Wyjazd do Doliny Narwi tak naprawdę
ograniczył się do objazdu Narwiańskiego Parku Narodowego (z krótką wizytą w Łomżyńskim
PK Doliny Narwi). Ponieważ parki Narwiański i Biebrzański często wymienia się
jednym tchem, postanowiłem dokonać krótkiego i zdecydowanie wybiórczego
porównania obu tych obszarów. Zacząć należy od powierzchni. Tutaj w zasadzie porównywać
nie ma czego, ponieważ Biebrzański PN jest największym tego typu obszarem w
Polsce, zajmując blisko 60 tys. ha. W porównaniu z nim, będący 10 razy mniejszy
Park w Dolinie Narwi, to niemal karzełek. W tym, konkretnym przypadku, mniejsze
nie jest jednak synonimem gorszego. Krótsze odległości, to możliwość szybszego (i
tańszego) przerzucania się z miejsca na miejsce, niezależnie od tego, czy są to
miejscowości, czy miejsca ciekawe pod względem przyrodniczym.
W obu parkach dominują tereny otwarte,
ale podczas gdy Narwiański PN jest niemal zupełnie pozbawiony lasów, w
Biebrzańskim stanowią one ponad 25%. Taka sytuacja ma wpływ np. na liczebności
łosi, dla których specjalnie w te rejony przyjeżdża wielu turystów. Nad Biebrzą
bytuje ich ponad 400 (dane ze strony parku), podczas gdy nad brzegami Narwi około
25, z czego i tak większość tylko w okresie migracji.
Kolejna kwestia to szlaki i ścieżki
edukacyjne. Wydaje mi się, że o ile w Biebrzańskim PN ścieżki np. w postaci
kładek zbudowano z myślą o turystach, o tyle w Narwiańskim niekoniecznie.
Najlepszym przykładem jest kładka przyrodnicza (z minisamoprzeprawami promowymi!)
między miejscowościami Waniewo i Śliwno. Przechodząc nią ma się wrażenie, że jest
głównie wykorzystywana jako dodatkowy most dla mieszkańców obu ww. wsi. W
czasie mojego pobytu, wśród tłumów spacerowiczów, przyjezdni stanowili zdecydowaną
mniejszość.
Zabytki. No cóż, Podlasie to nie Kraków,
ale bądźmy sprawiedliwi, wynika to głównie z pogmatwanej historii tego regionu,
czego świadectwem jest np. wystawa w Muzeum Przyrodniczym w Drozdowie. Coś,
niecoś jednak pozostało i w tym przypadku atrakcyjniejszy wydaje się
Narwiański PN z pozostałościami dworów (np. w Drozdowie czy siedzibie Parku w
Kurowie), kościołów, cerkwi czy po prostu starej, wiejskiej zabudowy.
I wreszcie ostatnia (lub dla niektórych pierwsza)
rzecz, czyli jedzenie. W obu parkach króluje kuchnia podlaska. Nie jest to propozycja
dla zwolenników zdrowego odżywiania, ale mięso- i ziemniakożercy będą zachwyceni
kartaczami, kiszką czy babką ziemniaczaną. Zainteresowanym polecam gospodarstwa
agroturystyczne (np. kwatera „Niezapominajka” w Jeńkach), gdyż niestety na
tych terenach, oferta restauracyjno-barowa praktycznie nie istnieje.
Mimo wspomnianych różnic, zarówno Biebrza,
jak i Narew to miejsca gdzie przyroda i kultura przenikając się wzajemnie,
tworzą niesamowity, specyficzny klimat. Jadąc tam należy jednak pamiętać, że można się od niego silnie uzależnić, a skutecznej, antybagiennej terapii jak dotąd nie wymyślono.
P.S. Odwiedziłem chatę Włodzimierza
Puchalskiego w Morusach. Trochę się rozczarowałem, ale ponieważ wieś znajduje się na szlaku łączącym oba parki, warto zaplanować tam sobie krótki przystanek.
(...) W porównaniu z nim, będący 10 razy mniejszy Park w Dolinie Narwi, to niemal karzełek.
OdpowiedzUsuń8,7 raza?
Dokładnie to 8,6961820672723241358955571250898, ale 10x lepiej brzmi!
OdpowiedzUsuńA czy zdjęcia w tym poście były wykonane nad Biebrzą czy Narwią?
OdpowiedzUsuńI tu i tu, ale większość nad Biebrzą. W Dolinie Narwi o tej porze roku jest raczej pustawo.
OdpowiedzUsuń