Fotografuję przyrodę dopiero od kilku lat, ale przebywaniem na jej łonie i
obserwacją tegoż (ponownie uprasza się o zaniechanie skojarzeń), param się niemalże od pacholęctwa. Jak zapewne zauważyliście, chętnie dzielę się swoimi przyrodniczymi i okołoprzyrodniczymi doświadczeniami, czego kolejnym dowodem jest ten post. Ufam, że dzięki poniższym poradom uda Wam się skutecznie ominąć rafy i mielizny czyhające wśród
mrocznych lasów, zdradzieckich moczarów i podstępnych łąk i pożeglować ku przyrodniczo-fotograficznej doskonałości. Co prawda poruszałem już podobne tematy w kilku poprzednich postach, ale fotografia przyrodnicza jest tak dynamicznie rozwijającą się odmianą rzemiosła, że to, co było aktualne przed rokiem, dziś już takim być nie musi.
Zapraszam zatem do lektury.
Zapraszam zatem do lektury.
Odzież.
Wiele osób sądzi, że fotografia przyrodnicza wymaga używania odzieży, która sprawi, że staniemy się niewidoczni dla zwierzaków. Nie mam pojęcia skąd wzięło się to przeświadczenie, ale - wybaczcie - jest to absolutna nieprawda, powielana zwłaszcza przez początkujących. Doświadczony fotograf wie, że odzież powinna być przede wszystkim ... modna. Mokradło, łąka, czy las to nie - za przeproszeniem - jakiś bal maturalny, czy inny raut w ambasadzie, gdzie można pokazać się w byle szmacie. W kontaktach z Naturą należy zadbać o szyk i elegancję, a nie o to, czy nas widać, czy nie. Poza tym, nawet w dziczy bez przerwy spotykamy innych ludzi: przyrodników, leśników, kłusowników, niedoinformowanych partyzantów, ekshibicjonistów itp. Jeżeli zatem nie chcecie być tematem złośliwych przytyków, ani też antygwiazdą internetu - zadbajcie o wygląd. Jeżeli w danym sezonie topowym kolorem jest np. fuksja, to zapomnijcie o woodlandach i marpatach, tylko wybierzcie coś właśnie w tym kolorze. Jeżeli Lasocki lansuje sztyblety, to je po prostu kupcie, precz odrzucając trywialne wodery. Pamiętajcie również o tym, żeby przed wyjściem w teren obdzwonić znajomych fotografów z pytaniem, w jakiej kreacji będą przemierzać leśne ostępy, czy też torfowe łąki, gdyż nic tak nie popsuje Wam dnia, jak spotkanie osoby ubranej w te same ciuchy.
Oczywiście może się zdarzyć, że z uwagi na różnice w czasie, trendy modowe zmienią się np. nocą, a jedyny butik w Waszej, szemranej dzielnicy otworzą dopiero kilka godzin po brzasku. Zawsze wtedy możecie ratować się nieśmiertelną klasyką, czyli w przypadku panów - czarnym garniturem, zaś pań - popielatą garsonką. Zapewniam, że w ten prosty sposób zyskacie sobie szacunek przyrodniczego półświatka, a Wasze zdjęcia zaczną wreszcie zdobywać nagrody na prestiżowych konkursach fotograficznych w Nowym Jorku, Mediolanie i w Paryżu.
Oczywiście może się zdarzyć, że z uwagi na różnice w czasie, trendy modowe zmienią się np. nocą, a jedyny butik w Waszej, szemranej dzielnicy otworzą dopiero kilka godzin po brzasku. Zawsze wtedy możecie ratować się nieśmiertelną klasyką, czyli w przypadku panów - czarnym garniturem, zaś pań - popielatą garsonką. Zapewniam, że w ten prosty sposób zyskacie sobie szacunek przyrodniczego półświatka, a Wasze zdjęcia zaczną wreszcie zdobywać nagrody na prestiżowych konkursach fotograficznych w Nowym Jorku, Mediolanie i w Paryżu.
Prowiant.
Planując fotograficzną wyprawę musicie być przygotowani na to, że spędzicie w terenie kilka lub niekiedy nawet kilkanaście godzin. Tak długi czas wymaga, abyście pomyśleli o jedzeniu na wynos. I to jest kolejny, ważny czynnik, który pozwala odróżnić amatora od zawodowca. Ten pierwszy pakuje bowiem do plecaka termos z herbatą, kilka kromek chleba z serem i wędliną i jest przekonany, że wszystko gra. Owszem gra, pod warunkiem jednak, że planuje się wyjście po fajki do kiosku pod domem, a nie eksplorację biebrzańskich starorzeczy. W tym drugim przypadku zabranie ze sobą pajdy wczorajszego baltonowskiego z półpętkiem zwyczajnej, to nic innego, jak proszenie się o kłopoty. Musicie pamiętać, że prowiant jest, obok sprzętu fotograficznego, dobrej książki i podręcznego zestawu kowalskiego, jednym z kluczowych elementów ekwipunku, wpływających na efektywność naszego wyjścia w plener. Dlatego też zadbajcie o to, by Wasz posiłek był prawidłowo zbilansowany i jednocześnie urozmaicony. Oczywiście warunki i pakowność turystycznej lodówko-zamrażarki nie pozwolą Wam na jakieś ekstrawagancje, ale kilka podstawowych produktów bezwzględnie musi się w niej znaleźć! Co zatem należy zabrać? Przede wszystkim pieczywo. Chleb pszenny biały, żytni oraz wieloziarnisty. Do tego kilka bułek na zakwasie, ze trzy rogale lub - opcjonalnie - tort. Naturalnie do pieczywa dorzucacie osełkę masła, margarynę i dzbanuszek domowego smalcu z gęsi. Teraz mięso, czyli Wasze podstawowe źródło energii. Jeżeli planujecie spędzić w plenerze tylko jeden dzień, powinno Wam wystarczyć kurczę na zimno, dwie średniej wielkości golonki tylne-prawe, pałka krakowskiej suchej, baleron z cielęcia, tatar, pół tuzina jaj po wiedeńsku oraz zupa (może być żur). My dzień wcześniej przygotowujemy jeszcze kilka miseczek galantyny, ale nie jest to bezwzględnie konieczne. Jako, że w chłodziarce nie pozostało już zbyt dużo miejsca, nabiał i warzywa możecie potraktować nieco po macoszemu, czyli zabieracie kilka zaledwie gatunków sera twardego, salaterkę tłustego twarogu, odrobinę maślanki, kobiałkę ogórków gruntowych, pomidory zwykłe i koktajlowe (do ozdobienia sałatki), rukolę oraz kaszę gryczaną. Do tego dochodzą oczywiście jeszcze napoje. Kawa, herbata, kwaśne mleko i naturalnie - odrobina samogonu ze świeżo wyciśniętych ziemniaków.
I tyle. Zachęcam do lektury kolejnych postów z tej serii, dzięki którym dowiecie się w jakiej fryzurze najlepiej wygląda się na torfowisku niskim, jak położyć terakotę w czatowni, po co są ptaki i dlaczego nie wolno patrzeć kleszczom w oczy?
I tyle. Zachęcam do lektury kolejnych postów z tej serii, dzięki którym dowiecie się w jakiej fryzurze najlepiej wygląda się na torfowisku niskim, jak położyć terakotę w czatowni, po co są ptaki i dlaczego nie wolno patrzeć kleszczom w oczy?