Jak wiecie, czas temu jakiś nasze domowe stadło powiększyło się o kota z zubożałego, hrabiowskiego
rodu Fiodorowiczów, którego przedstawiciele posiadali niegdyś rozległy majątek
ziemski na Podlasiu, komis karocowy oraz dwa bio-warzywniaki w Ostrołęce, ale wszystko to przetracili
w trzy karty w roku pańskim 1868. Nie o ziemiaństwie i nie o kotach jest jednak ten post, a o
genialnym pomyśle, na który - nie chwaląc się przesadnie - wpadłem onegdaj.
Kot hr. Fiodor wiodąc, wzorem
przodków, życie birbanta, ozrzalca* i połoka** nabawił się był znacznej
nadwagi, co uświadomiła nam miła pani weterynarz po przeprowadzeniu specjalistycznych
badań z wykorzystaniem oczu człowieka, wagi oraz przyjęciu korzyści majątkowej w wysokości 120 złotych polskich plus VAT. Jako, że kocia masa przewyższała optymalną blisko dwa razy, uczona ta kobieta zaordynowała dietę z gatunku drakońskich oraz zasugerowała tchnięcie w Fiodora sportowego
ducha, czyli umieszczenie w jego dziennym grafiku, ćwiczeń
fizycznych, ze szczególnym uwzględnieniem lekkoatletyki.
Zatrwożona powyższą diagnozą gŁoś popędziła - niczym ten chart zajadły, a żwawy - do placówki
handlowej pod nazwą "Mruczex. Spółka z o.o.", gdzie drżącymi dłońmi wydała średnią powiatową na dietetyczne karmy oraz specjalistyczny sprzęt sportowy, dedykowany
otyłym kotom płci obojga.
Wspomniany sprzęt składa się z
dzwoniącego kutasa*** podczepionego do ugumowionego sznureczka i -
finalnie - patyczka z plastiku oraz lasera. Tak jest! LASER`a! Nie jest to co prawda, sprzęt,
za pomocą którego mógłbym np. strącić naszego satelitę szpiegowskiego "Nad Niemnem 1" (gdybyśmy
oczywiście takowego posiadali) z niskiej orbity okołoziemskiej, ale LASER, to
zawsze LASER i o tym właśnie, poniekąd, jest ten post.
Bezpośrednio po wizycie w lochach lek. wet., Fiodor rozpoczął bycie na diecie w zorganizowanym naprędce obozie kondycyjnym, choć
zapewne on sam nazwałby ten obóz zgoła inaczej. Tak, czy siak, kocisko dwa razy
dziennie uganiało się za, miotanym przez gŁosia, kutasem i/lub czerwonym, LASER`owym światełkiem, jadło nienachalnie i już po kilkunastu dniach zauważalnie pogorszyło
się w talii, czyli metoda zadziałała! Pewnego dnia dowiedzieliśmy się jednak,
że o ile kutas jest OK (cokolwiek by to miało znaczyć), to LASER raczej już
takim nie jest! Okazuje się bowiem, że drapieżnik i owszem, będzie ganiał za
ofiarą pod warunkiem jednak, że od czasu do czasu dogoni, ucapi, skonsumuje lub
porzuci, co w przypadku czerwonego światełka jest raczej mało prawdopodobne.
Efektem niedogonienia, nieucapienia, nieskonsumowania i nieporzucenia może być zawirowanie
behawioralne, które w skrajnych przypadkach prowadzi do całkowitego zaniku kociej
pasji łowieckiej, czyli czas na puentę.
PUENTA
Uzbrojony w nową, potężną wiedzę, zacząłem kombinować i - co było niejako oczywiste - doznałem olśnienia! Przecież
jest to bajecznie prosty sposób na wyeliminowanie szkód powodowanych przez
drapieżniki w łowiskach i hodowlach, czyli - innymi słowy - doskonała metoda
na utrącenie argumentów przedstawianych przez ludzi chcących przywrócenia
polowań na np. wilki.
Pomyślcie sami! Wystarczy, że
wyposażymy każdego miłośnika przyrody i każdego grzybiarza w LASER`y i wyślemy
ich w mroczne ostępy, gdzie bytują wilki, rysie, niedźwiedzie i nadżarłoczne ryjówki. Teraz
wystarczy, by nasi dzielni wolontariusze zaczęli masowo i energicznie miotać czerwonymi światełkami
po wspomnianych ostępach, by niechybnie zainteresować tym ww.
drapieżniki. Po kilku miesiącach nawalania LASER`em po lesie, zarówno wilki, jak i pozostałe
bestie zawirują behawioralnie, zatracą instynkt łowiecki i staną się niewinnymi weganami (instynktu przeżycia
nie stracą, więc - jak mawiał Miś Uszatek - bezapelacyjnie przerzucą się na dietę roślinną), co spowoduje, że porzucą dotychczasowy łańcuch pokarmowy. W ten sposób skończą się bestialskie ataki na
zwierzęta (a przede wszystkim na niewinne dzieci w Bieszczadach), zaś myśliwym ubędzie flagowych argumentów. I tak oto, dzięki mojej, skromnej osobie, wilk będzie syty, dzieci przetrwają, a myśliwi posmutnieją. Jednym słowem, cztery golonki w jednym saganie, a wszystko to za marne 120 złotych (plus VAT!).
PS. Poniżej pierwsze, tegoroczne jaskółki (na fotkach oczywiście nie ma jaskółek, ale tak się czasem mówi) z rozlewiska.
___________________________________
*Ozrzalec: obżartuch.
[Krasnowolski A., Niedźwiedzki W. Słownik Staropolski. 26.000 wyrazów i wyrażeń
używanych w dawnej mowie polskiej. Drukarnia M. Arcta. Warszawa. Nowy Świat 41,
s. 298
**Połok: obżartuch. Ibidem s. 362
***Kutas: daw. "ozdoba z nici, jedwabiu,
sznurka itp. w kształcie pędzla. [Słownik Języka Polskiego PWN, https://sjp.pwn.pl/slowniki/kutas.html]
Brodźce śniade.
Brodźce śniade z adoptowanym kszykiem.
Wyżej wymieniony w półkrasie.
Jw. x 2
Rycyk.
Tudzież.
Tudzież II.
Tudzież III. Ostateczna rozgrywka.
Rycyk i brodźce śniade, albo odwrotnie.
Też.
Ciągle to samo, choć przybyło rycyków.
Teoretycznie to samo, ale tym razem bez rycyków.
A teraz bez brodźców śniadych.
I bez jednego rycyka.
Brodziec śniady podczas knucia.
Bataliony w stanie spoczynku upierzenia.
Podobnie, ale mniej.
Rycyk z zawirowaniami behawioralnymi, będącymi wynikiem nieudanego eksperymentu naukowego z wykorzystaniem LASER`a.
Na pierwszym planie bekas kszyk, a na drugim, zamazana sylwetka jakiegoś innego ptaka, który najprawdopodobniej wydał mi się mniej ciekawym, albo był za daleko, albo jedno i czwarte.
Bajeczna logika! Cudne zdjęcia, wspaniały styl pisania. Co za dystans do głupoty :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:) Zawsze staram się mieć dystans ... do wszystkiego:))
Usuńna czym jak na czym ale na kotach się znam i... laser ok, ale żeby uniknąć zaburzeń psychowszelakich pod koniec zabawy fajnie jest rzucić coś materialnego na podłogę, myszkę z walerianą czy co i zaprowadzić kota laserem do tejże zdobyczy i na niej zgasić urządzenie. Kot złapie podrzutka i nie będzie się fochał że go wydymali.
OdpowiedzUsuńNawet dostałam taki laser co na 800 metrów świeci - nie wiem po co to komu ale ponoć kosztuje kilka stów i dostałam na urodziny bo po pijaku na Sylwestra mi się podobało świecenie ludziom po oknach i jeden taki usłyszał że chcę... to mam. Zaleta taka że nawet w najostrzejszym świetle słonecznym widać punk - zielony. Za to po ciemku idzie oślepnąć. Normalnie mogłabym za snajpera robić i ludzi straszyć, ale u nas nie mają odpowiednich odruchów.
Widzę, że czytamy te same doniesienia o szkodliwych dzikich zwierzach porywających dzieci - może miały koszyczek, szły przez las do babci i w czerwonych płaszczykach...
Powodzenia w odchudzaniu kota, jakby co to mogę polecić kilka karm na których są moje z racje jednej wybrednej bestii i sznurówki z nich takie że aż żal patrzeć że jedzą coś w składzie gdzie jest więcej mięsa i warzyw niż w gulaszu mojej mamy.
Próbowaliśmy, ale olewał zabaweczki i uporczywie szukał czerwonego światełka, aż mi się go żal robiło, choć zazwyczaj mam w stosunku do łajzy inne odczucia:)) Na szczęście śmiga za kutasem i przywykł do głodu, co u niego oznacza brak pełnej michy 24/24 oraz brak przekąsek w postaci kociej kiełbasy, sera itp., więc chudnie, czyli niech je, to co teraz:) PS. Ostatnio usłyszałem w radio, że policja szuka delikwenta, który ostrzelał laserem samolot w Balicach. W tej sytuacji, ja bym się posiadaniem lasera nie chwalił zanadto:))) Już lepiej te dzieci powystrzelaj, żeby nie wodziły biednych wilków na manowce gastryczne:))
UsuńFotki przepiękne, tekst jak zawsze uroczo jajcarski, a zwłaszcza przesmaczne podpisy pod obrazkami:)))
OdpowiedzUsuńPS
Jak się u mnie pokazały wilki też miałam pomysł na laser w postaci wysypywania na ich drodze np. puriny czy innych kulek i obserwowania czy tż zarzucą gospodarkę łowiecką czy jednak nie.
Dzięki Grażyna:) Ktoś mi kiedyś zarzucił, że nie podpisuję, to zacząłem:)) I co zarzuciły?
UsuńNie wysypałam, pięć dorosłych sztuk, to trochę przerosło moją wyobraźnię, ale też pomyślałam, że jakby miały zejść na psy to nie byłoby fajne i ostatecznie ja zarzuciłam pomysł:))
UsuńMogą, ale zajść na psy, tak jak my zachodzimy na tzw. jednego:)
UsuńW miescie stolecznym Olsztyn otworzy sie niebawem specjalny punkt uslugowy z boeznia do odchudzania kotow. Gdyby problem z talia imc Fiodora utrzymywal sie to sluze adresem. A zdjecia no coz piekne rycyko- brodzce powielone odbiciami w wodzie.
OdpowiedzUsuńCiekawa inicjatywa, tylko wyjaśnij mi proszę, co oznacza termin "boeznia", gdyż jak wiesz żaden ze mnie hodowca kotów:)) PS. Odbić już więcej nie będzie, bo i woda zniknęła. Po przejęciu stacji pomp przez PTOP miało być idealnie, a jest, jak jest, czyli ... nieidealnie.
Usuńbieznia przez z z kropka. Cos sie stalo i nie moge polskich znakow wpisywac
UsuńRozumie, jak mawiają pod Grójcem:)) I to jest pomysł! Też takie coś otworzę! "Expresowe chudzenie kotów es.a.". 0,00005% dla Ciebie za pomysł i zapomnij o sprawie!
UsuńTrzeba krzyknąć EUREKA!!! rycyki, brodźce, bataliony de best*
OdpowiedzUsuń*de best - po podlasku super:)))
Krzyknąć może nie, gdyż wszystko ucieknie, ale coś tam sobie pod nosem pomruczałem:)) PS. Zgadza się, ale zapomniałaś dopisać, że po staropodlasku, gdyż teraz mało kto używa tego zwrotu, pomijając leciwe staruszki!
UsuńCzyli że jestem takową leciwą? A może to też po starobiałostocku lub staroolsztyńsku?
UsuńTo oznacza, li i jedynie, że znasz miejscowy folklor i historię, jak mało kto, nie licząc mnie:)))
UsuńNowy gatunek ptaka, który nazywa się TEŻ wymiata.
OdpowiedzUsuńTekst też debeściak.
Jak zwykle :-)
Dzięki Stokrotko:) Bardzo lubię teże, szczególnie wiosną, gdy paradują w szatach godowych i są wtedy prawie całkowicie czarne:)
Usuńsdjęća 9,937 / 10
OdpowiedzUsuńDzięki, ale te minus 0,063, to za co?
Usuńbo brodźec na sdjęću ma jedno nuszke bardźej
UsuńRozumię.
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńPomysł laserowy trąci geniuszem:)
Widzę, że moje myśli idą podobnym torem do Stokrotkowych, bo ja chciałam zapytać, czym się różni Tudzież Pierwszy od Tudzieża Drugiego i Trzeciego:)
Dziś umykałam przed nietoperzami:) Nie przepadam za gadziną, to znaczy ssaczyną:)
Pozdrawiam:)
Wręcz eugeniuszem, rzekłbym:)) Niczym szczególnym zważywszy, że to ten sam gatunek, a nawet te same chłopaki:) PS. Umykaj, umykaj! Nietoperze uwielbiają być nosicielami wścieklizny, a to - przynajmniej kiedyś - oznaczało 30 bolesnych zastrzyków w brzuch!
UsuńFajne te jaskółko-rycyki, tak beztrosko brodzić sobie w wodzie... i te odbicia w tafli wodnej, jakby było ich 2x więcej.
OdpowiedzUsuńCo do laserów to mam inny pomysł. Zamiast strzelb, niech wyposażą myśliwych w atrapy z laserem i postrzelają sobie jak w paint-ballu, tyle że bez farby, po co ogłupiać zwierzęta?
Fajne, szkoda tylko, że woda opadła i już nie ma lustra, tylko błocko po horyzont:( My tak właśnie robimy. Podchodzimy, jak najbliżej pstrykamy i chodu. Im jednak to chyba nie wystarczy.
Usuńco jeden to lepszy - Pinokio zzieleniałby z zazdrości, gdyby owe ptaszyska zobaczył.
OdpowiedzUsuńz kotami, jak z ludźmi - nadwaga staje się regułą.
Etam. Rzuciłby w przestrzeń kilka blag i biedne ptaki mogłyby mu skoczyć obunóż:)) PS. Coś w tym jest. Dobrobyt dotyka nawet futrzaki:)
UsuńJa się nie znam, ale i tak się wypowiem, jak to w internecie przystoi. Czy kot i sport, to oksymoron czasem nie jest? Naturą kota jest leżeć sobie, a nie ćwiczyć lekkoatletyki i na diecie być.
OdpowiedzUsuńW ogóle do czego to doszło, laser zamiast myszy, wilki wege, jeszcze trochę i będziemy wszyscy jak te barany trawę jeść (jak to powiedział pewien Turek o kuchni włoskiej). Dobrze, że zające nie czytają blogów, boby się zmartwiły potencjalną konkurencją u stołu.
PS. I nie pisz takich trudnych wyrazów, bo jakby Cię chcieli czytać młodzieży, to będą musieli przerabiać, a Ciebie wsadzą na frymuśną listę razem z ozrzalcami tudzież innymi połokami.
PS2. Muszę powiedzieć, że hr. Fiodor ciężkie życie z Wami ma. ;D
PS3. Rycyki oraz inne zawirowane bardzo nadobne są.
W sumie trochę jest, ale tu chodziło o ratowanie jest nędznego życia:))) Co zaś tyczy diety, to nie musisz się martwić. Wystarczy, że jakiś celebryta ogłosi, że w trawie jest od cholery glutenu i laktozy, a wędlinach nie ma mięsa (bo nie ma) i z tzw. bani. Hipsterstwo rzuci się do krakowskiej suchej i parówek, jak muchy do ... po prostu, jak muchy:)) PS. O tej całej chucpie dowiedziałem się już po napisaniu postu, więc brat prawnik jakoś mnie wyratuje. PS.2. Określiłbym to raczej rajem na Ziemi! PS.3. Są. Ukryć się nie da:))
UsuńNiby racja, ale wszystko jednak chwilowo idzie w kierunku soi, tofu i jarmużu, więc nie wiem czy Krakowska się doczeka. :)
UsuńPS. Czyli z natury używasz Tudzieży? Chyba jeszcze gorzej.
PS. 2 Raj! Więzienie, listy gończe, gimnastyka, odchudzanie. Raj sobie inaczej wyobrażam. :D
No idzie, ale po jakimś czasie wraca do schabowych, bo tego szajsu zwyczajnie nie da się jeść. Iwona jest wegetarianką, ale wegański shit omija szerokim łukiem. Smaku nie ma tam za grosz, konsystencja jak musza destynacja, więc nadaje się to wyłącznie na kompost pod pokrzywy:))
UsuńPS. Oczywiście, że używam! Brat przyjeżdża jutro.
PS.2. Dla jednego więzienie, a dla innego raj. Futrzasty ma prawdopodobnie inklinacje do masochizmu, więc nie - pomijając żarcie - nie narzeka :)))
Smaczny tekst i zdjecia, zazdraszczam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) Trzeba samemu spróbować, a zwłaszcza spędzić noc wśród żurawie:)
UsuńOmaj(jakistam)got!!! Toz bym z powrotem chyba pelzala na moim reumatyzmie! A komary??? Zewloki by ze mnie zostal! Raczej pozostane na twoim blogu :) :) :)
UsuńBardzo mi miło, choć teren nie jest tak straszny, jak go niektórzy fotografują:))
UsuńMiałem ten sam problem z Mas Kotką, po jakimś czasie przestawała gonić za plamką. Ale wystarczyło (tylko nie mów nic GŁosiowi - niespodzianka lepiej działa na obie strony) przyświecić nim na ruszającą się nogę Żony... Ale akcja!
OdpowiedzUsuńMówię Ci GŁoś będzie zachwycona, mojej Marzence omalże głos od niespodzianki odebrało.
Pomysł genialny, zwłaszcza że zawału serca nijak nie da się podciągną pod zabójstwo z premedytacją, laser nie zostawia śladów, a kot będzie milczał, bo ma współudział:))
UsuńNo nie, eliminacji połowicy w ten kocio zręczny sposób nie brałem pod uwagę. Raczej spontaniczny efekt slapsticku ;)
UsuńŻartowałem przecież:))) ... chyba ...
UsuńMom takom nadziejeł. Boby, gdyby, Głosia ubyło z Pantełonu polskich fotogra..fów, ików? no jak zwoł tak zwoł, znaczy Panie tych co przyrode cykajom to by była ta no niezawatowana strata!
UsuńNie sposób się z Tobą nie zgodzić:)
UsuńAch te lasery. Niebezpieczne narzędzie w rękach amatorów świecenia w oczy polotom.
OdpowiedzUsuńPtaki jak żywe, lubię takie fotografie, uwieczniające nie tylko piękno przyrody.
:-D
Ale w rękach zawodowców już niekoniecznie:)) Dziękuję:) Szkoda, że sezon powoli się kończy, ale jeszcze walczymy:))
UsuńWojtuś, Wojtuś ;-)
OdpowiedzUsuńPS. No i w politykę się wmieszałeś ;-)
http://wyborcza.pl/7,162657,23819377,skot-czyli-spoleczny-komitet-obrony-tudziez-y-narodzil-sie.html#sortBy:Time-Desc
Kiedyś trzeba, zwłaszcza, gdy polszczyzna w potrzebie! Ten Komitet powinien nosić moje imię, gdyż to ja - nie chwaląc się - rozpocząłem nierówny bój ze słownymi zaborcami nie bacząc na straszliwe konsekwencje, ze szczególnym uwzględnieniem męczeńskiej śmierci w męczarniach!
UsuńWreszcie doczekałam się na fotki z rozlewiska :D. Nie wiem, czy jest lepsza opcja na rozpoczęcie dnia niż obejrzenie sobie zdjęć rodziny zastępczej kszyka, rycyka po zobaczeniu lasera itd. PS. Cudowny pomysł na to, jak przestawić wilki na ekologiczne, wegańskie nawyki, ale czy podziała? Z tego co kojarzę, to raczej koty zaczynają szaleć po zobaczeniu lasera, psowate są chyba bardziej ogarnięte pod tym względem. A może się mylę?
OdpowiedzUsuńWiedziałem, że akurat Tobie spodobają się te fotki:) W końcu nie nas - miłośników kszyków - tak wielu:)) Musi podziałać, gdyż inaczej jakiś oszołom zniesie w końcu moratorium na odstrzał, a tego bardzo nie chcę. Już na poważnie, mieliśmy w ubiegłym roku sześć bezpośrednich spotkań z wilkami i jakoś przeżyliśmy. a najwięcej strachu i tak napędziły nam lochy.
UsuńSuper ujęcia ♥
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńJak to za jednym zamachem można i w staropolskim się podszkolić, i pokontemplować piękne ujęcia we wspaniałym świetle, i jeszcze są kocie i środowiskowe porady - tyle w jednym :)
OdpowiedzUsuńNasz, z pochodzenia wiejski kocur, (z zabłąkanymi genami kota norweskiego) patroluje teren wokół balkonu, trzyma na dystans gołębie i ma raczej odwrotny problem. Może to z nadmiaru obowiązków ;)
I to w dodatku za darmo i od serca! :))) PS. Dlatego jestem przeciwnikiem trzymania zwierząt w mieszkaniach bez możliwości wychodzenia. Powinny cieszyć się pełną swobodą, a nasz niestety tak nie ma. Usprawiedliwia nas tylko to, że gdyby nie trafił do Olsztyna, trafiłby do kociego Wyraju, a tego raczej chcieliśmy uniknąć:)
UsuńDziękuję:)
OdpowiedzUsuńNotka jak zawsze tętni życiem i humorem, a ja przynajmniej wiem, co oglądam, kiedy patrzę na piękne fotki. Ten rycyk z odbiciem behawioralnym rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńZwierzęta na diecie? Świat oszalał, czy ludzie zmienili życie nie tylko sobie?
Serdeczności zasyłam
Dziękuję Ultro, staram się, jak mogę:))) Ten blog, z założenia, miał mieć charakter edukacyjny, ale coś poszło nie tak i jest, jaki jest. Od czasu do czasu staram się jednak opamiętać i napisać coś z sensem, tak jak w przypadku tych fotek:)) PS. A czy kot domowy jest jeszcze zwierzęciem? Chyba już nie bardzo:)
UsuńDziękuję. Po raz pierwszy ktoś mi pokazał rycyka, więc przynajmniej na zdjęciu potrafię go wskazać. W tym pędzie rzadko podnosimy głowę do góry, by ptaki oglądać, taka jest brutalna prawda.
UsuńSerdeczności zasyłam
Cała przyjemność po mojej stronie:) Rycyki były już w wiosennych postach i to o wiele ładniejsze, gdyż w szacie godowej. Ja podnoszę zawsze, ale u mnie to już jest odruch. Tak, czy siak, warto podnosić, gdyż można zobaczyć to, czego nie pokażą nam żadne media:)
UsuńMoje kociska są zwierzętami wychodzącymi .... w ładną słoneczną aurę, bo jak się zacznie plucha słota a nie daj co śnieg to nie opuszczają swoich (czytaj łóżek w naszych sypialniach) ani na krok - chyba że walnąć w kuwetę albo zeżreć coś dobrego no i wtedy nadwaga gotowa, ale na wiosnę wytopią wszystko . I tak od 10 lat :)
OdpowiedzUsuńFiodor jest nieszczęsnym mieszkańcem kamienicy w mieście, było nie było, wojewódzkim, więc o wychodzeniu nie ma mowy:)) I właśnie dlatego w dalszym ciągu uważam, że życie zwierzaków w mieście jest bez sensu, ale akurat w przypadku hr. było to ratowanie jego gnuśnego życia:))
UsuńI tak powinieneś się cieszyć, że kot nie dostał cukrzycy, mój sąsiad miał takiego. A zdjęcia rycyków przypomniały mi, że czas pojechać nad Jeziorsko, to chyba jedyne miejsce koło Łodzi, gdzie można je oglądać...
OdpowiedzUsuńCieszę się, zwłaszcza że Iwona miała kiedyś chorowitego kota, więc coś tam wiem. PS. Wiosną, czy teraz?
UsuńAkurat kotami się nie zajmuję, a zdjęcia urokliwe.
OdpowiedzUsuńI wytrwaj w tym! :)). Dziękuję:)
UsuńMatko jedyno! Jak ty to rozróżniasz? dzięki za podpisy, chociaż wiedziałam, że to nie jaskółki ( bociany też nie).
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że to nie jest takie trudne, zwłaszcza po 30 latach łażenia po krzakach z lornetką i aparatem:))
UsuńNiby dobrze. Ale czy tacy wilcy pozbawieni instynktu łowieckiego nie utuczą się zbytnio na trawie i innej roślinności? Kto ich będzie odchudzał? Zresztą wszystkie zwierzęta zgnuśnieją, bo nie będą się ganiać wzajemnie... Chociaż z drugiej strony... Łatwiej je będzie fotografować!
OdpowiedzUsuńI jeść!!!!
Usuńdobrze napisane :)
OdpowiedzUsuń