O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

środa, 30 kwietnia 2014

Majówka.



I znów przed nami tradycyjny, polski, długi weekend majowy. I znów, jak co roku, nad Biebrzę nadciągną, żądne wrażeń, tłumy. Z jednej strony taki czas, to przekleństwo, ale też czasem okazja do ciekawych obserwacji. Niektóre miejsca (np. Biały Grąd) w maju przestają być zwykłym terenem obserwacji przyrodniczych i zaczynają przypominać festiwal filmowy w Międzyzdrojach. Różnica polega tylko na tym, że w roli gwiazd i innej maści celebrytów występują ptaki, paparazzich – fotografowie przyrody, zaś gapiów - wycieczkowicze.
Proszę mi wierzyć, że niewiele w tym przesady. W ubiegłym roku przed kołkiem, na którym od czasu do czasu siadał kszyk, uformowała się kolejka fotoamatorów. Każde lądowanie rycyka na grobli, wywoływało nerwowe ruchy gromady uzbrojonych w teleobiektywy pasjonatów przyrody. Postawienie stopy na, niewinnie wyglądającej, kępie turzyc mogło skutkować zdeptaniem, ukrytego pod siatką maskującą, miłośnika bezkrwawych łowów. Głos podróżniczka czy pliszki cytrynowej dobiegał równie często z zarośli, jak też z głośniczków podłączonych do telefonów komórkowych. W zasadzie brakowało tylko bud z zapiekankami, stoisk z rękodziełem i poświstujących świstaków z pluszu. Sodoma i Gomora w czystej postaci.
Dlatego w tym roku postanowiłem nieco zmodyfikować swoje plany. Oczywiście wybieram się nad Biebrzę, ale tym razem w miejsca w mniejszym stopniu przypominające polskie kurorty. I będą to …, po prostu inne miejsca:)

 
 
 


 
 
 


 



wtorek, 22 kwietnia 2014

O buczeniu bąka i beczeniu kszyka.



Krzysiek Mikunda (Blog „Leśne opowieści”) w ostatnim poście napisał o swojej wyprawie w okolice, zagubionej wśród lasów, wsi Orzechowo. Okazuje się, że byłem tam dokładnie tego samego dnia, ale trochę w innym celu. Był nim, położony w tej wsi, zabytkowy kościół. Polecam wszystkim taką wycieczkę, jednak nie o sakralnym budowlach jest ten post.
Orzechowo na skutek zawirowań historycznych składa się już tylko ze wspomnianego kościoła wraz z przylegającą do niego, zrujnowaną plebanią oraz leśniczówki. Tuż obok rozciągają się trzcinowiska, które niegdyś były zapewne jeziorem. I to właśnie tam, po wyjściu z samochodu, usłyszałem basowe buczenie bąka, a po chwili charakterystyczne beczenie tokującego kszyka. Początkowo pomyślałem, że to świetna perspektywa. Niedaleko od Olsztyna znalazłem ptaki, które zazwyczaj obserwuję nad Biebrzą. Po tej pierwszej myśli przyszła jednak druga. Owszem jest bąk i jest kszyk, tylko że sceneria jest jakaś nietypowa. Nie ma rozległych turzycowisk, tylko niewielkie trzcinowiska. Nie ma brzezin, tylko sosnowy las. Nie ma meandrującej rzeki, tylko zarastające jezioro. Jakoś mi to wszystko do siebie nie pasowało. I nie chodzi mi o to, że Warmia jest brzydsza od Doliny Biebrzy. Nie. Jest inna. I kiedy będę chciał posłuchać jak ryczą jelenie, albo obserwować perkozy i kormorany na jeziorach, pojadę pod Olsztyn. Ale kiedy będę chciał posłuchać bąka i popatrzeć na tokujące kszyki wybiorę się jednak nad Biebrzę.


 
 
 
  

 
 
 
 
 




środa, 16 kwietnia 2014

Latawiec.




Zdjęcia poniżej to przykład jednej z wielu zmarnowanych przeze mnie okazji. Ptak to, dość powszechny w Polsce, błotniak stawowy. Spotkałem go podczas spływu Biebrzą, gdy krążył miedzy polami, a nadrzecznym trzcinowiskiem z materiałem na gniazdo. Byłem już zmęczony całodziennym pływaniem i dlatego pstryknąłem tylko tych kilka zdjęć. I teraz żałuję, ze nie poświęciłem mu więcej czasu.