Byłem kiedyś na spotkaniu towarzyskim u zamiłowanego wędkarza. W pewnym momencie, któryś z gości stwierdził, że wędkowanie to fantastyczne
hobby. Obcowanie z naturą, cisza, odreagowanie stresujących sytuacji itd. Byłem tego samego zdania, więc zdziwiłem się, gdy gospodarz oświadczył, że
kompletnie mija się to z prawdą i że jest to jedno z najbardziej frustrujących, znanych mu zajęć. A to pogoda nie taka, a to ryby nie biorą, a to żyłka
zamieniła się kołtun, a to wreszcie szczupak – legenda jeziora –
zrywa się w ostatniej chwili z kotwiczki. Generalnie z jego wypowiedzi
wynikało, że wędkarstwo to najprostsza droga do zakładu
dla obłąkanych.
To spotkanie przypomniało mi się podczas jednego z
ostatnich wyjść w teren. Na skutek pewnych okoliczności dotarło do mnie, że to
co wtedy opowiadał kumpel-wędkarz można odnieść także do fotografii przyrodniczej i że to, niby niewinne zajęcie, może pozostawić trwałe ślady
na naszych ciałach i umysłach. Nie wierzycie? Proszę oto twarde dowody:
Każdy fotoamator przyrodniczy chodzi permanentnie niewyspany, bo
ktoś kiedyś wymyślił jakieś głupie „złote godziny”. Bez sensu! Wszak w południe
słońce świeci najintensywniej, a przecież Photos Graphos znaczy rysowanie światłem. I to nie
jakimś tam złotym światłem, tylko po prostu światłem!
Kolejna kwestia to obiekty, które fotografujemy, a
konkretnie to, że nie chcą dranie współpracować! Taka modelka, albo malownicza
ruina mogą godzinami czekać, aż zrobimy zdjęcie, ale już taka czapla nie! Albo
cholera ucieka z daleka na nasz widok, albo, co jest jeszcze gorsze, pół
dnia lezie w stronę czatowni, by w ostatniej chwili zmienić kierunek i zwiać w
trzciny. Czy coś takiego zafunduje nam modelka albo ruina? Szczerze wątpię!
Wspomniana czatownia, żeby była skuteczna musi jak najmniej rzucać się
w oczy czyli być mała. I wszystko byłoby fajnie, gdyby człowiek nie posiadał
kośćca. Ale posiada, o czym dobitnie przekonuje się już po 20 minutach
przebywania w kryjówce. A przecież to dopiero początek tortury, bo co podejdzie pod
czatownię po upływie takiego czasu? Nic! Więc zaciska się zęby i pracuje na
godziwą emeryturę dla rehabilitanta.
Podchody. Owszem skuteczne, ale tylko w krainie Leśnego Gawędziarza. Na otwartych
przestrzeniach bawią się w nie jedynie totalni naiwniacy, np. tacy jak ja.
Podjazdy. Fajna sprawa, tylko że takie np. biebrzańskie
ptaki już dawno zorientowały się w układzie sieci dróg lokalnych i najczęściej
siedzą odpowiednio dalej, doprowadzając podjeżdżającego do szewskiej pasji.
Pogoda. Jedziemy na długo wyczekiwany, wzięty jeszcze zimą,
urlop na rozlewiskach. Do tej pory aura była bajeczna, więc szykujemy się na
fotograficzną ucztę. Dokładnie w momencie, gdy dojeżdżamy na miejsce pojawia
się pierwsza, niewinna chmurka, a chwilę potem jej, już nie tak niewinne,
koleżanki. I co? I nic. Po uczcie.
Mógłbym ciągnąć tę wyliczankę w nieskończoność, ale myślę,
że już wiecie o co mi chodzi. Dlatego, jeżeli choroba, zwana fotografią
przyrodniczą, nie opanowała jeszcze Waszych umysłów, zróbcie wszystko by się nią
nie zarazić. W innym przypadku przygotujcie się na stres, nerwowe tiki, krzyki
po nocach, sińce pod oczami i niekończące się wizyty u fizykoterapeuty. I oby tylko to!
No i co to za gadka szmatka przy takich, zapierajacych dech w piersiach zdjęciach. Ja od kilku dni wojuję z (mam nadzieję) orlikiem krzykliwym i jestem o krok od wszystkich wymienionych przypadłości. Piękna ta Biebrza i zdjęcia piękne. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńa najgorzej jak siedzisz, siedzisz na zasiadce i z nudów po godzinie mówisz, aaa zredukuję zooma i walnę pejzarzydło i tak nic się nie dzieje (opowiadam prawdziwą historię) robisz to przebrzydle nudne pejzarzydło, które można było zrobić na sotjaka w garniturze, a nie siedząc zamaskowanym godzinami pod wiechą i w tym właśnie dokładnie w tym popierniczonym momencie z chbazi na bagnie wyłażą dwa piękne byki!!! Oczywiście robisz foty, ale co?!?! Ale zoom skręcony na 50 pieprzonych milimetrów!!!! A byki płyną, idą, forsują bagno, a czas płynie... Heląąą, czy jest w okolicy jakiś psychiatra?? Gratuluję tej czapli białej - zarąbiasta. No i oczywiście bieliki!
OdpowiedzUsuńAlbo ro, o czym rozmawialiśmy. Ustawiasz korektę pod kszyka i nagle masz przed nosem akcję białych czapli. Klniesz, przestawiasz na białe, a tu błotniak atakuje łyski!
UsuńŚwietne foty :) jakże jednak ciężko okupione...
OdpowiedzUsuńEee tam, nie dopraszaj się współczucia. Gdybyś nie latał w poszukiwaniu dobrych zdjęć robale o których wiesz, że pyrantel na nie pomaga, zeżarłyby ci do tego obolałego koścca. A tak pochwał się naczytasz i właśnie do nich przechodzę: 1. Orły złapałeś jakieś takie pokłócone chyba, ale wyglądają super; 2. Czaple trzy - no tu muszę czaplom oddać, że zasiadły na drzewie absolutnie cudownie, a tobie żeś je złapał; 3. Czarny bociek śliczności i ślicznie pokazany; 4. Czapla z bliska - pewnie cud techniki fotograficznej, jednak mnie jakoś skojarzyła się z muzeum wypchanych ptaków madame Janiny Wengris lub jakimś preparatem z formaliny (szyja z powodu wiatru? poukładana jakoś jakby turgor straciła). I co, nie warto było trochę pomęczyć się?
OdpowiedzUsuńPani Grażyno, Beato, Emilio! Dziękuję za pochwały! A co do tekstu, to w zamyśle satyryczny miał być! Nie znam lepszej zabawy od podchodzenia, podjeżdżania, czatowania itp.! Z drugiej strony może dobrze, że jest odbierany inaczej, bo dzięki temu zniechęca potencjalną konkurencję :)
OdpowiedzUsuńCzytając tekst tak się podkręciłam, że wytrawnemu tropicielowi nie zawsze wychodzi, że zamierzałam napisać o (prawdopodobnie) orlikach krzykliwych które w liczbie trzy niczym kury pasły się na świeżo skoszonej łące, a zdjęcia beznadziejne bo skubana rasa płochliwa i godzinna zasiadka nic nie dała. Więc, że to jak zwykle świetny tekst pomyślałam jak już napisałam co napisałam i klapnęłam. No cóż - język mi uciąć i paluszek!
UsuńNic nie trzeba ucinać! A co do orlików i innych skrzydlatych. Trzeba niestety mieć, albo kupę szczęścia, albo kupę cierpliwości I tego pierwszego życzę! :)
UsuńNo jeśli mam być szczera to moje uwagi też w założeniu miały być satyryczne. Dodoatkowo ze strony tak leniwej osoby jak ja nie powinieneś spodziewać się żadnej konkurencji. Przecież ja niem nawet porządnego aparatu fotograficznego, ale mam -5 dioptrii.
OdpowiedzUsuńI jeszcze poproszę cię o odbitkę zdjęcia siwe-3. Dziś ppodoba mi się nawet bardziej niż wczoraj
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością! Proszę tylko o inf. jaki rozmiar i zrobione.
UsuńDobre, klimatyczne i niebanalne kadry. Pozdrawiam. Igor
OdpowiedzUsuńDzięki Igor. Komentarz pasuje jak ulał do miejsca skąd pochodzą te zdjęcia - do Biebrzy. Bo ta rzeka taka jest klimatyczna i niebanalna!
Usuń