O Dolinie Biebrzy napisano
już kilka przewodników. Problem jednak w tym, że w większości przypadków, ich
Autorzy koncentrują się na wysławianiu uroków tej krainy, pomijając szereg istotnych
kwestii. Dlatego też, mając na względzie biebrzańskich debiutantów, postanowiłem
zamieścić kilka informacji, które mam nadzieję, przydadzą się podczas pierwszego
pobytu nad Biebrzą. Dla przejrzystości podaję je w porządku alfabetycznym.
BANKOMATY. Są tylko trzy (w Goniądzu, Radziłowie i w
Trzciannem), ale za to gadające. Na szczęście w sklepach coraz częściej można
płacić kartą … o ile są one otwarte (patrz:
sklepy spożywcze).
DROGI. Bywają. Na mapie. Wprawdzie Carska Szosa jest
już wyremontowana, ale cała reszta przypomina poligon, na którym testuje się wytrzymałość
transporterów opancerzonych. Warto zatem pamiętać o lince holowniczej, łopacie,
siekierze, śpiworze, zapasie paliwa i wody lub o autorze tego bloga, który posiada
numery telefonów do właścicieli ciągników po obu stronach rzeki.
GASTROPUNKTY. Praktycznie nie istnieją. W zasadzie
jedynym, godnym polecenia miejscem jest, położony nad Narwią, „Bar u Dany”.
Poza nim, jeżeli pominiemy wątpliwą ofertę lokalnych pensjonatów, nie ma
dosłownie niczego. Warto o tym pamiętać, gdyż przygotowywanie posiłków we
własnym zakresie, także może być problematyczne (patrz: sklepy spożywcze).
INSEKTY. Są i to w najbardziej wrednej wersji. Jeżeli
komuś wydaje się, że wie co to są komary, bo kiedyś spędził urlop na Mazurach,
to niestety jest w dużym błędzie. Nad Biebrzą to nie wilki, ale właśnie komary,
gzy i ślepaki zasiadają na szczycie łańcucha pokarmowego.
KARTY WSTĘPU DO PARKU. Lepiej mieć.
KWATERY. Są. Ale ciągle za mało. Oczywiście to już
nie te czasy, kiedy słowo agroturystyka nie istniało w słowniku mieszkańców
nadbiebrzańskich wsi. Obecnie podaż nadąża za popytem, ale wyłącznie poza
sezonem. Dlatego też, jeżeli planujemy wyjazd np. w tzw. długi weekend majowy,
noclegi rezerwujemy 4 maja roku poprzedzającego. Nie oznacza to, że w ogóle się
nie da. Dla się, jeżeli posiadamy namiot lub obszerny bagażnik i jednocześnie
nie jesteśmy uczuleni na ukąszenia (patrz:
insekty).
ŁOSIE. Są. Problem tylko w tym, że o tej porze roku
wchodzą w mokradła i może się tak zdarzyć, że nawet w czasie kilkudniowego
pobytu nic nie zobaczymy. Na szczęście zawsze można zobaczyć łosie w Ośrodku
Rehabilitacji Zwierząt przy leśniczówce Grzędy.
MOŃKI. Ostatnia deska ratunku w przypadku problemów
z zaopatrzeniem w jedzenie, ciuchy czy gotówkę (patrz: gastropunkty i sklepy spożywcze).
MOSTY. Nie ma. To znaczy są, ale zdecydowanie za
mało. W związku z powyższym wybierając się nad Biebrzę, trzeba liczyć się z
faktem, że dotarcie do oddalonego o 1 km miejsca, zajmie nam dobrą godzinę. Lub
cztery.
NAPOJE. Trzeba pytać i … uważać.
PTAKI. Są, ale nie zawsze tam, gdzie się ich
spodziewamy lub gdzie widzieliśmy je rok wcześniej. Wybierając się zatem nad
Biebrzę należy pamiętać, że czasem przyjdzie ich trochę poszukać, a i to nie
zawsze kończy się sukcesem (patrz: drogi i mosty).
RYBY. Były.
RZEKA. Jest. Kiedyś dzika, dziś niestety coraz
bardziej popularny szlak kajakowo-tratwowy. Dlatego, jeżeli ktoś szuka odrobiny
samotności, lepiej wybrać któryś z jej dopływów.
SKLEPY SPOŻYWCZE. Są, ale tylko pozornie. Problemem są godziny
otwarcia. Zdarza się często, że w niektórych miejscowościach tego rodzaju
placówki otwierane są tylko na 3-4 godziny w ciągu dnia, a czasy kiedy stukało
się w okienko pani sklepowej, odeszły już niestety w zapomnienie.
STACJE BENZYNOWE. Są w Goniądzu, Radziłowie i w Trzciannem. Z
jakiegoś jednak powodu starannie je ukryto. Nie ma co liczyć na tablice
informacyjne, czy tego typu miejskie fanaberie, tylko pytać. Należy też
pamiętać, że godziny pracy stacji zależą wyłącznie od fantazji ich właścicieli
(patrz: napoje i sklepy spożywcze).
TURYŚCI. Są. W niektórych miesiącach liczni, bardzo
liczni lub zaliczni.
WILKI. (patrz: łosie).
WYPOŻYCZALNIE SPRZĘTU PŁYWAJĄCEGO. Są, ale (patrz: kwatery).
Jak wynika z
powyższego, wyjazd nad Biebrzę, to kompletna głupota. No chyba, że ktoś lubi
być głodny, opuchnięty, niewyspany i … szczęśliwy. Takim osobom polecam!
Jeżeli tym tekstem chciałeś kogoś zrazić, żeby Ci się nie pałętał po twoich terenach, to trzeba było być do końca konsekwentnym i pokazać jakieś słabe foty. Przy tych zdjęciach, które pokazałeś, nawet gdyby zmutowane łosie nauczyły się latać i żywiły się krwią turystów - jadę! Jeżeli natomiast chodzi o mosty, drogi, sklepy i ... napoje - mieszkam w Olsztynie, wszystko tak samo, tylko głupoty znacznie więcej niż nad Biebrzą. Zdjęcie 7-me, to podwodne gniazdo tarłowe ... pięknie odbiło się na niebie! ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia ilustrujące wpis absolutnie zachęcają do wyjazdu nie bacząc na sklepy, kwatery, drogi, komary itd. Wszystkie cudnie wyglądałyby na moich ulubionych makatkach, wieszanych nad łóżkiem (nawet bez jelenia). Dziś jednak wybiorę gniazdo i bele. Z dwu absolutnie różnych powodów, nie do końca przeze mnie uświadomionych.
OdpowiedzUsuńTak tak trzeba było jakieś kuliki z poprzetrącanymi dziobami, wynędzniałe żurawie na pogorzelisku, obłąkane oczy ledwie żywych z niewygód turystów, a Ty cuda pokazujesz. Nam pewien zdolny fotograf proponował wspólne przeżywanie opisanych atrakcji nad Biebrzą. Może za rok. Trzecie i dwa ostatnie klasycznym pięknem powalają mnie. No i kulik.
OdpowiedzUsuńBiebrza to jakiś inny świat, tam lasy, (w przeciwieństwie do moich zieleniejących), wiosną przybierają barwę intensywnie niebieską, najczęściej gdy na ich tle przelatują fotografowane bataliony.
OdpowiedzUsuńPonieważ wszystkie komentarze odnoszą się do tego samego, chciałbym odpowiedzieć na nie wszystkie niejako hurtowo. Otóż. Tekst nie miał zniechęcać do odwiedzin Doliny Biebrzy (świadczy o tym chociażby ostatnie zdanie). Biebrza to jeden z najpiękniejszych i jednocześnie mniej skażonych cywilizacją zakątków kraju. I z racji na to drugie, warto wiedzieć o kilku sprawach, które sprawią, że pobyt tam stanie się bezproblemowy i można będzie skupić się wyłącznie na podziwianiu przyrody.
OdpowiedzUsuń