To już ostatnia porcja wiosennych fotek z Doliny, gdyż podejrzewam, że kolejny raz pojedziemy tam dopiero wczesną jesienią. Niestety, pełnia lata nad Biebrzą, to dosyć nieciekawy czas, zważywszy na lepkie - jak chińska wata cukrowa - upały, nienawidzące ludzi, wszechobecne robactwo oraz prawie całkowitą, przyrodniczą stagnację
Ale do rzeczy.
Ale do rzeczy.
Jak zapewne zauważyliście, solidny odsetek modeli na fotkach poniżej, to … bataliony. Stali Czytelnicy tego bloga zapewne wiedzą, że nie darzę tych ptaków przesadną atencją. Nie oznacza to oczywiście, że każdego dnia życzę im śmierci w męczarniach. Oznacza to tylko tyle, że każdego dnia ich nie lubię. Sam zastanawiałem się wielokrotnie, skąd bierze się we mnie ta, niezrozumiała dla przeciętnego ornitologa i poniekąd także dla mnie, niechęć do tych ptaków. Przecież żaden z nich nie zrobił mi nigdy nic złego. Nic mi nie wiadomo, żeby jakieś bataliony doniosły na moich krewnych i powinowatych świętej inkwizycji, carskiej ochranie lub gestapo. Nie podpaliły mi mieszkania, nie zbrzuchaciły córki, nie sprzedały mi Skody z cofniętym licznikiem i nie skopały mnie w zaułkach goniądzkiego, starego miasta za szalik LKS Promień Mońki.
Oczywiście wiem, że to - w pewnym sensie - wyjątkowe
ptaki. Wiem, że podobno (podobno, gdyż niby w jaki sposób to stwierdzono?) nie ma dwóch identycznie ubarwionych samców. Wiem, że odbywają spektakularne (powiedzmy!) toki, a potem lecą setki kilometrów do miejsc, w których samice samotnie zakładają gniazda, bo samce mają to gdzieś. Wiem, że w Polsce znajdują się na granicy wymarcia. Wiem, że znajdują się w logo Biebrzańskiego Parku Narodowego (ale tylko dlatego, że łoś był już niestety zajęty przez Kampinoski PN). Tylko co z tego i kogo to tak naprawdę obchodzi? Czy dzięki tej wiedzy świat stanie się lepszy, a ludzie przestaną ze sobą walczyć, by wszystkie, zaoszczędzone w ten sposób, środki przeznaczyć na ochronę batalionów? Czy znikną kleszcze, politycy, głód, choroby i hipsterzy, bo nie ma dwóch takich samych bekasowatych? Nie wydaje mię się, że zacytuję klasykę.
Co roku tysiące ludzi przyjeżdża nad Biebrzę tylko i wyłącznie dla tych głupich batalionów. Gdy wiosną siedzimy w naszym ukochanym gastropunkcie, czyli w "Barze u Dany" w Rusi nad Narwią, wokół nas nikt nie rozmawia o niczym innym, tylko o nich. Gdzie były widziane ostatnio?! Ile ich było?! Czy tokowały, czy tylko żerowały?! Czy trzeba stawiać budę, czy może wystarczy sama siatka?! Ludzie przyjezdne! Przecież w takich okolicznościach nawet zapeklowana z podlaską miłością i mięciusieńka - niczym kołderki aniołków - golonka potrafi stanąć w gardle lub boleśnie zakłuć w siekacze! Wszakże w Dolinie żyje 278 gatunków ptaków (z czego 191 to gatunki lęgowe), 50 gatunków ssaków i 18 gatunków płazów do kupy z gadami, a Wy ...
OK, już się uspokoiłem i naprawdę nie potrzebuję żadnego zastrzyku!
Zastanawiacie się zapewne, dlaczego po tym solidnym steku obelżywych inwektyw pod adresem nieszczęsnych batalionów, pokazuję tyle fotek tego, tak bardzo nie kochanego przeze mnie, ptaszydła? No cóż. Wytłumaczenia są dwa. Po pierwsze, kiedy pływaliśmy o świcie po rzece i rozlewiskach, bataliony zdecydowanie dominowały wśród wodno-błotnych i opierzonych. Po drugie zaś musicie wiedzieć, że fotografia przyrodnicza to ciężka, przewlekła i zła choroba. Zainfekowany nią człowiek-jużnieczłowiek, tysiące razy przysięga sobie, najbliższym i oczywiście Pani Przyrodzie też, że np. już nigdy nie pstryknie sarenki, gdyż milion jej wizerunków zapycha kolejny dysk. I co? I nico, czyli jajco! Wystarczy, że podczas standardowego wyjścia na jelenie spośród traw wytchnie mało przystojny łeb jakiegoś karłowatego koziołka-pośmiewiska łąki i natychmiast nasz schorowany mózg nakazuje wskazującemu palcowi (palcu?) wduszać przycisk migawki do oporu lub do czasu opamiętania się.
I właśnie dokładnie tak samo było w przypadku tych ... dywizjonów.
OK, już się uspokoiłem i naprawdę nie potrzebuję żadnego zastrzyku!
Zastanawiacie się zapewne, dlaczego po tym solidnym steku obelżywych inwektyw pod adresem nieszczęsnych batalionów, pokazuję tyle fotek tego, tak bardzo nie kochanego przeze mnie, ptaszydła? No cóż. Wytłumaczenia są dwa. Po pierwsze, kiedy pływaliśmy o świcie po rzece i rozlewiskach, bataliony zdecydowanie dominowały wśród wodno-błotnych i opierzonych. Po drugie zaś musicie wiedzieć, że fotografia przyrodnicza to ciężka, przewlekła i zła choroba. Zainfekowany nią człowiek-jużnieczłowiek, tysiące razy przysięga sobie, najbliższym i oczywiście Pani Przyrodzie też, że np. już nigdy nie pstryknie sarenki, gdyż milion jej wizerunków zapycha kolejny dysk. I co? I nico, czyli jajco! Wystarczy, że podczas standardowego wyjścia na jelenie spośród traw wytchnie mało przystojny łeb jakiegoś karłowatego koziołka-pośmiewiska łąki i natychmiast nasz schorowany mózg nakazuje wskazującemu palcowi (palcu?) wduszać przycisk migawki do oporu lub do czasu opamiętania się.
I właśnie dokładnie tak samo było w przypadku tych ... dywizjonów.
Samce cyranki.
Rokitniczka
Rybitwa czarna
Rybitwa białowąsa
Rybitwa białowąsa
Rokitniczka
Rybitwy białoskrzydłe
I jeszcze kilka widoczków z rzeki.
Cudnie. Cudnie. I ani jednego turysty nawet. No to dlaczego tak nie lubisz batalionów? :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) O tej porze doby turyści odsypiają grille. Na wodzie widzieliśmy wyłącznie miejscowych wędkarzy, a i to w nienachalnej liczbie:) PS. Sam nie wiem:)))
UsuńA te bataliony na drugim zdjęciu od dołu to chyba związałeś czymś, bo wyglądają jak na sznurku, :) widzę też znajome topole z okolic Goniądza, zdjęcia jak zwykle wspaniałe, na krótkie wypady nad Biebrzę wybieram się w tym tygodniu i w przyszłym, może mnie jeszcze komary nie zjedzą, a i będzie chłodniej.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Stary, fotograficzny trik z tym, że częściej używa się drutu:))) Widzę, że bardzo dobrze znasz Biebrzę. Tak to te topole:) Też byśmy pojechali, ale czas słaby, a odległość sporawa, czyli ... pozytywnie zazdroszczę:) PS. Daj znać, co tam słychać, gdy wrócisz z terenu.
UsuńWitaj, Wojtku.
OdpowiedzUsuńNa drugim od góry widoczkowym uchwyciłeś przejście do równoległego wymiaru:)
Dywizjony? Mogą być i dywizjony. Na własne uszy słyszałam kiedyś faceta używającego skrótu "baon" w odniesieniu do Twoich niefaworytów:)
Pozdrawiam:)
O tej porze na Biebrzy otwiera się niejeden teleport do niejednego wymiaru:) Zapewne słyszałaś określenie "baton" i przyznam szczerze, że niezbyt lubię ten "fachowy" żargon, którym posługują się specjaliści i "specjaliści":))
UsuńMoże nazwa Cię odrzuca, ale fakt, specjalnie urodziwe nie są.
OdpowiedzUsuńWidoczki rzeczne mnie urzekły, romantyczne bardzo.
Zbrzuchacenie córki - dziś mało kto tego zwrotu używa i czy to nie dziwne, że nasi przodkowie unikali nazwy CIĄŻA I PORÓD jak ognia, jakby kobieta stawał się przez to nieczysta...
Tak trochę odbiegłam od tematu, ale rybitwę czarną widzę po raz pierwszy u Ciebie.
Masz rację, to jeden z czynników. Nawet te z kryzami mogą najwyżej sprzątać u Pana Rycyka:)) Szczerze mówiąc nigdy się nad tym nie zastanawiałem, ale my Polacy w ogóle jesteśmy nad wyraz pruderyjni o czym szczególnie dobrze wiedzą np. lekarze :))) PS. To bardzo się cieszę:)
UsuńI faktycznie JAJCO!
OdpowiedzUsuńAle musisz się liczyć z tym, że kiedyś się umówią i porządnie Cię natłuką!!!!
:-)))
Natłuc, może nie natłuką, ale mogą wykonać nalot dywanowy zaraz po spożyciu solidnego obiadku:))
UsuńPodejrzewam że na bataliony przerzuciłeś niechęć do zwiedzających BPN. Natomiast zdjęcia czajek umieściłeś pomiędzy batalionami bym ponownie wkopała sie durnym pytaniem: Kto zacz?
OdpowiedzUsuńTo może być czynnik nr 2! Zdjęć czajek nie podpisywałem celowo, gdyż zaprzysiągłem sobie, że Cię wreszcie nauczę i zostaniesz światowej sławy czajkolożką!
UsuńMożliwe że terapia twa efekty jakieś przyniesie za lat 50
UsuńLiczyłem na 30-40. ale mogę poczekać i pół wieku!
UsuńBrakuje mi czajek na każdej łące, ich wiosennego wrzasku. Najpierw zniknęły krowy z pastwisk, a potem ich było coraz mniej. Ach - powinnam chyba napisać coś weselszego, ale tak mi to zawsze się kojarzy.
OdpowiedzUsuńNa szczęście populacja się odradza, a przynajmniej jest tak na Podlasiu i częściowo na Warmii:)
UsuńA ja myślę, że te bataliony to się przez tyle lat ''przejadły'' po prostu. Ile można wyżyć ciągle na tej samej konserwie? Niby te bataliony każde inne, ale obserwacje pewnie smakują tak samo. Dla mnie, chopa z Warmii, takie bataliony to egzotyk, dlatego cieszę oko ich zdjęciami w niemal każdym wpisie. Tutejsze tereny, jak wiadomo, nie są takim rajem dla ptaków wodno-błotnych, jak Biebrza. Ja na Warmii z rodziny bekasowatych widziałem jedynie: czajki, kszyki, dubelta, samotniki, rycyki, sieweczki obrożne, jakiegoś brodzca, może piskliwego i raz kuliki wielkie na przelocie. Nie najgorzej, ale też nienajlepiej... ale batalion na liście nie zagościł. Może kiedyś pokażecie mnie go w Dolinie...? :)
OdpowiedzUsuńA to z kolei czynnik nr 3:) Masz rację, gdyż każdej, ale to każdej wiosny widzimy je nad Biebrzą. Swoją drogą, jak na Warmię, widziałeś prawie wszystko. Bataliony też możesz zobaczyć, gdyż regularnie pojawiają się na rozlewisku. Co prawda bez kryz, ale są! PS. Kto wie, oże rzeczywiście kiedyś wybierzemy się w wiosenną Dolinę:)
OdpowiedzUsuńNa jakim rozlewisku? Ma pan na myśli jakieś konkretne, w mojej okolicy? :)
UsuńNie do końca w Twojej okolicy, ale całkiem blisko. Obiecuję, że zabierzemy Cię tam jesienią, ale jednocześnie musisz zrozumieć, że nie chcę upubliczniać tego miejsca w sieci:)
UsuńJasne, z oczywistych względów, tak będzie lepiej. Dzięki! :)
UsuńCzyli jesteśmy umówieni:)
Usuńkurczę - czekam na aligatory chyba z rok czasu - gdzie Ty chłopie jeździsz? tyle wody i żadnego kajmana, krokodyla nilowego - nędza i tyle - sam drób, a ja niespecjalnie gustuję. prędzej ta dziczyzna (czy zjadanie łosia w kraju jest dozwolone?). chyba za wcześnie wstajesz - pojedź jakimś popołudniem, to może w końcu coś się na łachach piachu zacznie wygrzewać.
OdpowiedzUsuńAligatorów nad Biebrzą jest bardzo mało, ale kupię takiego dmuchanego i specjalnie dla Ciebie trzasnę kilka fotek. W PS trochę się toto podretuszuje i będzie dobrze:)) Swoją drogą w Wenezueli fotografowałem kajmany, ale figa z tego wyszła, gdyż było już ciemno. PS. Jest o ile wcześniej go nie zabiłeś. Jeżeli po prostu znalazłeś truchło przy szosie - wcinaj do woli, tylko pamiętaj, że musi skruszeć (chyba, że leżał przy tej szosie od dawna i w upale):))) PS. W następnym poście będzie dziczyzna!
UsuńOj tam, ptak jak każdy inny. Opatrzyłem się ich w Ujściu Warty do oporu, więc ani mnie ziębią, ani grzeją.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że batalionice preferują brunetów? Blondyni kombinują randki na podszywanie się koleżeństwem z brunetami. Musi to być dla nich taka mała masakra ;-)
I o tym dokładnie jest ten post:)) Tyle, że w Dolinie ma status półbożka i to mnie nieodmiennie dziwi. Wiem i nawet miałem o tym napisać, ale jak zwykle przypomniałem sobie o tym fakcie już po opublikowaniu postu:)) PS. Jestem blondynem, więc mam kolejny argument, żeby łajz ie kochać:))
UsuńKompaniony (a może kampaniony? Od kampanii nie od kompanii?) ... po co tu dużo pisać? Ptak jaki jest każdy widzi, a jak nie widzi to pewnie ma kłopoty z oczami. Rzecz jasna ich fotografowanie ma tyleż samo sensu co górskie łazęgi czy gra w bierki. Na pewno jednak jest mniej krwiożercze niż filatelistyka czy numizmatyzm.
OdpowiedzUsuńI dlatego pozamykałbym tych numizmatyków i tych zwyrodnialców od znaczków pocztowych w cyrkułach! Bataliony zresztą też:)))
UsuńZ tymi sarenkami, to chyba o mnie napisałeś, bo mój dysk sarenkami jest zapchany do granic możliwości, a ciągle nowych zdjęć przybywa. Ja już z tą chorobą nie walczę...
OdpowiedzUsuńCzyli epidemia zatacza coraz szersze kręgi! PS. Ja czasem staram się postawić, ale wiem, że to i tak nic nie da :)
UsuńA u nas batalionów nie ma, więc mi się nie przejadły :))) Zresztą mięsa na tym niewiele :))) I nie wiedziałam, ze one takie różne, wręcz do siebie niepodobne. To już mniej się wróbel od mazurka różni :)))
OdpowiedzUsuńA chciałam powiedzieć, że się znajomością z Panem na prawo i lewo chwalę, zdjecia na ścianie się puszą i zachwyt wzbudzają. Dzieci się różne edukują...i tak w związku z tym poprosiłabym o jakieś ładne, ale i pogladowe zdjecie bataliona/ów z profilu albo en face, bo sama się zdecydować nie potrafię:) i jeszcze o Rokitniczkę na trzcinie bym poprosiła pięknie :)))
A w ogóle to piękne widoczki :)
I bardzo Ci zazdroszczę, gdyż jakaś część mnie (takie głosy w głowie) twierdzi, że moja niechęć/nienawiść jest pozbawiona sensu:)) PS. Bardzo mię miło i z przyjemnością, zwłaszcza że widzę światełku w tunelu czasu. Prosiłbym jednakowoż o długoterminowy detal, gdyż hurt mię przeraża, jak pająk pensjonarkę:))) Bataliony akurat są na magazynie i rokitnica też, więc wskaż fotki, a ja postaram się je przygotować:)
Usuńfajnie było tutaj zajrzeć meega fajny blog - polecam ! :)
OdpowiedzUsuń