I znów przed nami tradycyjny, polski, długi
weekend majowy. I znów, jak co roku, nad Biebrzę nadciągną, żądne wrażeń,
tłumy. Z jednej strony taki czas, to przekleństwo, ale też czasem okazja do
ciekawych obserwacji. Niektóre miejsca (np. Biały Grąd) w maju przestają
być zwykłym terenem obserwacji przyrodniczych i zaczynają przypominać festiwal
filmowy w Międzyzdrojach. Różnica polega tylko na tym, że w roli gwiazd i innej
maści celebrytów występują ptaki, paparazzich – fotografowie przyrody, zaś
gapiów - wycieczkowicze.
Proszę mi wierzyć, że niewiele w tym przesady. W ubiegłym roku przed
kołkiem, na którym od czasu do czasu siadał kszyk, uformowała się kolejka
fotoamatorów. Każde lądowanie rycyka na grobli, wywoływało nerwowe ruchy gromady
uzbrojonych w teleobiektywy pasjonatów przyrody. Postawienie stopy na, niewinnie
wyglądającej, kępie turzyc mogło skutkować zdeptaniem, ukrytego pod siatką
maskującą, miłośnika bezkrwawych łowów. Głos podróżniczka czy pliszki cytrynowej dobiegał równie często z zarośli, jak też z głośniczków podłączonych do telefonów
komórkowych. W zasadzie brakowało tylko bud z zapiekankami, stoisk z
rękodziełem i poświstujących świstaków z pluszu. Sodoma i Gomora w czystej
postaci.
Dlatego w tym roku postanowiłem nieco zmodyfikować swoje
plany. Oczywiście wybieram się nad Biebrzę, ale tym razem w miejsca w mniejszym stopniu przypominające
polskie kurorty. I będą to …, po prostu inne miejsca:)
Sylwetkowy łoś i gra planów kaczeńcowych są niebanalne. Gratuluję. Pozdrawiam. Igor
OdpowiedzUsuńDzięki Igor. Szkoda, że kaczyńce już przekwitły. Podejrzanie krótka ta tegoroczna wiosna.
UsuńBardzo piękne, za Panem Igorem pochwalę plan kaczeńcowy i wszystkie pozostałe fotografie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam. Tym razem z Warmii.
Usuń