O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

czwartek, 12 stycznia 2017

O kurtce. Esej. Chyba esej.

Byłabyż zima czasem idealnym? Otóż byłaby, gdyby nie pewien mały szkopuł. Zima to zimno, a zimno to zwiększona liczba warstw odzieży. Pomijam nienawistne mi tzw. kalesony, gdyż używam ich wyłącznie w temperaturach, które nawet w Suwałkach uważa się za ekstremalne. Nie chodzi mi również o buty, którym niestraszny śnieg i woda, ale które mogą być problemem, gdy trzeba pojechać gdzieś samochodem (dopóki się nie przyzwyczaiłem miałem wrażenie, że prowadzę, mając nogi zatopione w dwóch wiadrach z ołowiem). Rzeczonym szkopułem nie są również czapki, rękawice, t-shirty, polary, wełniane skarpety itp. Jest nim ... kurtka!
Ileż ja już tego rodzaju odzieży przetestowałem! Wojskowe, strażackie, harcerskie i turystyczne. Pozornie elegancko-zamożne i takie, dzięki którym przygodnie napotkani ludzie wciskali mi do ręki drobne sumy, albo coś do jedzenia. Czarne, khaki, oliv, białe i woodlandy. Z brezentu, bawełny, płótna i gore tex`u. Do kolan i za kolana. Z kapturem i bez kaptura. Testowałem je wszystkie po kolei, ale  i tak zawsze pojawiał się jakiś problem.
W ubiegłym roku kupiłem sobie wreszcie coś, co teoretycznie mógłbym nazwać ideałem. Nabyłem mianowicie kurtkę-kangurkę. Maskuje, jest lekka (ale genialnie chroni przed wiatrem i zimnem) oraz - co ważne - posiada kieszeń brzuszną, w której swobodnie można pomieścić parkę kangurzątek lub, gdy ich akurat nie posiadamy - cały, terenowy dobytek. Jednym słowem, łażenie w niej, to sama rozkosz. W zasadzie mógłbym przechodzić w niej całe życie, gdyby nie drobny fakt. 
Myślę, mianowicie o tym, że … czasem trzeba ją zdjąć. I tu zaczyna się problem, o którym sprzedawca nie wspomniał, a powinien! O ile bowiem zakładanie rzeczonej kurtki nie sprawia trudności, o tyle zdejmowanie i owszem, gdyż razem z nią, ściąga się to wszystko, co mamy pod spodem. Pół biedy, gdy jestem sam, mam czas i, co najważniejsze, nie mam świadków. Gorzej, gdy wchodzę np. do popularnego lokalu gastronomicznego, którego właściciel nie oszczędza na ogrzewaniu. Wchodzę i zawsze mam dylemat! Zostać w kurtce, ryzykując udar cieplny, czy też zdjąć ją, wzbudzając ogólne podejrzenie, że lubię obnażać się w miejscach publicznych? I tak źle i tak niedobrze.
Długo kombinowałem, jak z tego wybrnąć, aż w sukurs przyszła mi krajowa kinematografia, a konkretnie film Marka Piwowskiego pt. „Przepraszam, czy tu biją?”. Niestety z uwagi na tzw. "roszczenia", nie ma już tego obrazu w internecie, więc nie mogę umieścić tu fragmentu, który mam na myśli. 
Jeżeli jednak macie ten film na płycie lub kiedyś "roszczenia" zostaną cofnięte, zwróćcie uwagę na scenę w zoo z udziałem Jana Himilsbacha przebranego za misia. I wtedy to właśnie będziecie wiedzieli, jak wybrnąłem z tej całej, mało komfortowej sytuacji.

PS. Poniżej fotki z krótkiego, popracowego wypadu za olsztyńskie rogatki.












29 komentarzy:

  1. Nie wiem co ciekawsze, klucz łabędzi, czy kombinujący lisek? Niezły połów, jak na drobny wypad za rogatki! :)
    Problem z kurtką mam podobny, ale jeszcze większy z czapką - jak ja nie lubię czapek!!! No i kalesony to jakiś koszmar! Jednak gdy przychodzą prawdziwe mrozy wszystko jest potrzebne i pomimo tony ubrań, nie idzie na dworze wytrzymać. Wiem, że kalesony, dres i watowane portki to jedyna recepta. A kurtka - w zimę stulecia przerobiłem impregnowaną kurtkę w ten sposób, że dołożyłem do niej podpinkę ze sztucznego futra (przepuszczalną!) i wielki futrzany kołnierz, który dawał się składać i zapinać na dodatkowy guzik. W połączeniu z ruską czapą, uszanką dawało to możliwość zasłonięcia całej głowy z twarzą. Na nogi skórzane, filcowe buty i trzy pary skarpet, w tym jedne wełniane, zrobione na drutach. Ale to była wszak zima stulecia - minus 20 stopni mrozu i wiatr prawie 90 km/h. W tym roku zimie jeszcze daleko do tamtej.
    Jednak na zasiadki rozważ pikowane waciaki i kwestię podpinki do kurtki z wielkim kołnierzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka specyfika Olsztyna. 15 jezior, rzeka w granicach miasta i lesistość > 40% :) W ubiegłym roku odjeżdżaliśmy 10 km od domu i już natrafialiśmy na pierwsze rykowisko! Twój patent na strój polarny wygląda ciekawie, ale chyba rzeczywiście nadaje się jedynie do zasiadek. Nie bardzo wyobrażam sobie, jak w tym wszystkim latać za łosiami, a potem wskakiwać do auta i ruszać dalej:))) Poza tym, gdzie ja dzisiaj kupię waciak? Gumofilce widuję w miasteczkowych wielobranżowcach, ale waciaków - nie.

      Usuń
  2. Kombinezon z alpaki, tego nawet z kangurką nie ściagniesz :))) oczywiscie na drutach robiony, lub na szydełku :)))
    Też mam dylemat: klucz czy lisek, chyba jednak trzy w jednym, bo ten lazur z tyłu.....

    o ten fragment chodzi? http://www.cda.pl/video/22448317

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kombinezon z alpaki powiadasz? Myślę, że słupki mojej popularności poszybowały by w górę, gdybym po ściągnięciu kangurki został tylko w szydełkowym kombinezonie z lamokształtnego stwora:)))) O ile tylko by mnie nie zabili, to stałbym się sławą we wszystkich lokalach gastronomicznych Ściany Wschodniej :))))))) PS. Dokładnie to! Wielkie dzięki!!

      Usuń
  3. Od czasów wypraw kajakowych i zdejmowanego przez głowę sztormiaka nie eksperymentuję z kangurkami. Lisie odbicie w wodzie to rarytasik, a i 2 emocjonująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Grażyna:) Ja od czasów wypraw kajakowych nie eksperymentuję z kon ..., ze sztormiakami:) Założyłem kiedyś takie żółte spodnie i kurtkę, a potem zrobiło się ciepło i gdyby nie pomoc kilku chłopa, pewnie wróciłbym tak do Olsztyna :)))

      Usuń
  4. Filmu tego nie oglądałam, więc nie wiem. Za fotografię podziwiam, piękne a zwłaszcza te łabędzie.
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zajrzyj do komentarza Wratiski. Jest tam link do tej sceny:) Dziękuję. Szkoda, że nie było krzykliwców, ale mam nadzieję, że jeszcze się pojawią :)

      Usuń
  5. Witaj, Wojtku.

    Twoja niechęć do kalesonów przypomniała mi dowcip o temperaturach bliskich zeru Calvina, kiedy cały świat przestaje funkcjonować i tylko Rosjanie ze stoickim spokojem wkładają podkoszulki :)
    Taniec dużych łabędzi imponujący. One w podobny sposób rozmrażają lód - właśnie godzinami bijąc łapami o powierzchnię. Jeśli nie wie się, gdzie mają takie swoje zimowe miejsca, można spacer po lodzie przypłacić nie tylko kąpielą.
    No i lisek-Adonisek śliczności :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i to pewnie niechętnie :) Nie słyszałem o takich łabędzich sposobach na zapewnienie sobie skrawka wody. Pojadę tam w weekend i poobserwuję. O ile oczywiście będzie jeszcze co bić łapami :) PS. Przekażę Adonisowi:)))

      Usuń
  6. Super zdjęcia tych cudownych ptaków,niesamowicie piękne ujęcia,a lisek super pozował,dał się podejść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Modraszko. Lisek nie tyle dał się podejść, co po prostu podszedł. Nie widział mnie, więc spokojnie sprawdzał, czy gągoły nadają się na popołudniową przekąskę:)))

      Usuń
  7. No to ja zagłosuję za gągołami, co się lisu nie dały. A kangurka to świetny ciuch, tylko faktycznie rozdziewanie się z niej nie jest eleganckie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach i tym esejem przypomniałeś mi piękną pieśń o kurtce niejakiego obywatela Garczarka (https://www.youtube.com/watch?v=H0ARX2aviSM)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tyle się nie dały, co - że się tak wyrażę - olały go całkowicie. Chyba skubane wiedziały, że nic im nie zrobi:) PS. Pieśń zacna!

      Usuń
  9. Lis "wyszedł" bardzo fajnie. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zakładam iż pod nazwą "kangurka" masz na myśli kurtkę wzorowaną na niemieckiej kurcie spadochroniarskiej? - potem była używana (wzór, bo oryginały już raczej się wykruszały), przez turystów i harcerzy do lat 80 XXw (a pewnie i dłużej, ale już z mniejszym natężeniem), była dla nas wtedy sznytem, symbolem i wzorem elegancji na szlaku i w schronisku. Otóż zdejmuje się ją tak: 1- rozsznurować na piersi i pod szyją, wyjąć prawą rękę z rękawa lewą trzymając za mankietz potem wyjąć lewą. Jest się wtedy jak w worku, następnie chwytamy za dół kurtki i podnosimy ją do góry i potem już tylko przez głowę... Proste, wystarczy popatrzeć jak rozbierają się niektóre kobiety, oczywiście tylko ma celach edukacyjnych! ;).

    Sam używam kilku warstw, polaru, i na to kurtka z windstoperem. Przy minus 20 i silnym wietrze robię w tym wiele kilometrów i jest mi milusio... Gorzej z rękawiczkami, bo te ciepłe są nieoperacyjne, a te operacyjne nie są ciepłe.

    Kalesony dopiero przy minus 10.

    Wiem że ktoś robi skarpety i rękawiczki z psiego podszerstka, podobno ekstra ciepłe, ale pewnie daje się wtedy jak bura mokra suka ;)

    Zdjęć nie komentuję... Kontempluję w zachwycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, tyle tylko, że bez sznurowania, ale i tak Twój patent wypróbuje jeszcze dziś. Zaproponowałem gŁosiowi, żeby wyskoczyć gdzieś, gdzie pracują, wspomniane przez Ciebie, instruktorski zdejmowania kangurek, ale z jakiegoś, niezrozumiałego powodu - tylko się na mnie obraziła:))) Z rękawicami faktycznie nie jest łatwo. Dlatego najlepiej nosić dwie pary: operacyjne, a na to ciepłe i większe z jednym palcem i koniecznie na sznurku. Co do psiej odzieży, to raczej nie. Psy lubię, ale niekoniecznie muszę paradować w ich sierści::)) PS. Dzięki!

      Usuń
    2. Kobiety tak mają, uważają że one coś robią najlepiej, a nawet jak nie robią, to że nam to nie jest do wszczęcia potrzebne...;)

      Usuń
    3. Jakbyś tu z nami był :)))) Faktycznie, nie da się Ich podejść. Ma wrażenie, że w tzw. toku dostały zdecydowanie więcej, niż my :)))))))

      Usuń
  11. Wojtku, o kurtce dowcipnie i sakastycznie, a ja nie o tym. Zdjęcia zapierają dech. Nie mogę uwierzyć, że tyle piękna widzę.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ultro. Taka jest właśnie nasza Warmia. Szkoda tylko, że to, co widać na zdjęciach, to już w zasadzie przeszłość.

      Usuń
  12. A nie możesz po prostu nie zdejmować tej kurtki przez całą zimę? Proste i skuteczne rozwiązanie :-) Drób fajny, ale lisek dzisiaj wygrywa :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mogę! To sprawdzony sposób ludów wschodnich republik radzieckich. Zakład się dwa kożuchy, okręca kilkakrotnie drutem i gotowe. Wiosną (czyli u nich w lipcu) przecina się druty obcęgami i przez dwa tygodnie można cieszyć się wolnością:)))

      Usuń
  13. W temacie kurtki mógłbyś porozmawiać z moim mężem, jak i w temacie fotografii, nie mogę go jednak namówić na założenie bloga. Te łabędzie są boskie, musisz mieć extra aparat i obiektyw, że o pasji nie wspomnę.Za tę pasję i wytrwałość podziwiam szczerze :-)
    Małego liska spotkaliśmy kiedyś na szlaku w górach, nie zbliżaliśmy sie za bardzo, żeby matki nie spłoszyć...

    OdpowiedzUsuń
  14. Akurat w przypadku tych łabędzi, sprzęt nie był najważniejszy:) Bardzo dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że wkrótce przeczytam pierwszy post w blogu męża, gdyż bardzo chętnie pogadam z kimś o kurtce i nie tylko:))

    OdpowiedzUsuń