Odszczekuję swój
lipcowy post o jesieni. Pisałem go wiedząc, że wokół mnie jest cała masa
ptaków, a w perspektywie są jeszcze jesienne przeloty. To wszystko spowodowało,
że pycha wciągnęła mnie jak bagno. Za oknem świeciło lipcowe słońce, a ja, syty
niczym niedźwiedź po odwiedzinach barci, pisałem o dżdżu, kaloszach i półkożuszkach.
Dworowałem sobie w najlepsze, ale jak pokazały następne tygodnie, mocno się przeliczyłem.
Przeloty okazały się dużo mniej ciekawe, niż w ubiegłym roku. Co prawda, na
rozlewisku zostały jeszcze gęgawy i trochę ptasiego drobiazgu, ale wszystko to trzyma
się z dala od trzcin. Z blisko trzystu, zeszłorocznych, czapli białych pozostało dziesięć,
a może jeszcze mniej (ale o tym później).
Najsmutniejsze jest
jednak to, że z Warmią pożegnały się już żurawie. Wiem, że jesień to zawsze czas
odlotów, ale o ile prawie nikt nie zauważa migracji wilg, czy takich na
przykład żołn, o tyle jesienny, pożegnalny żurawi klangor może, mniej odporne
psychicznie jednostki, doprowadzić do załamania nerwowego. I doprowadza!
dobrze dajesz młody
OdpowiedzUsuńNumer 8 oraz 10 od góry - dla mnie najładniejsze. I co dalej? Przerwa zimowa, czy jednak coś w zanadrzu?:) Może w końcu "bydlaki"... z Warszawy:)?
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam zielonego pojęcia co dalej. W ubiegłym roku było prościej. Złamałem rękę i miałem z głowy takie dylematy.
OdpowiedzUsuńPożegnalne zdjęcia żurawi - strasznie sentymentalne. I trzeba do wiosny na krzykaczy poczekać. Ale zdjęcia śliczności.
OdpowiedzUsuńPożegnalne, jak się okazało, na Warmii. W Dolinie Biebrzy trochę żurawi dokazuje jeszcze na polach po kukurydzy, ale nawet tam sezon już się kończy. Najważniejsze jednak, że za 4 miesiące wiosna!
OdpowiedzUsuńNo to czekamy na sesję fotograficzną sowy śnieżnej, której "inwazyjne pojawy w kraju odnotowano zimą 1920/21 i 1932/33", jak to zgrabnie opisuje polska Wikipedia. Może i w tym roku jakiś inwazyjny pojaw się znajdzie?
OdpowiedzUsuńEch, to dwudziestolecie międzywojenne! To były czasy! Kina, teatry, kabarety, rauty, sowy śnieżne. A dziś?! Ani rautów, ani sów. Teraz to się człowiek się cieszy, jak przyleci kilka jemiołuszek.
OdpowiedzUsuńKlangor żurawi różne rzeczy z ludźmi robi. Mnie nachodzi chęć rzucenia wszystkiego i wyjazdu gdzieś hen... na daleką Północ albo w Bieszczady chociaż...
OdpowiedzUsuń