Dziś pierwsza porcja fotek z Doliny. Jak widać (mam nadzieję!), źle nie
było, ale niech będzie przeklęty ten, kto wymyślił weekend majowy i ta, która
tchnęła w rodaków potrzebę spędzenia tego czasu poza domem. Ale do rzeczy.
Nad Biebrzę dotarliśmy w sobotę w porze nienachalnie wczesnej. Pierwsze
kroki skierowaliśmy oczywiście na festyn w Osowcu, czyli niezwykle urokliwą
imprezę, choć z jednym mankamentem. Osowieckie targi
odwiedzamy każdego roku, głównie dlatego, że można tam skonsumować coś na
szybko, nacieszyć oczy wytworami polskich i azjatyckich twórców o niekoniecznie
ludowej proweniencji oraz zorientować się, jak bardzo będzie źle podczas
kolejnych dni. Panuje tam niepowtarzalna mieszanina zabawy, lekkiego chaosu i
oczywiście wszechobecnego lansu (nigdzie indziej nie spotkacie tylu „fotografów przyrody” i „traperów”), czyli – innymi słowy - jest bardzo przyjemnie i wesoło.
Co zaś tyczy wspomnianego mankamentu, to nazywał się on „przenośna scena
muzyczna wraz z zawartością”. Żeby było jasne. Ja, Proszę Państwa, doskonale
rozumiem, że na różnego rodzaju festynach muzyka być musi. Zdaję sobie też
sprawę z faktu, że organizatorzy nie mieli środków finansowych na wynajęcie
tokijskich filharmoników, czy takiej np. Rodowicz i musieli posiłkować się
miejscowym aktywem śpiewaczym. Szkoda tylko, że nie zadbali o
umyślnego, który zasiadłby przy konsolecie i zamienił ten ideał hałasu w coś, co
nie wymuszałoby myśli o wygryzieniu sobie nawzajem błon bębenkowych!? Tego
nijak pojąć nie mogliśmy i dlatego właśnie, połykając w pośpiechu resztki przepysznego, tatarskiego fast food`u, daliśmy nogę do samochodu.
Grobla na Biały Grąd, która miała stać nam się domem na tych kilka dni,
przywitała nas upragnioną ciszą i spokojem. Nie było ludzi, więc okolica jawiła
się, jako ta sielska kraina z karłowatą brzozą w tle. Tyle tylko, że była to
krótkotrwała cisza przed burzą, gdyż festyn definitywnie się skończył i chwilę później nadciągnęła turystyczna horda zaopatrzona w dzieci, psy i plecaczki pełne
wiktuałów. Z przewodnikami płci obojga, z aparatami, lornetkami i - jak zwykle
- bez gumowców, czyli Sodoma, Gomora i Warszawa w jednym!
Ludzi momentami było tak dużo, że gdyby nie ewakuacja, miniony weekend przypłaciłbym, interesującą dla każdego psychiatry, sekwencją tików nerwowych lub wręcz zaistnieniem w lokalnej społeczności, jako tzw. Głupi Wojtek.
I nie chodzi mi nawet o samo fotografowanie. W takim miejscu i w takim czasie,
nawet zwyczajne przygotowanie sobie posiłku, to gastronomiczny striptiz i jestem
pewien, że moje skryte upodobania kulinarne zna dziś jakieś tysiąc osób z
hakiem, w tym wielu nieletnich.
Na zakończenie chciałbym coś wyjaśnić. Nie jestem przeciwnikiem turystyki
masowej, ani też gościem przekonanym, że Biebrza, to jego własność. Jak już
wielokrotnie pisałem, park jest dla wszystkich i ci wszyscy mają prawo go
odwiedzać. Nie będę jednak udawał, że erupcja demograficzna na wąskiej grobli pośród rozlewisk, to szczyt moich majowych marzeń.
PS. Po powrocie do Olsztyna zabiliśmy czarnego kurczaka (do kupienia na targowisku po 11,99 zł za kilogram) i po narysowaniu przy pomocy jego krwi magicznych znaków na kuchennej terakocie, złożyliśmy uroczystą przysięgę, że w przyszłości wszystkie majówki będziemy spędzać na, cudownie bezludnych, hałdach kopalnianych w Rudzie Śląskiej.
Jako turystka czuję się poszkodowana na opinii trochę. :D
OdpowiedzUsuńI w sumie, jeżeli te magiczne obrzędy z czarnym kurczakiem są reprezentatywne dla reszty Twoich upodobań, Wojtku, to ja się nie dziwię, że wzbudziły sensację wśród rzesz letnich i nieletnich.
Idę jeszcze raz bezinwazyjnie i niekonfliktowo pooglądać śliczne zdjęcia prześlicznych brodzących (??)
:D
Ale ja przecież napisałem, że nic nie mam do normalnych turystów, gdyż sam nim poniekąd jestem!!!! Chodziło mi tylko o liczebność przybyłych (choć do miłośników przyjeżdżania z psami do parku narodowego i wesołych, rozwrzeszczanych wycieczek, już coś mam). PS. Brodzących! :))) PS.2. Akurat czarnej kury, to tam nie jedliśmy :)))
UsuńZdjęcia niesamowite! :D Myślę, że dla takich ujęć walczących batalionów warto było jechać nad Biebrzę jak było tak dużo ludzi.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne zdjęcia znad Biebrzy! :)
Czy fotografował Pan ptaki tylko na Białym Grądzie?
Pozdrawiam
Dzięki Wilgo:) Warto, choć dosyć szybko wyjechaliśmy z Białego i wracaliśmy tam tylko na noc i świt. Na grobli fotografowałem mało, ze względu na opisywane wycieczki i małą liczebność ptaków. Większość zdjęć z tego postu zrobiłem w okolicach wsi Szafranki. PS. Na blogach mówimy sobie po imieniu, więc daj sobie spokój z tym "Panem":)
UsuńZdjęcia batalionów walczących we wsi Szranki to by dopiero było mistrzostwo ;)
Usuń(idę dalej oglądać)
Da się zrobić. Trzeba tylko przedziurawić wiejski wodociąg i masz rozlewisko. Sprawę nagłaśniasz w okolicy, tak żeby dotarło do batalionów i voila! Opcjonalnie możesz wywołać III wojnę światową, ale wtedy to będą trochę inne bataliony :))
UsuńWspaniałe zdjęcia ,chociaż ptaki dotąd mi nie znane.Stwierdzam ,że nad Biebrzą jest super,tyle ptactwa różnego , wnioskuję na podstawie Pana zjęć.
OdpowiedzUsuńDzięki Modraszko:) To, jak zwykle, zasługa przyrody, a nie pstrykacza. Niestety nad Biebrzą z roku na rok jest coraz gorzej, co zapewne wynika z, coraz częściej pojawiających się, suchych lat.
UsuńWyczytałam gdzieś, że jak spływ Biebrzą to tylko 25 osób w ciągu dnia i może dobrze by było zastosować te zasadę do reszty form, bo nie tylko normalni ludzie, ale i ptaki oszaleją. Zdjęcia oczywiście bajeczne :)
OdpowiedzUsuńSą takie limity, ale obowiązują tylko na określone odcinki rzeki i na określony czas. Często rozmawiamy o tym z Iwoną, ale jak to zrobić? Dziękuję:) Bardzo pomogła nam pogoda i same ptaki :)
UsuńNie przypuszczałam, że potrafisz z takim humorem opisywać perypetie wyjazdów weekendowych:-) Z tych samych powodów unikam niektórych imprez plenerowych w swoim mieście i okolicach, o Zakopanem już pisałam. Nawet w zacisznej Zawoi weekendy są nie do wytrzymania. Ptaki przecudne, światło hipnotyzujące. Dziś widziałam film o flamingach, które wykonywały przedziwny taniec godowy grupowo, jak wojsko...
OdpowiedzUsuńNie potrafię! To tylko surowy opis zaistniałej sytuacji :))) Niestety coraz więcej miejsc boryka się z tym problemem, a Zakopane to wisienka na tym, nieszczęsnym torcie. Właśnie dlatego od lat nie jeżdżę w Tatry i raczej już nigdy się tam nie wybiorę. PS. Dziękuję:) Akurat światłowo nam się udało, choć nie było to tak oczywiste :)
UsuńWiarołomcy, szkoda drobiu i tak doskonale wiemy że już za rok rakiem się z tej przysięgi wycofacie... ;) Zresztą, na Śląsku nie mają batalionów... :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że tak! A drobiu nie szkoda, bo doskonale skomponował się z ... włoszczyzną:)))) PS. Są! Przecież tam, aż roi się od wojska:)
UsuńZdjęcia fenomenalne. A turyści... cóż... dla tego wole spacerować z aparatem w tygodniu kiedy większość w pracy siedzi.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) My też, ale nie zawsze się to udaje. Albo światła nie ma, albo ... urlopu :))
UsuńZdjęcia niesamowite! Podziwiając je można wyczuć zapach soczystej trawy, bagna i kaczeńców. Po zdjęciach widzę, że mimo turystów warto było się udać nad Biebrzę.
OdpowiedzUsuńP.S czekam na zdjęcia z hałd. Z pewnością relacja i zdjęcia z tamtąd będą równie barwne i różnorodne ;)
Dzięki:) Zawsze warto, zwłaszcza gdy się stamtąd pochodzi i wie, gdzie można uciec :)) Hałdy będą za rok, choć nie obiecuję, że się nie złamiemy :)
UsuńMój Dziecek jak słyszy taką muzykę to twierdzi że "uszy mu krwawią" Na temat zdjęć się nie wypowiem, bo są cudne i mi żal że takich nie potrafię zrobić
OdpowiedzUsuńI tak właśnie prawie było. Impreza jest naprawdę super (polecam!!), ale dźwięki były momentami nie do wytrzymania, a szkoda bo posiedziałby człowiek dłużej nad szklanicą z piwem jałowcowym :)) PS. Każdy potrafi!
UsuńPiękne foty, bataliony grupowe jak z okładki 'PBB', cudne, cudne :)
OdpowiedzUsuńDzięki Emm:) Mieliśmy fart, gdyż i trochę ptaków było i - o dziwo - także światła :) PS. Co to jest "PBB"?
OdpowiedzUsuńPtaki Biebrzańskich Bagien Kłosowscy :)
UsuńTo komplement z najwyższej półki! Dzięki Emm:))
UsuńZ tymi hałdami to ja bym się poważnie zastanowił,przecież to ulubiony teren doświadczalny niedoświadczonych quadowców. W zamian chciałem zaproponować wam nieczynną żwirownię,ale zdałem sobie sprawę że tam oni też mogą być. Jedynie aktywne wyrobisko żwiru daje wam optymalny cichy wypoczynek. W majowy weekend nie wydobywają piasku a pan Zenek pilnujący dobytku za flaszkę chętnie was wpuści i dzielnie będzie bronił przed oszołomami na czterech kołach. No i aspekt ekonomiczny po co na Śląsk,za Olsztynem mnogo takich dziur z piaskiem ;))) Zdjęcia batonów rewela :)
OdpowiedzUsuńCzyli rozumiem, że kierujesz nas do Żabiego Rogu? Coś mi się wydaje, że Ty znasz Pana Zenka i masz z nim jakiś układ. Ale nich Ci będzie. Następna majówka na żwirze :))))
UsuńTy to powinieneś i Rutkowskiego pracować:))) Wiesz bliska lokalizacja moich terenów co oznacza że będę stałym gościem waszego obozowiska. Zabiorę ze sobą worek młodych ziemniaków i coś tam powyciskamy w międzyczasie:)))
UsuńPomyślę na emeryturze:))) Będzie nam bardzo miło, zwłaszcza z powodu tych ziemniaków :)))
UsuńErupcja demograficzna na wąskiej grobli...phi!
OdpowiedzUsuńChyba nie widziałeś kolejek po czarne kurczaki w stolicy ;)
Ale raczej nie w majówkę, gdyż sądząc po rejestracjach przelicznych aut, Warszawa była raczej pustawa:) PS. Mogę podrzucić wagonik po dobrej cenie!
UsuńW takim razie chyba mogę się cieszyć, że na majówce nad Biebrzą mnie nie było. Ale zazdroszczę tak świetnego światła do zdjęć batalionów!
OdpowiedzUsuńI tak i nie. Najpopularniejsze szlaki były oblężone, ale jak się trochę zna teren, to sytuacja nie była najgorsza:)
UsuńI dlatego ja swoją majówke spędziłem prowadząc Małą Mi na pagórki naszej okolicy, gdzie wprawdzie nie było bezludnie ale:
OdpowiedzUsuń1 - i tak było mniej pipoli niż zwykle
2 - to myśmy inym zagladali w grille i szklanki a nie oni nam
3 - nikt nikogo nie udawał.
A cała opisana sytuacje znów prowokuje mnie do apelów aby BPN i LP zrobiły sciepę otwarły Biebrza Safari famili rozrywki park ;) co zdecydowanie zadziała jak przetak i oddzieli ziarna prawdziwych, twardych, błotochodnych fotografików przyrody, od mientkich, łykowatołikendowych przyrodniczych turystów, którzy pewne chętniej wybrali by sie do Legolandii (dzieci), Czerwonych dzielnic Tai Pei (dorośli mężczyźni), czy do Paryż na pokazy mody związane z promocyjnymi wyprzedażami (kobierty w kazdym wieku) - ale nie czynią tego bo za drogo, za daleko i ogólnie nie za bardzo, więc jadą nad Biebrzę.
A nie mogłeś tego proroczo napisać przed majówką?! Teraz, to i ja mądry jestem:) PS. Już Ci pisałem, że pomysł przedni, ale biznesmenów tam nie ma, park jest za biedny, a LP mają to gdzieś, bo nie ich teren :)) Poza tym, to ja już chyba wolę tych drugich od tych pierwszych. Przynajmniej nie wyglądają, jakby pół życia spędzili w Wietnamie. A dokładnie w wietnamskim MacDonaldzie:)))
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńA u mnie majówka w tumanach kurzu, daleko od domu i z fruwających nawet mola nie uświadczysz:(
Pozdrawiam:)
To gdzie Ty, na Panią Przyrodę, trafiłaś?! Na pustynię jakąś?
UsuńA zgadnij - zimno, mokro i wysoko:)
UsuńPozdrawiam:)
Czomolungma wiosną? :))
UsuńTe pierzaste, strasznie zawzięte juchy!!! U nas takich nie ma! :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia wreszcie prawdziwe, bo na ogół fotografowie skupiają się na widoku napuszonych samców i skromniutkich samiczek, a tu udało Ci się zrobić reportaż z bijatyki jak się patrzy!!!! Naprawdę jest co oglądać!!!
Co do turystycznej stonki, to ja nie wiem jak to leczyć albo zwalczać? Azotoxem się nie da bo zakazany! To może wrzucać do wody, albo co? :)
A problem rzeczywiście jest poważny, bo albo przyroda, albo stonka! :(
Pewnym rozwiązaniem byłaby jakaś rozkładająca się padlina w okolicy, ale kiedyś zauważyłem, że najbardziej to mi przeszkadza taki smrodek. Stonce jakby mniej. :)
Prawdziwe zawzięte juchy pokażę nieco później i zaręczam, że te są u Was na 100% :))) Dziękuję:) Co prawda nie udało nam się to do końca, ale jesteśmy zadowolenie, jak zwykle, czyli trochę:)) Problem jest, ale w przypadku Biebrzy na szczęście tylko w majówki. Potem sytuacja wraca do normy, czyli przyjeżdżają wyłącznie zapaleńcy, tacy jak my (jedziemy w najbliższy czwartek):))) PS. O tej padlinie będę musiał poważnie pomyśleć!
UsuńPrawdziwa "batalionowa grupa bojowa"! :D :D :D
UsuńTym razem nie po bataliony, ale nie napiszę po co, gdyż jestem trochę przesądny :))
UsuńAle opłaciło się bo sobie popodglądaliście ptasie zaloty.:-)
OdpowiedzUsuńP.S. Odpowiedziałam Ci u siebie.
Pewnie, że tak! Ale pomarudzić zawsze miło :)))) PS. Już wszystko załatwione:)
UsuńOtrzymałam.Wysłałam.
UsuńProszę o potwierdzenie jak dojdzie.
:-)
To super:) Powiadomię na 100%, ale pewnie dopiero po powrocie z bagna :))))
UsuńRycyki w kaczeńcach - będziesz ich żałował na śląskich hałdach.
OdpowiedzUsuńA wiesz, jaka niezwykła fauna bytuje na hałdach? Ja, prawdę mówiąc, nie wiem, ale za rok się dowiem!
UsuńDlatego ja w długie weekendy omijam wszystko co popularne. Nie jadę wprawdzie na hałdy do Rudy Śląskiej, ale na hałdach Kopalni Bełchatów już byłem, tylko ochrona kopalni mnie pogoniła :-)
OdpowiedzUsuńA co mieliśmy zrobić, gdy poprzednie były bez światła?! Ptaki nie będą czekać wieczność, więc zacisnęliśmy zęby i pojechaliśmy :)))
Usuń