O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

czwartek, 2 lutego 2017

COŚ.


       Myślałem o nich już od jakiegoś czasu, ale nie szukałem ich zbyt aktywnie. Prawdę mówiąc, nie szukałem ich wcale, choć podświadomie wierzyłem, że się spotkamy. 
       Jadąc w niedzielę do Olsztyna mogliśmy wyruszyć kilka minut później lub wcześniej i wybrać każdą spośród kilku dróg. Mogliśmy też - jak to zwykle robimy poza terenem - schować sprzęt do plecaków. Z jakiegoś jednak powodu zdecydowaliśmy się na trasę, którą poruszamy się bardzo rzadko, gdyż nawet latem urąga wszelkim standardom i nie spakowaliśmy aparatów. I właśnie dzięki temu powstały te fotki. To tylko dokumentacyjny zapis pewnego wydarzenia, ale po raz kolejny, przekonałem się, że w fotografii przyrodniczej istnieje COŚ więcej, niż tylko rozsądek, wiedza i doświadczenie.
       











34 komentarze:

  1. Zazdroszczę farta. Ja podczas tropienia pewnego tajemniczego zwierza w tójmiejskich lasach złapałem takiego zająca, że publikacja materiału musi poczekać, aż zdejmą mi gips.

    Świetne foty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Szczepan:) To faktycznie był fart, choć troszeczkę mu pomogliśmy. Gips powiadasz? Kiepska sprawa, a wiesz, że ja wiem coś o tym. Co się stało i gdzie konkretnie masz ten pancerz?

      Usuń
    2. W skrócie, brak przyczepności na oblodzonej leśnej ścieżce, podczas wypadu na zdjęcia. Diagnoza, złamanie wgnieceniowe główki prawej kości ramiennej. Powtórka wcześniejszego urazu. Przy dobrych wiatrach w środę mnie rozkują. Tak pamiętam, w tej materii (łamliwości) mamy wiele wspólnego. ;)

      Usuń
    3. Tyle dobrze, że to już końcówka. Potem jeszcze dwa miesiące rehabilitacji i ... można znowu się łamać :)))

      Usuń
  2. O tak, zdecydowanie to musi byc coś więcej, przede wszystkim szczęście, bo gdy inni długo czekają na jednego choćby osobnika, Wam trafia się kilka naraz...
    W niedzielę w drodze na Poznań widziałam stado ok.20 saren, ale zdjęcia nie zrobiłam, bo miałam tylko komórkę i trasa była szybkiego ruchu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i uciekł mi komentarz, czyli czas na powtórne odwiedziny lekarza od oczu:)) Mam nadzieję, że to szczęście zostanie z nami na dłużej, gdyż czas teraz nietęgi:) PS. Czyli miałaś okazję podziwiać słynne wielkopolskie, polne sarny! Tak na marginesie, to projektanci dróg powinni uwzględniać to, że czasem poruszają się po nich ludzie z aparatami:)))

      Usuń
  3. To się nazywa moc pozytywnego myślenia. Pewnie marzyłeś kiedyś o takich zdjęciach i proszę bardzo , zwierzątka przyszły... Dzisiaj jest dzień pozytywnego myślenia i usłyszałam, że ludzie , którzy myślą pozytywnie są szczęśliwi , to co chcą to osiągają i takie tam ... Chciałeś takie zdjęcia i się trafiły :))) A my dzięki temu możemy się nimi pozachwycać :)))
    PS To czwarte od dołu to na fototapetę , bo takie cudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i żebyś wiedziała:)) Niby fotografowaliśmy te żubry i łosie, ale trochę tęskniłem już za jeleniami. Nie chciało nam się latać po znajomych lasach, bo tam raczej niczego nie ma, albo jak już jest, to się skutecznie chowa:) Swoją drogą, jak raz zadziałoło (to pozytywne myslenie), teraz zacznę chyba pozytywnie myśleć o grach liczbowych! A co mi tam!

      Usuń
  4. Już Napoleon dostrzegł wagę szczęścia i podczas podpisywania nominacji oficerskich pytał czy dany kandydat ma farta czy nie - jak uczy historia była to dobra taktyka.
    A swoją drogą to jakieś geyparty ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego jeżdżę z gŁosiem. Co prawda nie ma jeszcze nominacji, ale szczęście i owszem:) PS. Raczej kwiat miejscowej chuliganerki :))

      Usuń
    2. To tak jak moja Mała Mi, zawsze jej przyfarci ;)

      Usuń
    3. I to jest sekret udanego związku!

      Usuń
  5. Bo w fotografii przyrodniczej oprócz rozsądku, wiedzy i doświadczenia potrzebna jest jeszcze szczęście i umiejętność wyłapywania najlepszych chwil. A jestem pewna, że takie umiejętności masz, bo zdjęcia są cudowne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym, żeby tak było, zwłaszcza że u nas z rozsądkiem nietęgo, więc trzeba jakoś się ratować:)

      Usuń
  6. Ale mieliście fantastyczne szczęście. Nie ma to jak wierzyć instynktowi i być zawsze przygotowanym. Cudowne spotkanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Instynktowi, to my raczej zawsze wierzymy. Gorzej z tym przygotowaniem, gdyż 100 km + ciężki sprzęt na kolanach + nasze kręte dróżki + wypatrywanie, to raczej mało komfortowa zabawa:)

      Usuń
  7. Sa tacy ludzie, o których się mówi: "w czepku urodzony" Czasami może i w czepku, ale ja myślę, że to specjalne bogosławieństwo :))))
    Żeby robić take zdjęcia nie wystarczy dobry sprzęt, wstawanie o świcie i czatowanie, musi być jeszcze zwierz, który sie pojawi :))) a któż zna ściezki i myśli wszelakie....
    Zazdroszczę spotkania :)))) i zyczę Wam wiecej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy:) No cóż, poczynania zwierza czasem można przewidzieć, a czasem nie. I na tym właśnie polega cała ta zabawa. Masz 100% racji. Bez szczęścia trudno jest fotografować, bo cóż po sprzęcie i czatowni, jak nic nie przychodzi? Ostatnio słyszeliśmy opowieść o fotografie, który spędził kilkanaście dni czatując na wilki i nic. Po nim, do tej samej budy wszedł jego kolega i po dwóch godzinach miał zdjęcia:)

      Usuń
  8. Ładne te byczki ,że tak powiem przez duże"B". Gratuluję spotkania,czasem jak widać trzeba i należy wybrać inną drogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Paweł:) Trzeba i należy, tylko którą? :)))

      Usuń
    2. No właśnie,oto jest pytanie :) Podpowiem WŁAŚCIWĄ ;)))

      Usuń
    3. I tego zawsze będę się trzymał!

      Usuń
  9. Piekne foty,takie osobniki i w dodatku tyle ich.Widać,że po polach spacerowały,blisko lasu,wielkie szczęście spotkać i móc utrwalić na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie, choć oczywiście pozostaje wielki niedosyt. Mogliśmy być trochę wcześniej, światło mogło być lepsze itd. itd. :))

      Usuń
  10. Witaj, Wojtku.

    Piękne.
    Pisałam już, że czasem bywam w dziwnych miejscach, do których prowadzą dziwne drogi. Kiedyś taki rosochaty przystojniak przystanął mi przed maską i tak patrzyliśmy na siebie dobry kwadrans. Potem on poszedł swoją drogą, a ja siedziałam jeszcze jakiś czas i myślałam sobie o różnych rzeczach :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego właśnie należy uwierzyć w przeznaczenie i w to, że w większości przypadków, bywa nam przychylne :)

      Usuń
  11. Ta. Mocne :-) Czasem tak jest - nagły skok szczęścia nie wiadomo czemu i jak. A zdjęcia genialne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Grzegorz:) Wiem, że Ty to doskonale znasz ze swojego podwórka:)

      Usuń
  12. Powiem tylko WOOW !!! Super

    OdpowiedzUsuń
  13. Te poroŻa to będą mi się śniły, ponieważ marzę, by oprawić
    w ramki i powiesić na ścianie. Jelenie u mnie to by było coś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak chcesz oprawić poroże w ramki? :))) Chyba, że chodzi o zdjęcia, które chętnie podeślę w lepszej rozdzielczości:)

      Usuń
  14. Zdjęcia ekstra. Ja po pierwszych próbach, gdzie sukces fotograficzny żaden, ale za to rodzinne zdolności do odchodzenia zwierzyny potwierdzone - cztery wyprawy (wyprawki) z czego trzy ze spotkaniem, zgodnie z przewidywaniami.
    Oczywiście zwierzyna przyszła u Ciebie na pastwisko, a tam na granicy drzew ambona myśliwska! Swoja drogą, chyba obowiązuje zasada, gdzie stoją te konstrukcje, tam spokojnie można spotkać zwierzynę, chyba że panowie z wielkimi karabinami już ją wystrzelali?!
    Po tych moich spotkaniach aż sam jestem w szoku jakie to proste - stałem sobie w szczerym polu, z małym słupkiem za plecami i spokojnie robiłem zdjęcia - sarny tylko sprawdzały czy jeszcze jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Trzy na cztery, to nielicho! Ambony stoją u nas wszędzie poza obszarami chronionymi, ale jelenie raczej się ich nie boją, bo jest już po sezonie. PS. Z sarnami jest dużo łatwiej, gdyż żyją bliżej człowieka. Najważniejsza sprawa, to wiatr, gdyż płowe widzą kiepsko, zwłaszcza gdy pozostajemy w bezruchu. Na dobrą sprawę przy sprzyjających okolicznościach można je podejść na kilkanaście metrów:) Życzę dalszych sukcesów i dobrej zabawy, no i oczywiście czekam na zdjęcia!

      Usuń