żon trudni się nieamatorsko nierządem - używajcie wyłącznie maczety! 
        No dobrze, ale co zrobić, gdy na Waszej drodze staje drzewo? Duże, solidne i wiekowe DRZEWO z gatunku tych, pamiętających czasy Amerigo Vespucciego, czy nawet Alexandra von Humboldt`a? Do tego, proszę ja Was, to jest piła łańcuchowa, gdyż takim kolosom nie da rady, ani maczeta, ani siekiera, ani nawet 25 tysięcy polskich bobrów, którym karę śmierci Miłościwy Minister zamieni na przymusowe zesłanie w tropiki.
       Kiedy rok temu, mój brat zapytał nas, co chcielibyśmy dostać pod tzw. choinkę, bez wahania odpowiedzieliśmy, że ... maczetę. Chłop się trochę zdziwił, ale że już trochę nas zna, to maczetę nabył. Uwierzcie mi, że od tego czasu fotografowanie przyrodnicze stało się sielanką. Przygotowywanie materiału na czatownie, wycinanie przejść w trzcinowiskach, czyszczenie przedpola, to teraz taka radość, że aż się pieśń dziękczynna na usta rwie. Dzięki maczecie jest to tak niewiarygodnie przyjemne, że gdyby nie ograniczenia czasowe, pokrylibyśmy czatowniami cały kraj; od bursztynowego brzegu Bałtyku począwszy, a na setnym metrze za mostem granicznym w Cieszynie skończywszy.
       Zostało jeszcze trochę czasu do Świąt, więc rozważcie ten post właśnie pod kątem prezentów. Skarpetki, książki, samochody, karnety do SPA i wódki gatunkowe już pewnie posiadacie. Jeżeli zatem najbliżsi zapytają Was, co chcielibyście dostać w tym roku, bez wahania odpowiadajcie - CHCEMY MACZETĘ! Jeżeli wierzycie jeszcze w Mikołaja/Gwiazdora/Dziadka Mroza - napiszcie mu o tym w liście, a jeżeli z pisaniem u Was nietęgo - po prostu ją narysujcie. Zapewniam, że będziecie mi wdzięczni do końca życia, nawet jeżeli nie po drodze Wam z fotografią przyrodniczą.

PS. Poniżej miały być tegozimowe zdjęcia dzików i jeleni (i nawet przez chwilę były), ale z przyczyn niekoniecznie obiektywnych, odnajdą się w następnym poście. Mam nadzieję, że poniższe surogaty ucieszą przynajmniej tych, dla których, tak jak dla pewnego entomologa z miasta Łodzi http://botaniklodz.pl/, zima nie jest tą, jedyną wymarzoną porą roku.













Poniżej, unikatowe zdjęcie taty kruka czuwającego nad pożywiającymi się kruczętami.


51 komentarzy:

  1. Tak, chcę maczetę! Co prawda jeszcze nie wiem do czego mi się przyda, ale kilka pomysłów już mi się klaruje. Rozpłatam chrząszcza. Obetnę wszystkie odnóża pająkowi. Zgniotę ślimaka. Hmmmm... zaczyna mi się podobać! Jeśli trochę potrenuję, mam szansę zostać bohaterem erotycznego snu miłośnika piłki nożnej! Serdecznie dziękuję za ten wpis - kolorystyka zdjęć i marzenia o maczecie zdecydowanie podniosły temperaturę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Botaniku! Cała przyjemność po mojej stronie, choć zalecałbym daleko idącą ostrożność z tymi snami:) Lepiej już płataj, obcinaj i gnieć:))))

      Usuń
  2. Świetny pomysł z tą maczetą. Rodzinie zafunduję, niech torują sobie ścieżki w meandrach życia, co w przenośnym znaczeniu oznacza skomplikowany i często trudny do zrozumienia bieg wydarzeń.
    Zasyłam serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I własnie temu miał służyć ten post. Czekam na poświąteczne relacje z torowania w meandrach:)

      Usuń
  3. Zdjęcia trochę średnio korespondują z maczetą, ale miło się je ogląda :). Co do maczety...hm... brak mi prezentu dla Męża...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kup! Będzie zachwycony, tak jak każdy facet! PS. Przysięgam, że kiedyś zakorespondują! :)))

      Usuń
  4. Czy maczeta pochodzi od macho czy odwrotnie, czy tez całkiem nie? :)) Już widzę minę męża jak mu mówię że pod choinkę chcę maczetę, chyba jednak zaryzykuję.
    PS
    Tymi fotami obudziłeś straszliwą tęsknotę za ciepłymi letnimi porankami i wieczorami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie. Nie wiem, ale się dowiem:) Pisząc już poważnie, polecam Fiskarsa, najlepiej takiego z sierpowatym zakończeniem. To idealne narzędzie, trzeba tylko uważać, bo jest pstra, jak brzytwa:)

      Usuń
  5. Czyli 'maczeta dobra na wszystko":) Muszę przyznać, że o tak oryginalnym pomyśle na prezent nie czytałam od dawna:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że jest! Polecam, gdyż każdy będzie zachwyoiny! :))))

      Usuń
  6. O to się właśnie dowiedziałam, jakiego prezentu mogę od ciebie oczekiwać, gdybyś się na ofiarowanie jakiegoś kiedyś zdecydował:)) Ubawiło mnie zdjęcie podpisane: flamingi

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Paweł Figlant14 grudnia 2016 05:55

    Ha ha jak czytałem o maczecie i Wenezueli to od razu przypomniała mi się Twoja opowieść o biednym Pedro ,skutecznie uleczonym od nałogu przez szefa za pomocą starego pędzla malarskiego i białka z jajka kurzego :))) Maczeta fajna sprawa,ciekawe czy Gosia łyknie ten gwiazdkowy kaprys prezentowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ie mogę jej opisać na blogu:))))) Jak chcesz, mogę zadzwonić do Małżonki ze świateczną poradą:)

      Usuń
    2. To dobry pomysł,podam ci do niej numer fona ;)))

      Usuń
  9. Jako szczęśliwy posiadacz dwóch maczet potwierdzam twoje zachwyty! To uniwersalne narzędzie, można tym też kopać, przydaje się w ogrodzie, na wycieczce, biwaku, ognisku i ... zawsze! Jedna jezdzi ze mną w bagażniku, a druga leży obok sprzętu na wyrypy.
    Na imieniny zażycz sobie składanej piłki - też używam i też jest bezcenna, zwłaszcza że od maczety mam kilka szram na ręce a od piłki tylko jedną na nodze...
    Jak mnie kiedyś żona zapytała co dla jej dyrektora na prezent to bez wahania poradziłem siekierę (taka fajnie wykończona metalowymi ankrami) w NOMI, z karteczka "miłego rąbania", ale uzała że to niestosowne jej koleżanki zresztą też... Kobiety nie mają pojęcia czym mężczyznę ucieszyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piłka powiadasz? Niegłupi pomysł, zwłaszcza że byłaby trzecia (po toporku cudem znalezionym) do kompletu:) Od maczety mam tylko jedną szramę, ale za to na tyle skuteczna, że nie mam czucia w części kciuka, ale i tak ja uwielbiam. PS. Fakt. Nie mają!

      Usuń
  10. Jestem szczęśliwym posiadaczem maczety made in Ghana - kupiłem sobie dwie, za jedyne 8,50 szt. plus przesyłka. Niestety jedną mi ktoś buchnął, włamując się do szopy. Druga sobie rdzewieje, tzn. rdzewieje tylko szerokie ostrze, szersze na końcu i oczywiście "sierpowato zakończone". Użyteczność tego narzędzia jest niewielka, ale kombinowałem, żeby ją naostrzyć z drugiej strony, to wtedy może by się do czegoś to nadało? :D
    O, to jest taka zabawka: http://s.archiwumalle.pl/6/4515634441.jpg

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest maczeta na trzcinę, taki sierp ichniejszy! Nadaje się do wycinania ścieżki, ale nie do prac ogrodowych ani leśnych, czy biwakowych!

      Usuń
    2. Te maczety z "importu", służą chyba do ozdoby, choć widziałem maczetę z RPA, którą bałem się wyciągać z pochwy:) Do tańca i do różańca polecam wyłącznie Fiskarsa. To maczetowy mercedes:)

      Usuń
    3. Ja nie wiem do czego jest ta maczeta? Jestem raczej skłonny powiedzieć, że do niczego! :D Usiłowałem tym wycinać pokrzywy, krzaczory, trawę różnistą, chaszcze mniej lub bardziej chabuziaste i poza bólem w łokciu niewiele uzyskałem. Mniemam, ze w trzcinach uzyskałbym podobny efekt. Jak na mój gust, to jest świetny sprzęt do dziabania turkuciów w ziemi i zrobienia krzywdy osobistemu wrogowi. :)

      Usuń
    4. Śledzie na święta można by nią pociapać:))) A tak poważnie, to może zanieść ją do kowala, albo do magika od bram, ogrodzeń itp. Tak w moich rodzinnych stronach robiono z nowymi siekierami i efekty były zdumiewające:)

      Usuń
    5. Dreptaku - bo uderzałeś! A to trzeba jak sierpem, przeciągać, lekko zakrzywionym torem i idzie jak w masło, widać żeś królików nie hodował...
      na potrzeby nasze, wystarczy wziąć do łapek "gumówkę" i przeszlifować jej "haka" na druga stronę, będzie krótsza, ale poręczniejsza, oczywiście delikatnie żeby nie spalić materiału.

      Wojciechu - jak mam od lat słowacką za 15 zeta i robi mi wszystkie roboty jakie robić ma. mercem nie jest, ale merca bym do robót przy karczunku nie zabierał.

      Usuń
    6. Jak ma się dobrą maczetę, to technika schodzi na plan dalszy! Żeby odeprzeć futrzarskie argumenty, napiszę tylko, że króliki hodowałem i to w ilościach handlowych! :)))) Co prawda używałem wtedy kosy, gdyż maczet na Podlasiu nikt nie znał:) PS. Ten merc kosztuje tyle, ile szpachla do maluchowego błotnika:)))

      Usuń
    7. No to z kosą jak z maczetą (choć ja trawę haratałem sierpem... po bożemu ;-) ) najważniejsza jest technika...

      Usuń
    8. Kosa to jest dobry sprzęt i ja grzecznie używam nadal. Jak pierwszy raz wyszedłem z kosą do chaszczy, to pół wsi się zleciało popatrzeć jak miastowy będzie widowisko robił!
      - Oj, chyba długo nie pokosi!? - wygłosił jeden z widzów.
      - Zara urwie! - stwierdził drugi.
      - Nie urwie,nie urwie, bo to porządny chłop ze wsi, tyle że spod Łomży! - stwierdził mój sąsiad.
      Towarzystwo popatrzyło jeszcze z pół godzinki i znudzone sobie poszło. :D :D :D
      Może jak mnie najdzie, to naostrzę z drugiej strony i zobaczymy co jest warty ten wynalazek z Ghany?! :D :D :D

      Usuń
    9. Dla królików to ja wycinałem mlecze, ale do tego to potrzebny jest nóż, a nie maczeta. :)
      Sierp mam też. Ostry jak cholera! :)

      Usuń
    10. Fakt, kosa to technika i jeszcze raz technika, inaczej nikt nie dałby rady kosić cały dzień. Również ciąłem mniszek, czyli mlecz, ale miewałem do 50 królików, więc potrzebowałem tego bardzo dużo i dlatego bez kosy nie dałbym rady. Z kosą również mi się to po jakimś czasie znudziło i dlatego nie zostałem światowym potentatem w produkcji króliczyny:)))) PS. "tyle, że spod Łomży" :))) Powtórzę gŁosiowi!

      Usuń
    11. No to mamy wspólne doświadczenia, tyle że ja z południa ;)

      Usuń
    12. Myślę, że wielu spośród naszego pokolenia ma takie doświadczenia, chyba że mieli pecha i mieszkali w mieście:)

      Usuń
  11. Witaj, Wojtku.

    To prawda stara, prawda sprawdzona:
    Nie da ci mężuś, nie da ci żona,
    Nie da ci facet ani kobieta
    Tego, co może dać ci maczeta!
    ;)

    Na unikatowym zdjęciu krucze kurczątka i dumny tata :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leno, jeżeli kiedykolwiek założymy z gŁosiem maczeciany biznes, to Twój wiersz wykorzystamy w reklamie i staniemy się bogaczami:)))))

      Usuń
  12. Maczeta maczetą, a ja siewki na zdjęciach podziwiam ;). I fotę odpowiedzialnego kruczego taty ;). Ale faktycznie byłby to pewnie świetny prezent świąteczny dla mojego brata :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez maczety nie byłoby tych zdjęć:) Jest również ważna, jak aparat. PS. Jestem pewien, że brat będzie zachwycony!

      Usuń
  13. A co jest na drugim zdjęciu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czajka, tyle tylko, że po okresie godowym, więc trochę wytarta i z krótszym czubkiem.

      Usuń
    2. Mogłyby to być batmany, gdyby nie były to czaple białe:))) Wiem, że ta biel jest słabo widoczna, ale cóż, trzeba mi wierzyć na słowo:)

      Usuń
    3. Pytam, bo jakiś czas temu widziałem na niebie podobne sylwetki i mam problem z ich identyfikacją, bo akurat czapli białej w swoich okolicach nigdy nie spotkałem.

      Usuń
    4. No i uciekła mi odpowiedź. Napisałem, że u czapli sama sylwetka, to za mało, gdyż w locie wszystkie wyglądają tak samo:)

      Usuń
  14. Ten kruk to raczej chyba jakaś przedszkolanka ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to tylko dowód na to, że niektóre programy rządowe są nad wyraz skuteczne :))))

      Usuń
  15. Zawsze myślałam, że kruki mają trochę mniej potomstwa....zdjęcie świetne i edukacyjne :)))

    Maczety nie posiadam....jakoś nie przyszło mi do głowy, że można ją wykorzystać do prac ogrodniczych, póki co ograniczam się do sekatora i podstawa: małej łopatki :)) Ale jako pomysł na prezent całkiem niezły.....mam kilku kadydatów do obdarowania i ąż się śmieję na myśl o ich minach :)))

    Zatęskniłam za latem.... no i patrząc na te zdjęcia uprzytomniłam sobie, że w tym roku nie widziałam naszych czapli.....może tylko nie miałam szczęścia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zazwyczaj mają:)))) Wratisko, nie zastanawiaj się, tylko kupuj! Obdarowani będą szczęśliwi:)) PS. Ten rok nie był zbyt dobry, jeżeli chodzi o ptaki. Kiepsko było i nad Biebrzą i tu, u nas, na Warmii. Za chwilę jednak przyjdzie kolejny i mam nadzieję, że będzie lepiej:))

      Usuń
    2. W sklepach "żelaznych" vel "rolniczych" mianowana jest "nożem ogrodowym".

      Usuń