O mnie

Moje zdjęcie
Olsztyn, warmińsko-mazurskie, Poland

niedziela, 20 stycznia 2019

Wreszcie jestem szczęśliwy


         Jak już wielokrotnie pisałem, od jakiegoś czasu wiodę żywot człowieka bez terenu i bez bliskich widoków na ww. Początkowo nie było to łatwe dla kogoś, kto kiedyś przemierzał droża i bezdroża Zielonych Płuc Polski, niczym ten jaźwiec w sadło zasobny, acz śmigły, a teraz w najbardziej ekstremalnych przypadkach skrycie podgląda sikorki za oknem lub - najczęściej - sąsiadkę. Podejrzewam, że jeszcze chwila, a wrócę do poziomu sprzed dekad i widok byle pierzastego pospólstwa będzie powodował u mnie palpitacje serca, szum w uszach i niemoc w lędźwiach, zaś blog (a w zasadzie to, co z niego zostało) stanie się czymś na kształt wstydliwego sztambuczka. Tylko powiedzcie sami, co złego jest we wzruszaniu się na widok ptasiego gminu i w byciu 50-sięcio letnią pensjonarką z brodą? I o tym, choć nie do końca, jest ten post.
         Tymczasem ... tak jest! Zgadliście! Szuflada i to na dodatek zbiorcza i - absolutnie bez fałszywej skromności - wyjątkowo dokfotowata. 

         Zapewne zżera Was ciekawość, jak wygląda przeciętny dzień człowieka pozbawionego kontaktu z przyrodą przez nieco większe Pe. No cóż, pomimo tego, że nie dane mi jest obcować z łosiem, żubrem oraz ptactwem wodno-błotnym, mój dzień paradoksalnie, aż skrzy się od niecodziennych zdarzeń.

6.02 - W mój, pogrążony w sennych mar ramionach, umysł wbija się - niczym dziryt poganina w biust chrześcijańskiej branki - wycie budzika, zapowiadające kolejny, cudowny dzień.

7.31 - Szybciutko otwieram oczy i wzrok mój bystry - niczym Wisła w dolnym biegu - pada na ciemną roletę zasłaniającą okno sypialni i ... pierwsza tego dnia niespodzianka. Okazuje się, że ciemność nie rolety  jest sprawką , gdyż tej prawie nigdy nie opuszczamy (sąsiadce też się coś pod koniec życia od ww. należy) tylko świt anielski o kuszącej barwie wnętrza kloacznego dołu.

7.37 - Nastawiam kawę rozpuszczalną (żeby się obudzić, gdyż ostatnio bardziej sobie cenię herbatę), sięgam po wonny, elektroniczny papieros o smaku kartacza i sącząc kawopodobny wrzątek, patrzę przez okno na miejskiego świata urokliwy pejzaż. Oj dzieje się tam, dzieje, jak - nie przymierzając - w świątecznej reklamie tuczącego napoju gazowanego. Na ławce przystankowej zgromadził się już lokalny aktyw kiperów, ulicą jedzie wesoła śmieciarka, by utknąć za chwilę w ulicznym, porannym zatorze, pies defekuje z ulgą na trawniku, gołębie walczą z mewami o kawałek grahamki, jednym słowem - sielanka. Trzeba jednak popracować i jakoś przeczekać znienawidzony i nikomu niepotrzebny środek dnia.

16.07 - Czas na odwiedziny sklepów spożywczych, stacji paliw i innych tego typu zwariowanych przybytków. Potem powrót do domu w korku, który pozwala odreagować dzień i zastanowić się nad nurtującymi ludzkość pytaniami: Schabowe, czy mielone? Kiszona kapusta, czy buraczki? Ziemniaki, czy kasza gryczana? Kompot, czy ciasto?

18.03 - Za oknem gęstwina, jakże upragnionego i mięsistego - niczym jucha wołu - mroku. To czas odpoczynku dla oczu korali wykończonych blaskiem urokliwie szarej, topniejącej masy pośniegowej. To czas zadumy nad nicością światła padającego na matrycę aparatu, to czas lektury, to czas trawienia (jednak mielone z kaszą i burakami) i czas peklowania golonki na wieczerzę dnia następnego. To ten upragniony czas!

19.24 - Noc za oknem trwa, niczym Wilczy Szaniec, albo inne Koloseum. Trwaj chwilo, chciałoby się powiedzieć, ale trzeba by dodać przypis dolny, na autora się powołać, a przecież szkoda każdej sekundy tego, umiłowanego, zaokiennego mroku.

22.14 - Powoli kończy się ten szalony dzień, pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji i niczym nie skrępowanej swawoli. Czas spać. Szkoda, że obowiązki nie pozwalają na obudzenie się następnego dnia dopiero po zachodzie słońca, ale cóż, takie jest życie.


PS. Oczywiście żartowałem i zaprawdę powiadam Wam, że przyjdzie taki dzień, że odkuję się okrutnie na niwie fotografii i dzień ten nastąpi niebawem HAHAHAHAHAHA (okrutny, gardłowy śmiech) ... Przepraszam, tak mi się wyrwało.



















62 komentarze:

  1. No, tacy to pożyją? Nawet Justin Bieber nie brzmi tak interesująco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak! Tym razem udało się bez pytajnika:)))

      Usuń
    2. Nie udało się... U mnie miał być wykrzyknik zamiast pytajnika.

      Usuń
  2. A ten malutki łoś to trochę do zająca podobny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to też łoś tylko palił w dzieciństwie i nie urósł:))

      Usuń
    2. ;)
      Miałem napisać to samo... Nawet kolejność zdnęcia policzyłem.

      Usuń
    3. Muszę je zacząć numerować, żeby łatwiej Wam było mnie dopaść:))

      Usuń
  3. Może zacznij hodować jedwabniki, albo inne motyle bo stoczysz się rychło w otchłań szaleństwa. Jakbyś się zdecydował poobserwować balet obudzonej muchy pod kuchennym sklepieniem to czekam na opis, będzie na pewno powalający.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skąd ja Ci w styczniu wezmę motyla, czy innego jedwabnika? Drożdże sobie hoduję w lodówce, ale na razie są mało kontaktowe o aportowaniu nawet nie wspominając:)) PS. To jest jakiś pomysł z tą muchą!

      Usuń
    2. Z Allegro mój drogi, poczwarki zamawiasz do słoika i będzie. A nad muchą się zastanów, to może być esej życia.

      Usuń
    3. To już wolę nałapać w sezonie, jak za pacholęcych lat:) PS. Już szukam gadziny!

      Usuń
  4. Ciasto zdecydowanie. Chociaż kompot też kusi. Szuflada nadobna i na pociechę Ci powiem, że o 18.03 to nawet w przyrodzie jest ciemno niczym ten, no, ciemno jest bardzo. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej jedno, drugie i cuksy na koniec:)) PS. Wiem, ale co w przyrodzie, to w przyrodzie:(

      Usuń
  5. No widzę, ze bardzo poważne dylematy egzystencjalne roztrząsasz...ale jak mówią najstarsi górale, trzeba pobyć trochę w domowych pieleszach, by zatęsknić do lasu.
    Tak też i my zrobiliśmy i bingo! Trafiliśmy stado gęsi, łabędzie, kilka sarenek i dwa drapieżniki... wiem, że to nic szczególnego, ale dla takich jak my mieszczuchów to istne safari:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja już siedzę tak prawie dwa miesiące!!! Obiecałem sobie jednak, że pierwszy dzień ze światłem i daję nogę do przyrody! PS. Co ja bym dał za sarenkę:(

      Usuń
  6. Myślałeś o wizycie u psych..., no nie wiem przy pierwszej godzinie włosy stanęły mi dęba, a przy reszcie pomyślałam, że zwariowałam. to rozpaczliwy list z więzienia. Słyszałam od znajomej, że na Plusznym (nie zamarzło) jest zatrzęsienie ptactwa. Wybierz się chociaż na 15 minut. zasoby szufladowe piękne, ale jednak mały , malutki teren...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak to niestety trochę wygląda, ale psych ... sobie na razie daruję:)) Teoretycznie mógłbym gdzieś jechać, ale szkoda mi gŁośki, która odbiera to wszystko zdecydowanie gorzej ode mnie. Nad Pluszne trochę daleko, ale znam inne, fajne miejsce, tylko musi być mróz, no i oczywiście jakaś namiastka światła.

      Usuń
  7. To wszystko dlatego, że jakieś chlapy kawopodobne pijasz :) Gdybym takie coś pijała wyskoczyłabym do Żabki na kawę :) Łosiobisty Łoś ma mordkę stworzoną do głaskania. Jak kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się przyzwyczaiłem, więc nawet ta lura mnie trochę paca:))) Ma, ale gry kiedyś ta mordka stanie na Twojej drodze, powściągnij głaskaniowe zapędy, gdyż to nie do końca jest koteczek:)))

      Usuń
  8. Po przeczytaniu jakze pieknego tekstu, uratowaly mnie od samobojstwa sliczne fotki pluszowych zabawek. Ja wiem, ze one nie sa do miziania, ale wygladaja tak miziasto!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z takich zabawek zaatakowała kiedyś gŁośkę, która nie zauważyła, że znalazła się między klępą, a łoszakiem. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, jeżeli nie liczyć lotu w powietrzu zakończonego lądowaniem w torfie:))

      Usuń
  9. Jesteś uważnym obserwatorem wnikliwego ujmowania mojej rzeczywistości:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Elk River, co tu więcej pisać. Tyle najwyżej, że może kakao.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To znaczy, ja wiem, że mus to mus. Przymus zamieszczenia komentarza, na przykład. A kakao na przebudzenie. Wygrał Środkowy; Bengalski mówi, że zaimponowała mu jego postawa.

      Usuń
    2. Niestety taki los, ale mam nadzieję, że przejściowy. Pozdrowienia dla Bengalskiego:)

      Usuń
    3. Dlaczego po kliknięciu na Twój profil pojawia się coś takiego? Profil jest niedostępny
      Nie można wyświetlić żądanego profilu usługi Blogger. Wielu użytkowników usługi Blogger nie zdecydowało się jeszcze na upublicznienie swoich profilów.
      Jeśli jesteś użytkownikiem usługi Blogger, zachęcamy Cię do włączenia dostępu do swojego profilu.

      Usuń
  11. Buraczków nie cierpię. A to dlatego, że pewna wredna istota jak jest do mnie zaproszona na obiad trzydaniowy i jeszcze ciasto-niebowgębie - to i tak zawsze powie przy wyjściu że najbardziej lubi buraczki.
    Zdjęcia jak zwykle oblecą- a najbardziej to to z tym zającem na pierwszym planie.
    Przyznaję Ci Grand Prix za całokształt - może być???
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buraczki są w dechę! Ja je uwielbiam, ale wyłącznie w towarzystwie mielonych:)) Oczywiście, że nie! Wolałbym ciasto-niebowgębie:)))

      Usuń
  12. co też ta nostalgia z człowiekiem wyczynia. skoro można zatęsknić do bigosu, więc czemu nie do bagien? gdybyś tak uchwycił, jak rączy jaźwiec z krwią w oczach morduje mielonego z buraczkami, od razu zrobiłoby się cieplej. swojsko - może nie bagiennie, ale blisko natury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tęsknię i do bigosu i do bagien i do wszystkiego, co nie jest trawnikiem:) Obiecuję, że gdy wreszcie wylezę, to postaram się zanęcić!

      Usuń
  13. Paczaj jakie ty masz pojemne szuflady Wojciechu. Tyle łosi się zmieściło! I nawet ten z zającem cudak, też gdzieś do snu zimowego ułożył był się w zacisznej szufladzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niestety widać dno, więc za czas jakiś będę musiał zamieszczać fotki Zatorzanek, choć to chyba nie do końca legalne:)))

      Usuń
  14. Gdyby jeszcze codzienne pranie to można by napisać, że życie jak odbite z matrycy. Ale żeby już o 22 minut 14 być w łóżku? Na to trzeba urodzić się mężczyzną. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pranie robię co trzy dni, więc mam szalone życie:))) Ale o co chodzi? Jak wstajesz nad ranem, to i kładziesz się, jak PP przykazała:))

      Usuń
  15. Cały ten splin to wynik (będę do bólu szczery... a nawet będę się do bólu szczerzył) twojej gigantomanii!
    Gdybyś zakopał pomiędzy przetartymi skarpetami (wiesz, takie co to chodzić wstyd, a wyrzucić szkoda) swoje teleobiektywy, a zamiast nich swe body (nie mam na mysli bielizny) uzbroił w makroobiektyw, to mógł byś polować na całe stada rybików pasące się w wilgotnych pieczarach pod doniczkami, lubo odkrywać pasjonujący świat stawonożnych jadowitych bestii wiszących pod sufitem...
    No ale jak ktoś musi mieć dużego okaza...
    Freud by to po swojemu pewnie skomentował...
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich skarpet mam pół szafy, więc chować mam gdzie. Tyle tylko, że ja jakoś nie mam serca do tych rybików i innych pozbawionych kręgosłupa (pomijając ważkoloty, ale to akurat produkt uboczny chłodzenia kadłuba w upały:))). Nie pozostaje mi więc innego, jak tylko poczekać na lepsze czasy i zabrać się za okaza:)))

      Usuń
  16. Nawet łoś wydaje się zaskoczony barwnością życia, jakie obecnie wiedziesz. Może cię pocieszy, że moje życie jest równie barwne, tylko nie mam żadnych łosi do pokazania na fotografii... Ten brak słońca wyssał ze mnie całą energię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście ma przyjść wyż, którego oczekuję, jak ta kania dżdżu lub moi sąsiedzi kiperzy win z niewinogron:))

      Usuń
  17. widok byle pierzastego pospólstwa - to o sąsiadce?
    Jak dla mnie, to możesz trwać w tym bezproduktywnym, według ciebie, szczęściu, gdyż twoje teksty bardzo lubię i w zupełności mi wystarczą. A gdy jeszcze fotki dorzucasz, zupełnie mi nie przeszkadza, że łoś jeszcze Gierka pamięta. Zupełnie. Wcale a wcale. Nie wiem na ile wynika to z ich jakości, a na ile z mojej w tym temacie ignorancji. Pewnie po połowie. Bywaj zatem zdrów i pisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile można by nazwać sąsiadkę sikorką, to i owszem, ale ... nie można:)) Foty, jak nadmieniłem pochodzą z szuflady, więc czego oczekiwać? Wszakże nie znalazły się tam przypadkowo:))) PS. Postaram się:)

      Usuń
  18. :)))) ale za to jakie to mogą być egzotyczne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  19. Do boju Wojciech
    Do boju
    Bo nadzieję szalik
    A taki łoś jakieś 7 lat wstecz wprowadził mi się centralnie przed samo kółko samochodu
    Pamiętam
    Tak 7 lat
    Czyli nie mam jeszczę demencji😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko gdzie ta bitwa się toczy? Co prawda mam pewien plan, który postaram się jutro wcielić w życie, ale życie pokaże, czy to był dobry pomysł ... albo jakoś tak:))) PS. Czegoś takiego nie zapomina się i po wieku. My co prawda mieliśmy taką niespodziankę kilka miesięcy temu, ale zapamiętamy ją na baaardzo długo:)

      Usuń
  20. Witaj, Wojtku.

    Zwolnij, proszę, zwolnij, bo się zamęczysz i kto nam będzie bagienno-fotograficzne uczty serwował!
    :)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Oj jakie cudne łosiaczki! Ten z zajączkiem - no masz te szuflady !!!
    Poza tym styczeń się prawie skończył ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szuflady już się kończą, ale mam nadzieję, że czas smuty też:)

      Usuń
  22. Wiem coś na temat siedzenia w domu, robię to od września z powodu urazu nogi i już nie mam siły na nic. Ostatnio fotografowałam miejskie kaczki na naszym osiedlu. Oby szybciej do wiosny, bo już krzyczę......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę długo, nawet jak na nogę. Mam nadzieję, że wszystko jest w porządku?

      Usuń
  23. Bo to był staw skokowy i na dodatek już nie młody, ale teraz w porządku :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak, jak z moimi żebrami, które miażdżyłem trzy razy i za trzecim razem chirurg poradził mi, żeby łamać, gdyż szybciej się goi:))

      Usuń
  24. Buhahaha Ty zawsze rozbawisz. To ty tak długo nie mogłeś z naturą obcować, co tu się dzieje? Tak być nie może, na bank ta ostatnia ucieczka do natury zaowocuje kolejną i kolejną. hihi Nie wiem, ale strasznie śmieszy mnie 'wesoła śmieciarka'. :D Zdjęcia pikne. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, jak mogę:) Odwyk od obcowania wynika z kontuzji gŁośki, ale już jest lepiej:) PS. Dzięki:)

      Usuń