O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

niedziela, 24 lipca 2016

Chupacabra, albo ...


Kiedyś już pisałem o nowych gatunkach zasiedlających Polskę. Temat to o tyleż ciekawy, co kontrowersyjny. Dlaczego? Ano dlatego, że 95% obserwacji nowych gatunków, to w 95% zmyłki. Doświadczyłem tego osobiście przy okazji pierwszych, krajowych doniesień na temat szakala złocistego. Któregoś dnia zadzwonił do mnie mój przyjaciel (zajmujący się zawodowo biologią zwierzyny) z informacją, że przesłano mu do weryfikacji zdjęcie złocistego z Warmii. Niecierpliwie otworzyliśmy pocztę i … obejrzeliśmy sobie elegancką fotografię lisa, tak doskonale zdjętego, że spokojnie mógłby ilustrować hasło „Lis” w Wikipedii!
Ostatnio (choć sam „artykuł” już niusem nie jest) przeczytałem o tajemniczym stworzeniu mordującym zwierzęta domowe, gdzieś hen pod Sochaczewem. Mordującym!? Krew wypijającym! I to hurtowo, gdyż poszło jej (tej krwi) całych 30 litrów za jednym podejściem! Oczywiście natychmiast uaktywnili się autorzy pisujący do portali spod znaku złotych pociągów, Atlantydy i Podlasianek rodzących dzieci-borsuki i oznajmili, że to nic innego, jak tylko Chupacabra! Potwierdzeniem obecności tej południowoamerykańskiej bestii, miały być wyraźne zdjęcia pokaleczonych, świńskich zwłok i niewyraźne (swoją drogą dlaczego fotki potworów są zawsze tak dramatycznie nieostre?) jakiegoś … psa. Wychudzonego i wyłysiałego, ale jednak psa!
Czytając to pomyśleliście zapewne, że to głupawa historyjka niewarta wzmianki, tak jak rewelacje o pumach i innych lwach widywanych na polskiej ziemi. I zapewne przyznałbym Wam rację, gdyby nie fakt, że takie historyjki stają się kanwą niezwykle poważnych dyskusji na takiż forach przyrodniczych. I właśnie rzeczona Chupacabra stała się przyczynkiem do gorącej wymiany zdań wśród internautów-przyrodników. Oczywiście wszyscy zgodzili się, że żadne tego rodzaju stwory nie istnieją, jednak część dyskutantów była zdania, że sochaczewski Armagedon należy potraktować poważnie i najprawdopodobniej jest to sprawka pewnego stworzenia, które …  również nie występuje w Polsce. Zdaniem zwolenników tej teorii przemawiają za nią następujące argumenty:
1.    zwierz ten istnieje naprawdę, a pozostawione ślady zbrodni są bardzo charakterystyczne,
2.     podobno kiedyś żył na obszarze dzisiejszej Polski,
3.     aktualnie występuje relatywnie blisko,
4.     słynie z siły i apetytu.
5.    klimat i środowisko w niektórych częściach kraju przypominają te, w których czuje się najlepiej.
Przeciwnicy wytoczyli równie mocne działa i przypomnieli, że:
Ad.1. istnieje, tak jak cała masa innych zwierząt, których w Polsce
         nie stwierdzono, a co do śladów, to pasują również do innych gatunków,
Ad.2. to akurat jest dyskusyjne,
Ad.3. relatywnie blisko, ale ciągle trochę za daleko,
Ad.4. no fakt, słynie,
Ad.5. przypominają, ale nie są optymalne.
I bądź tu człowieku mądry. Oczywiście ja również w żadne Chupacabry nie wierzę (za dnia!), ale w to, że na terenie Polski nagle pojawił się ten drugi gatunek, też jakoś nie. Faktem jest jednak, że coś wyssało te biedne zwierzaki i raczej nie byli to, prący na szkło, Sochaczewianie.
PS. Piskorze rozpoznaliście bez trudu, więc teraz zmierzcie się z tym tajemniczym stworem. Myślę, że to będzie dużo łatwiejsze zadanie. Zdjęć nie podpisuję, gdyż wiem, że wiecie.

PS. Zapraszam na naszą wspólną z gŁosiem wystawę w piątek dwudziestego dziewiątego lipca w Galerii Sowa o godzinie dziewiętnastej.











Poniżej próbka tego, jak wygląda większość zdjęć przyniesionych z terenu:)


48 komentarzy:

  1. Coś tam po prawej może prześwituje na piątym zdjęciu - reszta to szkodniki, czyli jelenie i sarny - zabij, nie wiem!!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem nie było podpowiedzi fotograficznej:) PS. Zastanawiam się, gdzie Ty właściwie mieszkasz? My za jeleniami musimy uganiać się po wertepach, a Ty wyganiasz je z ogrodu! Co prawda byłem w Lublinie tylko raz, ale zauważyłbym chmary jeleniowatych wałęsających się po mieście! Tak, czy siak, zazdroszczę!

      Usuń
    2. W Lublinie można różne zwierzaki spotkać, szczególnie na spacerze z psem, a raczej suką - jeże, kuny, tchórze, lisy, bażanty, a czasami łosie - saren jednak i jeleni raczej nie. Natomiast mamy działkę kawałek od Lublina (tak ze 40 wiorst) i tam się różne rzeczy zdarzają - między innymi różne jeleniowate szkodniki, które wyjadają kapustę, sałatę, obdzierają z kory drzewka, albo je namiętnie łamią czyszcząc różki, jakby lasu cholery nie miały!!! :) :) :)

      Usuń
    3. Z tych zwierzaków potworzastych to tylko rosomak mi pasuje, bo zbyt zimnolubny na nasz klimat i odpowiednio agresywny i żarłoczny, ale on z tych co kości roztrzaskują zębami, a nie krew wypijają, chociaż to zwierzak łasicowaty.

      Usuń
    4. Dzisiaj na spacerze wypłoszyliśmy spod krzaka jakieś łasicowate stworzonko, kunę albo tchórza Nawet za bardzo się nie przejęło - podbiegło, zatrzymało się rozejrzało i poszło spokojnie dalej! :)

      Usuń
    5. Na pozamiejskiej działce, to może być poważny problem. Koleżanka Kurowicka ma to samo, z tym że jej w pracach ogrodowych pomagają dziki:) Tak, jak napisałem niżej, zwierzątko z postu, to faktycznie rosomak. Co prawda również nie wierzę, że to on stoi za sochaczewską makabrą, ale byłoby fajnie, gdyby wzbogacił naszą rodzimą faunę:)PS. Zastanawia mnie dlaczego kuna domowa ma się znacznie lepiej od swojej leśnej kuzynki. W Olsztynie te pierwsze widuję regularnie, a tych drugich nawet w naszych przepastnych lasach - brak.

      Usuń
    6. O, u nas są, bo miałem kiedyś "niezłą jazdę" (dosłownie), jak mi z lasu wypadły na drogę dwa baraszkujące gagatki, prosto pod koła - ledwie je slalomem ominąłem - jedna wskoczyła do rowu, a druga ostała się między kołami i w prześwicie pod samochodem nic jej się nie stało.
      A w okolicy Lublina można nocą spotkać różne stwory - borsuki, dziki, sarny, łosie - grasują nawet po trasach szybkiego ruchu! Problemem są sławetne zabezpieczenia, bo żeby wejść to zwierzyna nie ma problemu, ale zejść nie może i wędruje wzdłuż tych paranoidalnych parkanów.

      Usuń
    7. Ucieszył mnie bardzo ten komentarz, bo miałem prawie identyczną sytuację pod Giżyckiem. Tyle tylko, że to były młode łasiczki i było ich pięć. Pamiętam swoje zdumienie, gdy rzuciłem okiem w lusterko i zobaczyłem, że kompletnie nic im się nie stało:) Swoją drogą do dziś nie mam pojęcia, jak zdążyłem je policzyć, bo akcja była super szybka:) PS. Na szczęście odchodzimy już od tych płotów.

      Usuń
    8. Rano zeźliłem jakiegoś stwora, który zeźlony wydawał groźne odgłosy i trząsł gałązkami kasztanowca. Podejrzewałem, że to jakieś ptaszydło nie wpadło w zachwyt na widok Dreptaka pod starą wierzbą. Przy bliższym przyjrzeniu, okazało się, że to ruda wiewióra tak dokazywała, bo jej drogę zastawiłem. Ona mnie się wcale nie przestraszyła, ona na mnie nawrzeszczała i starała się wystraszyć!!! No to co miałem robić, poszedłem sobie. :)

      Usuń
    9. A widzisz! Ty nie cierpisz jeleniowatych, a ja z kolei tych rudych małp! Wszystkim się wydaje, że to taka słodka wiewióreczka, orzeszki pojada, a to bandyta pełnym pyskiem. Dwa lata temu miałem fotografować kapturki na gnieździe. Znalazłem ich 5, ale nic z tego nie wyszło, bo wszystkie splądrowała ruda!

      Usuń
    10. E tam, zaraz "nie cierpisz"! Uwielbiam! Ale nie w moim ogródku!!! :D :D :D

      Usuń
    11. W takim razie ja również uwielbiam wiewióry! Te szare z USA:)

      Usuń
  2. Są to oczywiście lamy rogate, nowy gatunek dla Polski. Jak to czupacabra nie istnieje? Sam widziałem jej zdjęcia na portalach z UFO i Archiwum X, więc wiadomo, jak coś istnieje w internecie, to musi istnieć naprawdę :-) Mimo wszystko, podoba mi się też ostatnie zdjęcie - taki fajny impresjonizm wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lama rogata nowym gatunkiem?! Ja laminą (w tym także rogatą) zajadałem się już w latach `80 ub.w.! PS. Czytaj ze zrozumieniem!! Nie wierzę "za dnia"!! W nocy w lesie wierzę we wszystko, co kiedykolwiek ujawnił internet! PS.2. A po co ja to wrzuciłem? :)

      Usuń
  3. Jelenia ustrzeliłeś pięknego :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Marcin, ale sam się ustrzelił wyłażąc nam przed obiektywy :)

      Usuń
  4. Jeleń fajnie "ustrzelony" :) a ostatnie zdjęcie to przedstawia pewnie tego potwora bo jest jak napisałeś w tekście " dramatycznie nieostre? " ;) no to musi być potwór :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprytnie kombinujesz, ale ... pudło! A myślałem, że to łatwa zagadka dla Dziada z Lasu:))

      Usuń
  5. Na ostatnim zdjęciu to wypisz, wymaluj, sfotografuj- chupacabra, dokładnie jak te z internetu. Ło matko, one naprawde tu są;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No Wojtek grubo pojechaliście z tym jelonem ,piękny w świetnym otoczeniu złapany. Wystawę obowiązkowo odwiedzam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grubo to on z nami pojechał. Pokazał się na chwilę, po czym zwiał i na dodatek zabrał dziewczyny! PS. Mamy nadzieję! Pamiętaj, że wiemy, gdzie mieszkasz!

      Usuń
    2. Pod taką groźbą nie widzę inaczej żeby tam nie być. :)))

      Usuń
  7. Czyżby rosomak? Ja bym bardzo chciała, żeby to był rosomak. Nikt mi nigdy nie chciał uwierzyć, że widziałam takiego rosomako-podobnego stwora w okolicy. I dopiero po dokładnym opisie pewien specjalista biolog uznał, że mógłby to być ten zwierz ucieknięty z hodowli na Białorusi. Podobno tam rosomaki hodują. Wojtku, zrób coś żeby jednak rosomak (ładny jest)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale jak widzę nie czytuje się regulaminu bloga! Pkt 675, ust.987 (str. 2398) WYRAŹNIE zabrania mi udzielania takich odpowiedzi. Za dwa dni wejdzie w życie pkt. 26783 ust. 978 (str. 12897) i wtedy z największą przyjemnością!

      Usuń
    2. Też jestem za rosomakiem. :)

      Usuń
    3. No dobrze. Zgadliście:)PS. Nic nie wiem o uciekinierach z hodowli, natomiast najbliższe stwierdzenie miało miejsce na Łotwie. Tyle tylko, że to był bardzo specyficzny rok (zamarzł Bałtyk).

      Usuń
    4. Widzisz Wojciechu, jak tak siłą dwojga komentatorów to i paragrafy jakoś tak diabli biorą. I hurra, zgadłam! Tra la la.

      Usuń
    5. Na zmasowany atak nikt nie poradzi. Nawet domorosły rosomakolog:)

      Usuń
    6. Domorosły rosomakolog to właśnie sobie poradził z wyprowadzeniem ataku. Brawo ja!

      Usuń
  8. zakładałem że chodzi o kuzynów Drakuli, ale oni zmasakrowanych świńskich zwłok nie zostawiają...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiem, że mgła potrafi czasem krowy zostawione na noc na pastwisku zadusić, ale żeby jakiś obcy naszą rodzimą świnię poturbował to nie mam pojęcia co za jeden, nietoperek wampirek?
    Foty piękne, a najbardziej mnie ujęła ta rozmyta łania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poturbował, to bardzo łagodne określenie:) Nie polecam jednak oglądania fotek, zwłaszcza przed i w trakcie posiłku:) PS. I po co ja setki takich zdjęć wykasowałem?

      Usuń
  10. Piękne jest piąte zdjęcie! Super uchwycona rodzinka :)) To to małe ma dziwnie mordercze spojrzenie - albo mi się wydaje. Może to mała, zamaskowana chupacabra.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzięki:) Wiesz, że możesz mieć rację! Dopiero teraz to zauważyłem i teraz zaczynam się zastanawiać, czy znowu iść do lasu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czupakabry może w górach nie spotkałem, ale opisywana przeze mnie kozica i Niedźwiedź spełniają wszelkie kryteria kryptydy (brak materiału zdjęciowego i dwóch pijanych górali za świadków). Piękne rogacze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dawaj chociaż zdjęcia tych górali! W końcu to też jakaś fauna:)

      Usuń
    2. W sumie - kiedyś także spotkałem w górach "zmasakrowaną świnię" - facet (ceper) ochlał się jak świnia a baba wpuściła mu tęgi łomot i zostawiła do rana na łączce koło wiaty... więc być może jak pokazuje doświadczenie i niektóre przekazy natchnione - ta czupakabra "to zła kobieta była" ? ;-)

      Usuń
    3. I tu trafiłeś w dziesiątkę! Tyle tylko, że nie mogłem tego napisać, bo feministki nie śpią, a ja o łomocie od aktywistek, jakoś nie marzę:)

      Usuń
  13. piękne :) i model dostojny! urocze spotkanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Kalina. Model faktycznie był dostojny, ale tylko przez moment :)

      Usuń