Tym razem celem wyjazdu na Podlasie były - li i jedynie - arktyczne gęsi. Niestety od
dwóch lat nie ma ich na wczesnowiosennej Warmii, gdyż (kiedyś już o tym wspominałem)
unijne dopłaty wymiotły oziminy i kukurydzę, a soja, facelia i ostropest raczej tych ptaków nie interesują. Z żalem obserwowaliśmy zatem klucze ciągnące na wschód i
obiecywaliśmy sobie, że gdy wreszcie uda nam się pojechać nad Biebrzę, to hoho,
a - kto wie - może nawet i hohoho!
Do granicy Doliny dotarliśmy późnym popołudniem (choć
nie można kategorycznie wykluczyć, że był to wczesny wieczór) i od razu skierowaliśmy
się na drogę, przy której zawsze, ale to zawsze, żerowały niezliczone stada gęsi zbożowych i białoczelnych
poprzetykane lokalnymi gęgawami, a czasem, gdy los połaskawił, i zabłąkanymi berniklami. Tak miało być i tym razem, zatem
sprzęt osiadł na kolanach i pohejdowaliśmy ku gęsinie.
Już po pierwszych dwóch kilometrach dotarło do nas, że
coś tu nie gra. Oziminy czarowały zielenią, jak baltonowski chleb pleśnią, spośród źdźbeł pożółkłej
trawy wychylały łby pierwsze, tegoroczne łodyżki perzu, ale gęsi … nie było! Co
jakiś czas na horyzoncie majaczyły soczyste klucze wyżej wymienionych, ale na ziemi gęsi … nie było! Przemierzaliśmy kolejne kilometry, co jakiś czas napotykając, a to na
bocianka, a to żurawka, ale gęsi … kur ... nie było!
Przejechaliśmy całą trasę, a tych przeklętych ptaków, jak nie było,
tak nie było! Przyleciało już chyba wszystko, co miało przylecieć: czajki, kszyki. rycyki,
krawodzioby, kuliki wielkie, a gęsi … oczywiście nie było! Były białe czaple, moczarowe żaby (co to je niebieskim zwą), cyranki, cyraneczki, świstuny i ostroogoniaste rożeńce. Były nawet te głupie bataliony, które - bez konsultacji z kimkolwiek - umieszczono w logo Parku, ale gęsi … nie było!
Spotkani na szlaku Małgosia i Krzysiek Pawelczykowie poinformowali nas, że
przeszukali tereny w górze rzeki i gęsi … też tam nie było!
Szukaliśmy tych cholernych ptaszydeł dwa i pół
dnia. W końcu dopadliśmy jedno stado, ale były tak daleko, że fotki nie nadają się
nawet do pokazania ślepej kurze.
Podczas powrotu do Olsztyna przez głowę przelatywały mi tysiące myśli, czyli konkretnie - trzy. Każdego
roku nad Biebrzą spotykaliśmy setki gęsi, a tym razem mamy obejść się niesmakiem?! Czekamy na nie przez tyle miesięcy i nic?! Przemierzamy setki kilometrów, żeby oglądać puste pola?! Niedoczekanie! Znam
przecież miejsce, gdzie gęsi są i to przez cały rok. To miejsce nazywa się wielkopowierzchniowa zamrażarka w takimże sklepie. I – choćbyście starali się mnie
odwieść od tego z całych sił - tam właśnie skieruję swe kroki w najbliższym
czasie!
Podobno zemsta najlepiej smakuje na zimno, ale zapewniam Was, że moja będzie wyborną również na gorąco!
PS. Do niedzielnego popołudnia i nie będziemy mieli dostępu do sieci, więc z góry przepraszam za brak odpowiedzi na ewentualne komentarze.
Podobno zemsta najlepiej smakuje na zimno, ale zapewniam Was, że moja będzie wyborną również na gorąco!
PS. Do niedzielnego popołudnia i nie będziemy mieli dostępu do sieci, więc z góry przepraszam za brak odpowiedzi na ewentualne komentarze.
Prawda! :))) Nędzna ta wiosna w tym roku, nędzna. Wydaje mi się, ze one były bardzo krótko, fakt nad głowami leciało tysiące, ale gdzież one , gdzież? :))Dobrze, że mieliśmy chociaż moczarówki na otarcie łeż :)) p.s. Super osiek w kąpieli! :)
OdpowiedzUsuńPodobnie było w poprzednim, tyle tylko, że wina była nasz, gdyż nie dojechaliśmy na czas. Moczarówki spartoliłem elegancko, ale na otarcie łez mam kumaka:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ani gęsi ani kur nie było:)
Trzecie od góry przypomniało mi pewną Rumuńską (jak sądziłam) babuleńkę, która zagaiła mnie najczystszą polszczyzną:
"Rzuciłaby z dychę, co?"
Pozdrawiam:)
Kur... również :))) PS. Bardziej obstawiałbym czwarte:)))
UsuńNa trzecim zdjęciu u prawego ptaszęcia tam, gdzie ma ogon - dostrzegłam głowę w chustce, a reszta proszalno-roszczeniowego skojarzenia sama poszła:)
UsuńPozdrawiam:)
Mi to akurat przypomina steranego życiem marabuta, ale co tam:)))
UsuńBrak gęsi to straszna rzecz, ale żurawie piękne Panu się objawiły. I łośki też. Ja w tym tygodniu odwiedziłam Estonię i jadąc autobusem między Tallinnem a Tartu rozglądałam się intensywnie, wyobrażając sobie że na tych pustkowiach płaskich, wodą zalanych bogactwo skrzydlate ujrzę. I ujrzałam bociany i żurawie.
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała! O to widzę, że światowa się z Pani zrobiła kobita. Ja najdalej w tym roku byłem w Mońkach :))) PS. Rozlewiska, bociany i żurawie powiadasz. Muszę sobie ten teren wyguglować.
UsuńMnie już sam tytuł rozśmieszył, a potem już co chwilę się śmiałam, bo tych cholernych gęsi nadal nie było. :D Uwielbiam patrzeć na Twoje zdjęcia, są magiczne. <3 Życzę cudnych dni. :)
OdpowiedzUsuńDzięki Agnieszko:) Te akurat, to trochę dokfotki, ale mam i odrobinę magii, którą niedługo pokażę:)
UsuńPtaki są na zdjęciach, więc może obejdzie się bez zemsty pieczonej (na rożnie?). Przecież nie muszą być gęsi za wszelką cenę. Ktoś wcześniej mówił, że natura jest nieprzewidywalna.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Już mi przechodzi, a poza tym nabyłem dziś botwinę, więc na razie pozostanę przy diecie wegetariańskiej. Na razie ... PS. Masz rację, a poza tym, możemy dalej gonić króliczka:)))
UsuńNo kochany, ja bym chciała chociaż część z tego co Wy widzieliście, zobaczyć z bliska, a Ty marudzisz! Poza tym mówili, że teraz sezon na kiełbasy z grilla, a nie na gęsi!
OdpowiedzUsuńU mnie pod balkonem kos pięknie śpiewa i już jestem szczęśliwa;-)
Zapraszamy na majówkę. Będzie tłoczno, ale naoglądacie się ile wlezie. Ptaków, łosi, carskich twierdz, carskich traktów itp. :) Kiełbasa też będzie na majowym jarmarku w dyrekcji BPN:)
UsuńKiełbasa mnie nie kręci, ale ognisko itd. to i owszem.
UsuńTo będzie i ognisko:) Oczywiście poza jarmarkiem:)
Usuń"Gęsi są złe, bo mogą Gusię ugęgać"... To cytat za moją Żoną ;)
OdpowiedzUsuńMoja ciotka robi zajesmaczną gęsinę na zimno, więc pewnie jakieś przepisy by się znalazły w przepastnych bebechach Internetu.
Ale ja sobie i tak myślę że absencja gęsi miała podtekst polityczny, nie wiem tylko czy była spóźnionym protestem w obronie Białowieży, czy może gestem solidarności z Szyszką?
Po co mi internet?! Takie przepisy mam we własnej głowie:))) PS. Gusię? Rozumiem, że cytat pochodzi z dzieciństwa Pani Marzenki? PS.2. To był protest przeciwko dopłatom rolniczym!
Usuńad1) Chciał byś... miała już wtedy męża i to on była adresatem tych słów. A działo się to gdzieś w scyzoryklandii czyli Świętokrzyskiem.
Usuńad2) Całkiem możliwe
Mam nadzieję, że tym mężem byłeś Ty:))) PS. Całkiem?! Bardzo!
UsuńJamtobył
UsuńCalkiem bardzo możliwe.
Oczywiście, nie chwaląc się :)))
UsuńChwila, przecież nie mogą te gęsi tak lecieć i lecieć. Gdzieś muszą w końcu odpocząć. PS. Pieczona gęś jest pyszna, będziesz jadł czy tylko fotki pstrykał?
OdpowiedzUsuńNo i w tym jest problem. Zima się przedłużyła, więc zatrzymały się na zachodzie Polski, najadły się do syta i miały siłę na lot bez międzylądowania w Dolinie. PS. Właśnie się zastanawiam :)))
UsuńNo a gęsi nie było... za to łosie były... Nie dogodzisz :D
OdpowiedzUsuńNam? Nigdy!!
UsuńGęsi były za wodą, kaczki były za wodą... Pewnie ktoś je rozegnał, bo myślał, że się pobodą?
OdpowiedzUsuńTam wszystko jest za wodą, więc ... masz rację:)))
UsuńToż to jakaś głupia gęś ;)
OdpowiedzUsuńTyle ptaków, zwierząt... to po co tyle hałasu o gęsi ;)
Bo gęsi uwielbiamy, a już drugi rok z rzędu nie udaje się nam ich sfotografować:)
UsuńCiekawa jestem co się stało, że nie ma u was gęsi. U mnie są, co prawda mało, ale kilka lat temu nie było wcale. A teraz można zaobserwować i na stawie i na polu czy łące obok. Nie wiem jakie, nie zaznajamiałam się z gatunkami. Gęsi i inne wodne, brodzące czy pływające mnie jakoś nie kręcą szczególnie.
OdpowiedzUsuńZdjęcia śliczne. Ten łoś jest super, śmieszą mnie ich kształty.
Życzę smacznej pieczeni z gęsi.
Były, ale wcześniej i krótko. Te, które obserwujesz, to nasze, rodzime gęgawy. Arktyczne poleciały już do siebie na lęgi i wrócą dopiero jesienią, a w dużej liczbie dopiero wiosną. Taki los! PS. Dziękuję:)
UsuńBunkrów... sorry gęsi, nie ma, ale i tak jest zaje***. :)))
OdpowiedzUsuńJest, ale z roku na rok wiosenna Biebrza zaczyna przypominać Krupówki. Mamy dopiero kwiecień i było na tyle źle, że zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle jechać tam w maju.
UsuńNawet bez gęsi Twój post świetnie się czyta, no ale lepiej żeby gęsi były;)
OdpowiedzUsuńŁoś za to pięknie pozował;)
Dziękuję:) Faktycznie trochę łośków było, ale skutecznie przeganiali je miłośnicy obcowania z Naturą. Swoją drogą przeganiali wszystko, co było do przegonienia w tym miejscu.
Usuń"Ślepej kurze" w zupełności wystarczą te przepiękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńŻe o rewelacyjnym tekście nie wspomnę...
A w ubiegły weekend to pewnie krokodyli nie spotkaliście? Czy hipopotamów?
Dziękuję Stokrotko serdecznie:) Krokodyli akurat nie było, a hipciów nie dowieźli. Coś tam jednak było, choć sporo obiektów wypłoszyli nam tzw. "fotografowie przyrody".
UsuńHa! One wyczuły, że masz niecne plany skonsumowania ich zniewolonych braci, i postanowiły Ci się nie pokazywać na oczy ;) W końcu gęś to święte zwierzę, nie z nią takie numery ;)
OdpowiedzUsuńPlan konsumpcji powstał "po", a nie "przed", więc Twoje oskarżenia są całkowicie bezpodstawne:)) PS. Nie wiem, czy święte, ale inteligentne na 100% :)
Usuńatawistyczne apetyty - szkoda zerkać na żurawie głodnym wzrokiem, kiedy gąski wydają się pozycją obowiązkową w menu - tylko strzelba jakaś taka mało donośna - pikselami trudno się nawet oblizać - może te "spod lodu" będą bardziej treściwe.
OdpowiedzUsuńPikseli też nie mam, chyba że sięgnę do zapasów, ale to jednak nie to samo, co świeży towar :))
UsuńJa tam widzę łosie ... Lubie na nie patrzeć, szczególnie, że ujmujesz je w ruchu. Wiosna idzie, wszystko się wynurza i zdjęć przybędzie :)
OdpowiedzUsuńhttps://londynsrondyn.blogspot.com/
W bezruchu też ujmuję:)))) Oby!
UsuńWiesz te gęsi z zamrażarki, to jest całkiem niezła alternatywa dla gęsi żywych :-) Nie wiem, czy jadłem lepsze mięso od gęsiego, tylko u nas w sklepach tak mało gęsi mrożonych, jak nad Biebrzą żywych. Stąd zbyt często nie jadam...
OdpowiedzUsuńU nas tego nie brakuje. W odróżnieniu od Biebrzy :)
UsuńNie nadążam, mam we wszystkim zaległości. Czy ja Ci pisałam o skrzynce parapetowej zewnętrznej i co do niej wsadzić? Rozglądaj się za jakimś metalowym płotkiem, żeby na głowę komuś nie spadło. Są takie cuda, a zioła w mieszkaniu, to to samo, co zioła na marketowej półce.
OdpowiedzUsuńNie piałaś, ale już wiem w czym rzecz:)
UsuńGreat article..I am looking so forward to your blogcomment and
OdpowiedzUsuńI love your page on your post.. That is so pretty..
ดูหนังออนไลน์
Thanks a lot:)
Usuńzaciekawił mnie ten blog napisany w fajnym języku ! jest miły dla oka :)
OdpowiedzUsuń