Wspominałem kiedyś, że jednym ze sposobów na biwakowanie w tzw. terenie
jest nocowanie w samochodzie. Wspomnieć, a wyczerpująco opisać,
to jednak nie to samo. Dlatego też dzisiejszy post postanowiłem poświęcić właśnie temu,
jakże ważnemu i często nierozsądnie pomijanemu, zagadnieniu.
Spanie w aucie ma niezaprzeczalnie wiele zalet, z których część już opisałem. Aby jednak nakręgosłupnie przekonać się, że tak
właśnie jest, niezbędna jest przynajmniej podstawowa wiedza o tzw. karslipingu. Zdaję sobie sprawę z faktu, że wiele osób natychmiast wytknie mi,
że nocowali w aucie nie raz i niepotrzebne są im żadne poradniki. Moi Kochani!
To, że powodowani skąpstwem spaliście już w samochodzie (np. podczas podróży na wywczasy w Chorwacji) nic nie znaczy. Takie praktyki są powszechne w
naszym narodzie (podobnie z resztą, jak przygotowywanie wesela umiłowanej córki-jedynaczki
na bazie żarcia wynoszonego systematycznie przez znajomego komiwojażera z hotelowych,
szwedzkich stołów). Musicie pamiętać o tym, że niehigieniczne drzemanie gdzieś na
bezpłatnym parkingu, ma się tak do profesjonalnego wysypiania się w bagażniku, jak – wybaczcie porównanie
- zacięcie się przy goleniu do poderżnięcia gardła. Czyli, innymi słowy się ma, ale niewiele.
Zacznijmy zatem od tego, że do karslipingu potrzebujecie auta adekwatnego do Waszych
gabarytów, a zwłaszcza do kadłuba (odnóża tylne i przednie zawsze gdzieś tam upchniecie). Zatem jeżeli we wczesnym dzieciństwie paliliście dużo
papierosów, zapewne wystarczy Wam nieduże, sportowe coupe (czyt. kupe). Jeżeli
jednak prowadziliście zdrowy tryb życia, piliście mleko i nigdy nie brakowało Wam
wieprzowiny, potrzebujecie czegoś zdecydowanie większego, czyli np. combi
(czyt. kombi). Marka auta nie ma tu już większego znaczenia, chyba że
przyjechaliście w teren sami, ale lubicie spać we dwoje. W takim przypadku rzeczywiście
korzystniej jest posiadać Mercedesa, niż odziedziczonego po ojcu - Wartburga 353S
Tourist.
Ok. Macie już odpowiednie auto i co dalej? Przede wszystkim jadąc w plener powinniście
zawczasu zaplanować, gdzie będziecie nocować. Jest to istotne zwłaszcza wtedy, gdy
już od kolejnego świtu koniecznie chcecie fotografować, obserwować, zakładać
sidła itd., nie tracą przy tym czasu na przedporanne dojazdy. Bywa jednak i
tak, że jedziecie w nieznane. Warto wtedy poświęcić trochę czasu na objazd okolicy
i wybór odpowiedniego miejsca. No właśnie. Zastanówmy się teraz wspólnie, co właściwie oznacza termin „odpowiednie
miejsce”? Oczywiście wiem, że większość z Was odpowie, że „odpowiednie miejsce, to takie,
w które nie zagląda policja”. To oczywiście prawidłowy tok rozumowania,
aczkolwiek – wybaczcie – nieco uproszczony.
Odpowiednie miejsce, Moi Mili, musi charakteryzować się także kilkoma innymi
cechami. Po pierwsze powinno znajdować się tam, gdzie jest przyroda. Jakże przyjemnie jest bowiem zaraz po opuszczeniu aucich pieleszy, natknąć się na cel naszej
wyprawy: bataliony, gęsi, łosie, zwierzęta futerkowe, rybę itp., gdyż właśnie m.in.
w tym celu porzuciliśmy myśl o pensjonacie. Po drugie, bardzo ważne jest
ukształtowanie terenu. Jak zapewne wiecie, Homo Sapiens w toku skomplikowanych procesów ewolucyjnych przystosował się do spania w pozycji horyzontalnej. Dlatego też zadbajcie, by Wasze
auto docelowo stanęło w miejscu, w którym spadek terenu jest zerowy lub nieznaczny.
Ominie Was wtedy dyskomfort spania z jednoczesnym wczepianiem się pazurami w
tapicerkę lub inne, wewnętrzne elementy samochodu.
Kolejna kwestia dotyczy przygotowywania posiłków, palenia ognisk, ablucji itp. Można oczywiście odżywiać się wyłącznie suchą karmą, zaniechać
wpatrywania się w płonące bierwiona i czasowo zrezygnować z mycia. Tyle tylko, że taki system
sprawdza się w weekendy, a nie w czasie dłuższej wyprawy. Pół biedy z
myciem, gdyż wiosną na prowincji i tak wszędzie wali gnojowicą, więc raczej nie musicie
obawiać się, że po kilku dniach spędzonych z dala od łazienki, wyproszą Was z
gminnej galerii handlowej. Ćwierć biedy nawet z tą karmą. Nasz kot je to coś od zarania jego dziejów i nie narzeka. Ale tak bez ogniska!? To już lepiej w ogóle nie ruszać
się z domu. Dlatego też radzę! Planując nocleg, bezwzględnie wybierajcie miejsca zasobne w opał (przypominam, że torf nadaje się do spalenia dopiero po długotrwałym, starannym wysuszeniu) i
jednocześnie niewidoczne dla nadgorliwych członków (i członkiń) lokalnej OSP.
Przepraszam. Wiem, że tekst wymknął mi się nieco spod kontroli, więc o reszcie istotnych kwestii napiszę w którymś z kolejnych postów, starając się zilustrować je adekwatnymi fotkami. Do tego czasu
wybierając się w teren, korzystajcie raczej z oferty lokalnych kwaterodawców.
I niech Wiosna będzie z Wami!
Poniżej: Podlasianka w tradycyjnym, ślubnym stroju ludowym.
Czy podlasianka jest prosto z pierwszej wojny światowej? Śliczna. Poradnik przeczytałam z przyjemnością, chociaż osobiście porad nie potrzebuję, widziałam Myszkę Miki w karslipingu i wiem o co chodzi. No i mieszczę się na razie w czytaj kupe chociaź uważam, że wieprzowina jest najpyszniejsza. Pierwsze zdjęcie wymiata. Jest bajkowe w dosłownym tego słowa znaczeniu. Co do reszty to znowu się szczerzyłam do monitora. Pzdr. :)
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam. Wylazło toto z bagna, coś tam mówiło o ślubie, więc wrzuciłem:))) PS. Znam, znam. Najbardziej lubię scenę modlitw Donalda przed przejazdami kolejowymi :))) PS.2. Zazdroszczę! Ja się niestety w kupie nie mieszczę:)
UsuńCzekam na książkę!
OdpowiedzUsuńPlanujemy pewien albumik, ale jeszcze długa droga przed nami. Chyba, że miałeś na myśli Poradnik:)))
UsuńNo oczywiście że poradnik, albo zbiór felietonów. Takie dzieła zebrane, przepisane, uzupełnione i okraszone fajnymi fotkami. Zawsze jakiś zysk. Sam ostatnio próbowałem wystawiać swoje zdjęcia na sprzedaż ale na razie niestety bez sukcesów...
UsuńSzczepan, niestety chcenie, a rzeczywistość, to dwie różne kwestie. Wydać można wszystko, jeżeli ma się ... kasę. Wydawnictwa ledwo zipią, więc inwestują wyłącznie w sprawdzonych. Tacy amatorzy, jak my niestety nikogo nie interesują:)
UsuńNie wiem, co będę pisać kolejnym razem, bo teraz znów się tylko pozachwycam. PIĘKNE FOTY, gratuluję. I ciekawa jestem, jak długo trzeba się uczyć, żeby takie cuda robić? Bo, że talent mieć trzeba - to pewne. Jesteś artystą, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) PS. Fotografia sama w sobie nie jest trudna. Idziesz, widzisz, pstrykasz i masz. Najważniejsze w tym wszystkim, to znajomość samej przyrody, a to już wymaga czasu (w moim przypadku jakieś ćwierć wieku, a i tak nadal więcej nie wiem, niż wiem) :))))
UsuńGęsi zdecydowanie gęsi choć batalion w wodzie odbity też pikny A poradnik to trochę za późno raczyłes napisać Gdybym wcześniej przeczytała twe światłe rady za nic nie zdecydowała bym się na nocowanie w maluchu przy -26stopniach C Za nic
OdpowiedzUsuńA to się cieszę, gdyż miało ich w ogóle nie być. Przyjechaliśmy trochę za późno i to było prawdopodobnie ostatnie stadko w całej Dolinie. PS. Nie wiem, jak Ty to przeżyłaś! Nocowaliśmy przy różnych temperaturach, ale zawsze w granicach norm dla ludzi, a nie dla fok:)
UsuńMów mi mors. Tusza, choć mam nadzieję nie uroda się zgadza
UsuńOK Morsie! Sprzedam Twój nowy pseudonim na wydziale. Do bioli pasuje, jak ulał :)))
UsuńBardzo dowcipnie opisane :-) W kwestii ablucji - słyszałam powiedzenie, że brud grubości powyżej centymetra sam odpada :-)
OdpowiedzUsuńDwa razy biwakowaliśmy w przyczepach kempingowych, ale to prawie luksus...
Gratuluję artykułu/wywiadu w gazecie olsztyńskiej. Cudnie jest mieć wspólne pasje :-)
Dzięki Jotko:) Kałużyński twierdził, że mysie jest szkodliwe, gdyż usunięcie ochronnej warstwy brudu naraża nasze ciała na atak zarazków :))) PS. To fakt:) PS.2. Różnie z tym bywa:)))))))
UsuńZ gąsek najładniejsza jest ta Podlasianka Brunatna z wielką rurą w garści!!! :D :D :D
OdpowiedzUsuńPrzekażę Brunatnej od rury :))))
UsuńKarsliping jest Ok - całkiem fajnie też śpi się pod samochodem - zwłaszcza gdy obalona została kolejna flaszka 075 (to było w czasach przed euroreformą pojemnościową) i nie jest się w stanie wejść do środka, nawet pomimo otwartych drzwiczek... trzeba tylko uważać żeby nie spać pod maluchem bo może być problem gdy przekręcając się na drugi bok zaklinujemy miedzy autem a gruntem.
OdpowiedzUsuńChoć to w zasadzie underkarsliping...
Ps. jak sobie kupię Nivę to... tam też się spać nie da, ale wykombinowałem że bagażnik dachowy zwany nomen omen trumna - świetnie się do spania nadaje. Można go zaaranżować gustownie i ewentualny nachodźca padnie trupem z wrażenia ;-)
Z maluchem może być również taki problem, że ktoś może wpaść na pomysł pojechania po kolejne 0,75 (słynne "ja nie załatwię?") nie bacząc na zwłoki pod podwoziem:)). Posiadamy taką trumnę i jeżeli pozwolisz skorzystamy z Twojego pomysłu. Zastanawiam się tylko, czy świeca się zmieści :)))
Usuńtaki ledowy zniczyk na pewno... ;)
UsuńMądrego zawsze dobrze poczytać :)
UsuńA już myślałam, że się szarpnęliście na campera :)) Scenka rodzajowa z 1 wymiata. Strasznie jestem ciekawa o co tam chodziło, no i przepiękna samotna gęś na 8.
OdpowiedzUsuńPS
Pazury w tapicerkę? To chyba tylko kiedy nóg nie ma o co oprzeć.
Ta, campera! Bagażnik w combi, to cały luksus na jaki nas aktualnie (i pewnie w przyszłości również) stać :)) Dzięki Grażyna:) Scenka przedstawia trójstronne spotkanie zająca, kruków i błotniaka stawowego, przy czym zając był bez prawa głosu. PS. Ale jak oprę nogi, to będzie oznaczało, że śpię na stojąco, tylko że poziomo :))
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńJa mam takiego Weterana i jak zegnę kolana, to prawie się w nim w poprzek mieszczę:) Już nawet "obczaiłam", że jak się zdejmie wcześniej kapelusz i szpilki, to dochodzi z dwadzieścia centymetrów luksusu;)
Zawsze mówiłam, że Podlasianki to klasa sama w sobie:)
Niebo za oknem rozświetliło się właśnie szarymi błękitami i przydymioną morelą i wygląda jak na Twoich zdjęciach z łabądkami:)
Pozdrawiam :)
Koleżanka Beata z górnego komentarza spała w zimowym maluchu, więc pewnie dałabyś radę, choć raczej nie polecam, gdyż poranek mógłby być interesujący, ale wyłącznie dla Twojego ortopedy :) PS. Oczywiście, że Podlasianki są najpiękniejsze, zwłaszcza na ... Podlasiu :)))
UsuńPiękne zdjęcia!!!
OdpowiedzUsuńA Podlasianka rewelacja!!! Strój co prawda przypomina mi zasłonki w harcówce, gdy byłam zuchem :) ale z tego co wiem Podlasianka działa w branży tekstylno-obuwniczej, więc się zna i to pewnie ostatni KSZYK ;) (mody?;)) W sumie mogłabym sobie coś takiego wydziergać :))))
Karsliping zdarzyło mi się uprawiać kilka razy w życiu, nigdy zamierzenie, raczej z przymusu. I nawet combi na 4 osoby jest ciasne:) Co do mycia i jedzenia, bez względu na dzikość i odstępy Mc.... wszędzie ma te same standardy i w takich sytuacjach jest to często zbawienne :)))
A po co dziergać? Lepiej udać się do tej harcówki i wymienić zasłonki. Swoją drogą chętnie pouczestniczyłbym w tym procederze, gdyż takie siatki, to dziś skarb! Nas jest dwoje, więc dajemy radę. W czwórkę spałem tylko raz i więcej nie chcę:)) PS. Mc? Żartujesz Wratisko! W tamtych okolicach jest jedna knajpa na 60 tys. ha. i ... też ma standardy:)))
UsuńNo niestety harcówki juz nie ma i po zasłonkach ślad zaginął :/
UsuńNo wiesz, nam się zdarzyło, będąc na UA zostać zaproszonym przez kogoś na gościnę. Dotarliśmy po zmroku wieczorem i nikogo nie zastaliśmy. Czekaliśmy ze 3 godziny i nic. Miasto większe od Bydgoszczy, ale szukanie hotelu o tej porze nie wchodziło w rachubę, szczególnie, że hotele na UA mają standardy zupełnie inne. Spalismy w aucie, na szczęście w pobliżu był MC chyba jedyny w okolicy (drugi widziałam we Lwowie ;))
Szkoda:) Czyli, jak widać, legendy o słowiańskiej gościnności bywają przesadzone :)))) A tak na marginesie. To w makach są prysznice?
UsuńSłowiańska gościnność jak najbardziej prawdziwa, ale niektórym nacjom nie nalezy wierzyć :)))
UsuńNie pryszniców nie ma, ale jak się ma strażnika to i w umywalce da się ogarnąć :)))
W sumie głupio zapytałem, mając przecież w pamięci gŁosia, turystyczny palnik i czajniczek oraz termokubek :)))
UsuńGratuluję wywiadu! gŁOŚ ma przepiękne rzęsy a Ty jesteś bardzo dobry rocznik :) Wspólne pasje są ogromnym plusem, gdyby tak jedno z Was wolało imprezy i clubing od czatowni i karslipingu...byłoby kiepsko, a tak problem czy patki czy ssaki...to betka :))))no może BETKA ;))))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) Tak, masz rację. 1968, to był dobry rok, zwłaszcza w uprawie ziemniaków i żyta na wschodnich, nasłonecznionych stokach Podlasia. PS. Bywa różnie, zapewniam Cię :))))
UsuńOj, nie lubię spać w aucie, gdybym miał wszystkie warunki przyrodnicze zapewnione, tak jak w poradniku, to jednak namiot bym rozbił. No chyba, że jak pisze Makroman, była by w użyciu 0,75, ale wtedy to najlepsza jakaś kopka wysuszonego siana. Siano dobrze stabilizuje...
OdpowiedzUsuńCzęsto śpimy w namiocie, ale dopiero wtedy, gdy temperatury przekroczą zero i zejdzie trochę wody:) W Dolinie namiotowanie o tej porze roku nie jest takie proste. Spanie w kopkach po spożyciu również może być problematyczne, głównie z braku ... kopek. Aktualnie królują bele, a jakoś nie mogę sobie wyobrazić nicy na białym plastiku :)))
UsuńNo tak, u mnie w okolicy bagien niewiele, zawsze można znaleźć suchy teren. Fakt, kopek siana od lat już nie ma, a na takich belach, to sen raczej by torturę przypominał :(.
UsuńDokładni:) Szkoda mi tych nadbiebrzańskich stogów. Były wszędzie i nagle zniknęły. Miałem nadzieję, że przynajmniej park postawi kilka na swoim terenie, ale niestety nic z tego nie wyszło. Tak więc pozostaje samochód i wbrew pozorom nie jest to złe lokum :))
UsuńStogi....kiedyś stały wszędzie a niebo z nich było jeszcze głebsze .... :)))
UsuńParę lat temu jadąc bocznymi drogami zobaczyłam dziesiątki na polu, moja reakcja była adekwatna raczej do ujrzenia przynajmniej jednego słonia :))))
Dokładnie:))) To samo wrażenie odnieśliśmy trzy lata temu, gdy nad Wissą (dopływ Biebrzy) znaleźliśmy jedno takie cudo. W kąt poszły rybitwy i cała reszta lataczy, gdyż liczył się tylko ON!
UsuńI dla takich widoków wiosny się nie lubi, tylko wiosnę się kocha :). Zachwycam się każdym kadrem, ale najciekawszy jest ten 1 i 22. Nietypowe kompozycje są świetne, co oczywiście nie ujmuje urody tym cudnym batalionom i reszcie fotek!
OdpowiedzUsuńOj kocha! Masz rację! Dzięki Patrycjo. Co prawda, nie wyszło nam, to co zaplanowaliśmy, ale i tak warto było jechać:))
UsuńRewelacyjny tekst!
OdpowiedzUsuńWyrazy najwyższego uznania!
Także za zdjęcia.
Ale nie będę się już podlizywać.
Pięknie pozdrawiam.
Dziękuję Stokrotko, ale po przeczytaniu Twojej książki mam wątpliwości, co do mojej pisaniny:) Pozdrawiam serdecznie!
UsuńKarsliping mówisz,może kiedyś się przekonam do tej formy podróżowania. Narazie wolę te tradycyjne noclegi,jak np.w Smołdzinie,żonka i obiad zrobi ,kolację poda i grilla było gdzie zrobić :))) Te Yeti z ostatniego zdjęcia znajomo wygląda, pozdrów je od nas :)
OdpowiedzUsuńKolacja podana, to niegłupia rzecz, ale ... co to właściwie jest? Nocowanie w samochodzie nie jest złe. Jest nawet bardzo dobre, o czym przekonasz się, gdy spróbujesz:) Jetiego pozdrowię, choć nie uwielbia nowej ksywy :))))
UsuńPrzyzwyczai się:))) tylko często je powtarzaj ;)))
OdpowiedzUsuńJuż zacząłem, ale na razie brak euforii z tego powodu:)))
Usuń:)))
UsuńA już myślałam, że na koniec tego cudnego tekstu pojawią się zdjęcia wymemłanego barłogu, że się tak delikatnie wyrażę ;) a tu nie, nic z tych rzeczy , nadal przepiękna przyroda ...
OdpowiedzUsuńPisałeś ostatnio, że gŁoś robi w branży modowej, hm ... czyżby to ostatnie trendy na sezon wiosna-lato ;)
Będą! Na razie trzeba dozbierać, ale po świątecznym tygodniu na 100% się pojawią:)) PS. Tego nie wiem, ale sądząc po tym, co dzieje się na światowych wybiegach, jest to wielce prawdopodobne :)))
UsuńJak zwykle ptaki górą :) na mnie robią duże wrażenie
OdpowiedzUsuńDziękuję w ich imieniu. Szkoda tylko, że spóźniliśmy się na gęsi :)
UsuńWyjątkowo piękne i oryginalne pomysły na kadry, z dobrym wykorzystaniem koloru w ich zaplanowaniu. Pozdrawiam. Igor
OdpowiedzUsuńDzięki Igor, to jak zawsze zasługa biebrzańskich rozlewisk:)
UsuńPiękne zdjęcia. Wiem, że trzeba czasu aby tak focić i doświadczenia żeby wiedzieć gdzie ale myśle że warto poczekać :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Fotografia przyrodnicza rzeczywiście wymaga czasu, dlatego też sporo go jej poświęcamy. Doświadczenie jest również ważne, ale moim zdaniem bardziej przydaje się do tego, żeby wiedzieć jak, a nie gdzie? :)
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń