"Za bogactwo się płaci. Za dużo się płaci".
Edmund Niziurski - Awantura w Niekłaju.
Zima (nawet ta najpodlejszego sortu) to dobry czas na fotografowanie biebrzańskich łosi. O tej porze roku zwierzaki przechodzą z brzezin i wierzbowych chwastowisk do wyżej położonych fragmentów Doliny, co umożliwia ucapienie ich na wędrownych szlakach lub w, okalających Biebrzę, borach. W tym roku pojawił się jednak pewien problem. I o tym właśnie jest ten post.
Tuż przed Wigilią zakupiłem, pierwszy, po latach przerwy, Przekrój. Numer to zacny, gdyż w sferze tak graficznej, jak i w tekstowej, nawiązuje do tych, wydawanych za panowania Imć Pana Redaktora Eilego (Raczkowski też jest!). I właśnie w tymże nowym/starym Przekroju natrafiłem na artykuł Pawła Cywińskiego traktujący o katastrofie turystycznej na Lofotach. Tekst to ze wszech miar godny polecenia, gdyż w prostych - choć niekoniecznie żołnierskich - słowach opisuje to, co może się wydarzyć, gdy tzw. turyści upodobają sobie nadmiernie jakiś skrawek Ziemi. Nie mam oczywiście zamiaru streszczać całego artykułu, gdyż ufnie zakładam, że albo go znacie, albo w sobotę o świcie popędzicie do kiosków. Generalnie chodzi o to, że cwani Norwegowie dogadali się z możnymi świata filmu, którzy to możni, za drobną opłatą, umieścili akcję animowanego filmu pn. „Kraina lodu” w lofotowskich sceneriach. I co? I oczywiście film odniósł sukces. Niestety, przyrodniczy efekt mariażu norweskiej przebiegłości i amerykańskiej kinematografii był zgoła odwrotny. Zgodnie z oczekiwaniami Lofociarzy, turyści nadciągnęli. Problem jednak w tym, że w liczbie, której tambylcy nie przewidzieli, a już na pewno nie przewidziała tego tamtejsza przyroda.
Zostawmy teraz Norwegię i wróćmy na Podlasie. Od lat jeździmy tam zimową porą i zawsze wracamy ze zdjęciami. W tym roku również udało się nam pstryknąć kilka fotek, ale było to znacznie trudniejsze. Nie dlatego, że zwierzaki udoskonaliły sztukę kamuflażu, gdyż mając już pewne doświadczenie tak, czy siak je znajdziemy. Kłopot w tym, że w tym roku, z jakiegoś powodu, zwiększyła się liczba ludzi penetrujących ten teren. O ile do tej pory byli to zwykle miejscowi lub fotografujący, o tyle teraz w biebrzańskich lasach pojawiła się pokaźna grupa spacerowiczów. Na domiar złego, część z nich uzależniła się od towarzystwa psów, co niestety jest dopuszczalne na niektórych szlakach (pod warunkiem oczywiście, że zwierzę znajduje się na uwięzi i w kagańcu).
I to jest właśnie wspomniany na początku problem. Dolina Biebrzy staje się coraz bardziej popularna. Taka sytuacja nie jest jednak obojętna zwierzakom, co potwierdziły m.in. badania prowadzone na kozicach w Tatrzańskim PN. Latem, gdy w górach zaczyna być tłoczno, u zwierząt tych znacznie wzrasta poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu, co to w skrajnych wypadkach może doprowadzić nawet do ich śmierci.
Cała ta sytuacja przypomina klasyczne, błędne koło. Parki narodowe po części utrzymują się z turystów, którzy płacą, by oglądać parkowe cuda. Z drugiej jednak strony, ww. turyści powodują, że te cuda zaczynają wyciekać poza park, co w dłuższej perspektywie spowoduje, że przyjezdni po jakimś czasie przestaną go odwiedzać i płacić.
I weź, bądź tu mądry człowieku.
PS. Może ktoś z Was ma jakiś pomysł jak to wszystko rozwiązać? Zapraszam do dyskusji.
PS.2. Reszta łosi w następnym poście.
I to jest właśnie wspomniany na początku problem. Dolina Biebrzy staje się coraz bardziej popularna. Taka sytuacja nie jest jednak obojętna zwierzakom, co potwierdziły m.in. badania prowadzone na kozicach w Tatrzańskim PN. Latem, gdy w górach zaczyna być tłoczno, u zwierząt tych znacznie wzrasta poziom kortyzolu, czyli hormonu stresu, co to w skrajnych wypadkach może doprowadzić nawet do ich śmierci.
Cała ta sytuacja przypomina klasyczne, błędne koło. Parki narodowe po części utrzymują się z turystów, którzy płacą, by oglądać parkowe cuda. Z drugiej jednak strony, ww. turyści powodują, że te cuda zaczynają wyciekać poza park, co w dłuższej perspektywie spowoduje, że przyjezdni po jakimś czasie przestaną go odwiedzać i płacić.
I weź, bądź tu mądry człowieku.
PS. Może ktoś z Was ma jakiś pomysł jak to wszystko rozwiązać? Zapraszam do dyskusji.
PS.2. Reszta łosi w następnym poście.
Reszta łosi? Litości! ;-)
OdpowiedzUsuńA wniosek jest taki, że nie ma już dla mnie miejsca nad Biebrzą...
Ewa! Mówisz i masz! Tam miejsca starczy dla wszystkich!
UsuńPsy to zmora parków narodowych. Są trzymane na smyczy i w kagańcu - ok, ale puszczać je wolno na dzikim terenie... Straszą spacerowiczów, o zwierzętach już nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia, jak się zachowują turyści nad Biebrzą. Jednak z doświadczenia nabytego w czasie wędrówek po Kampinoskim PN wiem, że może być nieciekawie. Chodzą tacy, wrzeszczą, szeleszczą kurtkami, pachną perfumami na kilometr wokoło. Tak bardzo zakłóca to spokój lasu...
Argument z perfumą poniżej pasa - jak się, idąwszy w odwiedziny, wizytowanego szanuje, to się człowiek zlewa całym flakonem - wiadomo. Nam tu na ulicach w stolicy też nie jest łatwo oddychać, zapewniam.
UsuńNie ma znaczenie, czy pies jest na uwięzi, czy nie. Zwierzaki i tak panikują, a przede wszystkim odchodzą z takiego miejsca. Co ciekawe nie przeszkadzają im jakoś wiejskie łańcuchowce, gdyż często można spotkać takie np. łosie tuż przy wsiach:) PS. Ekolandia, nie wiedziałem, że macie smog perfumowy. Ciekawe, dlaczego media o tym milczą? Przypadek, czy spisek?
UsuńBo wsiowy pies daje inaczy niż miejski i nawet skowyczy inaczy. A ten miejski psia jego jucha, to tak całkiem inaczy że nijak jak ten wsiowy, a tego wsiowego to już lasowa gadzina zno, ino tego miejskiego wcale nie zno to i się boi!
UsuńMam inne doświadczenia z Podlasia, ale chciałbym Ci wierzyć! Tam, miejscowe kundle, to elita kłusownictwa :))
UsuńJasne że tak ale swojska! Zauważ jak koleś kolesia kosa przeżegna to najwyżej lokalne gazety na ostatniej stronie w kolumnie kryminalnej wspomną, a jak przybysz jakiś, to od razu wrzask na całą Polskę!
UsuńJak ktoś kogoś kosą przejedzie, to nikt o tym nie pisze, bo nie ma, ani winnego, ani poszkodowanego:) Taka okolica:)))
UsuńSam wszak popularyzujesz, turyści uwiedzeni jadą w Biebrzu upuścić własnego kortyzolu, a potem pretensje, że dziczyźnie źle!
OdpowiedzUsuńPopularyzuję, a owszem. Tyle tylko, że byłem przekonany, że nie czytają tego właściciele psów. A tu masz!
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńJak to "najpodlejszego sortu"? U nas dwa dni sypało, a dziś ma być dwadzieścia jeden na minusie.
U nas lasy i jeziora, więc "turystów" znamy doskonale. Może by tak godziny spacerowania określić? Np.: m-dzy 1.00 a 1.30 w nocy... Rozmarzyłam się :)
Bursztynowe trzciny robią wrażenie, a samotny łoś w trzcinowisku wygląda jak mustang z prerii :)
Pozdrawiam :)
Teraz zgoda, ale jeszcze do przedwczoraj był to jednak podły sort:) Bardzo dobry pomysł z tymi godzinami. Ja dorzuciłbym jeszcze spacerniak, bo co się będą ludziska po lasach gubić? :))) PS. Mustanga pozdrowię przy najbliższej okazji! :)
UsuńCzemu nie ma mojego komentarza z wczoraj nie wiem, ale , o ile pamiętam napisałam, że najpierw była turystyczno świąteczna moda na Tatry, potem na Sopot, a teraz na Podlasie. Taki los pięknych miejsc. Dzisiaj rano TVP2 pokazała brytyjski film o żurawiach w którym też było o Podlasiu, to co się dziwisz, że jest sławne tylko żubrów. Trójeczka niezwykle urokliwa.
OdpowiedzUsuńJakich żubrów, to przez ten mróz, oczywiście tylko łosi żal.
UsuńWszystko jest OK, dopóki przyjeżdżają ludzie, którzy coś tam wiedzą na temat Doliny. Gorzej, jak przyjeżdża przypadkowy turysta, który park narodowy traktuje, jak ... park:) PS. Ciekawe przejęzyczenie :)) Zapraszamy w niedzielę :))
UsuńMoje psie daje gorzej od wsiowego burka, dziki się jej na boją, w zasadzie nawet koty się nie boją...
OdpowiedzUsuńAle po PeeNach z nią się je szwendam i rezerwaty też zostawiam bokiem.
Turyści to plaga! Chcą "atrakcji" i "płacą"... A to znaczy że wymagają i jest klapą, zadeptują, zakrzykują, zasmradzają, zasypują śmieciami, najgorsze są matki z małymi dzećmi i nawaleni piwem debile.
Mamy przykład z TPNu ale gdzie indziej wcale nie jest lepiej.
Nie wiem co jest atrakcyjnego dla matki z dzieckiem w rezerwacie? Podobnie dla debila nabombionego piwem? :)
UsuńMakro, wiem, że wiesz więcej ode mnie na ten temat. Co do TPN, ostatni raz byłem tam w latach `80 i pewnie nigdy już tam nie pojadę. Dreptaku, nie słyszałeś o wycieczkach zakładowych? Może matki i debile też mają swoje zakłady. Przywieźli, to i są:))))
UsuńDreptaku - otóż ja też tego nie wiem, ale wiem że znajdowałem pieluchy wyściepane w krzaki z w samym sercu PPN (tataś tataszczy dzieciaka w nosidle a mama go dogląda... i tak to potem wygląda).
UsuńA napompowanych piwem debili spotykam także w TPN (małych dzieci mniej, bo wnoszenie trudniejsze i mamy się boją że dziecku "żyłka w główce pęknie na skutek obniżenia ciśnienia atmosferycznego" - popatrzcie jakie uczone) praktycznie w każdej dolince poniżej dętki ze szczególnym uwzględnieniem drogi na Morskie Oko. Piszę o górach bo je znam prawe na co dzień, ale podobnie widziałem np w Sowińskim... Zasadzie chyba tylko Magurski jest stosunkowo wolny od tałatajstwa, do dojazd marny i "atrakcji" brak.
Problem jest w zasadzie nierozwiązywalny. Generalnie ideałem jest turysta, który przyjeżdża i nic nie robiąc wyjeżdża. Niestety turysta bywa ambitny, a nawet czasami bardzo ambitny. Taki nadaktywny to już szkodnik niepospolity! :)
OdpowiedzUsuńZwierzyna jest uczulona na zainteresowanie. Reaguje nadmiernym popłochem, gdy widzi (czuje) kierujące się w jej stronę twarze, wzrok i hałasujące drapieżniki. Każdy pies, to drapieżnik i śmiertelne zagrożenie. O tym, że większość z nich to kompletne ciamajdy, zwierzyna nie ma pojęcia. O tym, że te "drapieżniki" nigdy nie jedzą nawet surowego mięsa, też nie. :)
Co zrobić? Nic nie robić. Jakoś to się musi ułożyć i samo utrzymać w równowadze.
Nic nie robić, głównie z tego powodu, że nic zrobić się nie da (chyba, że system edukacyjny zareaguje na problem, ale jakoś w to nie wierzę). Parki są też dla ludzi "i co mi Pan zrobisz, że nie powiedzieli mi, że to jakiś park?" Mam tylko nadzieję, że większość z niepospolitych stwierdzi, że to nuda i już nie wróci:)
UsuńPanowie! Już pisałem że lud potrzebuje chleba i igrzysk! Czyli dajmy im na obżeżach PNu. jakiś pawilon, punkt widokowy ścieżkę przyrodniczą, plac zabaw, postawmy im paśnik (znaczy budkę z bigosem i kebabem), szalety zróbmy jakiś malowniczy totem żeby mieli sobie na tle czego robić zdjęcia! 99,9% dalej nie wlezie a pieniądze zostawi.
UsuńI to teoretycznie byłoby jakieś rozwiązanie. Problem tylko w tym, że BPN, to nie TPN W Dolinie nie ma Krupówek, totemów itp. Tam, poza Parkiem tak na prawdę nie ma niczego, co skusiłoby lud. I co dalej?
UsuńWykopać dołek, narobić błota... niech się paćkają. Wymyślić jakiś totem ustawić w miejscach omijanych przez zwierzaki - niech sobie zdjęcia robią.
UsuńWybudować schroniska, będą meli gdzie łazić...
To jest pomysł. Można jeszcze tablice poustawiać na parkowych granicach, że wścieklizna grasuje, to przynajmniej psy zostawią w pensjonatach:)))
UsuńJejku, trójka feministyczno-romantyczna, piękna w moim krajobrazowym uznaniu!AJ:)
OdpowiedzUsuńFeministyczo-? Ciekawe:)
UsuńWojtek należy odwrócić trend parcia na łono natury i wykreować tzw.turystykę wielkomiejską. Ludzie to kupią bo lubią iść za nową modą.Przyroda odetchnie i my przyrodnicy też spokój w terenie będziemy mieć. Podejmuj się zadania,załóż dodatkowego bloga o takiej tematyce,nadajesz się do tego idealnie bo posiadasz dar przekonywania ludzi :)
OdpowiedzUsuńWielkomiejska, też już ledwo zipie. Ale, wracając do daru przekonywania ludzi. Nie zapisałbyś mi przypadkiem domu w Raju i sprzętu? :))))
UsuńSłabo mnie przekonałeś jak na razie,ale próbuj,próbuj kto wie :))) Jak mnie przekonasz to dodatkowo gratis starą Kuszlową dorzucę "będzie pan zadowolony" ;)))
UsuńSt. Kuszlowa zadecodwałą! Biorę! PS. Majątek również
UsuńLedwie początek wpisu, a już dwa plusy - za cytat z klasyka i za to, że jestem skrajnie spostrzegawczym czytelnikiem :-) Temat turystyki trudny do opanowania. To tak jak z tymi biednymi plemionami - są biedne, chcą zarobić, więc zwabiają turystów, którzy płacą im za robienie z siebie, za przeproszeniem, szmat na pokaz. A potem plemiona mają więcej pieniędzy, ale do tego alkoholizm, zerwanie z tradycjami i kaca moralnego. Z turystyką przyrodniczą jest podobnie - albo coś może żyć po staremu, kiedy nikt o tym nie wie, albo może zostać rozdeptane masowym pojawem oglądaczy. A z innej beczki - krzyżówki rozwiązane?
OdpowiedzUsuńKlasyk wiecznie żywym!:))) Masz rację, to trudny temat i figę można z tym zrobić. Tak, jak napisałem wyżej, trzeba przeczekać. Bagna, wbrew pozorom, nie są takie wciągające:)) PS. Prawie:) Nie bardzo mam czas i natrafiłem na moje, ulubione miny:)
UsuńNiestety nie znam się na parkach, turystach i turystyce, ale wpadłam, bo zwabiły mnie piękne fotografie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
No i fajnie:) Dziękuję za odwiedziny i zapraszam częściej :)
UsuńJak się turyści zachowują nad Biebrzą nie wiem, bo... nie byłam ;) Ale oczywiście zabieranie psa do parku narodowego to przesada. Ludzie nie zawsze odpowiednio zachowują się w takich miejscach. Jednak to bardzo ważne, aby nie przeszkadzać mieszkańcom tych terenów, czyli dzikim zwierzętom.
OdpowiedzUsuńWilgo02, czas wybrać się nad Biebrzę! Przypadkowi turyści odejdą, a ... my zostaniemy!
UsuńSzczególnie spodobały się mi dwa pierwsze łosie takie w locie uchwycone No i oczywiście losiowo - sarnie spotkanko
OdpowiedzUsuńTe ostatnie łośko-sarny, to, chyba taki podlaski sposób na przyciąganie. Zawsze (ale to zawsze!) ostatniego dnia, coś się wydarza. Taka Biebrza!
UsuńJa mam tak zawsze gdy postanowie zakończyć grzybobranie. Natychmiast pojawiają się grzyby
UsuńA nie mogłabyś zakończyć tego grzybobrania w następny weekend? Bo mi się akurat wszystkie suszone pokończyły:)))
UsuńTrzecie zdjęcie...metafizyczne.....
OdpowiedzUsuńMam psa (nie maskotkę )i czytam Twój blog :)i sam mnie namawiasz na odwiedzenie Podlasia i Doliny :))) Co gorsza, mam też mocno nieletnie dziecko, co prawda już odpieluchowane ale za to niezwykle ruchliwe :) Jak było jeszcze podrośniętym oseskiem łaziłam z nim po górach w nosidle...widać nieodpowiedzialna jestem, bo żadne żyłki niestraszne mi były. Tylko, że od dziecka mam wpojone zabieranie swoich śmieci z sobą do domu lub najbliższego śmietnika, więc żadnych pieluch a nawet papierków po lasach nie rozrzucam, moje dzieci też nie :) W aucie posiadam saperkę/łopatkę służącą również do sprzątania.
Zdarza mi się zabierać i psa i dziecko na spacer do lasu, pies zawsze na uwięzi, dziecko biega luzem :))) Do PN psa nie zabieram, ani też w miejsca nazywane ostoją zwierzyny, dziecko a i owszem, bo najwięcej uczymy się poprzez zmysły nie z książek, a chcę, żeby kochała przyrodę, umiała się w niej zachować, odróżniała sarnę od jelenia czy nawet łosia, nie ma się co śmiać :)
buki od dębów a osiki od brzóz...a ponieważ starsze to wchłonęły, wiec metoda najlepsza..
Co do zlotów, to niestety rozumiem Twój ból...Przez lata jeździłam na Warmię w miejsce zapomniane, ciche...jak w 86 spadł śnieg, to przez tydzień żadne auto przez wieś nie przejechało, a sąsiad saniami w konia jeździł po chleb dla całej wsi do piekarni... teraz niedaleko jest SPA a kilkanaście kilometrów dalej 15 lipca lepiej nawet się nie zbliżać. Strach iść drogą, bo ruch jak na Marszałkowskiej....żal mi tego co zniszczono, wyciętych drzew wzdłuż dróg, rozrytych pagórków przez piaskownie, bo właściwie miejscowym się nie polepszyło....
piękny granat czerni....
UsuńWratisko, ja w dalszym ciągu będę Cię namawiał na wyjazd do Doliny. Z dzieckiem i psem. Psa można przecież zostawić w pokoju i spokojnie chodzić po parku. Poza granicami parku też jest ciekawie, a tam nie ma za bardzo czego płoszyć. Fajnie, że zabierasz dziecko w plener, bo niby gdzie ma się nauczyć tego, co dzieje się w przyrodzie? W szkole? Jakoś w to nie wierzę. Zloty były i będą. Miałem tylko nadzieję, że ominą Biebrzę, gdyż w porównaniu do Warmii jest jednak mniej atrakcyjna dla masowych. PS. Dokładnie. Wśród ptaków nie ma, ani jednego czarnego. Są wyłącznie kolorowe:))
OdpowiedzUsuń