Trzy posty w robocie (pierwszy z nich w czwartek lub w piątek), a tymczasem kolejne
efekty wietrzenia magazynów, czyli kilka odnalezionych dokfotek. Zdjęć stale przybywa, w odróżnieniu od miejsca, więc
nie chcąc zwiększać w nieskończoność populacji dysków, co jakiś czas
zaglądam, wywalam, ale też i odkrywam. Ale oczywiście nie o tym jest ten post.
Wielokrotnie pisaliśmy wraz z gŁosiem o różnych zwierzakach, których status liczebny w Polsce nie rzuca na kolana, a jeżeli już, to wyłącznie z rozpaczy. Arcyponura
sytuacja ma miejsce zwłaszcza w przypadku drapieżników. Drapieżników wszelakiej
maści i systematycznej przynależności, żeby było jasne.
Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest oczywiście tak prosta, jak filozofia
życiowa kota Fiodora (aktualnie odbywającego karę czasowego pozbawienia wolności). Drapieżniki z uwagi na preferencje żywieniowe od
zawsze stanowiły konkurencję dla człowieka. Najczęściej dotyczyło to i dotyczy
tego, co skrywa się pod strzechami obór, chlewni i kurników, czyli domowej nie- i
rogacizny. Od zarania dziejów konkurowaliśmy jednak także na polu łowiectwa,
czyli innymi słowy - pozyskiwania zwierzyny.
Szukając materiałów do pewnego opracowania, natrafiłem na publikację pn. „W obronie użytecznej zwierzyny łownej”
Józefa W. Kobylańskiego (nie mylić z Janem) wydanej nakładem własnym w 1927
roku w mieście Przemyślu. Jak można się domyślać, książka poświęcona jest co prawda obronie zwierzaków, ale nie przed myśliwymi, tylko przed rywalami,
do których Autor zalicza kłusowników oraz właśnie drapieżniki. Co ciekawe i przygnębiające zarazem, spis stworzeń, których „ofiarą stale pada zwierzyna pożyteczna”
jest w omawianej publikacji zaskakująco długi. Listę otwiera, a jakże, wilk. Kobylański,
powołując się na tajemnicze „notatki myśliwych” donosi, że tylko w samym 1890 roku w
Karpatach Węgierskich, wilki pożarły rzekomo 4 tys. bydła rogatego i 20 tys. owiec. Jak jednak zauważa Autor, to i tak pikuś wobec osiągnięć wilków rosyjskich, które 34 lata później skonsumowały ze smakiem 52684 konie, 50250 krów i 13 tys. reniferów, a wszystko to w przeciągu
zaledwie 365 nocy.
Wilk, to jednak – jak już wspomniałem – zaledwie wierzchołek krwawej góry
lodowej. Na czarnej liście znalazły się bowiem także lisy („jedna rodzina potrafi wyniszczyć zwierzynę
dalej niż na milę wokoło”), żbiki, rysie (czyli „ostrowidze”) i niedźwiedzie. Zastanawiające, że do drapieżników Kobylański zaliczył także dziki, które podobno mają się z ukontentowaniem posilać, dopiero co narodzonymi, jeleniami i sarnami.
To jednak nie koniec. W dalszej kolejności dostaje się łasicowatym (wszystkim bez wyjątku, w tym
borsukowi), a nawet ... poczciwemu jeżykowi, który w swym - niepojętym wręcz, zdaniem Kobylańskiego – bestialstwie,
„prześladuje gniazda ptaków, które
gnieżdżą się na ziemi” oraz „zjada
kurczęta domowe”.
Jakby mało było Autorowi futrzastych, do grona zwyrodnialców trafiły także ptaki, jako to sokoły, jastrzębie, orły, błotniaki, kanie,
sowy, kruki, wrony, czaple, sójki, bociany, a nawet - wydawać by się mogło, bogu ducha winne –
zimorodki! O włos od uniknięcia odpowiedzialności karnej znalazł się tylko myszołów włochaty,
ale i on w ostatniej chwili został zdemaskowany przez czujnego J.W.K., którego zdaniem „nie jest tak niewinny za jakiego go
ornitologowie uważają. Bije on bażanty, młode zajączki (…) a nawet młode sarny.
Zbrodni tych nie popełnia wprawdzie stale, ale niejednokrotnie już chwytano go
na nich”.
I jak tu się teraz dziwić, że populacje rodzimych drapieżników są, jakie są,
skoro od zawsze były eliminowane ze środowiska, w tym przy współudziale takich przyrodniczych zuchów, jak nasz Kobylański Józef W. Na szczęście od tamtej pory
zmieniło się i prawo i podejście samych myśliwych, dzięki czemu nikt już nie
urządza rzezi stworzeń, których jedyną winą jest to, że nie są w stanie przeżyć jedynie na latte i bezglutenowych podpłomykach.
Ech... Te drapieżniki to zawsze miały z nami nie po drodze, nawet ja nie były konkurencją, to przynosiły pecha i inne takie i masowo zabijano je ze strachu, na przykład sowy. Smutne to.
OdpowiedzUsuńA najgorsze w tym wszystkim, że to niby z czystej miłości do zwierząt. Tyle tylko, że kto nam dał prawo do decydowania, które zwierzaki są OK, a które już nie. PS. Choć sów już raczej nikt nie zabija, jakoś ich ostatnio mało.
UsuńA gdzie one biedne mają się gnieździć, jak starodrzew na wagę złota, jak stodoły się zapadły i zastąpiono je nowoczesnymi mleczarniami ze stali chromowanej... oj, marnie to widzę.
UsuńTo fakt, choć np. taka uszatka nie potrzebuje starodrzewu, a także jej nie widać. Oj dużo się pozmieniało w przyrodzie odkąd zacząłem ją obserwować. Co prawda pojawiło się kilka nowych gatunków, ale przyznam, że z chęcią zamieniłbym z powrotem czaple białe na cietrzewie:)
UsuńNo te liski to na pewno tylko na latte. O, i jakim od trawy samej skocznym można być!
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy pan Józef w to wierzył, czy tylko żeby mieć podstawy?
PS. Strasznie jestem ciekawa, co przeskrobał kot F., że aż trafił do aresztu?? :)
Fakt, liski są w wieku raczej mlecznym, choć nie gardzą też tym, co przyniesie matka (np. resztkami pizzy). Myślę, że P. Józef jeszcze wierzył, gdyż wtedy trochę inaczej podchodzono do przyrody:) PS. Długo by wymieniać, ale i tak niewiele sobie robi z osadzenia. Po prostu zasypia, bo i tak wie, że po jakimś czasie wyjdzie na wolność :))
UsuńJak ja się prawie nie znam na kotach, tak mi się wydaje, że on nie śpi, tylko obmyśla następne ekscesy i skandale. Bo kot zawsze musi postawić na swoim i mieć ostatnie słowo. :D
UsuńMasz 100 racji o czym najlepiej świadczy fakt, że wchodzi do klatki bez słowa sprzeciwu, a potem niespecjalnie mu się spieszy do wyjścia:))
UsuńOjj... Nie znam się więc teoretycznie nie powinnam zabierać głosu. Ale mi tak normalnie po ludzku jest szkoda zwierząt które muszą zginąć tylko dlatego że mają na drodze człowieka. A przecież mój ukochany Kot jest bezwzględnym drapieżnikiem, "dzięki" kotce Zołzie z bliska widziałam nietoperza, dzięcioła, sikorki, bo mam w domu zwierza morderce przystosowanego do zabijania swoich ofiar. I co? Mam zatłuc za to kota? Wiem, że dopóki człowiek nie wsadzi łap w przyrodę to ta świetnie sobie daje radę . Acha - ale wielką ropuchę uratowałam - wylałam na kocura wiadro wody - kocisko obraziło się na mnie na 2 dni. Trudna, ale ropuszysko przeżyło i cały sezon skakało po skalniaku
OdpowiedzUsuńKażdemu szkoda, kto trochę widział je w naturalnym środowisku. Wczoraj o świcie natknąłem się na wilka. Zdjęcia nie zrobiłem, ale przynajmniej popatrzyłem i przyszło mi do głowy, że to jedno z najpiękniejszych zwierząt, jakie przemierzają nasze lasy. I co? Mieliby je wytłuc, bo atakują jelenie? Jeleni mamy tak dużo, że starczy i dla myśliwych i dla wilków. PS. Następnym razem nie polewaj, tylko spokojnie poczekaj. Jak raz capnie ropuszkę, to już nigdy tego nie powtórzy:)
UsuńRopucha płakała jak małe dziecko - kot głupi nie jest - nie capnął jej tylko się nad nią znęcał, palnął łapą , czekał aż znów zacznie skakać - takie kocie zabawy. WIęc woda z wiaderka nie zabija nawet kota :) Wilka widziałam własnoocznie - stał kiedyś na drodze i się na mnie gapił. Masz rację. Piękny. Dostojny. Wyniosły. I uwierz mi że ostatnia rzecz o której pomyślałam to sięgnięcie po aparat. Myślałam że się mnie wystraszy. Ale nic z tych rzeczy. Po prostu zastygł w bezruchu. Ale mimo późnej wiosny i ciepła (tak wtedy było na wiosnę ciepło) zamknęłam okno w aucie :) respekt też trzeba mieć do takiego gościa na drodze, w końcu to ja byłam u niego
UsuńCzyli kot - zawodowiec:))) Nasz to mieszczuch, choć wieśniak z pochodzenia, ale planujemy to zmienić! PS. Sama widzisz, a właściwie widziałaś:) Wilk nie zrobiłby Ci krzywdy, zwłaszcza w aucie. Faktem jest jednak, że instynkt samozachowawczy wie swoje:) Ja też nieświadomie przysunąłem się bliżej drzewa, ale pan wilk miał swoje interesy gdzieś indziej i odszedł. Żałuję tylko, że nie zrobiłem tej fotki, ale warunki był za trudne, a i wszystko działo się zbyt szybko.
UsuńWkrótce (może jeszcze dziś) u mnie na blogu wpis o kotach ... nie będzie słodko.
UsuńUdało Wam sie borsuka upolować? A te liski i sarenki!
OdpowiedzUsuńDrapieżnictwo tez musi istnieć, ale nie ma większego barbarzyńcy, niż człowiek, a jak słyszę, że jelenie chcą odstrzelić, bo młode gałązki skubią...
Śmieszy mnie natomiast nazywanie drapieżników mordercami, krwiożerczymi bestiami...to obraza dla zwierząt przyrównywać je do ludzi nie najlepszego sortu ;-)
Na razie notujemy same porażki (to jedyna dokfotka). Niestety z nagrań fotopułapki wynika, że nasze pasiaki preferują wychodzenie tuż po zmroku, więc ze zdjęciami krucho. PS. Tak, jak napisałem trochę się w tej materii zmieniło, ale obawiam się, że wystarczy jeden ustosunkowany oszołom i rzezie mogą powrócić. Wśród myśliwych są tacy, którzy np. teraz nie polują na dziki z obawy, że mogą pomylić odyńca z lochą, ale i tacy którym jest wszystko jedno, a wilcza skóra przy kominku kusi.
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńPrzypomniałeś mi tym postem "Rozprawę o robokach" Silnego Kazika Pod Wezwaniem (oryg. Silna Grupa Pod Wezwaniem) :)
Zdjęcie borsuka z miną: "A ile ja spał?" nie do przecenienia:)
Pozdrawiam :)
Tekst genialny! Jakbym wrócił do siebie na prowincję i posłuchał niektórych sąsiadów :)))) Kiedyś napisze o tym post. I to nie tylko o Biebrzy, ale o wszystkich moich, tego typu, doświadczeniach. PS. Koniecznie z akcentem :)))))))
UsuńTyle piękna w tych zdjęciach.Małe liski super,borsuk i szaraczek i sarenki,czyż nasza polska przyroda nie jest wspaniała,gdziekolwiek byśmy byli.
OdpowiedzUsuńJest! I właśnie dlatego kompletnie nie ciągnie mnie poza nasze granice. Miałem propozycje fotografowania w Norwegii, Niemczech, ale tak jakoś zawsze wychodzi, że nie mam czasu :)))
UsuńJak to się jednak dieta przez lata zmienia ;) Jeżyk, który mieszka w moim ogrodzie, nie jest krwiożerczą bestią , nie wyjada kurcząt domowych (pewnie dlatego, że nikt ich nie ma w okolicy) tylko wyjada kotu karmę i dodatkowo uwielbia biały serek ziarnisty , który specjalnie dla niego wystawiam . Ostatnio jeżyk przyszedł na serek z koleżanką ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcie nr 3 - rewelacja , chyba uprzątnę ten przedpokój ;)
PS Biedny ten Fiodor, w co drugim poście czytam, że on w areszcie :( Co Wy mu robicie, że on musi się przed Wami zamykać ???
To pewnie tak, jak Neandertalczyk. Początkowo zabijał mamuty, a teraz chadza na mecze. Często również z koleżanką :) PS. Uprzątnij! PS.2. Nic Mu nie robimy! Zapytaj lepiej, co On robi nam? :)))
UsuńWojciechu i to są zdjęcia z wietrzenia magazynów? To ty jednak jesteś chytrusek i ukrywasz pychotki. Ten łoś we mgle i borsuk wychodzący skądś i synchronicznie patrzące sarny i oczywiście oba zdjęcia lisa. No kolego, jak to dobrze, że od czasu do czasu litość cię nad nami zdejmuje i magazynowe pychotki jednak pokazujesz.
OdpowiedzUsuńJak jest dobre wyjście w teren i Pani Przyroda sprzyja, to czasem pstryknie się dużo i coś tam zawsze się zawieruszy. Weekend w Dolinie Biebrzy, to czasem 4 zapełnione karty. Oczywiście połowa zdjęć nieostra, ale to i tak kilka tysięcy fotek. Ot i tyle :)))
UsuńA ja myślałam, że wredota myśliwych to przypadłość naszych czasów :)) Powiew rozkosznej świeżości z tego wietrzenia. Ciekawe co tam jeszcze ukrywasz?
OdpowiedzUsuńTeraz jest lepiej. Kiedyś samowolka była duużo większa w myśl zasady wolnoć Tomku itd. PS. Już niewiele:)
UsuńCzłowiek ma wbudowany w mózg taki ogranicznik (samo)wolnej woli - nazywa się sumieniem. Można go stępic alkoholem - niejeden raz znajdywałem w ambonach kieliszki i/lub flaszki.
OdpowiedzUsuńLub zagłuszyć "stanem wyższej konieczności" - co z wprawą stosują np. żołnierze, lekarze i ... myśliwi.
Można też skutecznie wmówić sobie i inny, że strzelanie do zwierzaków jest czymś najzupełniej normalnym i wtedy żadne durne sumienie nie będzie się nam wpieprzało w to, co robimy.
UsuńCzytając Twój tekst Wojtku i jego zakończenie stwierdziłem że takim Kobylańskim naszych czasów jest pewien minister podobno ,chyba,tu nie mam pewności środowiska ;))) Jego myśl ochrony i podziału gatunkowego jest bardzo zbliżona do tego co napisałeś. Nawet się mocno zastanawiam czy nie czytał on wyżej wspomnianego autora ;)))
OdpowiedzUsuńA widziałeś jamie z gościa beki mają w "uchu prezesa"?
UsuńJest tylko szansa że Szyszunię Kaczor na smycz weźmie, bo to "ochrona" przyrody nie jest kluczowym polem dla niego, a o sondaże warto dbać...
Może czytał, a może to np. jego wnuczek? Co prawda ostatnio coś o nim mało słychać, ale myślę, że to tylko kwestia czasu:)) Fakt, W uchu prezesa wypadł wybornie "o Jezu żywe zwierze?!" i myślę, że smycz już przygotowana lub nawet założona, o czym może właśnie świadczyć medialna absencja :)))
UsuńI ma nadzieję że ta smycz już nie zostanie popuszczona :))) "Ucho prezesa" o nim oglądałem,beka nieprzeciętna ha ha :)))
UsuńOby! Obejrzyj też koniecznie resztę odcinków. Wszystkie są na Youtubie:))
UsuńJejku, zupełnie sobie nie wyobrażam co trzeba zrobić, żeby sfotografować te małe liski. I inny równie płochliwy zwierz. Szacun!
OdpowiedzUsuńDzięki:)) Liski to akurat prosta sprawa. Znajdujesz norę, siadasz nieopodal na stołeczku, zakładasz na siebie i sprzęt siatkę maskującą i ... czekasz i czekasz i czekasz :)))
UsuńKorporacja LAS pragnie ucywilizować przyrodę, czyli posadzić równo drzewa, wybetonować ścieżki, żeby butów lepszy sort nie brudził, wytrzebić zwierzęta, urządzić spacerniki, a dla zajęcy do polowań zasiać sałatę, wtedy polownicy nie będą się trudzić z chodzeniem po chaszczach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Na szczęście nie wszędzie tak jest, jak piszesz. Zostały jeszcze enklawki czegoś, co przypomina naturalny las i tam właśnie chodzimy. Puszczą toto nie jest, ale jak się odpowiednio wykadruje, to nawet źle nie wygląda :)
UsuńWietrzenie magazynów? A może część kolekcji pereł ? :))))
OdpowiedzUsuńChyba będę musiała zrobić tak jak magnaci i wieszać od sufitu :)))
Jak mawiał Einstein: "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej."
Przerażające jest tylko to, że głupie teorie powtarzane szerzą się jak zaraza :(((
Nie jestem wegetarianką, nie jestem przeciwnikiem myślistwa, ale niektórych "myśliwych" to najchętniej sama bym......no chyba nie mogę tego powiedzieć, bo ktoś kiedyś wykorzysta to przeciwko mnie :)
Ja to mam chyba jakieś pólnocnoamerykańskie indiańskie geny, bo mam zupełnie do tego inny stosunek.
Nie odczuwam niechęci do drapieżników, czuję jakiś ból gdy widzę jak rozszarpują inne zwierze, ale nie potępiam tego i wiem, że robią to by przeżyć. Człowiek robi to samo i niestety nie kieruje się tylko przeżyciem. Wybicie chociażby bizonów czy słoni to przykład na pazerność, bezmyślność i okrucieństwo.....
Kiedyś, gdy jeździłam na Mazury, pociąg na stację na której wysiadałam przyjeżdżał po 3 w nocy do 7 musiałam czekać na autobus. Późną wiosną czy latem nigdy nie czekałam. Wolałam iść 27km piechotą, częściowo przez las.....i pamiętam, że bałam się wtedy ludzi, nie zwierząt.....
Mam wielki szacunek dla zwierząt a z drapieżników to nie lubię chyba tylko kota domowego wypuszczanego do ogrodu, bo to zbóje i mordercy (Zaraz mnie wyklną wszyscy miłośnicy kotów :P )
Za ostatnie zdanie masz u mnie piwo!
UsuńDzięki:) Masz jak w banku, czyli na suficie, tylko wybierz i wskaż! I co ja mogę napisać? Chyba tylko tyle, że podpisuję się pod Twoim komentarzem łapami, nogami i łbem:))) Dodam tylko, że we wszystkim trzeba mieć umiar, gdyż radykalizm jeszcze nikomu niczego dobrego nie przyniósł.
Usuń