O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

wtorek, 11 grudnia 2018

Spacerek w mateczniku bestii

         Dawno, dawno temu, za wysokimi pagórami, cienistymi lasami, ubogimi pod względem klas bonitacyjnych gruntami ornymi i ekstensywnymi użytkami zielonymi, żył-był złośliwy wiewiór o imieniu Barbarek ... tyle tylko, że nie o nim jest ten post, aczkolwiek koszmarny pomiot kolejnych, wrednych pokoleń Barbarka ma się dobrze i choć zdecydowanie zmarniał w kłębie, jak też skurczyły mu się pazury i siekacze, w dalszym ciągu konsekwentnie niszczy wszelkie lęgi ptactwa (i nie tylko) spotykane na swojej, bandyckiej drodze ku utrapieniu miłośników przyrody, do których i ja się nieskromnie i niestety zaliczam, a jakże.
         Tak, czy sia ... ale poczekajcie ... poczekajcie! A dlaczego właściwie miałbym przejść do rzeczy porządku nad tym wszystkim o czym przed chwilą napisałem? Dlaczego mam milczeć? Dlaczego nie mogę ujawnić prawdy, co w oczu źrenic kłuje i szczecinę na przedramionach jeży? Bo co?! Bo ONI, ci pradawni wiewiórowie, tego właśnie chcą?! Niedoczekanie ich (im)! Dlatego niech o tym będzie ten post! Post o  rozsianych po świecie prabastardach Barbarka, ale przede wszystkim o zwierzęcych stereotypach, które tkwią - niczym trutką szczurzą zadane - w naszych mózgach, krwiobiegach i duszach naszych, od czasów pierwszych bajkopisarzy począwszy, albo i wcześniejszych.
         Zacznijmy od tego, co o wiewiórze/wiewiórce myśli i wie przeciętny miłośnik parkowo-leśnych spacerów lub publicznych obnażeń w przemiłych okolicznościach ucywilizowanej przyrody? Otóż - wedle mojej wiedzy - w potocznej wyobraźni miejskiego człowieka, wiewiórka jawi się jako to zwierzątko wyjątkowo sympatyczne, spolegliwe, rudo-ogoniasto-puchate, mieszkające w dziupli kupionej od doktora drzew-dzięcioła, łupiące szyszeczki i efektywnie reagujące na bodźce werbalne, jako to np. "Basia, Basia chodź! Pańcia da orzeszka - lub zdecydowanie rzadziej - Basia, Basia chodź! Pańcia da orzeszek!".
         I tak oto, proszę Państwa, mamy pierwszy, doskonały przykład błędnego postrzegania tzw. miłego zwierzątka, czyli w rzeczywistości - skrajnie niebezpiecznego gryzonia zwanego w kręgach profesjonalistów-dewiantowiórkatorów - Sciurus vulgaris! Otóż wiewiórka, zachowuje się w ten - opisywany powyżej - sposób wyłącznie w parkach wielkich aglomeracji miejskich czyli np. w New York City, Ostroleka City, Paryż City, London City, Coś Tam City i - oczywiście - w zieleniach stolicy województwa mazowieckiego (przepraszam, ale nazwa tego miasta wyleciała mi akurat z pamięci).
         Nasze naukowe obserwacje, prowadzone od lat na Warmii, dowodzą jednak, że S. vulgaris w warunkach ekstremalnie naturalnych (czyli kolokwialnie kwestię ujmując: dzikich, bezkompromisowych, bezlitosnych, nie znających przebaczenia), to zupełnie inne zwierzę. Żyjący poza parkami i skwerami wiewiór, to bestya ukryta niecnie w skórze niewinnego pluszyaka. To łajno szatana i kły Jotunów w jednym. To szaleństwo zabijania i trudno zmywalne plamy jasnej, tętniczej krwi na grabu liści mandarynkach. To jelit girlandy, litry żółci, to lasu przerażenie i cisza tamże śmiertelna.
         Pamiętaj o tym Czytelniku Miły! Pamiętaj o tym, zwłaszcza gdy ogarnie Cię nierozsądna i sromotna ochota, by ruszyć nagle i samotnie w - nieznane Ci - leśne ostępy w pościgu za dorodnym borowikiem, smukłą kanią i swawolnym kozakiem. Pamiętaj, że gdy schylasz się, by podjąć kurki kapelutek, gdy Twoje palce ślizgają się zmysłowo po twarzy maślaczka, gdy uśmiechasz do wrzosu kwiatu, gdy ... czyjeś OCZY obserwują Cię bacznie z drzew koron wyniosłych. I wiedz Zacny Runa Zbieraczu, że gdy zapuścisz się zbyt daleko w boru mrok, nie będzie już dla Ciebie ratunku ... nikt Cię nie usłyszy, nikt na pomoc nie ruszy, truchła nie znajdzie, świeżej juchy nie wywęszy ... nikt ... uwierz mi, że nikt, poza ... wiewiórem!

PS. Przeglądając internet w poszukiwaniu informacji na temat wiewiórek najczęściej znajdujemy coś takiego: https://www.youtube.com/watch?v=-ZnFPn3YUfU. Film jest oczywiście poprawnym pod względem merytorycznym (zwłaszcza w kontekście behawioru oraz interakcji z innymi gatunkami, zwłaszcza Lepus organoenus), ale specjaliści natychmiast zauważą, że brak w nim tego czegoś, co możemy zobaczyć chociażby tu: https://www.youtube.com/watch?v=eqSVHRT6FOQ. Jak zapewne wiecie, daleki jestem od wszelakich teorii spiskowych, ale ... odnoszę nieodparte wrażenie, że COŚ bardzo dba o to, by niektóre fakty tyczące wiewiór`ów nigdy nie ujrzały światła dziennego.



















96 komentarzy:

  1. Wojtuś - chłop, to nikomu nie przepuści... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wojtuś - chłop, to nikomu nie przepuści... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No masz! Tak to jest, jak telefon cię przerasta, ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już Pani Przyroda chłopa skonstruowała, więc to nie nasza wina. Poza tym to wiewiór nie przepuszcza, a nie chłop, chyba że wiewióra zaliczyć do chłopów:))) PS. Ja mam klawiszowca z ekrankiem, jak znaczek pocztowy, więc nie mam takich problemów:))

      Usuń
  4. Od dziś zacznę zupełnie inaczej patrzeć na wiewiórki w moim parku, normalnie obudziłeś we mnie strach pierwotny przed gryzoniami!
    Nie na darmo odmawiałam dziecku chomika w domu, a gdy w końcu się zgodziłam, moje dziecko zarzuciło mi, że bardziej dbam o futrzaka niż o syna...tak mnie gryzoń omotał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze zrobisz. Niby to takie przymilne, a wystarczy sekunda i po Tobie! Chomik w domu?!! Prosiłaś się o kłopoty, ale jak czytam, cudem udało Ci się przeżyć w odróżnieniu od tysięcy nieszczęśników!

      Usuń
  5. Ależ piękne kaczory i rudzik prześliczny i urokliwe spojrzenie na las. A wiewiór może i łotr, ale przecież nie tylko on jeden, weźmy taką norkę. Równie milutka, a przecież kawał cholery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to wszystko podczas godzinnego spacerku, tyle tylko że z jakimś światłem (co to jest światło można przeczytać w podręcznikach historii:))) Norka gdzieś się wyniosła, więc tym razem nie udało się cholery dorwać:))

      Usuń
  6. Ciekawa jestem co byś napisał o łasicy, czy też gronostaju, tchórzu i pokrewnych. Toż przecie wiewióreczka taka milusia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milusia?! Kilka lat temu wyżarła mi jajka kapturek z pięciu, czy sześciu gniazd, które upatrzyłem sobie do pstrykania! Łasiczki lubię, tchórze również, ale gronostaja, jako żywo, nie widziałem:)

      Usuń
    2. Lata temu, kiedy ta okolica była dzika i piękna widziałam zimą gronostaja na mokradłach miedzy Łyną a biurowcem energetyki. Tam i teraz toczy się pewnie burzliwe życie tylko nikt tego nie sprawdza.

      Usuń
  7. No chociaż raz nie jestem przeciętna! Bo czytałam Jana Grabowskiego i wiem, że wiewióra nie jest miła. :D
    Śliczne kaczory, jak one się dwoiły i troiły do tego zdjęcia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co konkretnie czytasz? Dwoiły, troiły i czwórzyły, a na dodatek dostały pinokiowych nosów:)))

      Usuń
    2. Czytałam klasycznie - "Puc, Bursztyn..." i Opowiadania, ale nabrałam chęci na powtórkę i chyba sobie kupię zaraz e-booka. Zwłaszcza Pipuś na mnie zrobił wrażenie, czyli kruk. :D
      I w ogóle u Ciebie, jak zwykle, pięknie światło gra na zdjęciach.

      Usuń
    3. Znam, ale ebuka i tak nie kupię:) PS. Jeden, jedyny dzień:(

      Usuń
  8. To tak jak np. sroczka, ja widziałam też sójkę, która zamordowała przed moim oknem w kuchni jakiegoś podlota, ale coś trzeba przecież jeść.... Ale sfotogafowałeś te kaczki :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie sójki tylko okradają sierpówki. Biedne gołąbczaki znosiły patyki na gniazdo, a sójcze łajzy natychmiast je zabierały. W rezultacie sierpówki zbudowały dwa gniazda, a przynajmniej zebrały podwójny materiał budowlany:))

      Usuń
  9. Wiewiór jest numerem jeden. Cudo. Ale wiesz, że lubię też nietoperki i remonty. Więc normalna nie jestem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również lubię nietoperki, a zwłaszcza zabawę w podrzucanie im kamyków. Dopiero wtedy widać, że echolokacja, to cud wcielony (albo jakoś tak) :))

      Usuń
    2. uffffffffff... już myślałam, że od czubów mi nawtykasz a tu się okazuje że ktoś poza mną lubi nietoperki . a co z remontami ?

      Usuń
    3. Za chwilę nietoperki polubię też zawodowo:) PS. Remontów przeżyłem już kilka, więc to dla mnie niemalże codzienność:)))

      Usuń
  10. Zgadzam sie z Toba w 100% a moze i wiecej; niszczyciel wszelkiego dobra ogrodkowego, ptasich gniazd. Moge tak bez konca, jedynie wiosna maja naturalnego wroga: Blue Jays, piekny ptak, ale tylko do momentu kiedy mlode sa w gniazdach. Nie wyobrazasz sobie tej gonitwy po drzewach, az czasem tych wiewiorek zal, tak dostaja po futrze..
    Mieszkam w Ontario, wiec jest tego ....az za duzo.
    Pozdrawiam, Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje są jeszcze gorsze od naszych. Na nieszczęście powoli opanowują Europę i stały się gatunkiem poważnie inwazyjnym:( PS. Wygooglowałem sobie tego ptaszka, ale obejrzałem sobie głównie bejsbolistów:))) PS.2. Kanada, to drugi w kolejności kraj, w którym chciałbym zamieszkać:)

      Usuń
    2. Tak, dla Ciebie bylby to przyrodniczy raj na ziemi, przyroda powala, niezaleznie od pory roku. Nawet te cholerne wiewiorki pieknie sie wpisuja w krajobraz..
      Teresa

      Usuń
    3. Oglądamy z gŁośką "Dziką Kanadę", więc troszeczkę wiemy jak jest za Twoim domem:) Jest pięknie, choć przeraża mnie troszeczkę (znowu:)) rozległość Krainy:)

      Usuń
    4. Nie musisz wyjezdzac za granice :) Kraina rozlegla, ale cudowna.

      Usuń
    5. Przekonałaś mnie:)) Szkoda, że jestem za stary na emigrację:(

      Usuń
  11. Kiedy byłam mała, uwielbiałam patrzeć na wiewiórki.Jedną złapałam, głaskałam, dokarmiałam. Mama zrobiła mi wykład, jak niebezpieczne choroby przenoszą wiewiórki, że do dziś mam lęk przed tym futerkiem.
    https://www.youtube.com/watch?v=xzdL_Oc1g2Q
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie znalazłem tego filmiku przed opublikowaniem postu:( PS. Były bolesne zastrzyki w brzuch?

      Usuń
    2. Nie było zastrzyków w brzuch, bo wtedy zadrapaniami nikt się nie przejmował, nawet rodzice. Poza tym zastrzyki w brzuch to już przeżytek, teraz bierze się pastylki dwa razy dziennie, skuteczniejsze i nie bolą.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Kurczę, to były czasy! Człowiek wracał podrapany, brudny jak nieszczęście i nikt nikogo nie zawoził na SOR. Jak się ten człowiek skaleczył, to w najgorszy razie obsikiwało się skaleczenie i z głowy. Jak się było chorym, to sąsiadka stawiała bańki i ... z głowy. Takie to były czasy:)

      Usuń
  12. Witaj, Wojtku.
    Międzydrzewia niezwykłe. Każde warte co najmniej wiersza:)

    Śmiem twierdzić, że świeżą juchę wywęszą jeszcze zawsze komary:)
    A między wierszami trzeba umieć czytać. Nie bez powodu hołubce z jeżykiem urywają się na "raz" i następuje znamienna ( by nie rzec - śmiertelna) cisza...
    :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poproszę zatem o wiersz o międzydrzewiach!:) PS. Uczcijmy pamięć jednorazowego jeżyka sekundą ciszy!

      Usuń
  13. Częściej mówię "orzeszek". Rzadziej mówię "pancia".
    Szkoda, że nie uprzedziłeś mnie, co się kryje pod pierwszym linkiem. Nieświadoma zapodałam, i było już za późno. Zdążyłam kątem oka spojrzeć na Tamalugę - już do mnie gnała w rączych podskokach, chociaż miała spać. Wiewióry ona kocha, Alvina kocha, więc jakoś siłą rzeczy nie umiem na te zwierzątka patrzeć inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrodziłaś się z polskiej nacji stanu! Tyle Ci powiem:))) Przepraszam za zakłócenie spokojnego snu Tamalugi, ale mogłaś Jej pokazać filmik nr 2, choć to ... chyba też nienajlepszy pomysł. Kurczę, moja córka ma 22 lata, więc zapomniał wół, jak nie był jeszcze wołem, tylko niewiarygodnie wręcz przystojnym cielęciem:)))

      Usuń
  14. Wiewiór w północnych lasach, widzę jak na południu agresywny chum, który i kombajn bizon potrafi w pułapkę złapać i psa dobrego pokąsać! A i człowiekowi nie daruje i do gumofilca się rzuci z zębami i skacze ponad kolano. Straszny ten stwór szkody czyni okrutne i półtora metra zboża potrafi do dziury schować. Taki jucha zawzięty! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dlatego od przyszłego roku zacznę organizować polowania z naganką i wystawnym bankietem z wiewiórczym pieczystym w tzw. tle!

      Usuń
  15. Urzekły mnie zdjęcia ptaków w locie. Bajka. I wiewiórki. Miejskie wiewiórki nie odpowiadają Twojemu opisowi. Mają sympatyczne pysie, są piękne i pracowite (zapasy na zimę) oraz towarzyskie, kiedy wyczują, że człowiek ma dla nich suwenir. A jedna nawet się ze mną zaprzyjaźniła, przynajmniej takie zrobiła na mnie wrażenie.

    https://mieszczka.files.wordpress.com/2018/08/4_16776_07161.png?w=640&h=400

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spieszę dodać, że moja opinia, jak zawsze subiektywna ;-)

      Usuń
    2. Dziękuję za recenzję kaczych bocianów:)))) Miejskie wiewiórki, to hipsterzy i nic więcej. Te z lasów, to zło w czystej postaci i dlatego trzeba się ich wystrzegać, jak zarazy. SP. Sprawdziłaś, czy po powrocie z parku nie zginęło Ci coś z torebki?

      Usuń
    3. I tu mnie masz - nie sprawdziłam, ale klucze od domu i karta płatnicza wciąż na miejscu, a to najważniejsze, jak dla mnie. ;-)

      Usuń
    4. Klucze skopiowane, karta zeskanowana. Nawet u wiewiórów jest XXI wiek:))

      Usuń
  16. kaczuszki tak przecudnej urody, że o wiewiórze w ogóle mowy być nie musi.
    co trzeba wdychać, wsysać, albo wciągać, żeby takie rozmachanie uzyskać?
    już podejrzewałem że to dzięcioł podczas sesji radiotelegraficznej i stąd to drżenie, ale tam się dziobią fragmenty na okrągło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim rzęsę, która zalega w wodach stojących. Jest w 100% legalna, a przynajmniej na razie:))

      Usuń
    2. o żesz ku... że tak nawiążę do orzeszków - rzęsa, to taki plankton z surówką? dwa w jednym? jak jakiś wieloryb trzeba to zasysać i cedzić? pracochłonne...

      Usuń
    3. Pracochłonne, ale zapewne warte tego sądząc po kaczkach:)

      Usuń
    4. najwyraźniej spłoszyłeś je podczas delektowania się specjałem, skoro odleciały. konsumpcja środowiska naturalnego teraz na cenzurowanym. może ostatnia okazja się nażreć? przy okazji zerknę, choć teraz, to pewnie mrożonki można tylko znaleźć.

      Usuń
    5. To trochę inne kaczki, niż te parkowe, choć często to te same. Wiem, że zabrzmiało to bełkotliwie, ale te same osobniki, które w mieście podprowadzą Ci siatę z bułkami, ale w lesie wieją na Twój widok na widnokręgu:)

      Usuń
    6. i słusznie, bo kaczuszki są przepyszne.
      widziałem u Hegemona na zdjęciu, że na wyjazdy zabierasz samochodem ognisko. przydałby mi się jakiś instruktaż w tej kwestii - to przydatna umiejętność. czy to aby nie sosenka płonie? pięknie pachną, ja uwielbiam taki aromat.

      Usuń
    7. Zawsze zabieramy ognisko oraz hektar bagna na wypadek, gdyby odwiedzany teren wysechł był na skutek tego i owego:)) Ognisko trzeba troskliwie otulić benzyną, umieścić w bagażniku i gotowe!

      Usuń
  17. I bardzo dobrze! Lubie wszystko, co ma charakter :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No żeby mnie tak zdenerwować!!!! Toż to skandal!!!
    Ten niewymieniony teren zielony w województwie mazowieckim to oczywiście Najpiękniejsze na świecie Łazienki Królewskie. A w nich sobie cichutko mieszkają śliczne wiewióreczki które mają niesamowicie ciężki życie z niejakimi obrzydliwymi gawronami. Już kilka razy byłam świadkim jak na malutką wiewiórkę napadła cała chmara gawronów i tłukły ją po głowie żeby oddała orzecha, którego jej dałam. I biedna wiewióreczka ratowała się ucieczkąna drzewo porzucając orzecha. A potem te głupie gawrony naparzały się o tego orzecha.
    Ufff.żeby mi tak podpaść!!!!
    Oczywiście nie muszę dodawać, że podobają mi się tylko zdjęcia z wiewiórkami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o stolicę, a nie o teren zielony i już po opublikowaniu postu przypomniałem sobie, że to Łomianki. Muszę (z trudem mi to przychodzi) przyznać, że gawronów, podobnie jak Ty, nie lubię. To takie kundle miejsko-parkowe, co oczywiście w żaden sposób nie gloryfikuje wiewiórów, które poniekąd zaliczam do tej samej kategorii:)))) PS. Zapamiętam, choć Święta za szelkami!

      Usuń
  19. Jakoś tak wiewiór podzielił los okrutnika wilka, który to nieustannie pożera babcię ;)
    A baśniowy las, pełen słońca, jest akurat ku pokrzepieniu serc przy obecnych pogodach - aż się chce w nim być :)
    Są i moje leśne ptaki i piękne kaczory zamazańce - super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie badania pokazują, że było odwrotnie, ale to tylko badania:)) PS. To było niestety tylko kilka godzin, gdyż od dni wielu Warmię spowija mrok okrutny, jak ... mrok.

      Usuń
  20. Od czasu do czasu jednak pojawiają się dzielni szewczykowie (wieść gminna a niegodziwa głosi że to miana od szewskiego poniedziałku) którzy nie bacząc na społeczne oburzenie prawdę o krwiożerczych futrzakach wszem i wobec głoszą. Poczesne miejsce na cię czeka czeka tuż obok takich tuzów jak Monty Pytoni (którzy prawdę o morderczej bestii, białym króliczku, światu oznajmili).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szewczyka mam za lewe ręce i za dużo lat, ale dzięki:)) PS. Króliczek był chyba gorszy, gdyż przeżerał się przez zbroje, czego wiewiór jeszcze nie potrafi!

      Usuń
    2. Zawsze istnieje prawdopodobieństwo że mu zęby wymutują w piłę łańcuchową z diamentowymi ostrzami i wtedy żadna zbroja ni karoseria nie będą dlań zawadą m by dostać się do mięsa...

      Usuń
    3. Na szczęście będziemy wtedy baaardzo starzy, a przynajmniej ja:)))

      Usuń
  21. Wiadomo, że wiewióry to zło. Tego Barbarka od razu sobie zwizualizowałem jako tęgiego draba z brodą (w końcu 'barba' to broda, jakby powiedzieli Rzymianie), w hełmie z rogów sarenki i z jakimś toporem zabranym zabitemu borsukowi. Nic przyjemnego. W Łodzi takie typki kojarzą mi się głównie z... cmentarzami. Nie to, że zaraz kogoś tam od razu wysyłają, ale po prostu na nich są. I to już daje do myślenia. Może to spisek z grabarzami i całym przemysłem okołocmentarnym? Kto wie. Warto jednak pamiętać, że na filmach Monty Pythona króliczki rzucały się do gardła. Kto wie, na co stać wiewiórki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację z tymi cmentarzami i szkoda, że mi to umknęło. Może za rzadko bywam? Na szczęście często bywam w lesie, gdzie tych potworów również nie brakuje:)) Brakuje natomiast kun, które są mordowane w ramach walki ze szkodnikami, a nic innego nie poradzi sobie z Barbarkiem. PS. O króliczku napisałem wyżej:)))

      Usuń
  22. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetnie opisane prawdziwe oblicze wiewiórki. Byłam światkiem zadomowienia się wiewiórek na strychu starej chałupy. Jak to na strychu, rzadko domownicy wchodzili, jedynie by coś nowego starego wstawić, z brzegu. Jakież było ich zdziwienie, gdy przed remontem trzeba było uprzątnąć strych. Wszystkie stare buty po wierzch wypełnione orzechami laskowymi :) Widok bezcenny :) Przecudnie na Twoich zdjęciach, nie można oczu oderwać! I z innej beczki - wszystkie komentarze z Twojego bloga (do nowych i starych postów) możesz śledzić z poziomu tworzenia postów, pokazałam Ci na screenie https://goo.gl/8nPDgF Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Iva:) No cóż właściciel chyba nie narzekali? W końcu wiewióry zaopatrzyły je w towar na zimę i ni były to szyszki:)) PS. Już Ci napisałem, że niestety nie działa.

      Usuń
    2. Nie rozumiem, ale co nie działa? Sprawdziłam działa. Skopiuj linka podanego przeze mnie i wklej w okno adresu w przeglądarce, enter i pojawi się screen.

      Usuń
    3. Dokładnie tak zrobiłem i za każdym razem pojawia się to: "404. Wystąpił błąd.
      Nie można znaleźć żądanego adresu URL na tym serwerze. To wszystko, co wiemy". Może problem w tym, że po enterze lin zamienia się w coś takiego: https://photos.google.com/album/AF1QipMOc2UYBQ4LJJCNcXHwxCaezGdAEL5kndBFXjZO/photo/AF1QipN_UNoVY2KNc0RA6oCUgvssGb-UQpuWKWIzgPL9?hl=pl

      Usuń
    4. a teraz https://photos.app.goo.gl/8TZWXFN9FWPtifvA9 ?

      Usuń
    5. Teraz działa, ale to akurat znam. Problem w tym, że rzadko zaglądam:)

      Usuń
  24. A mnie nigdy nie udało się zrobić dobrego zdjęcia wiewiórce. Zawsze poruszone, zawsze w biegu - to znaczy wiewiórka, a nie ja - oczywiście ! Za to wiewiórka mogłaby zrobić milion zdjęć mnie, bo ja się tak nie kręcę bez powodu.
    Zdjęcia cudne, leśne, drzewiaste, liściaste :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta/ten była ewidentnie nieruchliwa, więc udało się pstryknąć:))) Dziękuję, szkoda tylko, że już od dawna w Olsztynie nie ma krztyny światła, więc czeka mnie ponowna szuflada:(

      Usuń
  25. ahahahahahahahahaah Tego było mi potrzeba. Totalnie zatęskniłam za Twoim blogiem. Ja nie wiedziałam, tyle lat byłam tak ślepa, a te małe piękności to potwory wcielone. Dobrze, że mnie uświadomiłeś, teraz ja przekażę dalej tę wiedzę, uchronię społeczeństwo przed tymi barbarzyńcami. hahahah

    Rewelacyjny post, a te filmiki, to zgroza, już nie będę patrzeć na takie okrucieństwo. :D

    Zdjęcia oczywiście bajeczneeeeeee. Pozdrawiam serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, że zatęskniłaś, gdyż w życiu czasem przydaje się trochę nudy:) Oczywiście wiedzę przekazuj, gdyż szkoda byłoby naszych, najlepszych słowiańskich synów i cór trafiających w szpony wiewióra:))) Dzięki Aga za odwiedziny, gdyż już myślałem, że o mnie zapomniałaś!

      Usuń
  26. Pazury wbijają się w owłosiony tors przypominający wiewiórowi mech, o ktòrym zdążył zapomnieć
    Wiewiór w akcji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tors mam faktycznie owłosiony, ale żeby od razu mech?! :))))

      Usuń
  27. Twoja popularność trochę mnie odstrasza. Taki tu tłum ;-) No ale trudno, jakoś przetrwam, by napisać, że survival of the fittest to takie czyste prawo natury, o wiele uczciwsze niż niejedna konstytucja ;-)
    Mroczność zdjęć tematycznie ilustracyjna, aż skóra cierpnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłum jest tylko dlatego, że temat na czasie, a ludzie coraz strachliwsi:)) PS. Mroczność?! Wtedy jeszcze jakaś tam jasność była!

      Usuń
  28. Wiewiór, wiewiórem, ale największym mordercą jest inny pluszak przecudny - czyli kot. Kot zabija dla zabawy i tam gdzie kotów jest dużo, to znikają ptaki. Podobno kot dla kilkunastu gatunków ptaków jest największym zagrożeniem w kierunku wyginięcia (chyba to nie bardzo po polsku, ale cóż... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś nawet o tym pisałem, że kocie ofiary liczy się w milionach osobników, zwłaszcza w USA. Dlatego zawsze, gdy jesteśmy gdzieś na Podlasiu korci mnie, żeby skręcić gwałtownie kierownicą, ale gŁoś zabrania:)

      Usuń
  29. A najgorsze są te dwa bezogoniaste gnojki, które Kaczorowi Donaldowi dokuczają!

    OdpowiedzUsuń
  30. Mimo wszystko na zdjęciach wychodzą jak przymilne pluszaki, ale palucha to bym nie wyciągnęła w jej kierunku.
    Nic dziwnego, że za przelot gryzonia na inny kontynent płaci się tysiaka w jedną stronę i za podwójną klatkę w tym jedną metalową. Przynajmniej Japończycy skłaniają mu się i nie jedzie na rolkach tylko jest niesiony a kwarantannę ma w pokoju jak dla króla. Moja córka ma takiego międzynarodowego królika.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie. Ja latam wyłącznie klasą ekonomiczną i kudy mi tam do królewskiej klatki? Nawet kwarantanny nikt mi nigdy nie zaserwował o noszeniu na rękach nie wspominając:))))

      Usuń