Wiem,
że ostatnio nie zaglądam tu za często (do Was niestety również), ale na usprawiedliwienie mam tylko to, że nie mam
kiedy. Naprawdę! Dlatego tym razem krótko, merytorycznie i ..., ale do rzeczy! Uczeni ptakologowie dzielą gęsi, które możemy kontemplować na przedwiośniu na:
- gęgawy (to te nasze, polskie, jedyne lęgowe poza przyrodniczymi niespodziankami),
- zbożowe (zalatują na przedwiośniu, a potem lecą na północ ku lęgowiskom w Skandynawii lub jeszcze dalej),
- białoczelne (mieszkają na Syberii i na Grenlandii),
- bernikle białolice (Norwegia, Grenlandia),
- wynalazki, jako to bernikle obrożne i rdzwoszyje oraz gęsi krótkodziobe,
- pieczone (te spotyka się cały rok, a nie tylko wiosną).
Najbardziej
interesujące są oczywiście te, występujące w formie pieczystej, który to fakt bez wątpienia potwierdzą wszyscy smakosze i większość podkuchennych, część ornitologów oraz kilku wegan (aczkolwiek niechętnie i wyłącznie pod pseudonimem lub zmyślnym nickiem).
Niestety nie posiadam zdjęć tych ostatnich (gęsi, a nie wegan), gdyż zwykle
przypominam sobie o pstrykaniu po fakcie, czyli już na etapie wylizanego do szczętu szkieletu (gęsi, a nie wegan, choć w sumie, biorąc pod uwagę dietę, to prawie to samo ... z całym szacunkiem naturalnie).
W
przypadku pozostałych gatunków (pomijając lokalne gęgawy), na Warmii jest
słabo, żeby nie napisać - jest tragicznie. Już kiedyś wspominałem, że blaszkodziobe prawdopodobnie zmieniły trasy wędrówek i przestały masowo przelatywać nad Olsztynem. Co prawda nie śledzę migracji tak nachalnie, jak kiedyś lub, jak bym sobie tego skrycie życzył, ale też nie spędzam całego czasu w swoim wytłumionym, podziemnym bunkrze nucąc pod nosem wojskowe marsze i polerując bursztynową komnatę, więc coś tam jednak widzę i słyszę, a dokładnie niczego nie widzę i nie słyszę. Niestety, ostatnimi laty zmniejszyły się areały warmińskich ozimin oraz śródpolnych rozlewisk, jeziora pozostawały długo pod lodem, więc gęsi ola ... zlekce sobie zważyły stolicę regionu i poleciały ku wschodnim rubieżom kraju.
Gdybym był - nie przyzwól Pani Przyrodo - człowiekiem, który ciągle narzeka, stwierdziłbym zapewne, że w ogóle w przyrodzie dzieje się coraz gorzej, ale ponieważ daleki jestem od marudzenia, niczego takiego nie napiszę, chociaż w przyrodzie naprawdę dzieje się coraz gorzej. Wracając jednak do gęsi. Jeżeli jesteście ekstremalnie złaknieni chóralnego gęgotu, zachęcam Was do odwiedzin Doliny Biebrzy, gdzie za chwilę powinien być szczyt przelotów (polecam profesjonalne przewodnictwo Michała Polakowskiego i Ani Mydlińskiej, których to profesjonalistów odnajdziecie bez trudu w tzw. sieci). My w tym roku niestety prawdopodobnie odpuścimy sobie uczestnictwo w magicznym misterium odroślinniania podlaskich pól uprawnych i trwałych użytków pożółkłych. Trochę szkoda, gdyż to nasz, pierwszy od lat, sezon bez biebrzańskiego przedwiośnia, ale tym razem priorytety są - siłą rzeczy - inne. Oczywiście Dolina od zawsze zajmuje poczesne miejsce w naszych knowaniach fotograficzno-biwakowych, ale wreszcie mamy bardziej sprecyzowane (żeby nie napisać - wyrafinowane) plany, o których poinformuję Was niezwłocznie już pod koniec listopada.
PS. Widoczne poniżej ptaki, to przedstawiciele jednego z dwóch gęsich mikrostadek, które napotkaliśmy podczas naszych weekendowych spacerów w okolicach Olsztyna.
PS.2. Obiecuję, że jutro wieczorem przemaszeruję przez Wasze blogi i wreszcie nadrobię haniebne zaległości.
PS.2. Obiecuję, że jutro wieczorem przemaszeruję przez Wasze blogi i wreszcie nadrobię haniebne zaległości.
Zbożowe i białoczelna.
Jw., przy czym najbardziej spostrzegawcze osoby zauważą, że na fotce znajduje się nie jedna, a dwie gęsi białoczelne.
Gęgawy.
Białoczelna (w górnej części fotogramu) oraz zbożowa (w dolnej części fotogramu). W tle, opisywana w poprzednim poście, glina.
Gęgawy (poniżej również, za wyjątkiem stworzenia z porożem, który jest kozłem, czyli mężem/partnerem kozy, czyli sarną, czyli nie gęsią).
Przykre wspomnienia mam jeżeli chodzi o gęsi. W dzieciństwie pobiłem się z jedną taką i dostałem straszliwe lanie. Nie wiem jakiego była gatunku, dlatego do dzisiaj wszystkie omijam szerokim łukiem!
OdpowiedzUsuńJa mam podobne wspomnienia, tyle tylko, że związane z kogutem babci i dlatego podczas gotowania rosołu, na wszelki wypadek, przez pierwszą godzinę warzenia omijam garnek szerokim łukiem!
UsuńWitam Panów.
UsuńMam wrażenie, że Bojowe wspomnienie dotyczy raczej gąsek klasowych albo trzepakowych:) Co nie zmienia faktu, że maminy szal w szkocką kratę został zaatakowany kiedyś przez indora. Pech chciał, że w środku tego szala byłam ja. Tą właśnie indyczą traumą tłumaczę swój niereformowalny lęk przed krowami:)
Pozdrawiam:)
Prawdopodobnie:))) Zastanawia mnie jednak Leno, co ma indor do krów i jakoś nic mi nie przychodzi do głowy:))
UsuńBardzo ładne zdjęcia:) Blisko podszedł Pan do sarny?
OdpowiedzUsuńDziękuję:) PS. Jakieś 100 m. Sarny są dosyć łatwe do sfotografowania, ale trzeba cały czas pamiętać o wietrze, gdyż są gapowate, ale węch mają doskonały. PS. Proponuję bez tego Pana:)
UsuńWiosenne przeloty to dla mnie jeden z najciekawszych okresów w roku. Oglądanie tysiąca gęsi wzbijających się do lotu to coś niesamowitego. Mam nadzieję, że może w tym roku uda mi się pojechać na takie wiosenne obserwacje, bo rok temu nie byłam i zatęskniłam za tym widokiem.
OdpowiedzUsuńZdjęcia cudowne, od razu czuć wiosnę, gdy się na nie patrzy :D
Wilgo, jeżeli możesz, pojedź nad Biebrzę! Zobaczysz apogeum przelotów. Jeżeli się zdecydujesz, a nie będziesz chciała/nie mogła (trochę to kosztuje) skorzystać z propozycji przewodników, daj znać, a my z przyjemnością podpowiemy, gdzie konkretnie i samodzielnie pojechać:)
UsuńNad Biebrzę jadę w pierwszy weekend kwietnia :D Niestety nie na gęsi, bo ich przeloty chyba będą już się wtedy kończyć, ale mam nadzieję mieć szczęście zaobserwować jakieś inne gatunki. Niestety nie będziemy korzystać z usług przewodników, więc na pewno przydałaby nam się jakaś rada, gdzie warto pojechać :))
UsuńW pierwszy weekend kwietnia może być jeszcze pustawo, ale przyroda bywa nieprzewidywalna, więc kto wie? Niesetny w tym roku jest sucho, więc ptaków będzie mniej lub będą dalej od traktów. Spróbuj tradycyjnie odwiedzić Biały Grąd i groblę za Grądami Woniecko (tzw. batalionowa łączka). Warto również wypożyczyć kajak i spłynąć od Goniądza do Osowca. Odezwij się przed wyjazdem, to postaram się zasięgnąć języka i doradzić coś bardziej precyzyjnie:)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMamy nadzieję, że uda nam się coś ciekawego zaobserwować. Niestety inny termin nie wchodził w grę. Dziękuję bardzo za wskazówki, przydadzą się! Bardzo chciałybyśmy też zobaczyć łosie. Mógłbyś zdradzić, gdzie i o jakiej porze najłatwiej je spotkać? :))
UsuńWilgo, najlepiej będzie, jak zadzwonisz (604-238-481), gdyż trudno w komentarzu wszystko wyjaśnić, zwłaszcza że każdy rok jest inny, a dodatkowo - przyznam szczerze - nie chciałbym upubliczniać wszystkich naszych miejsc. Jeżeli wolisz, zadzwoń do Iwony (czyli gŁosia) (516-720-524):)
UsuńBardzo dziękuję i oczywiście rozumiem.
UsuńMoże jednak lepiej byłoby drogą mailową, jeśli to nie problem? marta.wiecek@interia.pl
Nie ma sprawy. Przypomnij się tylko przed samym wyjazdem, gdyż sytuacja cały czas się zmienia. Teraz łośki siedzą w sosnach, ale w kwietniu może być różnie, więc najlepiej pytać o nie tuż przed przyjazdem do Doliny:)
UsuńBardzo dziękuję za pomoc :) Napiszę przed wyjazdem!
UsuńNie ma za co, mam nadzieję, że wyprawa będzie udana:)
UsuńAle jak to? Przedwiośnie nad Biebrzą bez Was? jak to?
OdpowiedzUsuńKręgosłup na razie nie pozwala:(
Usuń"Zalatują na przedwiośniu". Dałabym głowę, że zbożowa zalatuje czym inszym, bynajmniej nie przedwiośniem, choć zapachu przedwiośnia nie znam, to i pewności nie mam.
OdpowiedzUsuńIdąc tym tropem to i pieczona zalatuje, jak się ją trochę przydługo ten tego.
Zdjęcia piękne. Możesz przekazać białoczelnej, że się zakochałam i miejscówkę dlań szykuję, w osobistej wannie.
Zapach przedwiośnia, to najlepsza perfuma, jaką znam, więc zbożowa zalatuje wyśmienicie:))) Z tą wanną, to bardzo dobry pomysł, ale dorzuć do tego oziminy w salonie, a białoczelna będzie wniebowzięta:)) PS. Nie wiem, gdyż jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się ten tego!
UsuńRozumiem, że na blogach najlepiej przygotować pieczyste z oziminą, żeby Cię skusić. :))
OdpowiedzUsuńI w ogóle zwrot "niezwłocznie pod koniec listopada" powinien być karalny, jako wysoce szkodliwy dla naszego zdrowia i ciekawości.
Zdjęcia bardzo prześliczne.
Dużo czasu jest na reklamach - reklamy w serialach, a seriale podczas robienia na drutach, więc może zacznij robić na drutach. Pół internetu można przejrzeć. :D
Oczywiście, z tym, że nie wolno przesadzać z oziminą. Ot kilka źdźbeł na wierzch i można konsumować ze smakiem:)) Nie mogę wcześniej, gdyż zdradziłbym nasze najskrytsze tajemnice, a konkurencja przecież czuwa! PS.To jest jakiś pomysł, ale ja nie umiem robić na drutach i oglądać seriali:)))
Usuńweganie nie fruwają tak elegancko i łatwiej ich rozróżniać, bo rozróżnianie gęsi, to chyba jakieś czary.
OdpowiedzUsuńJak mocniej zawieje, to i weganin poleci niczym świtezianka (taka ważka). Jakie czary?! Wystarczy przeczytać, co jest napisane na opakowaniu!
Usuńsłaby wzrok nie pozwala mi czytać w locie - ulotki mi się rozmazują zanim rozszyfruję. a za drobiem nie przepadam.
UsuńWiem coś na ten temat niestety ... ale drób uwielbiam:)
UsuńCholera, zwierzęta są takie piękne... Jak można je zabijać i w dodatku jeść?!
OdpowiedzUsuńTaka jest niestety kolej rzeczy na tym okrutnym łez padole, czyli ... można!
UsuńCholera, wszystko można, imputować ludziom Radom i Zabrze również! Uważam, że należy mi się odszkodowanie za straty oralne (nie mylić z moralnymi). Rzeszów żąda dostępu do morza!!!
UsuńLodowce topnieją w szalonym tempie, więc za czas jakiś będziecie mieli tego dostępu do syta. W zasadzie wzorem Elbląga już teraz możecie zacząć budować port pełnomorski:))
UsuńO, co to, to nie! Jak odszkodowanie, to odszkodowanie, niczego nie będę budować. Czekam na gotowe i obciążę odsetkami!
UsuńProszę skontaktować się z moim prawnikiem, ale dopiero jutro, gdyż aktualnie przebywa w Pabianicach (gdzie to k... jest?)!
UsuńChagiewu! W czarnej dziurze, jak Radom i Zabrze...
UsuńCzyli czarna Trójca, jak znalazł!
UsuńNowy Trójkąt Bermudzki...
UsuńA to nie to samo?
UsuńPewnikiem to samo - albo i nie. Na dwoje babka wróżyła i urodziła bliźniaki.
UsuńI ma 1000+ na czysto cwaniara:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńWybacz, że ośmielam się zwracać Ci uwagę, ale pominąłeś jeszcze jeden gatunek tego ptactwa: Ogrodowe Gęsi Gipsowe (Hortus Anser gypsi miscueris). Mogę się jedynie domyślać, że niedopatrzenie to wynika z trudności, jakie wspomniany gatunek sprawia podczas fotografowania:)
Pozdrawiam:)
Jeszcze trudniej fotografuje się łabędzie z opon, które dość często i przez cały sezon spotyka się na Podlasiu. Może nie są specjalnie płochliwe, ale niszczą matryce w aparatach:)))
UsuńCudne fotografie !!! Dla mnie nie ma znaczenia czy to gęś zbożowa czy białoczelna, bo ja ich po prostu nie rozróżniam. Cudnie wyglądają. Sarenka śmieszna, jakby nie wiedziała o co chodzi w tym momencie :)
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku często widywałam dzikie gęsi, jadąc do pracy. Wczesnym rankiem mijałam je stojące na przystanku, za którym były niewielkie rozlewiska. Wyglądało to dosyć śmiesznie, jakby gęsi czekały na autobus. Pozdrawiam :)
Dziękuję:) To nie jest takie trudne pod warunkiem, że widzisz je w miarę z bliska (popatrz raz jeszcze na fotki). Fajnie:) Kiedyś w Olsztynie był przystanek MPK, przy którym wisiało zajęte gniazdo remiza, w tle słychać było buczenie bąka. Niestety teraz jest tam osiedle mieszkaniowe:(
UsuńJestem z tych osób "najbardziej spostrzegawczych - ha ha...
OdpowiedzUsuńGęsi podziwiam, ale z daleka.
Gratulacje!! Gęsi nie są takie straszne, choć usiłują nam wmówić, że jest inaczej:))
UsuńNie zjadłabym weganina - za dużo jadu mają, to gorsze od rozdymki... A pieczona gęś... mniam, mniam.
OdpowiedzUsuńTwoje warmińskie gęsi chyba zmieniły trasy bo od kilku ładnych lat pojawiają się u mnie w ilościach jak dla mnie zadowalających.
Zuch! U mnie, czyli gdzie?!
UsuńTyle się znamy a on nadal nie wie, że Dolny Śląsk. Skandal. I Foch
UsuńFak(t), głupio wyszło. Pewnie, że wiedziałem, więc tylko sprawdzałem, czy sama pamiętasz:)))
UsuńGęgawy są przeurocze
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie znam się na kaczkach, bo nad rzeką Werą w Niemczech jest ich bardzo dużo
W sumie nie jestem smakoszem kaczek, więc czują się przy mnie bezpieczne😎
Zgadzam się w 100%! Ja jestem smakoszem kaczek, ale takich miejskich chyba bym nawet kijem nie ruszył:)
UsuńJesteś tym co jesz 😋
UsuńNie chciałabym być kaczką
Z pewnością nie odnalazł abym się w naturze 🤣
Czyli jestem bigosem. Też fajnie:)
UsuńNo no😜 zawsze to lepiej niź kapusta z grochem😎
UsuńZdecydowanie!
UsuńPo grochu strzały mogą odstraszyć nawet najodważniejsze kaczęta
UsuńSzkoda byłoby, gdyż gustuję w kaczętach:)
UsuńUstnik nareszcie rozmarzł i dzisiaj gęsi zatrzęsienie. Właściciel okolicznych pól mówi, że jak tak dalej pójdzie to mu wszystko zjedzą:)) W dzieciństwie też miałam incydent gęsi, kostki podziobane do krwi, zajadłe skubańce.
OdpowiedzUsuńPS.
Koziołek uroczo wkomponowany i zazdroszczę zbożowej, nie umiem wypatrzeć.
Trochę za daleko na gŁosiowy kręgosłup. Szkoda, bo w okolicach Olsztyna nic się nie dzieje. W weekend sprawdzimy jeszcze sama wiesz co, ale nie robimy sobie większych nadziei:)
UsuńJa tam pieczonych nie lubię, albo nie jadłam dobrze upieczonych...uwielbiam ich klucze i zbiorowe gęganie, mam wrażenie, że w tym roku wyjątkowo ich dużo:-)
OdpowiedzUsuńDopiero w listopadzie?
Nie jadłaś dobrze upieczonych, ot co! Kurczę, czyli wszędzie dużo, tylko na Warmii brak:( PS. Lub w grudniu:))
UsuńJeśli chodzi o gęsi to mam koszmarne wspomnienie z dzieciństwa. Chodząc sobie po lesie z mamą i starszą siostrą natrafiłysmy na mysliwego który sobie siedział na jakimś zwalonym drzewie i skubał z piór jakąś gęś... a ona jeszcze żyła bo okropnie się wyrywała...
OdpowiedzUsuńNie wiem, co robiła gęś w lesie, co jednak nie zmienia faktu, że niektórzy nie powinni się urodzić.
UsuńFacet upolował gdzieś na polu i poszedł do lasu ją oskubać!!!
UsuńSkąd tylu debili bierze się na tym świecie? Z drugiej strony w lesie mniej widać, więc zapewne gęś nie była z tych łownych.
UsuńBo gęsi są jak kobiety (mizogini twierdzą że kobiety są jak gęsi - nie mi rozstrzygać) lubią być piedestalone (od stawiania na piedestale), a tymczasem w Olsztynie najprawdopodobniej nie spotkały się z wystarczającą celebrą swych kuprów i strzeliły focha (nie tego marszałka bo jego było by Focha)...
OdpowiedzUsuńNo bywa, może zrobicie na przyszły rok np. wybory miss gęsiny ?
Coś w tym jest. Zdarzało nam się, że chętnie pozowały miast uciekać i na dodatek pozowały korzystniejszym profilem! Faktem jest również, że ostatnio mało je piedestaliłem (cokolwiek by to miało znaczyć:)))). Wybory tak, ale podstawowym kryterium będzie rozmiar mojej gęsiarki:))) PS. Mój brat mieszka w Gdańsku na Focha. Przypadek?
UsuńNie ma przypadków są tylko znaki... w tym kontekście znaki wręcz złowróżbne.
UsuńPiedestalić = stawiać na piedestale...
No i wyszło szydło z worka, jak ... szydło z worka :))))
UsuńWprawdzie ptactwa nie rozróżniam, ale pieczone poznam, choć dopiero w naturze wyglądają niebotycznie bosko, skoro na niebie. Widzę te przeloty, ale wydaje mi się, że z roku na rok coraz mniejsza ich populacja.
OdpowiedzUsuńSerdeczności zasyłam
Tych niebieskich nie jadam, gdyż podobnie, jak Ty wolę podziwiać:) Populacja się nie zmniejsza, ale z uwagi na to, co dzieje się w rolnictwie, zmieniają swoje dotychczasowe nawyki. Niestety:(
UsuńW pierwszych słowach mego listu pragnę wyrazić niezmierne wyrazy wdzięczności za czas mnie (MNIE?) poświęcony, odwiedzanie moje go marnego bloga z jakże marną niezwykle amatorską fotografią (OMG raczej obrazkami), co musi Twe oczy eksperta napawać zgrozą, tudzież pozostawianie - nie tak jak 47 innych odwiedzających wczoraj - komentarza, w dodatku takiego, który buduje we mnie nowe siły, kiedy właśnie popadłam w zwątpienie totalne.
OdpowiedzUsuńA tak przede wszystkim - Biebrza, czy nie - te obrazy malowane obiektywem są... no ja tego nie opiszę
Nigdy nie sądziłam, że gęś może być tak piękna.
Pani Krystyno, według mnie ze zdjęciami jest tak jak z przysłowiowym mieszkaniem - może i ciasne, ale jednak własne. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia. Jeśli robienie i pokazywanie zdjęć przynosi radość (autorowi), to należy to robić. Jeśli ktoś krytykuje, to należy z tej krytyki wyciągnąć wnioski i robić swoje. Pozdrawiam!
UsuńBa, nawet nikt nie krytykuje;-)
UsuńPoza tym, ja i tak robię swoje. Ja z tych upartych w dążeniu do celu.
Ładny nick.
Jaki marny i jaka marna?! Ja czegoś takiego nie widziałem i nie widzę! Nie przejmuj się i działaj dalej, gdyż Twój blog jest super! Blogi tworzymy dla siebie (dzikie.miasto ma 100%b racji!) i dla nikogo innego i niech tak pozostanie:). Pozdrawiam serdecznie i niech bobry będą z nami!
UsuńNo ;-) I wszystko jasne, dziękuję. Obiecuję zaczaić się na te moje gryzonie.
UsuńTrzymam kciuki za gryzonie, może uda Ci się pstryknąć fotkę:)
UsuńWcale się nie dziwię, że te poczciwe ptaszyska omijają Olsztyn, skoro grasują tam rzesze gęsiożerców.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą - czy polecasz jakąś konkretną miejscówkę do obserwacji blaszkodziobych z rodzaju "pieczone"?
I tu mnie masz:))) O ile nie masz na myśli mojego piekarnika, to obecnie tylko Dolina:)
UsuńMam nadzieję, że zdążę nad Biebrzę zanim one już odlecą na północ i wschód, może mi się uda w połowie marca, zdjęcia szczególnie tych w locie cudne.
OdpowiedzUsuńW połowie marca pewnie będzie ich mnóstwo:( czego bardzo Ci życzę. Sam rozpocząłbym od Burzyna przez Radziłów w stronę drogi Ełk-B-stok (z wyskokiem nad Wissę), a potem w okolicach Dawidowizny, ale komu ja to piszę?:)))) Powodzenia!!
UsuńTakie ptaki to dla mnie egzotyka. Co innego dzięcioł trójpalczasty, białogrzbiety, czy czarny - te zawsze wiem, gdzie znaleźć :-)
OdpowiedzUsuń"Co innego dzięcioł trójpalczasty, białogrzbiety, czy czarny"?!!!! To ja poproszę i to bardzo, bardzo!!
UsuńMiło wiedzieć, że nie tylko ja mam problem z systematycznością. Inna skala co prawda, ale jednak.
OdpowiedzUsuńTutaj również brak gęsi. Nawet pieczony tylko bebek, czyli kaczka.
I dlatego się nie przejmuj:) PS. Kaczka pieczona też jest e dechę!
UsuńZa tydzień jadę służbowo do Goniądza i chciałabym wtedy pojechać w stronę Dolistowa, może mi się uda wygospodarować trochę czasu, a pod koniec marca może jeszcze jeden wolny dzień....... :))
OdpowiedzUsuńNie lubię okolic Dolistowa, gdyż rzadko spotykałem tam coś interesującego. Natomiast w okolicach Goniądza, zwłaszcza, gdy pojedzie się drogą wzdłuż rzeki w stronę Dawidowizny (trzeba skręcić w Dolistowską, czyli pierwsza w lewo za policją) kiedyś bywało sporo gęsi. Tak, czy siak, zazdroszczę:) PS. Mam nadzieję, że mail doszedł:)
UsuńPiękny blog, wspaniałe zdjęcia i wspaniała pasja. Pozdrawiam serdecznie :)).
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńMy dzisiaj z Bengalskim pozwoliliśmy sobie przetruchtać przez najnowszy odcinek - bardzo dziwne zwierzę na przedostatnim po prawej, bardzo.
OdpowiedzUsuńZgadza się, gdyż to dziwozwierz zwyczajny:))) PS. Wiem, że wychodzę na debila, ale poproszę raz jeszcze o aktualny adres bloga:)))
UsuńZmylił nas ten ogon, jakby pawi, ale bardziej łysy. Blog na razie zarasta murawą, niezależnie jednak od stadium najłatwiej odnajduje się przez zdjęcie z kociołkiem na Kneziowisku (prawa kolumna zaprzyjaźnionych).
UsuńMój również zaczyna przypominać zapomniany nagrobek, ale co tam:) OK. Pójdę tym tropem!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPS. Dlaczego mój wpis wskakuje na końcu wszystkich komentarzy, a nie w kolejności.
OdpowiedzUsuńBlogger, to przedziwna istota, której sam nie rozumiem :)
UsuńTwojego bloga głodni ludzie nie powinni czytać, bo od razu się rozglądają za jakąś gęsią do upieczenia :-)
OdpowiedzUsuńJestem ciekaw czy gęsi pojawiły się nad naszym Jeziorskiem, bo tam sporo ptaków się zatrzymuje, może pojadę sprawdzić...
Muszę zamieścić jakiś przepis, choć pewnie ręka mi zadrży:))) PS. Pewnie u Ciebie już po ptakach:(
UsuńFascynujący również interesujący artykuł:)
OdpowiedzUsuńscout69 com,
https://angelvip.pl,bogini bypsy queen