Wybaczcie
brak aktualnych fotek, ale ... nie mam już siły tłumaczyć, wyjaśniać, naświetlać,
uzasadniać, konfabulować itp. Do rzeczy zatem.
Zacznę od
tego, że unikamy biebrzańskich weekendów majowych, jak - nie przymierzając -
pęczaku na obiad i likieru miętowego podczas cotygodniowych libac ... wieczorów z baskijską poezją i
muzyką klasyczną na fagot, tubę i tamburyn. W tym roku jednak do podjęcia tej
niełatwej decyzji zmusiła nas, znana już chyba wszystkim w Polsce, kontuzja
gŁosiowego kręgosłupa.
Maj nad
Biebrzą, to osobliwe zjawisko przyrodniczo-socjologiczne. Jest przepięknie, ale - co tu kryć - wszystkie popularne szlaki zawalone są tłumami fotografów przyrody, tzw. fotografów przyrody oraz
cywilów maści wszelakiej, od nadwerbalnych niemowląt począwszy, a na starcach
pragnących wyzionąć ducha i zmumifikować się w torfie, skończywszy. Niestety
można zapomnieć o nocowaniu w aucie, gdyż przypominałoby to biwakowanie na
parkingu przed hipermarketem w sobotę poprzedzającą niehandlową niedzielę. Na
groblach, które prowadzą w głąb byłych bagien tworzą się korki, o których nawet Warszawiakom się nie śniło, a wieże widokowe i kładki przechodzą najostrzejsze
testy obciążeniowe. Lokalne gastropunkty, choć zapewne zapobiegliwie
zaopatrzone przez właścicieli w mięsa, mąki, warzywa, frukta i wyrafinowane alkohole,
przypominają Kamieniec Podolski w dniu ostatecznego natarcia imigrantów z Ankary.
Właściciele wypożyczalni kajaków ściągają cały, pływający sprzęt dostępny na tzw. ścianie wschodniej, a i to zapewne nie wystarczy, by zaspokoić popyt
przybyłych tłumnie wilków rzecznych. Nadrzeczne miasteczka, jako to np. Goniądz, zmieniają w coś na kształt Cannes w czasie festiwalu o czym świadczą
przechadzające się tabuny ludzi prezentujących najnowsze kreacje spod znaku, mniej
lub bardziej, zaawansowanego survivalu oraz takiejże optyki.
Czy to,
co napisałem powyżej oznacza, że stanowczo odradzam wyjazd nad Biebrzę w tym
właśnie terminie? Absolutnie nie, choć nie ukrywam, że mam w tym przede
wszystkim własny interes. Po pierwsze, jak wspomniałem, większość szlaków w
Dolinie będzie przypominała trasy wiodące do toalet publicznych w Wenecji w sierpniu (kto był, ten
wie o czym piszę) i wcale się z tego nie wycofuję. Tyle tylko, że skoro na
szlakach będzie gęsto, to poza nimi ... już niekoniecznie. Żeby jednak było
jasne! Nigdy, przenigdy nie schodzimy z oznakowanych szlaków, chyba że ... zgubimy
się wśród rozległych turzycowisk i świetlistych brzezin, co w Dolinie nie jest
wcale takie trudne:)
Po
drugie. Jest wielce mało prawdopodobne, że ktoś zafunduje sobie wyjazd nad
Biebrzę w majówkę i od razu zaraz po niej. Oznacza to, że im więcej osób pojawi
się tam w święto pracy, tym mniej zawita do Doliny tydzień później:)
Po
trzecie. Na szczęście znamy miejsca, gdzie pomimo funkcjonowania oficjalnych szlaków
nie ma ludzi, gdyż tereny te są oddalone, bywają trudne i pozornie nieciekawe,
więc nawet w szczycie turystycznym rzadko spotykamy tam, niepożądane z naszego
punktu widzenia, istoty ludzkie.
Teraz
już poważnie. Jeżeli ktoś jest odporny na dużą liczbę ludzi w jednym miejscu, czyli jeździ w
Tatry, nad Bałtyk lub jest z Elbląga, czy innej metropolii, to spokojnie może planować wyjazd w
Dolinę, zwłaszcza że jest tam wtedy pięknie, a że stale wody ubywa, więc nie ma
na co czekać. Na dodatek, jeżeli ktoś lubi ludowe targi (lokalna sztuka, lokalne
jedzenie, baaardzo lokalne napoje i niestety lokalna muzyka) to 5 maja taka osoba może odwiedzić Targi Produktu Lokalnego, które corocznie odbywają się na
terenie Dyrekcji Biebrzańskiego Parku Narodowego w Osowcu-Twierdzy.
Ja też tam pojadę i znajdę miejsce odludne, na targi to chyba na pewno nie......
OdpowiedzUsuńDlaczego? My wpadamy tam na pół godziny, oglądamy ludową ofertę, coś przekąszamy i jedziemy dalej:)
UsuńZnam ten ból, więc od jakiegoś czasu nie planujemy niczego na majówkę. Wybraliśmy sie kiedyś do Kórnika, owszem był pokaz husarii, ale wolnych ławek, kawy czy miejsc na parkingu ZERO!
OdpowiedzUsuńOstatnio najbardziej zależy mi na spokoju i leniuchowaniu we własnym tempie.
Cudne te kolory mglisto-melancholijne...
Normalnie też zostalibyśmy w domu, ale to nasz pierwszy wyjazd od listopada ub. roku, więc zaciskamy zęby i jedziemy:)
UsuńNie mam pytań:-)
Usuń:)))
Usuńdeptaki mam zdecydowanie bliżej. że o cepelii i disco polo nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńptaki uprzedziłeś, że będzie najazd Hunów?
Ptaki już się przyzwyczaiły,gdyż nalot trwa od dobrych kilku lat:)
UsuńZgadzam się w pełnej rozciągłosci czasoprzestrzennej. Majowy łyk end spędzę w oracy a potem racząc się produktami jakieś lokalnej browarni.
OdpowiedzUsuńNa szlaki wyruszę inną porą.
Ps. Zdjęcia po drugiej stronie drogi do absolutu!
Ps2... Nawet się nie próbuję silić na szyderę, bo są po prostu piękne.
Ja w pracy spędzam lipiec i połowę sierpnia, ale teraz nie mamy innego wyjścia. Na szczęście, tak jak napisałem, są miejsca, gdzie ludzi nie ma:) PS. Dzięki:)
UsuńNo właśnie jak jest długi wyk-end to u mnie w pracy poza mną nie ma prawie nikogo... spokój, kontemplacja itd. W takich warunkach to ja pracować mogę. A na szlaki wychodzę jak oni siedzą w pracy. Wiesz... spokój, kontemplacja ;-)
UsuńDokładnie tak samo mam w wakacje:)) Chłodny pokój, cisza, brak studentów. Żyć nie umierać:))
UsuńNie cierpię tłumów! Ale dla mnie to i tak za daleko
OdpowiedzUsuńMy też, ale co zrobić, jak ciągnie do Doliny?
UsuńCiekawe czy żałujecie tego ciągnięcia.
UsuńNigdy, czyli ... czasem:)))
UsuńDo Zakopanego i nad Bałtyk przestałam się wybierać już dawno. Bywałam tam tak często w innych, bezludnych czasach, że wolę pozostać z tamtymi wspomnieniami. Podobnie z innymi długoweekendowymi wyjazdami. Strach na drogę wyjechać :-( Zdjęcia rzeczywiście PO PROSTU PIĘKNE. Może to i lepiej, że nie robisz nowych, to te stare wreszcie ujrza światło dzienne, a byłaby wielka strata, gdyby nie.
OdpowiedzUsuńW Zakopanem ostatni raz byłem w latach `90 i wystarczy. W Dolinie jest trochę inaczej, więc jakoś przeżyjemy:) Dziękuję, ale szuflada już pokazuje dno, więc muszę wreszcie zacząć ją napełniać:)
UsuńNad Biebrzę się nie wybieram, ale w planie jest wycieczka w rejony bardziej zielone niż moje miasto.
OdpowiedzUsuńŻyczę słońca i jak najmniej ludzi:)
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńU nas już się zaczęło. Teraz mnóstwo amatorów kotków i wcale nie chodzi o rysie, żbiki czy nawet machajrodony, a o pospolite wierzbowce do flakonu.
Pierwsze żurawie wyjątkowo patriotyczne, powiedziałabym: orlaste i pięknie wpisują się w majowe uroczystości:) Bardzo mi się podobają.
"Wielce mało" - cudny oksymoron:)
Pozdrawiam:)
A za chwilę ludziska ruszą po konwalie, bez, jaśminy i wszystko to, co da się wyszarpać z przyrody:))) Dziękuję Leno, żurawie co prawda wrześniowe, ale nie będzie, że majowe:))
UsuńZdjęcia mocno klimatyczne.
OdpowiedzUsuńPrzekonałeś mnie, nie postanie moja obuta w markową szpileczkę, noga na tym terenie we wspomnianym terminie.
Podejrzewam, e w najbliższym czasie ni postanie tam w żadnym terminie, niestety.
Pozdrawiam i zdrowia dla celebryty kręgosłupa.
Bo i miejsce mocno klimatyczne:)) Się ma ten dar:))) Dziękuję, przekażę:)
UsuńW tej szufladzie to masz coraz piękniej!
OdpowiedzUsuńNad Biebrzę nie jadę, chociaż jarmark to bym obejrzała chętnie. I tę Waszą kolekcję. Zdrowia, zdrowia bez tabunów!
Dziękuję, ale to już końcówka:( Jarmark jest fajny o ile jesteś tam krótko. W ub. roku kupiliśmy tam super dudka z drewna, więc już ostrzymy sobie zęby:)))
UsuńTo Ty takie żurki w szufladzie trzymasz. Wstydu waćpan nie masz. Co do tematu głównego to ja, u nas na turystycznym pustkowiu, w sobotę i niedzielę do południa odpuszczam wyprawy, żeby czasem kogo nie spotkać i niecierpliwie czekam poniedziałku:))
OdpowiedzUsuńNie chciałem jesienią dawać ich co tydzień, więc trochę mi zostało:)) Szczęściara!
UsuńJa tam wole twoje zdjecia (moga byc stare) zamiast jarmarkow, doliny, blota i tlumow. Ale i tak podejrzewam, ze w zadnym czasie sie tam nie wybiore :) wiec wyciagaj z szuflady co tylko masz! A dzisiejsze ptaszyska boskie!!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki Basiu:) Dolina poza weekendem M. jest super, oczywiście dla kogoś, kto lubi błoto:)) Ja się tam urodziłem, więc skoro bagno mam we krwi, to mogę mieć i na gumowcach:))
UsuńNad Biebrzą nie byłam w życiu. Więc i chętnie, i owszem.
OdpowiedzUsuńStrach przed tłumem to i klaustrofobia i agorafobia. I to mnie przeraża.
Ptaki wykonane z czegokolwiek?
Ech, przypomniałeś mi, że już dawno nie przeżywałam wieczorów z fagotem, tubą i tamburynem. Tamburynem zwłaszcza.
Zachęcam! Najlepiej tydzień przed weekendem majowym, gdyż wtedy żadne fobie Ci nie grożą:) Tak jest, z czegokolwiek:))) PS. Nie znam lepszej rozrywki w krótkie czerwcowe wieczory:)))
UsuńTo może też wpadniecie do Białegostoku na kawę? :)))
OdpowiedzUsuńTeraz pewnie nie, ale jesienią, kto wie:) Zwykle odwiedzam B-stok we wrześniu lub w październiku, a dokładnie odwiedzam cmentarz Farny.
UsuńJak to dobrze że na mojej działce nieustanna cisza.
OdpowiedzUsuńWróć - ptaszyszka przeróżne mi nad głową latają, chociaż to tylko teren za Legionowem.
A zdjęcia no cóż.... mgły są przecudownościowe ... czy jakoś tak...
Szacun!
Poczekaj, poczekaj. Jeszcze i do Ciebie dotrą tłumy, jak się Zakopane z Łebą zatkają na tzw. amen:)) PS. Bardzo dziękuję:)
UsuńImpresjonistyczne żurawie są świetne. Mi chyba nawet tłum ludzi by tak bardzo nie przeszkadzał, biorąc pod uwagę fakt, że nad Biebrzą raz pierwszy i ostatni byłam na chwilkę parę lat temu - od tego czasu ciągle chce się tam znów pojechać, byle szybko. I tak w tym roku znów pewnie nie wyjdzie, ale pomarzyć można.
OdpowiedzUsuńW tym roku Patrycji Biebrzy nie ma. Jest piekielnie sucho, więc nie żałuj, tylko czekaj na lepszy rok:)
UsuńJarmark do mnie nie przemawia, tłumy omijam, ale w Twojej Dolince cisza i spokój, jedynie w weekendy ludzie czasem wylegają na zieloną trawkę.
OdpowiedzUsuńA ptakom w mgielnych obłokach można się przyglądać nieskończenie długo.
Serdecznie pozdrawiam
Pobyt na jarmarku ograniczamy do przelecenia się po stoiskach artystów i zjedzenia tatarskiego jedzenia. Potem ruszamy w swoje miejsca z dala od turystów:) PS. Dziękuję:)
UsuńWszystkiego najlepszego z okazji Imienin. Miej zawsze z kim i za co uczcić święto.
OdpowiedzUsuńI to są najlepsze życzenia pod słońcem!
UsuńTakie magiczne są te zdjęcia!
OdpowiedzUsuńA weekendy w naturze są zawsze dosyć tłoczne. Każdy miłośnik odludzi ma jednak jakieś swoje niepenetrowane odosobnienie :)
Dziękuję:) PS. Na szczęście właśnie takie schowanka posiadamy i ... będzie dobrze:)
UsuńWidzę, że wy w tej dolinie, zupełnie jak mój sąsiad z grzybami. Rankiem przez las przeszedł tłum, a koło godziny 10 sąsiad z wiaderkiem do lasu się wybiera. Pytam "Po co?" "Mama swoje miejscowa" i rzeczywiście - dwie godziny później z pełnym wiadrem wrócił :-)
OdpowiedzUsuńNiemal w każdym miejscu można znaleźć jakieś odludzie, a Park Biebrzański dość rozległy jest. Ja na szczęście mam swoją wieś, gdzie żaden tłum mnie nie obejrzy, no chyba, że tłum żurawi, jeżeli wreszcie zdecydują się podejść bliżej :-)
My na grzyby chodzimy 13 km od asfaltu, więc zawsze wracamy z łupem:) Park jest faktycznie rozległy, więc damy radę, choć nie ukrywam, że martwi mnie susza:(
UsuńTo daj znać jesienią jak przyjedziesz :))
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością:)
UsuńWojtek nie gdy nie byłam w Elblągu.
OdpowiedzUsuńObiecuję nie ruszę tam w sierpniu 😆😜
Nie ruszaj tam nawet w lutym!
UsuńBardzo piękne zdjęcia i czasami natura potrafi stworzyć znakomitą scenerię.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Przede wszystkim Natura!
UsuńRozumiem, że wędrujesz po jakichś ostępach i już wkrótce z nowymi dziełami wrócisz ;-)
OdpowiedzUsuńObecnie rzadko wędruję, ale to się zmieni! :)
UsuńZamglone foty - jakby prosto z bagien - cudne, że nie mam słów !!!
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać i ja, że w majówkę siedzę w domu już od kilku lat. Nie wyjeżdżam, bo przeważnie jest zimno, ale to do nas przyjeżdżają. A my wyjeżdżamy dopiero po majówce - i tak jest najlepiej. Pozdrawiam :)
Dziękuję:) Tym razem pojechaliśmy w majówkę i było ... słabo:(
Usuń