Szmat czasu mnie tu nie było, a na dodatek ponownie szuflada. Co prawda mam coś bardziej
aktualnego, ale przyjdzie mi z tym nieco poczekać z powodów, których niestety
nie mogę ujawnić i to bynajmniej (zastanawiałem się często, czy kiedykolwiek
użyję publicznie tego słowa) nie z powodu RODO.
W
przyrodzie mamy już niestety pełnię lata (pomijam przejściowe anomalie w
postaci przymrozków i majowego śniegu na Zatorzu w Olsztynie), co powoli staje
normą w tej pięknej, ale i klimatycznie coraz bardziej umęczonej Krainie rozciągającej się pomiędzy Łyną i
Biebrzą. Obserwując to wszystko przewiduję, że w przyszłości moje wnuki (o ile takowe będę oczywiście
posiadał na stanie) będą błagać, dzielnie trzymającego mocz,
dziadka o gawędy o czasach, gdy istniały jeszcze cztery pory roku oraz gdy przez kilka miesięcy zalegała taka biała, zimna
substancja, z której można było ulepić obłego stwora z marchwią w
twarzoczaszce i węglem w kroczu. W tych pradawnych czasach zaraz po stopnieniu
rzeczonej substancji, nastawał najpiękniejszy okres w całym roku, czyli przedwiośnie (uprasza się nie mylić z Żeromskim Stefanem). Czas
przylotów, roztopów, rozlewisk, chłodnych poranków, tokowisk oraz spektakularnych
zachodów słońca z łosiem w tzw. tle. Czas, gdy przed brzaskiem wyłaziło
się skurczonym z zimna z bagażnika auta marki Skoda, nastawiało wodę na poranną kawę/herbatę i
obserwowało się, jak w mgle podnoszącej się znad mokradeł uwodzą się bezpruderyjne
żurawie, randkują wstydliwe gęgawy i cudzołożą, podnieceni nadchodzącą wiosną, kłusownicy płci obojga.
Muszę
przyznać, że cholernie brakuje mi tych lat. Tego późnowieczornego siedzenia przy,
nie do końca legalnym, mikroognisku i słuchania, jak bagienne zwierzaki zwołują się w półmroku na bezalkoholowy melanż. Brakuje mi grobli na Biały Grąd naszpikowanej ptakami, jak
dobra kasza omastą z podsmażonego sało. Brakuje mi pływania kajakiem po
miejscach, na których latem pasie się żywina lub szaleją nie do końca trzeźwi, ale za to przeweseli żniwiarze. Brakuje mi widoku rozlanej, świtowej Biebrzy w Burzynie i w Brzostowie. Brakuje mi podmokłych olsów, przemoczonych turzycowisk, ekstensywnych, bajecznie kolorowych łąk, starorzeczy zwanych z podlaska jeziorkami i hektarów zażółconych kniecią błotną zwanej potocznie kaczy(a)ńcem. Brakuje mi godowych odgłosów kszyków, nerwowych nawoływań rycyków przeganiających znad łąki błotniaki i zawisających nad wodą rybitw białoskrzydłych.
Kiedy w 2006 roku Krzysztof Kononowicz startował w wyborach na prezydenta Białegostoku zapewniał, że nie będzie niczego. Przyznam szczerze, że nie miałem pojęcia, że ma na myśli Dolinę Biebrzy.
PS. Jak zwykle przepraszam za zwłokę w odpisywaniu na komentarze i komentowaniu. Jutro o 5 wyjeżdżam pracowo w teren, ale za to w niedzielę ...
Kiedy w 2006 roku Krzysztof Kononowicz startował w wyborach na prezydenta Białegostoku zapewniał, że nie będzie niczego. Przyznam szczerze, że nie miałem pojęcia, że ma na myśli Dolinę Biebrzy.
PS. Jak zwykle przepraszam za zwłokę w odpisywaniu na komentarze i komentowaniu. Jutro o 5 wyjeżdżam pracowo w teren, ale za to w niedzielę ...
No coś Ty, u Ciebie na blogu na pewno coś będzie!
OdpowiedzUsuńCudeńka te fotki, zwłaszcza 4 od dołu:-)
Coraz z tym trudniej Jotko. Praktycznie nie bywamy w terenie, więc z fotkami krucho:(
Usuńsubstancję pamiętam, choć w moich stronach to już dawno był ewenement, natomiast węgiel w kroczu? Wojtasie! gdzieżeś Ty bywał. niechby już ten melanż, ale węgiel w kroczu? nie poznaję kolegi...
OdpowiedzUsuńBywałem na Podlasiu i mimo, że konserwatywny żyje tam lud, węgiel w kroczu nikogo nie dziwi:))
UsuńMoje ulubione mgiełki i trawki! Myślisz, że wnuczęta będą słuchać dziadkowych opowieści? Podłączą się do jakiegoś multi 4d i sami sobie obejrzą kszyki albo dinozaury.
OdpowiedzUsuńO piątej w teren, no to ja bardzo współczuję. :)
Ps. A węgiel to w oczodole jest!
Przemocą w stosunku do nieletnich można niejedno osiągnąć, więc wierzę, że będą:)))) Piąta rano, to i tak później, niż nasze niegdysiejsze wychodzenie w tzw. teren. Faktem jest jednak, że marszruta dała mi nieźle w kość, a muszę ją powtórzyć jeszcze dwa razy:( PS. W oczodole również:)
UsuńEch... widzac te mgly rozmarzylam sie.... jak pieknie bylo w mlodosci o switku z namiotu wylezc.... :)
OdpowiedzUsuńBasiu! W jakiej młodości!? To było dwa lata temu, gdy w Dolinie była jeszcze woda!
UsuńObrazy jak zwykle cudne, nie potrafię wybrać. I nas nad Biebrzą było mało, prawie nie było, ja to tylko krótkie służbowe wyjazdy, nawet na majówkę mi się nie udało. Ale miejmy nadzieję, że będzie lepiej. Bądź optymistą może jeszcze coś zostanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Małgosiu:) Biebrza w majówkę nie istniała. Nie było wody, łosi i ptaków. Mam nadzieję, że sprawdzi się Twoja przepowiednia i w przyszłym roku odbijemy to sobie z nawiązką:)
Usuńzadzwonimy do pana
OdpowiedzUsuńTo brzmi groźnie ?
UsuńA nie lepiej wpaść o 6 na kawę? PS. Debro, chyba nie:)))
UsuńRzeczywiście, mi też zaczyna brakować tych lat. Siedzenia przy ognisku, chłodu o poranku. Aczkolwiek nie jestem pewna czy to wieszczenie Kononowicza się spełnia, czy po prostu starość przybywa.
OdpowiedzUsuńPS. Naprawdę myślisz, że kłusownicy cudzołożą o świcie?
To se ne vrati :-( Inne czasy, inna mentalność, czasem mam wrażenie, że tamtych ludzi już nie ma :-(
UsuńMy jesteśmy....
UsuńEwo, Debro, tak jak napisałem wyżej, to wszystko było jeszcze dwa lata temu, gdy była woda i były ptaki:) PS. Wyłącznie o świcie:)))
UsuńMasz rację, ta wiosna tak różna od minionych, że aż przeraża. Piszesz o łąkach kwietnych, a u mnie nawet trawa nie rośnie. Półtoramiesięczne przerwy miedzy deszczami, ale tam deszczami, mżawkami, to istny koszmar. Wierze, że to jednosezonowy wyskok.
OdpowiedzUsuńPomijając słynny kręgosłup, nie ma czego fotografować. Biebrza w maju przypomina tę z końcówki lipca. Większość lęgów jest już za nami, a na dodatek w wolne dni zazwyczaj leje lub nie leje, ale nie ma światła. Czasem zastanawiam się nad zawieszeniem bloga:(
UsuńMasz szufladę, nie zawieszaj. Ja mam dużo pracy i też mocno zwolniłam z blogiem, ale mam nadzieje, że wkrótce wszystko wróci na właściwe tory. Chyba, że nie wróci:))
UsuńGrażynko, w szufladzie widać już praktycznie tylko dno, a prognoza pogody pokazuje, że w maju nie pofotografujemy. Oczywiście bez walki się nie poddam:))
UsuńWiem, że maj na straty, ale codziennie proszę o deszcz, bo w oczach mam głodujące zimą konie. Drzewa się odchwyciły, ale z liści, kiedy taka mżawka dotrze do korzeni, a nawet przesiąknie zbity kożuch starych traw nie wiadomo. Trudno, taki rok.
UsuńNasz kolega z Podlasia już myśli od sprzedaży całego stada, bo wie że może nie dać rady wykarmi, a na zakup siana go nie stać. Ludzie z PZFP byli w ubiegłym tygodniu nad Biebrzą i mówią, że było wszystko za wyjątkiem wody, ptaków i światła:(
UsuńEch, nostalgicznie się zrobiło. Też mi brakuje tego co pamiętam na wsi z dzieciństwa, z przełomu 80 i 90 lat. Wcześniej nic nie pamiętam bo mię nie było:)
OdpowiedzUsuńAle ludzi było mniej. Tam gdzie teraz łażą bo moda, wtedy nie lubili, bo chcieli do miasta. A teraz chcą na wieś kompletnie nie szanując jej praw.
Luno! Malutko! Tak było jeszcze DWA lata temu! ... choć w dzieciństwie też było przefajosko:))) Faktem natomiast jest, że ludzi wszędzie chmary i to często tego najgorszego autoramentu, czyli ekstremalnie głośnych i mających gdzieś, że ktoś stoi z aparatem i rozpaczliwie usiłuje coś pstryknąć.
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńMgliwie i tęskliwie:) Pięknie.
U nas na kaczeńce mówi się "kaczy drzyc":)
A co do niedzieli, to:
https://www.youtube.com/watch?v=Od3oHVQTNh8
Pozdrawiam:)
Dziękuję:) Nie słyszałem o kaczym drzycu, ale ja w ogóle coraz gorzej słyszę:)))) PS. Niedziela jednak okazała się nie dla mnie:(
UsuńPoranne mglistości jak zwykle budzą tęsknoty. Tylko to o czym piszesz, to już tęsknota nie do spełnienia. Nie ma tamtych czasów. Nie ma tamtych ludzi, turystów wędrownych w grubych skarpetach i siermiężnych butach, głuszy, pustych przestrzeni, pustych dróg, prawdziwych schronisk, biwaków, plecaków z prowiantem, budowania obozów, stawiania namiotów..... oj, bo się popłaczę...
OdpowiedzUsuńTe czasy nie są wcale tak odległe. Jeszcze kilka lat temu zdarzało się, że na takim np. Białym Grądzie bywałem kompletnie sam, zwłaszcza po zmroku. Tak bywa też i teraz na przełomie marca i kwietnia, ale tylko bywa. Presja na Biebrzę rośnie z roku na rok i tylko kompletne przesuszenie Doliny może to zatrzymać, tyle tylko, że nie chciałbym, żeby to nastąpiło.
UsuńPamiętam tego Kononowicza... i cieszę się że faktycznie niczego u Ciebie nia ma:-))
OdpowiedzUsuńNo i sama widzisz!
UsuńA tak na poważnie to osiągnąłeś mistrzostwo tymi zdjęciami.
UsuńGratuluję.
Dziękuję, ale to Warmia osiągnęła owe mistrzostwo, a ja tylko ponaciskałem sobie przycisk migawki:)
UsuńNaprędce przeprowadzona przez Bengalskiego cyberkwerenda (i analiza poglądów na rok & jego pory niejakiego Qubika, Gabrieli Kowalik oraz, last but not least, grupy przedszkolnej "Motylki") wykazała, że, jak zwykle, w przedbiegach wygrał Monsignore. Z czego wynika - niewykluczone, że nieoczywiście - iż przypadające na nas dwa głosy oba oddajemy na zawartość szuflady i zimę.
OdpowiedzUsuńJest mi niezmiernie miło w imieniu szuflady. Proszę pozdrowić "Motylki" i P. Kowalik (kimkolwiek nie byłaby ta Pani:)
UsuńZimę, którą schowaliśmy lepiej, niż chcieliśmy: https://www.youtube.com/watch?v=gWb4SxuvtKU.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja nie słucham klasyki, ale dla tej, jak mawia młodzież, nuty robię wyjątek:)))
UsuńKolorowych kanarków, blaszanych fujarków, rycyków na druciku i żurawi w pierniku... Czy jakoś tak...
OdpowiedzUsuńSpoko, spoko, jeszcze kilka dni deszczowych u nas, a będziecie do pracy kajakami pływać...
Dziękuję za życzenia:))) Niestety nie do końca Sz.P. Bezwstydniku:) Torfowiska, to wrażliwe istoty. Takich przesuszeń byle deszczyki nie naprawią. Potrzeba dekad deszczowych jesieni, długich, śnieżnych zim itp., a tego nie ma już od dawna.
UsuńWojtek na humorze Ci nie zbywa.
OdpowiedzUsuńZdjęcia romantyczne, chociaż zimne, jak ta aura...
Pozdrawiam ciepło
Czasem zbywa:) Wtedy akurat było tak, że dziś zamieniłbym się i jeszcze bym dopłacił!
UsuńCierpliwości... Wszystko minie. Przyjdzie aura ,aj rozkwitnie i zacznie się żywioł z naturą❤️
UsuńMinie, ale razem z wiosną. Lato, to w przyrodzie bryndza, więc przyjdzie czekać do jesieni i przelotów:)
UsuńGdybym nie był tym czym jestem, to chciałbym być cudzołożącym nad ranem kłusownikiem albo przewesołym, nie do końca trzeźwym żniwiarzem... A jeżeli się da, to tym i tym jednocześnie!
OdpowiedzUsuńZgłoś się do mnie na podyplomówkę. Zdolny jesteś, to machniesz oba kierunki jednocześnie:))
UsuńWczoraj byłam w Szafrankach, było szaro, pusto i smutno, dopadła mnie melancholia, szkoda, szkoda....ale miejmy nadzieję...
OdpowiedzUsuńW ub. roku praktycznie wszystkie fotki zrobiliśmy właśnie tam. W tym chcieliśmy pojechać tam z pływadełkiem (taka czatownia), ale stwierdziliśmy, że to bez sensu i tak właśnie było:(
UsuńJeszcze roztopy będą obfite, nie ma co narzekać, skoro takie zdjęcia wyjątkowe, więc sięganie do szuflady wskazane.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Oby Ultro, oby! Niestety szuflada już się praktycznie skończyła, więc będę tu raczej rzadkim gościem:(
UsuńAle, że użyjesz jakiego słowa; "bynajmniej" czy "RODO"?
OdpowiedzUsuńTo u was w maju był śnieg???? U nas nawet w grudniu, styczniu i lutym nie było. W ogóle nie było i pewnie nie będzie. Niczego nie będzie, śniegu nie będzie, policji nie będzie, niczego nie będzie.
Także.
Łączę się z tobą, Wojtku, łączę.
Oczywiście "bynajmniej"! Był, a jakże. Któregoś dnia wyjrzałem o świcie za okno i było bielusieńko. Po paru godzinach zniknął, ale co fakt, to fakt:) PS. Dziękuję za łącza:)
UsuńAle gdy to wszystko, co wokół nas, co kochamy... szlag jasny trafi, to za jakiś czas nowe nastanie. Może tego nie dożyjemy, ale na pewno nastanie. Nowe, świeże, piękne! Były dinozaury. Wymarły. Były mamuty. Wymarły. Są ludzie. Wymrą. Będzie... Czego sobie, Panu i Państwu życzę.
OdpowiedzUsuńNa razie cieszmy się tym, co mamy. Dbajmy, żeby trwało jak najdłużej.
Zazdroszczę Ci tego optymistycznego nastawienia. Ja niestety tak nie mam. Od dekad obserwuję to, co dzieje się w Dolinie Biebrzy i widzę, jak szybko się zmienia w negatywnym tego słowa znaczeniu. Akurat w tym miejscu nie pojawi się nic, co będzie miało mieć jakąkolwiek wartość przyrodniczą, gdyż to specyficzny ekosystem. Z drugiej strony masz rację. Coś się zapewne pojawi, tyle tylko, że mnie już wtedy raczej nie będzie:(
UsuńKononowicz używał skrótów myślowych, ale pozostaje faktem, że parę rzeczy można by wyburzyć, a puste miejsca zaorać. ;-)
OdpowiedzUsuńPopieram!
UsuńJedne z najpiękniejszych mglistych krajobrazów, jakie widziałam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale chyba przesadzasz:)
UsuńJak tu ładnie !
OdpowiedzUsuńTylko coraz mniej wszystkiego. Dziękuję:)
UsuńMagiczne te mgły i zamglenia!
OdpowiedzUsuńA u nas drugi dzień pada :)) I to nie strugami - biczami, ale powoli i non stop. Ziemia spokojnie nasiąka wodą. Lepiej późno niż wcale. Co to się narobiło, że najpierw śnieg, a teraz deszcz stają się jakimiś ewenementami.
Taka właśnie jest Warmia ... jak Jej się chce:)) Teraz niestety upały mieszają się z burzami i na odwrót, czyli pogoda kompletnie nie dla mnie:(
UsuńSądzę, że wspomniany przez ciebie Kononowicz niedługo zyska status kultowego polskiego wieszcza, coś w rodzaju Wernyhory. W Łodzi i nie będzie już niczego sprawdza się tak bardzo, że mieszkańcy jedną z ulic chcą nazwać Kononowicza :-)
OdpowiedzUsuńWiesz, może ptaków już tylu nie będzie, ale zawsze pozostaną przeweseli żniwiarze oraz cudzołożący kłusownicy płci obojga :-)
Gratuluję łódzkim włodarzom:)) W sumie to jakieś pocieszenie, tylko nie wiem, do której grupy się zapisać:)))
UsuńCholera! Dlaczego tym razem jestem z jakichś Świętochłowic?!
OdpowiedzUsuńZ jaich Świętochłowic na Peruna?!
UsuńNie wiem!!! To ten Twój blogowy glob mi imputuje! Najpierw mi imputował Radom, potem Zabrze, teraz Świętochłowice... do wczoraj zresztą, bo widzę, że aktualnie pluje we mnie Bełchatowem. Za kogo on mnie uważa?!
UsuńCóż, w Bełchatowie mam przynajmniej kuzyna...
UsuńJa ten glon chyba zlikwiduję, gdyż kompletnie nie mam pojęcia na co mi on:)))
UsuńWojtku! Nie przepraszaj , tylko bądź ! Po prostu od czasu do czasu bądź ! Zdjęcia - cudne, że napawam się widokiem tych krajobrazów i od razu wyobrażam sobie ciszę, szeptanie strumyków i ryczenie zwierzów wszelkich. Magia...
OdpowiedzUsuńTwoja gawęda z bałwanem w tle... ech ! To były czasy ! Ja mam w pamięci nie tylko takie bałwany ! Pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję Ulu. Staram się, jak mogę, ale na razie sporo przeszkód staje mi na drodze:) Na szczęście (lub nie) muszę napisać kolejny post, który tym razem wyjątkowo będzie ... wyjątkowo ponury:(
UsuńNiech będzie ponury, jak musi, ale może nie będzie tak źle. Macham :-)
UsuńJest coraz gorzej, ale trwamy:)
UsuńMam wrażenie, że od jakiegoś czasu mamy tylko dwie pory roku: deszczową i upalną... Brakuje mi tych czterech, które pamiętam z dzieciństwa i czasów, gdy nikt nie zastanawiał się, czy będzie śnieg na Święta. Wiadomo było, że będzie.
OdpowiedzUsuń