O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

niedziela, 20 sierpnia 2017

Fotki, czy dokfotki?

       Tym razem bardzo krótko, gdyż pomimo tego, że wstałem o 3.00 i … nigdzie nie pojechaliśmy, czas przecudownie przecieka mi między palcami.
       Poniżej kolejna dawka żurawiowych - tym razem – chyba jednak już fotek. Tak na marginesie, w którymś z kolejnych postów, postaram się wyjaśnić, o co chodzi z tymi „fotkami” i „dokfotkami”, a przynajmniej, jak ja to wszystko pojmuję.
       Ponieważ miało być wstrzemięźliwie, pochwalę się tylko, że zostaliśmy chyba przyjęci do związku, na razie w roli kandydatów. Przyznam, że z jednej strony bardzo mnie to ucieszyło - z drugiej jednak - jestem pewien obaw, zwłaszcza gdy spojrzę wstecz i przeanalizuję swoje - nie najkrótsze już życie - przez pryzmat mojego uczestnictwa w różnego rodzaju grupach.
      Wszystko zaczęło się w przedszkolu, do którego zostałem zesłany w wieku urągającym wszelkim, międzynarodowym kryteriom, normom i konwencjom o chrakterze humanitarnym. To właśnie w tej, pierwszej w moim życiu, placówce opiekuńczo-wychowawczej, dotarło do mnie, że kompletnie nie nadaję się do funkcjonowania w sformalizowanych grupach, co zapewne było przyczyną moich rozlicznych buntów i jednej, ale za to spektakularnej, ucieczki. To, że w ogóle ukończyłem ten poziom edukacji pozostaje wyłącznie zasługą mojego ówczesnego, pozytywnego stosunku do jedzenia i świadomych tego faktu: kierownictwa instytucji oraz Ukochanych Pań Kucharek.
       Potem było harcerstwo, do którego wcielono mnie podstępem z uwagi na brak słuchu muzycznego i od razu skierowano na odpowiedzialny odcinek - bycia zastępowym. Wiem, że brzmi to dziwnie, więc spieszę wyjaśnić. Szkolna druhna drużynowa była jednocześnie nauczycielką muzyki, zastęp składał się z niechętnych resocjalizacji, młodocianych przedstawicieli marginesu społecznego, a ja chciałem mieć dobrą ocenę ze śpiewu. Interes był obopólny i czysty, jak łza podlaskiej prawiedziewicy, ale wszystko zepsuł (jak zawsze) mój antyspołeczny charakter. Koniec końców, zastęp rozwiązano w trybie nagłym, druhna dostała jakąś naganę, a ja - żeby dostać tę, upragnioną piątkę - wykonałem publicznie utwór patriotyczno-wokalny, co śni mi się po nocach do dziś, choć podejrzewam, że eksdruhnie-nauczycielce i reszcie słuchaczy - również.
       Po harcerstwie nadszedł czas kolonii, czyli letniego, zorganizowanego wypoczynku dla nieletnich, poczętych w trudnych, acz interesujących czasach środkowego PRL-u. Przysięgam na Panią Przyrodę, że w owym okresie byłem pełen, jak najlepszych chęci. Puławy, Warszawa i inne - tego typu kurorty – kojarzyły mi się z egzotyką, piosenką i beztroską, wakacyjną atmosferą. I pewnie mogłoby być naprawdę wspaniale, gdyby … nie to moje cholerne, niechętne nastawienie do tego rodzaju, grupowych inicjatyw. Rozpaczliwe listy do rodziców, wzniecanie niepokojów społecznych, biegunka … przyznaję, że chciałem nawet trochę umrzeć!
       Nauczony ponurym doświadczeniem, postanowiłem unikać tego typu sytuacji i zacząłem się świadomie izolować. Kolejne wakacje spędzałem samotnie w matecznikach, w - zapomnianych przez bogów i nietoperze - sztolniach lub – najchętniej – w dołach potorfowych. Niestety! Złośliwy los czuwał i szczuł, więc gdy tylko na chwilę wytknąłem nos z murszu, zaproponowano mi objęcie funkcji szefa Studenckiego Koła Zoologów.
       Nie mam pojęcia, czy był to rezultat przesilenia borowinowego, czy też efekt przypadkowego zetknięcia ze skażonym, sztolnianym stalagmitem, ale propozycję przyjąłem i … tak właśnie zaczął się początek końca wspomnianego Koła na szczęście powstrzymany przez kolejnego pretendenta do zaszczytu. 

       Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Jestem już po kilku, refundowanych terapiach, trzech i pół (kiedyś zbiorę się w sobie i wyjaśnię) bolesnych zastrzykach w brzuch i jednym, nie do końca udanym, egzorcyzmie. Wiem, co mam robić podczas antyspołecznego ataku i jak za pomocą biodegradowalnej torebki uspokoić oddech. Będzie dobrze! ... Prawda?






















60 komentarzy:

  1. tym razem pierwsze zdjęcie powaliło mnie na kolana.
    A tekst.... no cóż? Tak samo :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pierwsze zrobiłem, jako ostanie, czyli przysłowie się sprawdziło:))) PS. Dziękuję:)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Niestety było cudnie, ale mam nadzieję, że jeszcze będzie:)

      Usuń
  3. Jak mam pisać komentarz po takich fotkach? Rozpraszam się !
    Przedszkole- traumatyczne przeżycie , zaważyło na dalszych twych losach, nie wiem co to będzie więc z tą grupą...to zależy od Ciebie i od grupy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Przyroda jest bezkonkurencyjna i o tym sie nie dyskutuje, tylko z zachwytem i pokorą wchłania :)))
      Ale trzeba panie kolego mieć to coś, żeby takie zdjecia zrobić!!! i nie czatownię mam tu na myśli :)))

      Usuń
    2. Pewnie spora grupa ludzi chętnie by z Tobą podyskutowała, ale dzięki:) A tak na marginesie, czatownia to całkiem przyjemne miejsce, gdy ... już jest :)))

      Usuń
  5. Mnie jako czterolatkę zesłano na trzy miesiące do prewentorium....na kolonie odmawiałam wyjazdów, wolałam jechać na wieś i szlajać się po łąkach i lasach.......wszelkie próby uczestnictwa czynnego w rozmaitych grupach doprowadzały mnie do stanów.....powiedzmy irytacji......Po latach doszłam do wniosku, że jestem wilkiem samotnikiem :))))
    Życzę Ci, żebyś się tam `im do gardeł nie rzucił :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłem jechać na wieś, bo ... mieszkałem w takiej, sztucznej wsi:) Dlatego rodzice zaczęli wysyłać mnie do miast, ale na szczęście po drugim razie, zrezygnowali :))) PS. Dam radę. Zapisałem się na kolejny egzorcyzm:))

      Usuń
    2. Sztuczna wieś......czego to ludzie nie wymyslą...
      Trzymam kciuki!!!

      Usuń
    3. Sztuczna, gdyż to Instytut zbudowany od podstaw w latach `50 na dawnym uroczysku Klimkowo! PS. Dziękuję!

      Usuń
    4. To ty z uroczyska jesteś? :))) Trzeba było tak od razu :))))

      Usuń
    5. Mało tego! Są zapisy świadczące, że odbywały się tam sabaty czarownic! Tyle, że ja wtedy jeszcze malutki byłem:)))

      Usuń
  6. Wszystkie fotki są odjechane...Można tylko wzdychać...Czy mogłabym wypożyczyć sobie jedną z twoich dzisiejszych fotek i wrzucić na mojego bloga przy następnym moim poście?
    (oczywiście, zamieszczę informację o autorze zdjęcia)
    Oczywiście odmowę przyjmę z pokorą i ze zrozumieniem :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Qrcze nie wiedziałem że mam takiego kolegę buntownika, a na wyjeździe rykowiskowym taki grzeczny i poukładany. Z tym związkiem fajny pomysł, przetrzyj szlaki dla mnie w ich strukturze :) A zdjęcia kapitalne, niesamowity klimat z nich bije.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo cztery osoby, to nie grupa, a poza tym mieliśmy tajemny eliksir zgody :))) PS. Postaram się:)

      Usuń
  8. Super zdjęcia, poranne mgły świetnie wyszły. Sezon mgielny się rozkręca. A tekst... Opowiadany na żywo pewnie brzmi jeszcze lepiej niż czytany. Uśmiałem się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był dobry poranek, ale patrząc, co się dzieje nie byłbym takim optymistą, że cokolwiek się rozkręca:) Masz rację, więc, jak będziesz w Olsztynie, daj znać. Siądziemy z napojami i pogadamy:)))

      Usuń
  9. Klimat na zdjęciach doskonale dopasowany do treści notki. Gratulacje z powodu przyjęcia do związku. Tekst dowcipnie napisany, czyta się i od razu humor w górę!
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie mówię hop, tym bardziej po tym tekście :))) Cieszę się, że mogłem Ci poprawić humor, zwłaszcza że mój po oględzinach potencjalnego świtu już taki dobry nie jest:)

      Usuń
  10. Każdego dnia wsłuchuję się w głos żurawi gdzieś za ogrodem i wreszcie udało mi się je zobaczyć. Co za majestat. Miałam tylko telefon, zrobiłam kilka fotografii... i na tym powinnam zakończyć, nie opowiadać, nie pokazywać, bo wstyd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wstyd? Najważniejsze, że obserwowanie ptaków sprawia Ci przyjemność, a reszta to drugorzędna sprawa:) PS. Obserwuj ile wlezie, gdyż niedługo się to skończy.

      Usuń
  11. Wojtku, robisz takie zdjęcia, że ten związek, grupa (czy cokolwiek by to nie było) powinien przyjąć się do Ciebie, a nie Ty do niego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale zapewniam Cię, że są dużo lepsi ode mnie. Na szczęście takie poranne wyprawy, to dla mnie nie tylko fotki, ale coś znacznie większego:)

      Usuń
  12. Może byś tak do PIS-u wstąpił? A potem do Platformy, potem do Nowoczesnej, potem do Kukiza i do całej reszty po kolei... Rany, ale byłoby pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie? Raczej wcześniej udławiłbym się własnymi wymiotami :)))

      Usuń
  13. Tylko się nie przyznawaj teraz, że w związkach najbardziej lubisz nietłuste talerze. ;)
    No, już chyba wiem jaka różnica między fotką a dokfotką. Może się nie znam, ale przy obu wpadam w podziw, (nad przyrodą też, oczywiście, ale sama przyroda to nie wszystko - i z niej można zrobić nudy na pudy - musi być to odpowiednie pstryknięcie). Faktycznie, może we mgle zachwyt trwa dłużej (we mgle zawsze jest dłużej, nawet jeżeli się jest Królikiem czy Kubusiem).
    Hyhy, widzę, że Ty, tak samo jak ja, też musiałeś kombinować, żeby mieć piątkę ze śpiewu. :D
    I w ogóle - gratulacje związkowe i fotkowe. Jak wydacie album, to idę do księgarni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie oszalałem:)) PS. Wszystko to jest kompletnie subiektywne. Sam często nie wiem, co jest dokiem, a co nie, choć coś tam czuję, gdy pstrykam:) PS. Przy kompletnym braku słuchu, to na prawdę wyczyn:)))) PS. Mam nadzieję, że wiosną!

      Usuń
  14. Witaj, Wojtku.

    Też taka antyzwiązkowa byłam i jestem.
    Wbrew wszystkim znakom na niebie i ziemi, bo ponoć listopadowcy w gwiazdach mają przewodzenie zapisane:)

    Miejsc tak zapamiętanych już nie ma. Można je oglądać tylko na fotografiach zrobionych zaraz po wojnie przez fotograficzkę-pasjonatkę.
    Tak myślałam. Do dzisiaj. Przeniosłeś mnie w tamten czas. Dziękuję.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To największy komplement, jaki mógł mnie spotkać. To ja dziękuję.

      Usuń
  15. Takie fotki to tylko może być wynik egzorcyzmu.
    Przepiękne
    https://goodmorning73.blogspot.com/
    zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieudanego egzorcyzmu, że przypomnę!

      Usuń
    2. Że niby mgła, nastrojowo się zrobiło... Rozmarzyłam się..
      Pozdrawiam
      zolza73.blogdpot.com
      goodmorning73.blogspot.com

      Usuń
    3. Masz rację, choć żadne fotki tego nie oddadzą :)

      Usuń
  16. Ło Matko, te w tle latające! Znowu azją zapachniało i ten żuraw samotny wśród gęsi-społecznic! A wywód Szanownego to absolutnie doskonały przykład kreatywnej historiozofii. Cudowny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam się zachwyciłem, gdy to zobaczyłem. Szkoda, że słońce się spóźniło, a mgła się zasiedziała, bo byłoby jeszcze lepiej (większość żurawi zwiała przed czasem). Historiozof chyba brzmi dumnie? Czy jednak się mylę? :))

      Usuń
    2. Istotniejsze jest słowo kreatywna:)))))

      Usuń
    3. I taki właśnie będę miał pseudonim w partyzantce! Jak jeszcze kiedyś będzie jakaś partyzantka, ma się rozumieć!

      Usuń
  17. Byc moze "Egzorcysta" 1973..ulatwi zycie w grupie?? hmmm.
    Fotki, cacko..
    Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nie widziałem, więc muszę odświeżyć, ale nie liczę na zbyt wiele? PS. Dziękuję:)

      Usuń
  18. Nie zapomnij powiadomić, gdy wyjdzie album, czekam na niego.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno! Mamy nadzieję, że może uda nam się coś przygotować zimą lub na przedwiośniu:)

      Usuń
  19. Pierwsze zdjęcie chociaż bez ptaków mowę odbiera... Piękne wszystkie;)
    Tekst prześwietny! Aż Ci troszkę zazdroszczę;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeny, jak ja lubię takie przymglone zdjęcia. Zachwycające. Trochę tchu brak. -Agata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło:) Mgła jeszcze będzie i to pewnie nie jeden raz:)

      Usuń
  21. Nawet nie wiem, co napisać na te zdjęcia. Powalają. Super bomba wspaniałe. Tekst, jak zawsze ciekawy, nieco zabawny. Czy dobrze będzie? Hmm...będzie. :D

    OdpowiedzUsuń
  22. To ja może tak na przekór i "pod prąd".
    O tym co robisz już pisałem wcześniej i potwierdzam - to mistrzostwo w wielkim stylu. A teraz będą schody. Myślę, że mogę, bo z fotografią pożegnałem się w połowie lat 80' ub.w., gdy nastał świat cyfrowy. Wcześniej jednak udało mi się zarejestrować swój akces na hitowej wystawie "Venus 70" i być z tej wystawy zdyskwalifikowanym za ... niepełnoletność (http://foto-anzai.blogspot.com/2013/06/6-latkiem-w-referendum.html).
    Zgadzam się z Twoim podejściem, że "piękne jest to co nam się podoba i ... smakuje", bo człowiek już tak ma, że boi się nieznanego. Jednak w przypadku wybitnych arcydzieł liczy się także ich długotrwałość, L. da Vinci przetrwał prawie 600 lat, natomiast żywot najlepszych nawet zdjęć nagrodzonych przez "World Press Photo", czy „National Geographic” z reguły nie przekracza kilku kilkunastu lat. Niezwykle dołującym jest też to, że obecnie do "Google'a" codziennie trafia ok. 4 mld. zdjęć zrobionych telefonami, kamerami, itp. urządzeniami publicznego monitoringu.
    A sztuka? No cóż, to już było testowane ... liczą się dzieła tylko znanych osób. Kiedyś Ch. Chaplin (chyba) dla żartu wystartował w konkursie na sobowtóra ... Ch. Chaplina, i nie zakwalifikował się. Konkurs wygrali inni ... ;)
    Serdecznie pozdrawiam
    Andrzej Rawicz (Anzai)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeprasza, że z opóźnieniem, ale mój modem zaczął odmawiać, a dodatkowo łapiemy ostatnie (podobno) światło tej jesieni) Zaczną od schodów:) Masz 99% racji, pisząc o długotrwałości dzieł. Swoją droga, jestem fanem rysunków naskalnych (nie żartuję!), ale nie dlatego, że mają kilkadziesiąt tysięcy lat, a z powodu ich doskonałości. Ten 1% poświęcę jednak wytworom, które nie są stare, a wiem, że będą budziły mój zachwyt od zawsze. Kiedyś pisałem w blogu, że często popatruję na zdjęcie Wiktora Wołkowa, które gŁoś wycyganił kiedyś na moje urodziny i które wisi na naszej ścianie. Wiem oczywiście, że mało kto kojarzy już to nazwisko, ale dla mnie jest po stokroć ważniejszy od Leo:). Wiem także, że współczesna fotografia jest ulotna, ale jak mawia moja znajoma z Podlasia – „srej to!”. Andrzeju, Wiem też, że tak naprawdę myślimy tak samo i bardzo się cieszę, że ponownie tu zajrzałeś
      PS. Strona nie działa, a bardzo chciałem zobaczyć modelkę w obiektywie Nieletniego :)))

      Usuń
    2. No to faktycznie mamy podobne zainteresowania, bo mnie też pasjonują rysunki (a nawet malowidła) naskalne, szczególnie te owiane tajemniczością. Bo jak zinterpretować okoliczności powstania obrazów wykonanych kilka tysięcy lat temu w ciemnej grocie? Dla kogo one były robione? I dlaczego niektóre z nich są tak doskonałe technicznie?
      Strona działa, tylko czasami jest zbyt duży ruch (trolle blokują), nieraz pomaga klikanie w nieaktywne obszary strony. Może spróbuj pierw wejść na główną stronę.

      Usuń
    3. Dokładnie! I szkoda, że nigdy się tego nie dowiemy. Chyba :) PS. Próbowałem, ale w dalszym ciągu nic. Który to jest konkretnie post?

      Usuń
  23. Poważnie uśmiałam się czytając ten post, zwłaszcza fragment o nauczycielce muzyki :) Świetny styl pisania, niezwykle zabawny i coś czuję, że blog będę odwiedzać częściej, nie tylko ze względu na lekkość pióra, ale także fotografie. Piękne są te ptaki. Ta mgła sprawia, że chociaż zdjęcie ogląda się na monitorze, to ma się wrażenie, że jest się tam właśnie i obserwuje przyrodę. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło i oczywiście serdecznie zapraszam! Jeszcze dziś pojawi się kolejna porcja żurawi, a i mgły nie zabraknie:) Jeżeli jednak będziesz miała możliwość odwiedzenia takiego noclegowiska, to zachęcam, gdyż żadne zdjęcia nie oddadzą tego, co tam się dzieje:)

      Usuń