O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

środa, 4 września 2013

Trzeba wierzyć zawodowcom!



To, jak do tej pory, mój najlepszy sezon na łabędzie krzykliwe. Dotychczas spotkałem je pięć razy, z czego trzy właśnie w tym, 2013 roku. Jak dotąd, wszystkie spotkania były przypadkowe, niezależnie od tego, czy była to Dolina Biebrzy czy też Warmia. Wszystkie, celowe próby odszukania ich w terenie kończyły się kompletnym fiaskiem. Tak było np. w przypadku samotnego łabędzia krzykliwego, którego opisywałem w lipcu. Spotkali go chyba wszyscy, tylko nie ja. Dlatego, kiedy dostałem informację, że tej wiosny, niedaleko Olsztyna znaleziono gniazdo krzykliwca, podszedłem do niej bardzo sceptycznie, traktując ją jak kolejną opowieść o tym, że ktoś, gdzieś coś widział, a jedynym efektem będą kolejne, przejechane kilometry i stracony czas. Nie mając zamiaru uganiać się za wiatrakami wyjechałem na Podlasie. W drodze powrotnej przypomniałem sobie jednak o łabędziach. Nie robiłem sobie żadnych nadziei, ale nadarzała się okazja do przynajmniej częściowej zmiany trasy. Jeżdżąc nad Biebrzę od lat, poznałem mianowicie chyba wszystkie możliwe połączenia drogowe z tym regionem, więc każdą ich modyfikację traktuję jako swego rodzaju urozmaicenie drogowej nudy.
Nie znając dokładnej lokalizacji zamieszkałego przez krzykliwce zbiornika wodnego, kierowałem się mało precyzyjną wskazówką, prowadzącą mnie w pobliże miejscowości Wólka Warmińska (nazwa oczywiście zmyślona). Wskazówka mało precyzyjna, ale o dziwo wspomniany zbiornik, a konkretnie staw, znalazłem przy samej drodze, przy wjeździe do rzeczonej Wólki W. Najważniejsze było jednak to, że pływały po nim trzy łabędzie i wszystkie trzy były, a jakże, krzykliwe! Widok był co najmniej zaskakujący, lub lepiej, wręcz nierzeczywisty. Ot tak, po prostu, prawie pod domem, przy dość ruchliwej, asfaltowej szosie pływają sobie w najlepsze tak poszukiwane przeze mnie ptaki, a na dodatek z młodym! (poza łabędziami były tam też inne ptaki, ale to już zupełnie inna historia).
Czas na konkluzję. Warto jeździć po świecie (tzn. nad Biebrzę) w poszukiwaniu obiektów do zdjęć, ale warto również zainteresować się tym, co mamy pod samym nosem. Oczywiście wiem, że łatwo jest tak twierdzić mieszkając w tak pięknym miejscu, jakim jest Warmia, ale myślę że w równym stopniu można to odnieść do wielu, o ile nie większości regionów Polski. Trzeba również wierzyć w informacje pozyskane od osób zawodowo zajmujących się przyrodą. Jak pokazuje powyższy przykład własne, zwykle mało pozytywne doświadczenia, nie zawsze są najlepszym doradcą.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
  

 

Oczywiście nie mogło się obyć bez żurawi!


6 komentarzy:

  1. "(...) Najważniejsze było jednak to, że pływały po nim trzy łabędzie i wszystkie trzy..."

    Dwa?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na zdjęciach widać trzy, ale nich będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wojtku, jak zwykle cudne zdjęcia i obiekty też niezywkle fotogeniczne. Ale z innej beczki, wczoraj w nocy (czyli dziś o 1 po północy) szum skrzydeł przez ściany chałupy mnie dopadł i wrzaski żurawie też. Nie mam pojęcia co się wydarzyło. Czy jakoweś fruwajła w nocy się przemieszczają normalnie, czy tylko w strasznym wypadku?

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie coś musiało je spłoszyć. Żurawie co prawda mogą lecieć nocą, ale to jeszcze nie czas odlotów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję znaleziska:)...w moich okolicach takich ciekawostek nie widuję...ostatnio jedynie łosie na polu kapusty na Bemowie...ale to nie to nie ma nic wspólnego z Biebrzą...

    OdpowiedzUsuń
  6. Łoś to łoś, nieważne czy nad Biebrzą, czy w warszawskiej kapuście, dlatego mam nadzieję, że został uwieczniony!

    OdpowiedzUsuń