To już zapewne przedostatnia porcja
fotek z zimą w tle i wkrótce na tym blogu na stałe zagości wiosna. Stanie się tak,
gdyż poczyniłem pewne, związane z tym, kroki.
Przede wszystkim zadzwoniłem do firmy „Marzanny
Do Topienia” w Tłuszczu w celu zamówienia odpowiedniej jakości kukły. Co prawda marzany
już im się skończyły, ale obiecali przysłać mi męski odpowiednik topielicy,
czyli mariana. Było z tym niestety trochę ambarasu, gdyż Marian okazał się być
nie tyle kukłą, co całkiem żywym facetem w średnim wieku z nadwagą, depresją i wodowstrętem,
ale przy pomocy członków pewnej szacownej organizacji (której nazwy nie mogę
podać, gdyż cenię sobie swoje zdrowie, a przede wszystkim życie) jakoś udało się nam wepchnąć go pod lód.
Następnie przy wtórze starowarmińskiej pieśni pt.
„Won zimo na Mazowsze” obeszliśmy trzy
razy najstarszy dąb rosnący w naszej części kraju. Tak naprawdę obeszliśmy dwa
razy i nie to dąb, a tuję rosnącą w ogródku kolegi, ale usprawiedliwia nas fakt, że
zimno było jak diabli, a poza tym nie mam zielonego pojęcia, gdzie i - czy w ogóle - taki dąb rośnie.
Kolejne dni spędziłem poszcząc żarliwie. Przez ten czas odżywiałem się
wyłącznie pasztetem z drobiu, kiełbasą palcówką oraz białą, szynką podlaską z tłuszczykiem, boczkiem pieczonym,
galantyną z przednich racic wieprzka, schabem ze śliwką, żurem i flakami, jajami kurzymi
z chowu klatkowego oraz - zgodnie z regułą Regionu - wódkami czystymi i gatunkowymi. W ten - praktykowany przez mnichów - sposób oczyściłem
organizm ze złogów węglowodanów, błonnika, witamin i innych, tego typu, toksyn. Czysty na
ciele i umyśle mogłem zatem wyruszyć na samotną wyprawę w poszukiwaniu ZNAKU od
Pani Przyrody. Niewtajemniczonym wyjaśniam, że polega to na tym, że przez kilkanaście dni i nocy wędruje się po
lasach i nadjeziornych łąkach wytężając wszystkich osiemnaście zmysłów, gdyż ZNAK może mieć
bardzo różną postać, jako to np. białego jelenia, czarnej brzozy lub skąpo ubranej kobiety na leśnym parkingu. Moja podróż nie
trwała jednak, aż tak długo, gdyż wychodząc z mieszkania już w przedpokoju zobaczyłem parę zamszowych botków, co
według wierzeń PraJadźwingów oznacza rychłe nadejście wiosny.
Jak mogliście się dziś przekonać, moje starania
nie poszły na darmo. Nie musicie mi jednak dziękować, gdyż zrobiłem to wszystko
także - a może przede wszystkim - dla siebie.
Cudne zdjęcia :))) a nad Biebrzą już gwarno :)
OdpowiedzUsuńDzięki Małgosiu:) Wybieramy się jutro i na zachód słońca (o ile takowy będzie) powinniśmy dojechać:)
UsuńZdjęcia fajne! :-) No, i dzięki za wiosnę!
OdpowiedzUsuńNie ma za co, czyli 12,50:) PS. Plus VAT, ma się rozumieć!
UsuńChyba coś pokręciłeś, wydaje mi się że jednak najpierw się pości a dopiero potem Mariana pakuje pod lód. Już wiem teraz skąd u mnie te ciągoty do ciepłych swetrów! Wiosna niby mignie i się schować do czerwca (dłużej nie może, bo urlop mam).
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia bardzo bardzo udane. :))
Może masz rację, ale tak, czy siak, wiosna przyszła:))) PS. O co chodzi w trzecim zdaniu?? :)))
UsuńTo tylko takie zmylenie przeciwnika. :)))
UsuńPS. Tablety nie sprzyjają pisarstwu. Miało być - "pójdzie się schować". A w czerwcu wróci, bo urlop mam, musi być ciepło. Czyli będzie krótko, wszystko przez mariana nie po kolei.
Aha! Sprytnie Pani Czajko! PS. Urlop w czerwcu? Też fajnie:)
UsuńA tak przy okazji. Fotki dotarły?
UsuńBardzo fajnie! Nie ma dzieci szkolnych, nie ma turystów, cisza, spokój i przeważnie jest pogoda (chyba że ktoś mariana pomyli ;). Dni długie. Same plusy.
UsuńTak! Dwa maile mam, właśnie sprawdziłam. Dziękuję! :))
To prawda, szkoda tylko, że przyroda wtedy zaczyna drzemkę, która potrwa, aż do jesieni:) Powinno być 5. Sprawdzę w poniedziałek:)
UsuńNo dobra, teraz to już się o wiosnę nie martwię. ;) Wszystkie rytuały podziałały, co widać od wczorajszego dnia. Dzięki szamanie! :)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia prze(super)rewelacyjne. Na pierwszych, gdzie woda oświetlona ciepłym pomarańczową barwą przez blask wschodzącego słońca, wygląda ona jak gorące źródła, jakby unosiła się nad taflą para wodna. Chyba, że mi się nie wydaje i kaczuchy po prostu wybrały się do term, by wypluskać sobie kupry? :)))
Pozostałe zdjęcia są już na lodzie, a zimy i lodu mam dość, więc mi się nie podobają. :)))
Cała przyjemność po stronie szamana:))) Dzięki Mateusz:) Masz rację, to takie nasze warmińskie termy, których by jednak nie było, gdyby nie było ... tego lodu:)
UsuńCzy ja już Ci mówiłam, że powinieneś felietony dla pokrzepienia serc pisać?
OdpowiedzUsuńTaki post to rozumiem, ale że taki jeden nie chciał sie podtopić, a - pewnie tłuszczyku zbyt wiele miał, a to jak wiadomo pływa na powierzchni:-)
Zmartwiła mnie wiadomość o śmierci żubra, który wieś pewną odwiedzał, a odwieziony do puszczy zakończył wędrówkę po tym padole, szkoda, może wśród ludzi wolał być?
O jakości fotek nie pisze bo i tak wiesz:-)
Chyba jeszcze nie, ale bardzo mi miło, choć ... następnym razem już tak słodko nie będzie:))) Nie chciał, ale musiał, jak mawiał pewien prezydent:)) PS. Szkoda, zwłaszcza że to mój imiennik.
UsuńZdjęcia jak zawsze niesamowite !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie znam się na ptakach, ale widzę na ostatnich zdjęciach łabędzie - chyba...
Jakieś dwa tygodnie temu, jadąc wczesnym rankiem do pracy zobaczyłam w oddali coś migocącego na niebie. Tak mnie to zainteresowało, że zamiast na drogę wgapiałam się w to "coś" i samochód co chwilę mimowolnie zjeżdżał na środek jezdni. Gdy "obiekt" znalazł się nad moim autem okazało się, że to bociany - z walizkami , z bambetlami - w ilości około 50 sztuk !!! - nie zdążyłam policzyć, bo wylądowałabym w rowie, ale widok był naprawdę imponujący. Zrozumiałam, że to już wiosna na całego :) Pozdrawiam serdecznie :))
Dziękuję:) Tak, to łabędzie nieme+krzykliwe. Powiem Ci, że tymi boćkami bardzo mnie zaskoczyłaś. Obserwuję ptaki od hohoho, ale nigdy nie widziałem (pomijając sejmiki, ale to jesień) stada bocianów na niebie, a urodziłem się - było, nie było - na Podlasiu.
UsuńMam wrażenie, ze to coś na pierwszym zdjęciu to chyba Marzanna powstająca z topieli??? niedotopiona jakaś...
OdpowiedzUsuńDotopiliśmy chwilę później. Cóż, nikt nie jest doskonały:))))
UsuńHe he przy takiej diecie i płynach pobieranych przez organizm Szanownego Pana, wizje i znaki powinny pojawić się wraz z pierwszymi bełkotliwie wypowadanymi słowami. Świadactwa skuteczności takich znaków są licznie przytaczane w literaturze fachowej:)) Natomiast zdumiewające jest że w takim stanie duchowego uniesienia udało sie Panu uchwycić przepiękne ujęcie łabędzia z wodnymi innymi ptasiorami. Fantastyczne i oczywiście łyski - bo je k.... lubię.
OdpowiedzUsuńBełkotliwe słowa?!?! Cóż za afront! Urodziłem się na Podlasiu, gdzie takie diety stosuje się już w niemowlęctwie, więc nie robią na nas większego wrażenia! Poza tym boczek wyostrza widzenie, a palcówka pobudza refleks! I podobno ktoś tu miał dziadka z Podlasia śmiem wątpić!
UsuńDziadków obu proszę Szanownego Wątpiącego. I jeszcze pradziadów aż do 15 wieku udokumentowanych, gdy pierwszy Kurowicki z Prus na Podlasie zawędrował.
UsuńTym bardziej wstyd!
UsuńTłoczno i radośnie, i ciepłe światełko - aż miło popatrzeć! Warto było cierpieć żarliwie :-)))
OdpowiedzUsuńOj warto:))) Szkoda tylko, że ciepłe światełko poszło sobie precz:)
UsuńNo to przywołałeś na dobrego, w Gdańsku mamy zasłużone naście stopni i jest wesoło :) Tylko Mariana żal...
OdpowiedzUsuńJak już wspomniałem wyżej 12,50 się należy! PS. Marian wylazł spod tego lodu i wrócił do firmy, gdyż taką mieliśmy umowę, a umowa - rzecz święta!
UsuńJedynka wygláda nieco jak puszczanie kaczek mopem, ale nich będzie że się nie znam...;)
OdpowiedzUsuńJa nadejście wiosny poznaję nieomylnie po tym jak w powietrzu niczym krople rosy na niciach pajęczych zawisają perliście słowa... : "idź posprzątać pownicę!!!!!"
Znasz się, znasz, tyle tylko, że nie musisz publicznie zdradzać tajemnic mojego warsztatu:))) PS. Zrób tak, jak ja i kup nową chałupę. Piwnicę mam pustą, jak ... po prostu pustą, więc niczego nie muszę sprzątać:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńŻe też musiało mnie wywiać przed Waszym Obrzędem Wiosnowania:(
U mnie mroźno-wietrzna chlapa, co po ichniemu się właśnie wiosną nazywa. Piękną - w dodatku.
Pozdrawiam:)
Podejrzewam, że wylądowałaś na Wyspach, więc współczuję serdecznie, chyba że w planach jest np. Szkocja, gdyż wtedy zacznę serdecznie zazdrościć:)
UsuńAleż się uśmiałam:-))) I od razu mi sie humor poprawił.
OdpowiedzUsuńA najlepszy zdjęcie to to ostatnie. Wręcz rewelacyjne.
:-)
Na zdrowie Stokrotko:) I oczywiście bardzo dziękuję:)
Usuńprzepiękne zdjęcia! Nie pierwszy to piszę, i pewnie nie ostatni, ale taka prawda :)
OdpowiedzUsuńDzięki:)
UsuńZima w wiosnę przeszła, jak dzień z nocy. Piękne zdjęcia...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńhttps://londynsrondyn.blogspot.com/
Dzięki:) Bardzo ładny adres:)
UsuńNo tak, i biedny Marian musiał się poświęcić bo Marzanny się zbiesiły i wiosny nie przywołały, mało tego z zimą się skumały i jakby nie ten Marian to byśmy tej wiosny do jesieni nie zobaczyli.
OdpowiedzUsuńBotki zamszowe... zacny znak.
A fotki magiczne, maja klimacik jakich niewiele. Zazdraszczam gorąco i żarliwie.
Maranom zawsze zinowy wiatr w oczy :))) PS. Przesadzasz bardzo, ale dziękuję:)
UsuńNo w końcu ogrodnik jestem to przesadzanie niejako w zawód wpisane, ale tutaj jeszcze sezonu nie rozpoczęłam i wiem co pisze. Zdjęcia bomba, bo światło zarąbiste i te mgiełki.
UsuńA, to wybaczam :))) Mam nadzieję, że sezon jednak się rozpoczął, gdyż na Warmii lato w pełni, a i na Podlasiu nie za zimno:)
UsuńWszystko zrobiłeś dobrze, ale nie do końca... Przed wepchnięciem Mariana pod lód, mogłeś obciąć mu palec (albo ucho) i wysłać Pani Zimie. Może franca przeraziłaby się i w przyszłym sezonie nie przyszła?
OdpowiedzUsuńNie dało się. Marian był tzw. towarem przechodnim i nie miał już palców, ani uszu, a męska solidarność nie pozwoliła mi obcinać mu tego, co mu pozostało!
UsuńA co mu po tym pod lodem? I tak się skurczyło prawie do zera!
UsuńDla sumicy wystarczy:))
UsuńU Ciebie jak zawsze - dowcipnie, zabawnie, pięknie i z przesłaniem. Modele na zdjęciach urocze:) Dieta oczyszczająca oryginalna;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) PS. Dieta działa!
UsuńKrzyki! Dwa ostatnie zdjęcia, a szczególnie przed ostatnie - BAJKA! Gratuluję doskonale wyrobionej pamięci mięśniowej, pozwalającej łapać takie cudowne kadry :D!
OdpowiedzUsuńTekst świetny, co ja będę się rozgadywać. No i rozumiem ten post, aczkolwiek prawdopodobnie zupełnie odwrotnie proporcjonalnie, bo ja bym dosłownie pościła z dostępem do tylko takiego rodzaju strawy :P.
Co do drzewa, trzeba było znaleźć cis! Cisy to dopiero botaniczna magia, żadne tam dęby!:P
Wspaniale ogląda się zdjęcia w środku miasta, w środku hostelu, na przygodzie ;).
To nie pamięć mięśniowa (czymkolwiek by to nie było) tylko fotogeniczność rzeczonego! Cholera nie pomyślałem o cisach, a te rosną w ogrodzie moich rodziców. Następnym razem wezmę to pod uwagę, tylko muszę to skonsultować z Marianem:))) PS. Miłej przygody i dziękuję:)
UsuńW sobotę przesadzałem różne krzaki na działce. Odciąłem szpadlem porządny kawał darni i odwróciłem na druga stronę, mając w zamiarze wrzucenie jej na spod dołu, w celu użyźnienia gleby. Aliści wzrok mój przykuł dziwny korzeń wystający spomiędzy kłączy perzu. Nawet miałem dziabnąć to szpadlem, ale coś mię tknęło i przyjrzałem się bliżej - to nie był korzeń! To była śpiąca jaszczurka! Darń delikatnie położyłem, mniej więcej tak jak była i obsypałem ziemią, niech sobie jeszcze pośpi królewna! :)
OdpowiedzUsuńDopiero w domu pomyślałem, że znowu zdjęcia nie zrobiłem, co prawda byłem bez sprzętu, ale od czego komórka! Cóż, straciłem chyba kolejną okazję na naprawdę dobrą fotkę. :)
Dobrze, że nie dziabnąłeś! Jaszczurki mają tendencję do regeneracji, ale raczej ogona, aniżeli połowy kadłubka:)))) PS. Ja bez sprzętu się nie ruszam nawet do WC!
UsuńMimo wszystko muszę podziękować, bowiem urzeczona ptactwem, oczu nie mogę oderwać od zdjęć.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Przekażę ptactwu przy najbliższej okazji:)
UsuńFantastyczny tekst, jak zwykle bardzo zabawny. Po całym dniu nauki do szkoły brakowało mi czegoś takiego :)) Nie chciałbyś napisać kiedyś książki przyrodniczej? To byłoby świetne.
OdpowiedzUsuńKiedy wybieracie się w tym roku nad Biebrzę?
Pozdrawiam (:
Dzięki Wilgo, cieszę się, że mogłem choć trochę pomóc:) Kto wie, choć nie jest to takie proste. Nad Biebrzą byliśmy w ubiegły weekend (niedługo posty) i jedziemy również w ten najbliższy. Niestety nie jest zbyt bogato, gdyż gęsi praktycznie nie było, wody jest bardzo dużo, więc ptaki siedzą daleko. Lepiej powinno być na początku maja, więc zapewne znowu tam będziemy:)
UsuńNa bataliony najlepiej byłoby w ostatni weekend kwietnia czy na majówkę? :) Bardzo chciałabym się wybrać, mam nadzieję, że się uda.
UsuńTrudno powiedzieć, gdyż ten rok jest trochę dziwny. W ubiegłym roku toki fotografowaliśmy głównie w majówkę, ale w większości przypadków podczas spływu. Najlepiej będzie, gdy skontaktujesz się z Iwoną na FB (Iwona Gotkiewicz), która bardzo chętnie udzieli Ci wszystkich informacji:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję (: Niestety nie mam FB :c
UsuńOK. Ten post jest już mało oglądalny, więc możemy pogadać. Jeżeli masz ochotę wybrać się nad Biebrzę, to myślę, że majówka powinna być w porządku. Kiedyś fotografowaliśmy tokujące bataliony na grobli biegnącej od Mścichów co Białego Gadu, ale tam będzie mnóstwo ludzi. Spróbuj wcześnie rano, a potem najlepiej wynająć kajak i spłynąć od Goniądza do Szafranek (sprawdź na mapie). Bataliony powinny być na brzegach lub na zielsku, w które trzeba się wbić kajakiem i czekać. Na wszelki wypadek podaję nr telefonu Iwony: 516720524. Nie krępuj się i dzwoń. Pomożemy na tyle, ile będziemy umieli:)
UsuńZ utęsknieniem czekam na wiosenne zdjęcia. Niekoniecznie botków (boćków?)
OdpowiedzUsuń:)) Proszę uprzejmie. U góry nowy, tym razem wiosenny post:)
UsuńI'm very pleased
OdpowiedzUsuńHej podoba mi się ten blog jest bardzo ciekawy będę wpadał częściej :)
OdpowiedzUsuńwszystkiego czego sie chciałem dowiedzieć jest na tym blogu dziekuje!
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis, świetne zdjęcia
OdpowiedzUsuń